Moją pierwszą dziecięcą fascynacją była "Ania z Zielonego Wzgórza".
Do dzisiaj wspominamy z mamą jak jako dziewięciolatka pożyczałam tę książkę systematycznie (żeby ją wypożyczyć trzeba było zapisać się w kolejce...)
i po troszku przepisywałam ją do zeszytu. W ten sposób mogłam mieć cząstkę Ani zawsze ze sobą.Ta rozmarzona dziewczynka "wciągnęła" mnie do Świata Wyobraźni.Pokazała jak uciec od codziennej szarzyzny, jak dodać życiu barw i wzbogacić je o tysiące niesamowitych przygód. Ania nauczyła mnie marzyć i spełniać marzenia.Rozkochała w książkach.
Później było mnóstwo innych wspaniałych, fantastycznych postaci jednak żadna z nich nie pokonała chudej, piegowatej Ani.To ona na zawsze zajęła pierwsze miejsce w moim sercu i jest najczulszym wspomnieniem z dzieciństwa.
Od kilku lat moi ukochani bohaterowie przeplatają się z ulubieńcami mojej dwunastoletniej, rudej jak marchewka, zakochanej w książkach córki.
Najpierw było "przeczytaj mi mamo" teraz jest "przeczytaj to mamo"...
Opowieści z Narni, Harry Potter, Mały Książe, Władca Pierścieni, Książe Mgły, Laurel,Córka Czarownic, a ostatnio Han i Raisa z Siedmiu Królestw to już nasi wspólni znajomi!