Skocz do zawartości
Forum

himeko

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez himeko

  1. Hej hej, Bardzo długo nie odwiedziałam forum, jakoś nie miałam czasu, a potem z dnia na dzień byłam bnardziej przerażona ilością postów, które się pojawiły (jeszcze nie doczytałam wszystkich). U nas wszystko ok, Natka skończyła już 2 miesiące. Kolek jako takich nie ma, ale czasem coś dokucza. Zaczęła gaworzyć, trzeba się już z nią bawić. Strasznie dużo zmian zachodzi. Ja nigdy nie paliłam, dlatego jak czuję dym papierosowy to tez mnie skręca, ale ze złości. Jak ktoś pali na klatce schodowej albo w okolicy to cholery dostaję. Ludzie w ogóle nie myślą o innych, niepalących. Cieszę się z dobrej pogody. Ten niedawny śnieg to mnie z nóg zwalił... Ale chyba w końcu wiosna. Pozdrawiam
  2. Link do filmiku o wiązaniu chusty -http://www.youtube.com/watch?v=qYdI7HH9PW0 Może się Wam przyda.
  3. Hej dziewczyny, Strasznie dawno się nie odzywałam, ale miałam tyle wrażeń, że jakoś nie wyszło mi. Moja Natalka waży już 3600 (przy wypisie było 2850) a karmię ją tylko piersią. Tylko przez pierwszy tydzień dokarmiałam z butelki, bo jeszcze nie miałam tyle pokarmu i sama byłam mniej mobilna, szczególnie w nocy. Solange - ja mam mieszkanie 36 metrów i nasza sypialni jest także sypialnią dziecka, a ma niecałe 10 metrów (szeroka na 2, długa na prawie 5), więc ciężko nam się zmieścić. Szczególnie, że mieszkamy tu niedługo i jeszcze szafek ani półek nie mamy. Z katarem też mamy problemy, bo mała się budzi przez to i tak dziwnie chrumka. Frida i sól fizjologiczna nieco pomaga, ale wtedy ona strasznie ryczy i krzyczy, bo nie lubi tych zabiegów. U nas mija 3 tygodnie od porodu, ale ciągle nosze podpaski i ciągle sporo leci. A, mam takie pytanie - czy któraś z Was po CC czuła kłucie wokół rany? Kłuje mnie brzuch tam gdzie rana się kończy i pod raną, nie wiem czy to pochwa mnie po prostu boli czy coś z układem moczowym, ciężko stwierdzić. Ale nawet jak tam dotykam to bardzo boli. Trochę się tym martwię, a wizyta u gina dopiero w 8 tygodniu. Te skoki rozwojowe sobie poczytałam i moje dziecko jest chyba bardzo rozwinięte, bo ciągle patrzy oczkami za wszystkim i od kiedy ma tydzień to podnosi głowę, jak leży na ramieniu. Trochę to uciążliwe, bo trzeba mocniej trzymać. Ehh, rozpisałam się, ale dużo wątków było poruszonych. Penwie jeszcze coś ominęłam. Caluję Was mocno
  4. Nulka - moja mała tez się krztusi przy jedzeniu. Położna zaleciła, żeby po pierwsze karmić tak, żeby pierś nie zwisała zupełnie pionowo, bo wtedy leci zbyt dużo pokarmu naraz, tylko żeby odchylić się trochę i wtedy dziecko pobiera tyle pokarmu ile może połknąć. Poza tym trzeba robić przerwy w karmieniu i kłaść na ramieniu dziecko, żeby mu się jedzenie uleżało a potem dalej karmić. Karim - my z odbijaniem mamy podobnie. Natalka nie chce odbijać, ale nam też położna powiedziała, że nie zawsze jest to konieczne, jak dziecko na przykład zasnęło przy karmieniu. Po co je rozbudzać. Wtedy tylko trzeba ułożyć dziecko na boku do spania, że jak mu się uleje to żeby się nie zakrztusiło. Była dziś u mnie położna z przychodni obok, bardzo miła wizyta i dużo faajnych rzeczy powiedziała. Słuchajcie, czy Wy po cesarce też miałyście taki moment, że przy chodzeniu/wstawaniu