Hej, jestem tu nowa, według OM termin wypada mi na 10 września, o tyle mi radośnie, ze będzie to moja z mężem druga rocznica ślubu. Jeśli chodzi o nasze starania, to trwało to rok i będzie to nasz pierwszy dzidziuś:) Test zrobiłam w Sylwestra, ale tylko dlatego, że mąż stwierdził, że jeśli jakimś cudem jestem w ciąży, to przecież nie mogę pić alkoholu. Mówię "cudem", bo w 26 dc spadła mi temperatura (tylko w tym dniu, potem znów wysoka). Nauki NPR mówią, że tempka musi się utrzymać na stałym poziomie. Choć później wygooglowałam, że mógł był to spadek implantacyjny, czyli zagnieżdżenie zarodka. Test w sylwestra wyszedł pozytywnie, ale bardzo słabo widoczny, ja nie zauważyłam, mąż twierdzi, że coś widzi. Szczęśliwie się okazało, że ciąża jest:) Zbadałam betę (poziom 465, czyli tyle ile na 5 tc powinno być) oraz progesteron 30, czyli bardzo wysoki. Cieszę się podwójnie, bo rok temu poroniłam i właśnie miałam bardzo niski progesteron i źle mi szło, w 6tc dokładnie. Jutro rano jade na kolejne badanie bety, żeby sprawdzić czy się dwukrotnie zwiększyła. Jeśli chodzi o moje objawy, to senność, w nocy chodzę do toalety, co mi się nigdy nie zdarzało, ból piersi, ból brzucha i jakieś dwa tygodnie temu zdarzało mi się pulsowanie w jajniku. Na wizytę zapiszę się w poniedziałek, ale chciałabym jak najszybciej iść do gina. Nikt nie wie, oprócz mnie i męża o ciąży. Rodzicom powiemy dopiero jak zacznie bić serduszko, a reszcie pewnie później. To z uwagi na ostatnie poronienie, za dużo tłumaczenia się, litościwych spojrzeń itp. Pozdrawiam wrześniówki!