Skocz do zawartości
Forum

Agentka_1983

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta

Osiągnięcia Agentka_1983

0

Reputacja

  1. marcelinnaWczoraj wybrałam się z mężem na małe zakupy i wszystko byłoby dobrze ale wieczorem pojawiły się brązowe plamy Od wczoraj wieczorem znów leże plackiem, wychodzi na to, że nie mogę spacerować, a nie było nas w domu raptem 2 godzinki. Szczerze powiem, żałuje że w ogóle się ruszyłam z domu Marcelinna jak niepokoją ciebie te plamienia to powtórzę co już raz pisałam jedź do szpitala położniczego na izbę przyjęć. Ja właśnie wyciągnęłam kartę z wpisu ze szpitala. I do szpitala trafiłam z powodu plamienia w 7 tygodniu. Dostałam lek Cyclonamine . Oczywiście dostałam no- spe i luteinę. Może plamienia masz bo powinnaś dostać okres w tym terminie. Jak bierzesz luteinę to może nią coś podrażniłaś – ja tak miałam. Okazało się , że mam bardzo małą nadżerkę i jak wkładałam luteinę czasami dochodziło do plamień – musiałam luteinę zmienić na duphaston. Jest wiele powodów plamienia , ale dla świętego spokoju dowiedź się co jest przyczyną.
  2. marcelinnaumówiłam sie na 17 do lekarza na usg, zobaczymy co powie. To daj znać jak będziesz po.
  3. Dla twojego spokoju Marcelinna ja bym pojechała na izbę przyjęć do szpitala. Tak jak pisałam też miałam plamienia jak byłam w 6 tygodniu ciąży. Myślałam , że to początek poronienia. Pierw dzwoniłam do lekarzy – to był piątek wieczór kazali mi się odezwać do nich w poniedziałek. Jednak w sobotę dalej było kilka plamek i spanikowana pojechałam do szpitala. Tam mi nie zrobili usg – bo twierdzili , że nikogo nie ma ( weekend) ale położyli mnie i w poniedziałek usg . W szpitalu dostałam większa dawkę luteiny i kazali leżeć plackiem. Okazało się , że to plamienia z nadżerki albo po usg dopochwowym. Jednak leżały ze mną dziewczyny co miały krwiaczki musiały leżeć plackiem i czekać aż się wchłoną . Poza luteina dostałam właśnie jakieś leki na krwawienia – te laski też. Dlatego podjedz na izbę.
  4. Jeszcze jedno dla tych które zobaczą 2 kreseczki. Poza zakazem przeglądania stron WWW, to polecam zakup detektora tętna. Mi on bardzo pomógł kupiłam na allegro – na licytacji za około 50 zł. Tylko kupiłam taki bardzo prosty który nie ma licznika uderzeń, bo wtedy bym się tez nakręcała że za szybko lub za wolno bije serducho. Raz w tygodniu siadałam z mężem wieczorem i słuchaliśmy małego – słychać było serducho oraz jak sobie pływa. Czasami jak miałam zły dzień np. brzuch mnie bolał i panikowałam – to sprawdzałam czy wszystko ok. Mój synek był tak ułożony , że bardzo rzadko czułam jego ruchy – dlatego dzięki detektorowi nie nakręcałam się i nie biegałam co chwile do lekarza. Tak samo nie obawiałam się wizyty u lekarza , że nie wykryje bijącego serduszka. Ja kupiłam ten detektor jak już byłam w około 12-14 tygodniu wtedy już było dobrze słysząc – nie wiem jak to jest w przypadku początku ciąży .
  5. Dziewczyny jest taka strona , która mi dużo pomogła tam pisze właśnie o badaniach, o żałobie - coś dla ciała i dla duszy. Nie wiem czy można podać na forum linka dlatego wpiszcie sobie w google : poronienie pl . Szkoda , że tak mało się mówi o poronieniach. To jest temat tabu. Ja jak poroniłam , dopiero wtedy dowiedziałam się ile osób przez to przechodzi. U męża w pracy kilku kolegów też się przyznało , że ich to spotkało. Gdyby o tym mówiono tak jak np. mówią o depresji poporodowej - to może rodzina nie kazała by nam zapomnieć o tym co się stało zaraz po zabiegu. Wiedzieli by przez co przechodzimy i że nie wariujemy. Szkoda , że szpitale jakoś nie są pomocne w tych trudnych dla nas chwilach ( pomoc psychologiczna, sale bez kobiet w ciąży , życzliwi lekarze ). Jeszcze jedna sprawa dla dziewczyn , którym się udało i są już w ciąży. Nie nakręcajcie się , nie czytajcie za dużo na Internecie!!! Nawet jak byście na początku miały plamienia nie wpadajcie w panikę , że to kolejne poronienie. Jak już byłam w drugiej ciąży i zaczęłam plamic byłam pewna , że to już koniec. Jak leżałam w szpitalu dowiedziałam się , że plamienie może być np. z nadżerki , z leków dopochwowych ( luteina), po badaniu usg dopochwowym, po cytologii , z powodu krwiaczka ( który się wchłaniania jak się leży) itp. – tak naprawdę najważniejszy jest spokój. Dlatego uwaga dziewczyny jak zajdziecie w ciąże to muście poprosić mężów o blokadę rodzicielska na strony www :). Mój mnie cały czas straszył , że mi odetnie Internet jak będę się nakręcać.