zatyka Wam oddech? Od kilku dni nie mogę dobrze oddychać i wziąć głębszego wdechu, jakoś słabo się czuję poza tym. Jeszcze trochę i pojadę do szpitala, żeby coś poradzili. Bo jak na razie to lekarz odesłał mnei do neurologa i tyle, co mi powiedział. Generalnie olewka. Położna poradziła, żeby jehać na jakiś ostry dyżur albo wzywać karetkę jak będzie ciągle tak. Tk samo ciągle boli mnie brzuch,szczególnie w okolicach rany po cc, położna mówiła, że to już nie powinno tak boleć (a w piatek mija 2 tygodnie od zabiegu). Całuski
  5. hejhej Wiekie dzieki a podjecie tematow, ktore sprawialy mi problem. Dziś pojechałam na zdjęcie szwów i udało się, teraz trzeba jeszcze bardziej uważać. Połozna powiedziała, że rana wygląda dobrze i się goi (może tylko dla mnie wygląda makabrycznie...). Zbadała piersi i na obrzęki zaleciła liście zimnej kapusty. Co do maluszka to jak odciągnęła pępek to wisiał tylko na małej niteczce, ale jakąś godzinę temu pożegnaliśmy ten problem, bo odpadł. Ta ram!!! Bardziej martwię się bolącymi plecami, od czego mnie zatyla i nie mogę wiąć głębszego oddechu. Mówię jak astmatyk. A lekarz tylko powiedział "To proszę się zgłośić do neurologa" i tyle. Więc pewnie pójdę prywatnie. Ja słyszałam o przypadkach mam adopcyjnych, u których pojawiał się pokarm, więc chyba wszystko jest możliwe. Monsound - tak, rodziłam na Inflanckiej. Czy Ty też? Całuski
  6. A moja dziewczynka śpi dużo w ciągu dnia i nie budzi się nawet w porach karmienia, za to wieczorem nie może zasnąć i mąż ją musi długo nosić. A jak w końcu zaśnie to budzi się około 4, potem 8-9 na jedzenie. My czasami śpimy z małą w naszym łóżku i jest to bardzo wygodne muszę przyznać. Ja mam dwa pytanka, może coś podpowiecie, bo macie to już pewnie za sobą. 1. Chodzi o pępuszek, zaczął podciekać krwią, a czasem nawet ropą. Odkażamy Octeniseptem i wcześniej trochę gencjaną, czy Waszym maluszkom też się tak babrało? U nas chyba wzięło się stąd, że za mało odciągaliśmy kikucik do odkażania i na dole jest taki miękki i nie zasycha. 2. Rana po cesarce. Ciągle barzo boli, w miejscach szwów zaczęła się czerwienić i też trochę ropieć. Jutro jadę na zdjęcie szwów, ale martwię się. Też ją odkażam i tak dalej, ale nie wyglada za dobrze. Jak szybko Wam się to wszystko goiło? Bo ja już mam dosyć tego, że nie mogę się ruszyć, podnieść, a w dodatku zaczęło mnie boleć przy sikaniu (nie zawsze, ale często). O, a jednak mam jeszcze jedno pytanko, czy po karmieniu nie kłuje was trochę w piersiach? Wcześniej tego nie miałam, a teraz coś tam pokłuwa mnie. My na położną czekamy już od środy, ale coś nie chce zadzwonić, chyba ich pogonię, bo Natalka w piatek juz tydzień skończyła. Całuski
  7. Hej hej Ja miałam nawał pokarmu po jakichś 4 dniach od porodu, piersi były tak ciężkie i twarde, że nie dało się ich dotknąć bez bólu. Odciągnęliśmy trochę pokarmu, przy okazji masując całą pierś, aż trochę zmiękła. I potem już było lepiej, ale ciągle odciągaliśmy trochę pokarmu (około 40 ml, czasem więcej), ale tylko do uczucia ulgi. Teraz zwykle karmię jedną piersią na jeden posiłek (że się tak wyrażę), a z drugiej odciągam na przykład na noc albo jak muszę wyjść (wyszłam już aż raz od porodu). I teraz jest już o wiele lepiej, nawał minął, chociaż często