Skocz do zawartości
Forum

dreadka

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta

Osiągnięcia dreadka

0

Reputacja

  1. dzień dobry :) wieki mnie tu nie było
  2. W mojej ocenie tak aby dobrze się czuć. Nawet najpiękniejszy makijaż jeśli nie będzie pannie młodej "leżał" nie będzie się w nim czuła komfortowo. Generalnie makijaż taki ma podkreślić naszą urodę, w internecie można przeczytać że powinien być delikatny, niezbyt mocny. Z tym do końca nie mogę się zgodzić - w trakcie ślubu jak i ew. wesela podczas zdjęć z lampą błyskową delikatnego makijażu po prostu nie widać. Ważne aby był dobrany kolorystycznie zarówno do urody panny młodej jak i koloru kreacji. Ja osobiście zdecydowałam się na makijaż w kolorze sukni - zielony, z akcentami z bukietu + róż. Robiłam własnoręcznie bo to nie pierwszy mój raz, dwa wiedziałam jak go poprawić podczas szaleństw chociaż i tak nie było potrzeby. Zaszalałam z doczepianymi kępkami rzęs co cudownie widać na zdjęciach. Postaram się wkleić fotki bo to z pewnością nie był standardowy makijaż ślubny.
  3. Witam wieczorowo, za moment zabieram się do pracy ale chciałam jeszcze do Was zajrzeć Megan dziekiuję za dietkę, muszę zaplanować zakupy bo połowy z tych rzeczy nie mam normalnie w domu. Monika Kurcze trzeba tego Twojego W jakoś zmobilizować, ja przyjełam taktykę Natiego jak się M nie mogę doprosić... strzelam focha i się obrażam, a co do Jim Jam to kurcze miałam wrażenie że są tam bezpieczne bajki. Nati uwielbia foczki, dinozaura dorotkę, i jeszcze tego różowego... Neta Suknia się szyje... i będzie ... zielona... bo to cywilny ale wesele normalnie, w środę pierwsza przymiarka. Do świąt mają zdąrzyć. A co do terminu sama się boję czy wydolimy Natka Zostaje mi chyba tylko parentingowy panieński bo większość psiapsiółek w krk, lub w Warszawie i ciężko byłoby się zgromadzić w jednym miejscu Ann Usłyszałabyś jak za tajfunem krzyczę.... to byś wiedziała że nadchodzi. Zawsze 2 metry w przód a ja w biegu za nim. Nieznośnik straszny z niego ale słodziak i przytulak, zasładza te wszystkie swoje przewinienia. Sliffka Owocnego pieczenia, ja to ciacha muszę teraz omijać szerokim łuuuukiem a "teściowa" dzisiaj oczywiście kawka ciasteczka, pewnie Wam nie napisałam że odkąd się dowiedziała że się pobieramy czyli od 11.11.2009 to nie ta sama kobieta. Zmieniła się o 180 stopni
  4. to ja nas jeszcze pokażę a raczej mojego gagatka
  5. dziękuje wszystkim za ciepłe słowa i kicuki... decyzja w sumie nagła ... już mieliśmy nawet odwołać bo nas jak zwykle problemy nie opuszczają ale się zawzieliśmy i do przodu razem... po tylu latach oczekiwania jest to niesamowita radość i kurcze taka pewność 100% że to ten... tylko Nati nie bardzo kuma o co w tym wszystkim chodzi. a stres jest bo mało czasu a nie wszystko jeszcze gotowe ... i pewnie nie raz zaglądne po babskie porady, bo kurcze wokół mnie nie mam żaden przyjaznej damskiej duszyczki. Megan nie mam twojego gg jakbyś mogła mi na priv wysłać ? Nie wiem nawet gdzie gg tutaj szukać. A czy laska ... no chyba przesadziłaś dość mocno :) kg niestety nie chcą spadać :(
  6. zaglądam :) podzielić się radosną nowiną i poprosić o trzymanie kciuków ... bo 30 grudnia bierzemy w końcu ślub z M i stresa mam już niesamowitego... Megan A ja mogłabym poprosić o dietkę ? Po Kopenhaskiej udało mi się trochę zrzucić, ale kurcze późniejsze rozluźnienie nie najlepiej wpłynęło na kg a przydałoby sięjeszcze troszkę do ślubu... Dla wszystkich zdechlaczków zdrówka My na szczęście jakoś sie trzymamy, Natek od lata na homeopatykach i widzę efekty większych afer chorobowych na razie nie ma.
