Skurcze zaczęły się jakoś wieczorem, po 21 byłam w szpitalu, od powiedzmy 22 miałam regularne skurcze co 2-3min, jednak nie było należytego rozwarcia i nie chciały odejść mi wody... w rezultacie ok godz. 5:00 postanowiono w końcu przebić mi pęcherz i tak oto o 5:15 synuś pojawił się na świecie:)
Sam poród wspominam bardzo dobrze, jednak skurcze i bóle krzyżowe- koszmar:P jednak mimo wszystko wolałabym urodzić kolejne dziecko niż iść na wizytę do dentysty:P
Synek ważył 3760g i miał 57cm :)