mi kapie co nieco. Mam za to do Was inne pytanie, może głupie, ale w końću po co tu jesteśmy. Jak radzicie sobie w nocy, żeby lejący się spontanicznie pokarm nie moczył wszystkiego? Najbardziej oczywistym byłoby spanie w staniku, ale może macie jakieś wygodniejsze metody? A ze śmiesznych rzeczy - dziś byłam na zdjęciu szwów po cesarce i przy okazji odebrać moją kartę informacyjną pobytu w szpitalu, której wcześniej mi nie wydali. Poprzedniego dnia dzwoniłam na infolinię szpitala i powiedzieli, że zdjęcie szwów miałam na dwa dni wcześniej i że mogę przyjsć w każdej chwili. No więc psozlam i odebrałam kartę informacyjną, ale sprawdziłąm wcześniej zawarte w niej dane i okazało się, żę owszem - dane osobowe są ok, ale poród i reszta, łącznie z datą zdjecia szwów, nie zgadzają się. Wpisali mi czyiś poró do akt. No więc chodziłam po szpitalu z godzinę i wyjaśniałam. Okazało się, że w tym samym czasie co ja była w szpitalu rodząca o takim samym imieniu i nazwisku i po prostu pomylili porody, wpisując w kartę. Niezła opcja. No i oczywiście ja mam zdjęcie szwów dopiero na niedzielę, więc przejechałam się do szpitala zupełnie niepotrzebnie. Ale przynajmniej byo trochę śmiechu, pierwszy raz widziałam jak pan anestezjolog obecny przy moim porodzie się śmiał. Całuję Was mocno.
  8. Hej hej dziewczyny! Długo nie pisałam, ale trochę zmęczona ostatnio jestem. Mój skarbik pięknie śpi w nocy, jak już uda mu się zasnąć. pracujemy przy małej zmianowo z mężem - on wieczorem i w nocy, ja nad ranem. W ten sposób każde z nas trochę pośpi. Już mam dużo pokarmu, odciągam trochę, żeby mnie nie bolały piersi. Na początku karmiliśmy trochę sztucznym mlekiem, teraz czasem nocy mąż je robi, a czasem daje moje z butelki albo przystawia mi ją bezpośrednio. Monsound - Serdeczne gratulacje!! Czyli już wszystkie jesteśmy 1 in 1, chociaż nie wszystkie w lutym :-) Chyba jednak ja byłam ostatnia, bo kruszynka urodziła się 4. marca. Mafinka - nie narzekam, nie narzekam. Po prostu miałam dość ciężki poród i trochę dał mi w kość. Taka kumulacja :-) na szczęście siedziałam w szpitalu krótko i żadna z kobiet nie miała bliźniaków ;-) Ja używam pieluszek Babydream, kupuję np w Rossmannie, jak na razie jestem zadowolona. Podłączyłam parę zdjęć małej Natalinki i jedno moje, żeby się Wam pokazać, a nie tak bezosobowo :-) Całuję Was mocno
  9. Karolina - bardzo zazdroszczę ci takiego lekkiego porodu, przynajmniej z opisu wygląda na lekki. No ja się strasznie namęczyłam, już nie mówiąc o mężu, który de facto nic nie mógł zrobić, żeby mi pomóc. Szkdoa też, że warunki w szpitalu na salach po porodzie takie fatalne. Bo rodzi się w nowym oddziale, tuż po remoncie XXI wiek, a po porodzie leży w salach cofniętych o 30 lat. Monsound - GRATULACJE!!!!!!!!!!!!!! Ja swoją bliznę delikatnie przemywam woda i białym jelonkiem, staram się wietrzyć jak najwięcej i chodzić, ale z chodzeniem to u mnie jeszcze trudno. Plecy po zzo też bolą. Chociaż jeśli bym wiedziała, że będzie taki trudny poród u mnie, to bym już wolała od razu mieć cesarkę. Trochę się dłużej goi, ale nie ma złych wspomnień. Całuję Was kochane i będę się odzywać. Muszę odespać :-) Faktycznie dużo tych cesarek u nas, ale co zrobić. Coś nie chcą się widocznie te dzeci inaczej rodzić.