  7. u nas nic nie może iść jak trzeba... jak już zdrowi jesteśmy i innych problemów nie ma lub jakoś je rozwiązujemy to u nas się psuje ... i co w tym tygodniu mieliśmy pojechać rezerwować wszystko... a mamy wojnę domową i ciche dni. Na dodatek jest mi tak niemiłosiernie niedobrze... co do czego mam pewne podejrzenia ale nie chcę za szybko sprawdzać żeby później się nie rozczarować. Zdrówka dla wszystkich Neta Oczywiscie że nie - ciagle coś na przeszkodzie i oblali mnie któregoś pieknego razu kiedy M byl na spacerze ze swoja eks - zdala 10 minut przede mna...
  8. Życie na wysokich obrotach i czasem już bywam tym mocno zmęczona :( Ustabilizowaliśmy Natiego migdały, nie będą chcieli nam wycinać a chcieli ciachać aż 3. Uwierzyłam w moc homeopatii i tak naprawdę poza takimi lekami Nati nie zażywał nic innego od pół roku. Cieszę się bo budujemy odporność ponieważ był moment w którym Nati był tak zawalony w tym przez pneumokoki... wydawało nam się że na szczepienie jest za duży, a tu sie okazało że złapał w przedszkolu Ale na szczęście jest lepiej. A tak to ciągle praca, później Nati, rzadko jest czas by odpocząć - coś mnie rozłożyło i siedzę jeszcze dzisiaj w domu na gripexach. Czasem chcialabym sobie tak w domu posiedzieć jak za dawnych czasów, ale lubię swoją pracę a często się zdarza że z M widzimy się pół dnia mimo pracy w różnych firmach także przynajmniej taki czas mamy dla siebie. Planujemy ślub na koniec grudnia - ale oczywiście jak zwykle są problemy z aktami urodzenia, a kościelny na jesień przyszłego roku. Ale tak trudno znaleźć kurcze czas by się tym wszystkim zająć. Mam nadzieję, że tym razem nic nam nie stanie na drodze. Czasem Was podczytuję ale ciężko mi by było wpaść w rytm codziennego pisania. Mam nadzieję że wkrótce zajrzy na parentinga moja przyjaciółka która niecały miesiąć temu brała ślub i jest już w ciąży - strasznie się ciesze że udało im się tak jak chcieli :) Nati ładnie się rozwija, mieliśmy problem z siusianiem - mam nadzieję, że mogę napisać że mieliśmy. Medycznie wszystko ok natomiast Nati siusiał często w przedszkolu, popuszczało mu się troszkę a czasem całkowicie. Zazwyczaj gdy się złościł albo z innych powodów. Lekarka stwierdziła że jest zbyt wrażliwym dzieckiem i mimo że nie pokazuje to te stresy siedzą w nim w środku. Złota kobieta i dobrze że do niej trafiliśmy - staram się jak najwięcej poświęcać czasu małemu kosztem bałaganu w domu i innych niedociągnięć i odpukać - mamy pierwszy tydzień w 100% suchy bez moczenia do łóżka i w przedszkolu również. Oby tak dalej :) Strasznie mnie to cieszy bo był to dla nas ogromny problem. Zwłaszcza, że wszyscy znajac mój wybuchowy charakter obwiniali nas o kłotnie w domu mimo że u nas o dziwo sielanka - staramy się rozwiązywać szybko konflikty bo czas tak szybko ucieka... rozwinęłam się kulinarnie - pracujemy aktualnie nad takim jednym portalem, gotuję różne pyszności ale serwuje jak w dobrych knajpach - żeby się nie przejeść i nie utyć:P ależ się rozpisaaałam :)
