Skocz do zawartości
Forum

zakręcona

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Warszawa

Osiągnięcia zakręcona

0

Reputacja

  1. Zabolek, matko, jakie fajne chłopaki... bardzo zazdroszczę. ja zostałam juz tylko z jednym maluchem..
  2. wydra: Mnie dziś z kolei przydarzyło się coś dziwacznego. Obudziłam się najprawdopodobniej, aby kichnąć (nie jestem pewna czy kichnęłam, bo to było nad ranem i wyrwało mnie z głębokiego snu). I kiedy kichnęłam to strasznie mocno ukłuło mnie w podbrzuszu. Był to ból szybki i jednorazowy ale wiadomo, że się przestraszyłam...mam nadzieję, ze to nic nie znaczy. o matko, też tak miałam dwa razy- nad ranem chciałam kichnąć i kichnęłam. i jednocześnie pojawił się obezwładniający, przeszywający ból... teraz juz wiem jak go uniknąć. siadam. po tych dwóch razach ( a leżałam na plecach) choćbym była w najgłębszym śnie- przed kichnięciem usiądę- sprawdziłam- działa i nie boli:)
  3. aśka 79Dziewczyny ale macie ciekawe wyobrażenia o porodzie :) Podobnie jak u CURRY poród to dla mnie cudowna sprawa. Za pierwszym razem lekkie obawy przed wszystkim były, ale mąż podtrzymywał na duchu. A na dzień dobry zrobiono mi lewatywę, więc zero strachu o kupę. Za drugim razem bez lewatywy bez męża i poród półtora godzinki, więc cudownie. Wiadomo każdy poród jest inny, ale z reguły jest pięknie, naprawdę:) matko, bardzo bym chciała móc kiedyś powiedzieć że mój poród był piękny i cudowny... w sumie gdyby właśnie taki sie okazał- żałowałabym gdyby zabrakło przy mnie mojego M..:)
  4. ojej Frojdel- niezły opis:/ ja jeszcze nie rodziłam, ale wyobrażam to sobie jako właśnie jakaś taką mało apetyczną sytuację, z całym mnóstwem krwi, śluzu, kupy, dziwnych wydzielin, łożysk, szwów i Bóg wie czego jeszcze. mogę sobie tylko wyobrażać co tam się dzieje na prawdę a o czym się potem nie opowiada... wiem jedno cud narodzin- cudem narodzin, ale jak jesteś w takiej właśnie 'rozsypce' to myślisz wyłącznie o tym żeby ten cud już się skończył:/
  5. poza tym, czy nie ma takiej możliwości, żeby jednak poprosić męża? chyba skoro stoi za drzwiami, a ja jednak będę go bardzo potrzebowała, to jaki to problem żeby wszedł?
  6. a skąd wiedzą? podglądają?:) oraz- nie no ja to może nie aż tak, w domu noszę właśnie dresik:) ale nie stary, tylko ładny czysty- nówkasztuka! wyciągniętego też bym nie założyła, ale stroić się tez specjalnie nie stroję- jestem gdzieś po środku:) mimo to kupy przy mężu i tak wolałabym nie robić. cóż, może to dziwaczne, ale tak już mam..
  7. Swierzynko- na prawdę o nas piszą??? masakra... no i tak właśnie powinno być. to jest ważna decyzja i każdy może ją podjąć sam. cudownie że jest możliwość rodzinnego porodu i cudownie że są pary, które tego chcą, ale należy uszanować również zdanie tych którzy wolą bez świadków. ważne, żeby każdy podjął świadomą decyzję, a nie potem mial przed oczami scenki urodzaju, na które tak na prawdę nie byl gotowy.
  8. Dokładnie, mój mąż był mi pomocny zeby zawołać położną i poprosić o glukoze bo miałam delirkę, czy poprosić o kompres i pojemnik na ewentualne wymioty. Natomiast jak mnie masowął to mnie wkurzał bardzo mnie to denerwowąło, nic nie pomagało. W końcu siedział i grał na telefonie bo ja nic od niego nie chciałam, modliłam sie tylko o zakończenie tego tak bolało (ból krzyżowy) i tak mi było niedobrze :( - no i ja właśnie takiej pomocy od M oczekuję i wymagam, takiej obsługi technicznej i wsparcia w tym pierwszym etapie czekania, ale potem wiem że sama lepiej wezmę się w garść, a on nie dość że i tak by mi nie pomógł- bo niestety, ale facet oprócz gapienia się nie może zrobić nic, to jeszcze by mnie drażniło że mnie boli a jego nie:) no wiem że tak by było, znam siebie i tak jak juz pisałam- jest to moja opinia, bo z nim jeszcze konkretów nie ustalałam i jeśli wyraziłby nieodparta chęć uczestniczenia, to na pewno bym się zgodziła. ale jeśli ja mam decydować, to dziekuję. wolę sama wziąć się w garść, zrobić co trzeba i zapomnieć. nie potrzebuję świadków. a już 10 min później- zapraszam serdecznie- niech pomaga...