  10. Urodziła się 3080 i miała 52 cm długości :-) Może któraś z was po cc ma jakies porady co do tego jak zrobić, żeby mniej bolała rana i szybciej się goiła?
  11. hej hej, No to może uda mi się napisać co nieco, bo mała spokojnie sobie ssie a mąż odsypia dzisiejszą noc. Jak pisałam, zaczęło się chwilę po 7 rano w środę. Obudziły mnie skurcze, takie jak miesiączka, ale były od razu co 5 minut. Więc wstałam, poszłam wziąć ciepłą kąpiel, ale nadal nie mijało. Zawołałam męża, bo jeszcze ciągle spał. Zebraliśmy się do szpitala około 1, wcześniej coś zjadłam. Na izbie przyjęć tłok, ale miałam pierwszeństwo, jako ta, co rodzi. Zrobili ktg, ale nie pokazywało, że mam skurcze, tak czy inaczej zostałam przyjęta na oddział. Poszłam na nowo wyremontowany blok porodowy i zrobili badanie, ale okazało się, że rozwarcie to mam 1 cm, więc nie mogą jeszcze dać mi oddzielnej sali z tymi wszystkimi pilkami, wannami i bajerami, więc chodziłam po korytarzu z mężem i czekaliśmy aż coś się ruszy. Po kolejnych godzinach nadal nic, dostałam domięśniowy zastrzyk w pupę, żeby nie bolało aż tak. Po tym zastrzyku tak koszmarnie bolała mnie noga, chyba było nawet gorzej. Jeszcze do tego lekarz, który mi robił kolejne badanie nakrzyczał na mnie, bo wkładał palce baardzo niedelikatnie i cholernie bolało, więc krzyczałam. A on na mnie krzyczał. No jak tak można? Powiedziałam mu, że to nie moja wina przecież, że mnie boli i że krzyczę. Położne, które potem mną się zajmowały mówiły, żebym nie przepraszała ich że krzycze, bo to normalne, ale już miałam uraz po tym lekarzu. Jak skończył mnie badać to cała byłam roztrzęsiona i płakałam, bo mnie zestresował. Potem w końcu pozwolili nam zająć salę rodzinną, a skurcze były takie, że wyłam na cały głos. Wanna, piłka i inne zabiegi niebardzo pomagały. Położne robiły co mogły, żeby mi jakoś ulżyć, ale skurcze szły mi przez kręgosłup i nogę, szyjka była bardzo zbliżona do pleców, a nie na środku. A rozwarcia jak nie było tak nie było. W końcu około 2-3 w nocy pani położna się zlitowała, zagadała z lekarzem i podali mi zzo, ale rozwarcie nadal było 1 cm, cały dzień się męczyłam i nie ruszyło do przodu. Mąż już też nie wiedział, jak mi pomóc, ja nie mogłam oddychać, nie mogłam się odprężyć. Anestezjolog, który dawał mi zzo też nie był specjalnie miły, bo w trakcie najgorszych skurczy kazał mi leżeć w pozycji embrionalnej i sie nie ruszać a jeszcze mi się nogi trzęsły ze zmęczenia. mówiłam, żeby może mnie ktoś przytrzymał, ale nie. No i oczywiście się poruszyłam przy wkłuwaniu. Musiał jeszcze raz robić wkłucie i jeszcze gadał, żebym się nie ruszała, bo przecież nie chcę zostać kaleką. Po zastrzykach był juz milszy i nawet mi poduszkę podał. Po zzo od razu wieeeelka ulga, miałam dreszcze, więc przykryl mnie pościelą, podali tlen i poszłam spać. Było cudownie... Rozwarcie skoczyło do 3, ale skurcze ustały, były bardzo małe. Jak zzo po 2 godzinach przestawało działać to dali mi kolejną dawkę i położna puściła wody płodowe, były ok. Ale około 5.30 rano przyszedł lekarz i stwierdził, że wody zzieleniały, a rozwarcie 4 cm i dalej nie idzie i czy zgadzamy się na cc. Zanim jeszcze się zgodziliśmy na dobre (ja byłam nieco w szoku, mąż