  9. Dobry wieczór :) Czy ktoś nas jeszcze pamięta ?
  10. Witam, zmarzl mi tylek dzisiaj mega bo dwa najdluzsze przystanki przedreotalam na piechote, zepsula się pestka :( normalnie myslalam ze nie dojde... dostalam zaproszenie do spotkania o prace w innej firmie, na innym stanowisku, bardzo mnie kusi, i w sumie nie wiem co powinnam zrobic. Nati z uporem maniaka chodzi do przedszkola, i chodzi na piechotę, np wczoraj bo samochod nam sie zepsuł i na razie nie wiadomo kiedy ruszy. Dzisiaj zawiozl go i odebral dziadek, ale Nati jak na zlosc przy trudnych warunkach i mozliwosci pobytu w domu chce chodzic wiec chodzi. Dwa ze moze leki ktore dostaje pomagaja, mialy zwiekszac odpornosc i w koncu maly nie kaszle. Strasznie bym chciala poczytac co u was, moze pozniej cos kurcze strasznie malo tego czasu jak sie wraca o 18. A praca fajna, aczkolwiek niezdecydowanie szefa i jego pomysly mnie dobijają czasem. Ale jakos damy rade :)
  11. Padam na pyszczek, tyłek mi jeszcze nie odtajał mimo że wróciłam jakies pół godziny temu. Kaszlawka, ale jakoś przeżyłam ten dzien marzę tylko o ciepłym łóżeczku. Nataniel wymusił na nas dzisiaj przedszkole (nie chciałam go puszczać, ale taki smutas był), spacerek na mrozie jeszcze mu nie zaszkodził (samochód stoi pod blokiem i nie wiem kiedy ruszy). Jak będzie tak dalej zimno to sobie chyba futrzane gacie kupię. Tasik Jaki sliczny Pa:) Wszystko super z tą zimą tylko czemu tak zimno, a może to ja mam za lekką kurtkę i czas kupić wielką puchuwę. Renia Twoje obowiazki dały mi do myslenia, ze musze cos zrobic z moimi studiami. Niezapominajko Opanowanie to podstawa, ja tak kiedyś miałam że z M jechałam i nie wychamowałam przed skrzyżowaniem noga na gaz, żeby na czołówkę nie było to odbicie na krawężnik i ładnie zaparkowałam. Ale minę M zapamietam na zawsze... Ita Zazdroszczę salsy, M próbowałam namówić ale nie dał się. uciekam bo mnie M goni... :*
  12. Witam w Nowym Roku! Przywitaliśmy go w atmosferze domowego szpitala, ja z ponad 39 z łamiącymi wszystkimi częściami ciała, M mnie postawił na 15 minut polopiryną żebym mogła zobaczyć fajerwerki na osiedlu. Po Nowym roku od razu do lekarza, Nati zdrowy za to my z M zapalenie oskrzeli, z groźbą zapalenia płuc, mega mocny antybiotyk który tak wyniszcza organizm że ledwo funkcjonujemy a jutro do pracy. M na zwolnieniu, ja nie mogę teraz zwolnienia wziąść więc nie wiem jak wytrzymam jutro 8 godzin na nogach teściowa się na nas obraziła, nie wiem w sumie za co, ale jak ktoś nie ma większych problemów to sam sobie je wymyśla, autko nam siadło i nie wiemy jeszcze czy akumulator czy coś innego. Na szczęście Nataniel jest powiedzmy że zdrowy, dostał jakiś lek (cena za opakowanie mnie powaliła), ma trochę podnieść odporność i pomóc w końcu wyleczyć nas z kaszlu... od miesiąca się nie udaje. Moje pozytywne fluidki: --> Za Siulę!!! --> Za wszystkich chorusków! --> Za nasze ciężarówki!! A ja uciekam, chłopakom już obiad przygotowałam na jutro położę się wcześniej. Ciekawe jak mi minie pierwszy dzień w pracy
  13. Wpadam na chwilkę, po świątecznie... nie było mnie na necie specjalnie przed świętami. Zostalismy jednak w domku, nie pojechaliśmy do Krk, trochę smutno mi było ale krzyk dzieciaków, gwiazdor i zamówione prezenty pod choinkę troszkę poprawiły nastrój. w drugi dzień świąt zaliczyliśmy pogotowie, chciałam szpital dziecięcy ( z dobrego doświadczenia w Krk), ale okazalo się że dzieci czekają na przyjęcie po 3 godziny więc zrezygnowałam, w nocy pojechalismy na pogotowie w rejonie do pediatry, jak zwykle wysoka gorączka, zbijana tylko na chwilę, wiem jestem panikara być może, jednak po tym jak dziecko potrafiło m isię odwodnić przy 39 stopni w 5 godzin w Krk już nie ryzykuję, niech mówią że jestem wariatka... dostał duracef, który podobno dośc mocny jest więc moje obawy nie były jednak bezpodstawne. Faszerujemy się armią nowych leków, na które dość dobrze idzie. 2 stycznia mam iść do pracy więc mam nadzieję stanie na nogi, a tak prawdę mówiąć to powinien posiedziec jeszcze kilka dni w domu więc do konca tygodnia na pewno nie wyjdzie na dłużej. zastanawiam się jeszcze co będziemy porabiać w sylwestra, z jednej strony chętnie poszłabym się wyszalec z drugiej marzę o odpoczynku... chyba zostaniemy w domku jednak bo M jakoś też nie skłonny do szalenstw, co chwilę chorzy jak nie jedno to drugie, ja już przywykłam do bólu gardła codziennie rano... dziecko zakochało mi się w Walle'm, ktory leci 2 razy dziennie, jezdzi po domu jak robot i wydaje przedziwne odglosy... mam nadzieje ze nie zarzada wymiany wszystkich gadzetow z zygzakiem na nowego bohatera :) no i to by bylo na tyle co u nas. Wszystkim choruskom zdrówka, a gdybysmy sie nie zlikaly to wszystkiego naj naj w nowym roku, bo ostatnio rzadko zaglądam w nawale obowiązków i przygotowań do nowej pracy...