  6. marzena1666 a dostałaś antybiotyk po zabiegu? Może to stan po antybiotyku? Ja pamiętam , że dostałam antybiotyk i właśnie globulki ( coś jak osłonka ). W szpitalu jak byłam po zabiegu nic mi nie dali, ale dzwoniłam od razu jak byłam w szpitalu do ginekologa i on powiedział , że jak szpital mi nic nie przepisze to on mi wypisze receptę i mam ja odebrać zaraz jak wyjdę. Nietperku co do czekania , to każdy lekarz mówi inaczej. Ja słyszałam wersje , że po zabiegu się czeka 3 miesiące, 6 miesięcy a nawet rok ( rok mi powiedział jakiś lekarz w szpitalu ). Ja odczekałam te 3@ i zaczęłam starania . Jednak po 3@ - przed rozpoczęciem starań poszłam do lekarza z pytaniem czy już możemy zacząć starania .
  7. Pojedzcie na spontana:). My tez wtedy nie wiedzieliśmy gdzie jedziemy:). Jesteśmy ze Śląska, spakowaliśmy się i jechaliśmy autostradą i po drodze mąż wpadł na pomysł , że jedziemy do Karpacza. Przez chwilę nie myślałam o poronieniu tylko skupiłam się na drodze , potem na poszukiwaniu miejsca noclegowego:).
  8. Nietoperku , jest weekend więc pakuj rzeczy i jeździe gdzieś z mężem w nieznane:). Ja ze szpitala po poronieniu wyszłam we wtorek w nocy. Przez te kilka dni jakoś nie mogłam sobie poradzić w domu. Mąż wziął sobotę wolna i zabrał mnie na weekend w góry. Pomęczyliśmy się trochę na szlaku, wieczorem nigdzie nie szliśmy na piwko tylko w pokoju poleżeliśmy – ja się wypłakałam. Mąż też, troszkę inaczej się zachowywał – obiecał , że będzie wszystko dobrze. Jak spacerowaliśmy i widziałam dzieci i szkliły mi się oczy – łapał mnie za rękę i obiecywał , że za jakiś czas przyjedziemy tu z Naszym maleństwem ( właśnie muszę mu przypomnieć ,że za niedługo jedziemy do Karpacza :) ). Do teraz jestem wdzięczna mężowi za ten wyjazd. Nikt do nas nie dzwonił – nie pytał się jak się czujemy, byliśmy tylko sami – po tym wyjeździe czułam , że mam w mężu 100% oparcia i będzie dobrze.
  9. Współczuje ci Nietoperku – pewnie słyszysz to teraz od wszystkich , a i tak czujesz się fatalnie. Zobaczysz czas goi rany. Ciesze sie , że tamtym postem pomogłam - Marcelinan i Marzena1666 Jeśli chodzi o mnie to najgorsze dla mnie były te 3 miesiące po poronieniu. Czułam się , że jestem jakimś towarem wybrakowanym , że inne maja dzieci a ja nie mogę. Od ludzi słyszałam młoda jesteś jeszcze będziecie mieć gromadkę a ja cały czas myślałam a co jak nie będziemy mieć – jak coś ze mną jest nie tak. Moja teściowa i mama też były tak delikatne , że od teściowej usłyszałam – że u nich w rodzinie nie było poronienia i że może powinnam iść do lekarza. Teściowej od razu powiedziałam , że w mojej też nie – powiedziałam jej także „ ja jestem zdrowa , a może to wina Pani syna – ja nie pije, nie pale, jestem szczupła - Pani syn pali, lubi się czasami napić i od dziecka walczy z nadwagą” . Nie odezwała się. Moja mama już nie powiem co mi powiedziała , po poronieniu ale efekt był taki , że przestaliśmy chodzić na rodzinne obiadki :), obie mamy dowiedziały się o ciąży w 5 miesiącu jak już nie dało się ukryć brzucha. A ja zaraz po poronieniu i ich przykrych słowach wpadłam w szał badań – bo chciałam im rzucić je w twarz. 