nieprzytomny ze zmęczenia), to lekarz już zbieral zespół operacyjny. Podpisała zgodę i wszysto przybrało błyskawiczny obrót. Na wózek - na salę - na stół - po 25 minutach Natalka była z nami. Tętno mi skoczyło do 200, myślałam że mi serce przez gardło wypadnie tak waliło. Potem przewieźli mnie na salę pooperacyjną i leżałam przez 12 godzin z kroplówkami przeciwbólowymi, a dzieckiem zajmowały się położne, dopiero po jakimś czasie przywieźli ją do mnie. Ale nie karmiłam, tylko przystawiłam na chwilę do piersi, a potem leżala już obok w takim wózku. Więc calusieńki piątek leżałam, wieczorem kazali mi wstać. Jak to mówiły panie "uruchomić" pacjentkę. Koszmarnie bolało, aż się poryczałam. Bardzo ciężko to znosiłam, więc pozwolili mi zostać na tamtej sali jeszcze przez noc. Rano w sobotę musiałam opuścić tę salę i przeszłam na własnych nogach na blok poporodowy. Muszę od razu powiedzieć, że część przed i porodowa były nówki sztuki, a po porodzie szło się do starych sal, w trakcie remontu i trzeba było się już dzieckiem zajmować. Przenieśli mnie do sali 4 osobowej, która ewidentnie była na 2 osoby, no ale przeciez mają remont, więc pouciskali biedne panie w takich małych salkach, że żeby wyjść z wózkiem z dzieckiem, trzeba było przestawić trzy inne, masakra. W sali duszno, nie ma ciepłej wody, pod prysznicem też zimna, dzieci się drą, a tu jeszcze trzeba się nimi zająć mimo bólu. Panie położne na szczęście pomagały trochę z dziećmi i dawały prochy przeciwbólowe. Ale warunki fatal! Potem zaczęli przychodzi odwiedzający, więc w sali nie dało się ruszyć, duszno jak cholera. Jedynym bajerem były ruchome łóżka (chociaż jednej dziewczynie łóżko zaczepiało przy ruszaniu o umywalkę, jak mówiłam - mało miejsca w sali). W tym szpitalu przyjęli zasade, że dziecko musi mieć skończoną 2. dobę i jesli z maleństwem i mamą wszystko ok, to mogą lecieć do domu. I tak było. Urodziliśmy około 7 rano w piątek i około 7 rano w niedzielę mogłam już iść. Poczekałam do 14 na wypis, jeszcze kończyli jakieś badania robić mi i dziecku i wyszłam! Boże, jak dawno nie czułam takiej ulgi! Bardzo boli mnie jeszcze brzuch, ale w tamtych warunkach to bym chyba nie wydobrzała. Jeszcze te ryczące dzieci wokoło. Moja mała na szczęście głównie śpi. Oprócz tego w szpitalu nie dali mi nic do jedzenia, tylko kleik i sucharki, mogłam pić wodę ale to dopiero jak wyszłam z pooperacyjnej. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. Ale musiałam się nagadać, to tyle emocji. Muszę niestety powiedzieć, że bardzo źle to przeszłam, bo jak ustaliliśmy z mężem i położnymi - mam niski próg bólu. Teraz muszę odsypiać i odpoczywać. Mąż wczoraj pomógł mi się wykąpać, mama zrobiła obiad, a w nocy udało się przespać kilka godzin. Mężuś jest kochany, bo zajmował się w nocy małą, żebym ja mogła trochę pospać. Wcześniej posprzątał ładnie w domu, kupił i zamontował umywalkę w łazience i w ogóle był dzielny. Teść też się stresował, jak rodziłam to całą noc nie spał i tylko dowoził potrzebne rzeczy nam do szpitala. Jak będę miała jak to pokażę zdjęcie maluszka. Jest piękna i podobna do mamusi i ma śliczne ciemne włoski. No może nie tyle, co Zosia, ale zawsze coś! A co z Monsound? Ktoś wie?