  14. Widze ze znów się ruch pojawił, ja dzisiaj dosłownie dostaję kota. Praca to jedno i przygotowania do niej, znowu cała trójka zaspała, Nati został w domu... Jutro musi iśc do przedszkola, mimo ze M nie chce, bo popoludniu wyjezdzamy a ja sie nie wyrobie ze wszystkim... Dzisiejsze popołudnie z Natim. N: wyciągając z szafki cukier waniliowy, Mamo ja chcę takie ciastka (jak na opakowaniu) zrobimy dla tatusia Ja: Nati nie mamy piekarnika, mąki, jajka, wszystkiego... N: ale mamy, tutaj foch i dąsanie że jestem wstrętna... Ja: No dobrze, wyciągam wszystko zaczynam zarabiać to ciasto pełna obaw co z tego będzie... a kolega już z pełnym uzębieniem przynosi foremki... Zarobiłam ciasto, N wycina, układa na specjalnej blaszce, ma dwa kolory ciasta, mówię PILNUJ a ja doprawię zupę. Obracam się ... i nie ma już jasnego ciasta, a pies się oblizuje W między czasie Nati jeszcze chciał lukrować, zrzucił polowe wylukrowanych ciastek i szklanke z lukrem, w to wszystko wpadł pies... i dzwoni teść masakra jednym słowem, rzeczy do załatwienia multum a M mi wyjeżdza że wróci póżniej bo spotkanie, najgrzeczniejszy z towarzystwa jest kot bo siedzi w łazience i go nawet nie widać
  15. Wpadam na chwilę, po tajfunie przez mieszkanie. Kotka jest z ulicy, dokarmiana była przez babeczkę z naszej klatki, bardzo ufna, przymilna do ludzi. M z Natim zawołał kici kici jak wracalismy z imienin u babci, i wpadła do klatki. Wlazła gdzies miedzy jakies rury i kable , wiec musialam (kto jak kto) wyciagnąć ją stamtąd. Tak sie telepała że postanowiliśmy ją nakarmić, została na noc... bo zimno, mokro... gdzie były wtedy moje racjonalne argumenty Kot nie kuma do czego służy kuweta, tzn może już dzisiaj więcej łapie ale sporo zajmie zanim załapie w 100%, to jest chyba największy problem, dwa że jest mega zeschizowana... mimo że to kotka, nazwalismy ją szczęśćiarz, M powiedział że jak ją przygarniemy na pewno przyniesie nam szczęście... mam pracę... więc nie mogę jej eksmitować, a dzisiaj wieczorem już miałam ochotę. Ja wiem, że jest zagubiona itd ale wydawało mi się że drapanie w piachu to instynkt. Na pewno się to jakoś ułoży, oby bo inaczej zwariuje i sama się wyprowadzę. Mamy ją od nocy w sobotę, więc pocieszam się że jest jeszcze w miarę zahukana, aczkolwiek nie ucieka jak się ją przytula i głaska, nie fuczy na Natiego ani na psa, chyba że ucieka. Obyśmy ją tylko sikać nauczyli i żeby nie zaczęła skakać po wszystkim, teraz leży w pudełeczku większość część dnia. No to się musiałam wyżalić, mam nadzieję że z M sercem nie przygarniemy okolicznej kociarni bo wtedy ja kota dostanę. A tymczasem rozkoszuję się sukcesem, dziecko śpi, a mój M... robi dziurę w kratcę żeby KICIUŚ mógł bez otwierania drzwi wchodzić do łazienki.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...