Znam rodzine, w której 12-letni chłopak był zawożony i odwożony przez rodziców, w domu czekała na niego babcia, a matka - jak akurat nie miał kto młodego przywieźć, zwalniała się z pracy. dzieciak miał do przejścia jakieś 2 km, w mieście 50 tys. mieszkańców (a więc spokojnym) Według mnie wyrośnie z niego mamin synek