  12. Kochane moje, urodziłam Natalkę 4. marca o 6.53 rano przez cc. Jesteśmy już w domu. Poród był ciężki, bo trwał 24 godziny, a zzo dostałam po 19 godzinach strasznego bólu. Opiszę wszystko jak się wyśpie. Trzymajcie się!!!
  13. Hej hej, Mam niezłe wieści, chyba się coś zaczęło! Obudziłam się o 7.30 z powodu bolącego brzucha, tak jak przy okresie, tylko że mocniej, a czasami jeszcze mocniej. I jak nie przeszło po nospie to wlazłam do wanny i chwilę tam posiedziałam. W międzyczasie miałam skurcze (jakieś, nie wiem czy TE) i pukałam przez ścianę do męża, żeby się obudził i przyszedł. W końcu walenie pięścią o ścianę przywołało męża :-) Skurcze są co jakieś 5 minut, chociaż czasami szybciej i trwają tak z 40 sekund, a przed chwilą w łazience zauważyłam na gatkach zabrudzenie w kolorze brunatnym. Well, więc chyba się zaczęło. Ale jeszcze poczekamy ze szpitalem, chyba że będzie gorzej. Najpierw musze się dobrze najeść :-) Trzymajcie za mnie kciuki. Jakbym się nie odzywała do wieczora to pewnie jestem w szpitalu.
  14. A u mnie dziś mija drugi termin i ciągle nic. Tylko bardziej i częściej boli. Na ktg jak zwykle wszystko ok. Chciałabym do niedzieli urodzić, bo potem będą wywoływać i bardzo się tego boję. Przede wszystkim tego, że będę leżeć na sali wieloosobowej (prawdopodobnie), dopóki poród się na dobre nie zacznie i dopiero wtedy przenoszą do tych fajnych salek rodzinnych. Trzymajcie się dzielnie dziewczyny! Już się nie mogę doczekać, jak będzie ze mną i Natalką, czy będzie się budzić w nocy czy raczej śpioch...