3 miesiące poświeciłam na przebadanie siebie. Wymyślałam sobie różne zadania , żeby nie myśleć. No i oczywiście pracowałam. Nie powiem , że nie myślałam bo cały czas tylko widziałam dzieci i kobiety w ciąży miałam wrażenie że co druga kobieta jest w ciąży. Poniżej przesyłam badania jakie ja robiłam , może któraś z jakiś skorzysta. Tak jak pisałam wcześniej , po pierwszym poronieniu żadnych badań się nie robi. Ale jak się naczytałam , że niektóre osoby roniły po 3-4 razy a potem okazywało się , że wystarczyło zrobić jakieś proste badanie krwi – to od razu leciałam do laboratorium. Mi te badania dużo dały, upewniłam się że to nie była nasza wina. Że dzieciątko musiało być bardzo chore i wolało teraz od nas odejść niż , żeby się męczyć. Wierze, że teraz cały czas na nas patrzy i czuwa nad swoim małym braciszkiem. Jak byście chciały wysyłać mężów na badanie nasienia to ginekolog powiedział mi , żeby nie dawać nasienia do laboratorium gdzie robią wszystkie badania krwi itp. tylko do laboratorium które zajmuje się przede wszystkim nasieniem. Mój mąż na początku niechciał iść tłumacząc się , że się wstydzi itp. Powiedziałam mu , że ja też się wstydzę, jak każdemu lekarzowi się pokazuje , że zrobiłam już tyle badań i wszystko jest ok. i dla naszego wspólnego spokoju niech on też pójdzie i zrobi. Jaki był uradowany jak lekarz mu powiedział , że ma znakomite plemniki :) A oto lista badan jakie zrobiłam: Hormony: - estradiol 3-8 dzień cyklu - fsh 1-3 dzień -tsh 1-3 -lh 1-3 dzień -progestion 20-23 dzień -prolaktyna 20-23 - testosteron 20-23 Choroby: -chlamyndia -hsv -usr -urealpasma, mycolasma - wymaz -drożdżyca, grzybica itp. – wymaz - toxoplazma – igg i igm - cytomegalia - igg i igm - różyczka – jak ktoś nie chorował Pozostałe: - p. antykariolipidowe - hbs -hcv - cukier - morfologia - ob. - mocz Oczywiście badanie histopatologiczne dzieciątka – co nic nie pokazało Byłam u lekarzy: - Ginekolog zaraz po zabiegu, po 1 okresie i po 3 okresie żeby dał zielone światło - Dentysta – przegląd - Ogólny - internista Nie robiłam badań ale o nich tez czytałam , że niektórzy robili: - genetycznych - Kariotyp - parvovirus, listerioza - immulogiczne: Ana, p/c p beta z glikoproteinowe, p przeciwtarczycowe, przeciwjądrowe, toczeń, p. łożyskowe - pozostałe: mg, żelazo, Wit b12, kreatynina, mocznik, Aso, aptt Mąż zażywał tabletki z cynkiem Salfazin - chociaz plemniki były ok lekarz polecił. Ja cały czas bralam kwas foliowy. A potem jak zobaczyłam 2 kreski - witaminki dla ciezarnych , kwas foliowy i luteine.
  10. Witam, Od dawna śledzę te forum ale nigdy się nie zapisałam. Jednak czuje , że ten wpis może niektórym z was pomoże. A więc po kolei w czerwcu 2011 poroniłam w 11 tygodniu ( ponoć nasz Bąbelek w 9 tygodniu przestał się rozwijać). Przeszłam przez łyżeczkowanie ( do teraz pamiętam jak się źle czułam w szpitalu gdy leżałam z kobietami w ciąży – po łyżeczkowaniu zaraz wypisałam się na własne żądanie). Otrzymałam informacje od jednego lekarza , że mam czekać min 6 miesięcy do kolejnej ciąży od innego , że 3 miesiące. Postanowiłam , że czekam do 3@. W tym czasie zajęłam się poszukiwaniami co było przyczyna poronienia bądź co mam zrobić żeby przy kolejnej ciąży nie powtórzyć tej samej tragedii. Naczytałam się na różnych stronach co ktoś zrobił po poronieniu i co chwile biegałam do laboratorium na kolejne badania krwi – za wszystko sama płaciłam wyszło mnie to ponad 1000zł nie zrobiłam tylko badań genetycznych, ale np. wysłałam męża na badania nasienia. Oczywiście 2 lekarzy ginekologów powiedzieli , że tak się zdarza , podawali ile % przechodzi przez poronienie ( ja oczywiście i tak nie patrzałam na te % - tylko myślałam czemu ja – że patologia ma tych dzieci po 7 itp. a ja zdrowa , nie pijące i nie paląca poroniłam) i że badania się robi dopiero po 3 poronieniu ale ja sobie nie wyobrażałam przechodzić przez to 3 razy dopóki mnie wyślą na podstawowe badania. Oczywiście wszystkie badania wyszły dobrze i po 3 @ zaczęliśmy starania – starliśmy się 3 miesiące i się udało. Też miałam takie uczucie , że kolejna ciąża mi pomoże psychicznie , bo tak chce mieć dziecko chce być w ciąży. Nie mogłam patrzeć na dzieci, na kobiety w ciąży. Cały czas liczyłam w którym by była miesiącu itp. Pierw straciłam wiarę, potem zaczęłam się sama modlić ( nie chodziłam na msze ale chodziłam tak do kościoła pogadać). Mi pomogło , że spaliłam zdjęcia z usg i rozrzuciłam je – zrobiłam taki mini pogrzeb – mój mąż przy tym był ze mną bo on tez na swój sposób strasznie to przeżywał – a gdzieś wyczytałam na necie że to pomaga. A potem chodziłam już sama zapalić świeczkę pod krzyż na początku prawie chodziłam codziennie , potem raz w tygodniu. Jak już byłam w ciąży tez chodziłam i cały czas prosiłam Naszego Aniołka -Bąbelka żeby czuwał nad bratem. Ciąże miałam ciężka bo już w 6 tygodniu plamienia, a już od 4 tygodnia zaraz jak zobaczyłam 2 kreski byłam na luteinie ( tak kazał lekarz , kupiłam najczulsze testy na allegro żeby szybko wykryć ciąże i zaraz po 2 kreskach brałam leki). Myślałam , że w 6 tygodniu to znowu powtórka z poronienia , do szpitala trafiłam w sobotę a dopiero w poniedziałek zrobili usg – prawie 3 dni już się żegnałam z dzidziusiem , w poniedziałek nic nie jadałam bo byłam pewna że zaraz będą mi robić zabieg. Jednak w poniedziałek Usg – pokazało pięknie bijące serduszko – dziecko rozwijało się prawidłowo. A plamienie nie wiadomo skąd było – może z minimalnej nadżerki ( a dzień wcześniej miałam usg dopochwowe – wiec może z tego powodu) . Całą ciąże przeleżałam w domu – bo to stawała mi macica (twardniał mi brzuch), miałam za wysokie ciśnienie , w 30 tygodniu skróciła się szyjka – całe 9 miesięcy bez Sexiku :) i całe 9 miesięcy w strachu –jakoś nie mogłam się cieszyć ciążą – bałam się że cos się stanie. Nie czytałam ,żadnych forum typu mamy Lipcóweczki itp. Nikomu też nie mówiliśmy , że jestem w ciąży – rodzina dowiedziała się dopiero po 2 badaniu planetarnym w 20 tygodniu , znajomi pod koniec ciąży a niektórzy dopiero jak dostali smsa z informacja o narodzinach ( Trochę nas to kosztowało wymyślanie , dlaczego niechce iść gdzieś na imprezę itp. Jednak przy pierwszej ciąży wszyscy od razu o niej wiedzieli i potem każdemu tłumaczyć , że już jej nie ma było dla mnie bardzo ciężkie – dlatego tym razem postanowiliśmy nie mówić ). Nawet nie chciałam kupować wyprawki – jednak w 34 tygodniu zaczęłam robić zakupy bo wyczytałam gdzieś że dzieci w tym okresie mają bardzo dużą szanse na przeżycie. Urodziłam w 37 tygodniu synka:). Poród był szybki i bez bolesny – nawet nie miałam znieczulenia. Synek ma już ponad pół roku , jest cudowny, mądry i najpiękniejszy na świecie – troszkę chorowity – ale każda mama przez coś przechodzi. Myślimy już o siostrzyce dla niego. Ale podsumowując mój laborat – o poronieniu nie zapomnicie nigdy – zawsze będziecie myśleć o tym dzieciątku – ja do teraz myślę ile by miał nasz Bąbelek. Ale mówię do niego , że pewnie był bardzo chory i dziękuje mu za braciszka i żeby nad nim czuwał. Mój mąż i rodzina wiedza tylko , że bardzo przeżyłam poronienie ale nikt ze mną o tym niechciał rozmawiać , zachowywali się tak jak by nigdy nic się nie stało. Ja też z nimi jakoś na ten temat nie mogłam rozmawiać – do teraz nie wiedza , że byłam stałym gościem pod krzyżem czy że w myślach mówię do Bąbelka – wzięli by mnie za wariatkę. Ale pewnie wy to samo przechodzicie. Trzymam za was kciuki , żeby za niedługo każdej z was udało się zrobić maleństwo.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...