  9. wydra- tak jak pisałam, to JA nie chciałabym ( na dzień dzisiejszy) żeby mój M to oglądał. mnie w takiej sytuacji i generalnie nie jestem na razie przekonana do jego towarzystwa. może dla tego że mamy w rodzinie takiego jednego M, który został zmuszony przez zonę to towarzyszenia jej- w takim znaczeniu że dała mu jasno do zrozumienia że oczekuje jego pomocy i obecności i nie spytała go o zdanie. skończyło się tak, że M po powrocie do domu, po porodzie, gdy zona już spała opowiadał wszystko i powiedział że było fatalnie, że nie poleca, że nigdy by się nie zgodził gdyby wiedział, że widział jak jego żona robi kupę na stół i 100 rzeczy których nie chciał widzieć. na prawdę był przerażony i obrzydzony- tak wiem jak to brzmi, ale tak było. niestety. a prawda jest taka że gdybym ja też mogła sobie wybrać czy będe przy porodzie czy nie, to zdecydowałabym się poczekać za drzwiami.
  10. Ulla- uważaj!!!, dobrze że już po wszystkim.. Asia- wiadomo już coś??? matko, ja mam jutro kolejną wizytę. zobaczymy czy 'stan rzeczy' nie uległ zmianie:( a jesli chodzi o poród, to chyba jestem tu jedyna, która zdecydowanie wolałaby żeby M NIE bylo przy porodzie. na tym początkowym etapie, kiedy się leży i czeka- to tak, bardzo chetnie, ale jak już się zacznie wyciskanie- to na prawdę, niekoniecznie... ja bym sie przy nim rozkleiła i pieściła, mówiła że nie dam rady itp. a przy obcych ludziach, lekarzach, pieleęgniarkach wiem że bym się wstydziłam marudzić, wzięłabym się w garśc i jakoś by poszło. tak mi sie wydaje na dzien dzisiejszy, ale oczywiście jeśli M powie stanowczo że chce być przy porodzie, no to mu nie zabronię przecież.. problem w tym że on sam nie wie czego by chciał. niemniej jednak uważam, że decyzję ostatecznie powinien podjąć jednak mężczyzna. nigdy bym nikogo nie zmusiła do uczestniczenia w porodzie i myślę że wymuszanie takiej obecności jest bardzo złe. jeśli on nie chce, nie jest gotowy i boi się, to serio nie ma sensu zmuszać. a potem będzie miał traumę do końca zycia i koszmary.
  11. uwielbiam tatar i mam na niego taka ochotę, że nawet nie będę teraz o tym myślała. ja piekę. ciasta, torty, no piekę. często, kilka sztuk w tygodniu. a co jest najlepsze na świecie w pieczeniu??? oblizywanie śmigieł miksera!!!:))) i co? nic. całe życie oblizywałam ( surowe jajka). oblizałam też wczoraj, tydzień temu i obliżę też dziś. nie umiem nie oblizać. poza tym ja to się staram do wszystkiego podchodzić rozsądkiem. mój gin dwa dni temu powiedział, że gdybym chciała zarazić się toxoplazmoza od kota ( normalnego, domowego) to musiałabym klęknąć przy kówecie, włożyć tam głowę i zjeść jego odchody- wiec... nie dajmy się zwariować!!
  12. przepraszam, wygląda na to że napisałam i nie wysłałam... cóż. byłam 21ego na wizycie. dalej są dwa. mały ma 5 mm ( ostatnio miał 1,7mm)- wiek po wielkości to 5ty tydzień. drugi, duży na 18 mm i wielkością jest o 4 dni starszy niż w rzeczywistości. oba mają serduszka, dużemu wali jak mlot, u małego pojedyncze, wolne uderzenia. lekaż powiedział wprost że z bliźniaczej ciąży pozostanie pojedyncza. i mam się już z tym pogodzić. poza tym jestem dziś w 8dc. -myślałam że dziś 8,2 ( dwa dni róznicy). oprócz tego toksoplazmoza i różyczka ujemne co ozancza że muszę bardzo unikać surowych mięs, jaj, niemytych owoców i warzyw, serów nieznanego pochodzenia, małych dzieci ( wiek żłobkowy/ przedszkolny/ wczesnoszkolny) ze względu na rózyczkę. dostałam witaminki dla mam, dodatkowe żelazo i kolejne skierowanie na mocz i morfologię ( mam za niskie któreś 'cyty'). wyznaczył mi tez termin na jedno dziecko- 6.lipca 2013. więc juz nawet nie jestem czerwcóweczką:( kolejna wizyta za dwa tyg- 5tego grudnia.
  13. mala- pisałam rano. są dwa ale mam zapomnieć o małym.
  14. Selits, Emaran- dziewczyny prawda jest taka, że i tak żle i tak nie dobrze, ale myślę sobie że kobieta w ciąży powinna mieć jednak trochę tłuszczyku. ja przed ciążą miałam niedowagę. od dawna mam problemy z odżywianiem, teraz też nie jest mi łatwo. dalej nie przekonałam się aby zjeść pieczywo, makaron, ziemniaki, kaszę, ryż- nie pamiętam juz kiedy ostatnio jadłam któryś z tych produktów. a dziecko potrzebuje wszystkich substancji odżywczych i węglowodanów również... teraz robię co mogę i jem z rozsądku- dla nich i staram się przytyć, bo juz na starcie miałam za mało. i w tej chwili wolałabym mieć fałdki i cos co grzeje dzidzię i chroni i odżywia, a nie kosteczki obciągnięte skórą. bogu dzięki że nie wymiotuje, bo wtedy to już byłaby masakra. dbajcie o siebie i nie liczcie na razie dodatkowych fałdek oby dzieci były rumiane, zdrowe i pucate. a my potem zrzucimy szybciej niż myślimy..
×
×
  • Dodaj nową pozycję...