  15. Dzięki za podpowiedź o smoczkach, chcoaiz też nie wiem, czy będziemy mieli potrzebę i ochotę używać. Ale wiedzieć trzeba. Byłam dziś na wizycie i wyszłam totalnie zdołowana. NIC się nie dzieje, absolutnie nic. Oprócz tego, że jak przed wizytą potrzymali mnie 25 minut na ktg na jednym boku i w dodatku kazali trzymać ręką przez cały czas ten czujnik, to wyszłam jak połamana, tak mnie plecy bolały i do tej pory nerwoból nie przeszedł. I to niby ma być dla zdrowia?? Teraz mam chodzić codziennie na ktg, kolejny "super" news, a jeśli nic się nie zadzieje to w niedzielę jechac do szpitala, bo pani gin ma wtedy dyżur i w poniedziałek wywoływanie. Jejku, no mam nadzieję, że coś się zacznie jednak, bo boję się tego, że mnie położa na patologii (też ze względu na cukrzycę ciążową) i że nie wpuszczą tam męża. A ja bez niego nie dam sobie rady, bo się strasznie boję. Ale któraś z Was pisała, że poród może się zacząć w każdej chwili nawet jeśli szyjka długa i twarda, więc mam nadzieję, że u mnie tak będzie. ______________________________________________ 40 tydzień i 2 dzień. Termin na 24. lutego/ 2. marca
  16. Mam pytanko, czym różni się smoczek silikonowy od lateksowego, to znaczy praktycznie jaka jest różnica i których Wy używacie, jesli w ogóle? Bo dziś oglądałam sobie, ale nie byłam na tyle dociekliwa (albo zbyt zmęczona), żeby się spytać. Dziś jestem w niezłej formie, zrobiłam obiad z dwóch dań - zupa na mięsie, kurczaki, ziemniaczki i makaron własnej roboty. Dziś ciągle ktoś do mnie przychodził, a to mama, a to znajomi, więc się nie nudziłam. Teraz odpoczywam po całym dniu biegania, ale nie jest źle, a nawet nieźle. Dziecko w brzuszku się rusza i szykuje do wyjścia, jutro mam wizytę u gina to postanowimy, co robić. W sumie luty się kończy, więc trzeba rodzić i mieć to z głowy. A co! Solange - wierz mi, ale w Polsce też się z tym spotkałam, że zapisy tylko przez telefon mimo że pani siedzi i gra w pasjansa na kompie w recepcji. Już nie mówiąc o wyciąganiu numerków, co wg mnie jest totalnym nieporozumieniem w polskiej służbie zdrowia. Monsound - czy już urodziłaś? Daj znać jak się czujesz. Pretka - wpisz proszę imię mojej dziewczyki "Natalia", wtedy będzie tak bardziej osobowo brzmiało :-) Dzięki. Trzymajcie się _______________________________________________ 40 tydzień i 1 dzień. Termin na 24. lutego/ 2. marca
  17. Monsound - Ja mam zamiar rodzić na Inflanckiej. Tak chodzę do tego programu Zdrowie, mama i ja, a poza tym szpital cieszy się teraz bardzo dobrą opinią. Wiadomo, każdy ma jakieś "ale", jednak po remoncie te sale porodowe wyglądają narpawdę super. Wprawdzie po porodzie nadal są stare sale, ale kto na to zwraca uwagę :-) No i szpital jest zupełnie za darmo. A Ty gdzie masz zamiar rodzić? Może się spotkamy na porodówce :-) ________________________________________ 40 tygodni i 1 dzień. Termin 24. lutego/ 2. marca
  18. A ja póki co sama wyprowadzam się na spacery, bo nie mogę siedzieć zbyt długo w domu sama. Idę do sklepu obok albo nawet do dwóch :-) Potem strasznie się męczę i po powrocie do domu musze odpocząć. W zeszłym tygodniu pojechałam autobusem na wizytę i był straszny mróz, w tym tygodniu już jednak z mężem samochodem pojadę. Mogłabym sama, ale boję się skurczy łydek podczas prowadzenia auta, to jednak nie byłoby rozsądne prowadzić. Humor już nieco lepszy, ale ostatnio oboje z mężem jakoś gorzej psychicznie to znosimy. Szczególnie jak jesteśmy głodni. A teraz zjadłam kolację, pół wiaderka lodów i wskaźnik szczęścia nieco podskoczył. Nie wiem, gdzie będę wychodzić na spacery z małą, bo mieszkam prawie w centrum Warszawy przy ruchliwej ulicy. Chyba będę zapuszczać się gdzieś między bloki i podwórka, żeby było ciszej i przytulniej. Nawet niebardzo jest tu jakiś park, tylko skwerki. Jak patrzyłam na Google na tereny zielone to największym z nich jest Cmentarz Powązkowski... pocieszające. No dobra, kończę rozpisywanie się, jakoś tak mi się zebrało :-) Trzymajcie się dziewczyny.
  19. Justyna gratuluję! Jak już będziesz miała więcej siły to wszystko opowiedz! Monik - dzięki za pocieszanie, przydaje się. Dzisiaj mam taki fatalny nastrój, że już niewiele pomaga. Już chciałabym skończyć ciążę i czuć się lepiej. Monsound - a u Ciebie są jakieś objawy zbliżającego się porodu? Bo mnie tylko wszystko boli bardziej i częściej, a poza tym to nic a nic. Ale jak piszą dziewczyny, to łapie znienacka i zaczyna się poród. Więc może i u nas tak będzie. ____________________________________________ Skończony 40 tydzień. Termin 24. lutego/2. marca
  20. KARIM GRATULACJE!!!!!!!!!!!!!!! Chociaż faktycznie od środy to dość długo trwało. A czy Pina też ciągle siedzi w szpitalu? U mnie still nothing niestety. Czekam i czekam. ________________________________________ 39 tydzień i 6 dni. Termin minął 24.lutego. Termin II - 2. marca.
  21. A moja mała się jeszcze nie urodziła. Aaaa, już nie mogę. Nie mogę siedzieć przy stole ani na kanapie, bo strasznie uciska i boli, nie mogę chodzić w normalnym tempie, bo łapią mnie skurcze w pachwinach i zgina mnie wpół. Z jednej strony się boję porodu, jak każdy, a z drugiej to już nie mogę tego wytrzymać. W przyszłym tygodniu już drugi termin mam, a jak się nic nie zadzieje to co? Chyba nie każą mi czekać nie wiadomo ile??? _________________________________ 39 tydzień i 5 dni. Termin minął 24.lutego. Termin II - 2 marca.
  22. Muszę powiedzieć, że to nie fair!!! Ja jeszcze w ogóle nie jestemw temacie mycia, kąpania i przewijania, bo ciągle w dwupaku, a tutaj już tylko o tym. Chyba dziewczyny musicie trochę wesprzeć te, które jeszcze nie mają swoich dzieciaczków. Czy może ktoś nowy się rozpakował???? Ja ciągle nie, ale chyba powoooli się zaczyna... _________________________________________________ 39 tydzień i 4 dzień. Termin na dziś :-) Następny termin 2 marca (ewent.30 lutego)
  23. Monsound - nam położne na szkole rodzenia mówiły, żeby nie kupować swoich zestawów, bo po co wydawać kasę, a poza tym oni mają lepsze (i tu na jej twarzy pojawił się dumny uśmiech), a poza tym nie zawsze potrzeba, bo ponoć często poród zaczyna się rozwolnieniem i tego typu objawami. Byłam dziś na usg i wyszło, że mała powinna ważyć około 3400, więc nieźle. I ma długie nogi, jak na dziewczynę przystało. Ciekawe, czy jutro lub dziś w nocy coś się zacznie, bo pobolewa mnie coraz częściej. Mam poza tym dziś jakiś nerwoból od końca pleców mniej więcej do kolana i chodzę jak połamana. Trzymajcie się dziewczynki, szczególnie te, które jeszcze są piłkarkami i mają duże brzuszki.
  24. Witaminko, powiedz to mojej Natalce! Ja bym już chciała, żeby sie urodziła. Jutro pierwszy termin. Nie wiem tylko czy wierzyć bardziej terminowi z 1-go USG czy wg OM. Pewnie i tak żaden się nie zgodzi :-)
  25. NULKA GRATULACJE!!! Koniecznie wszystko opisz! Ale najpierw wyprzytulaj swoje maleństwo! Trzymaj się!!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...