-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Jola
-
Kajda no jak to cię nie przyjmiemy? Córo marnotrawna, ja już dawno myślałam, że jesteś z nami ;) W każdym razie - dobry wybór
-
Sylviatko współczuję sytuacji z pracą :( Szkoda, że nie możesz sobie znaleźć nic ciekawego. A ty planujesz zostać tam na stałe? Bo może warto pomyśleć i rzeczywiście u nich jakąś szkołę czy kurs zrobić... Trzymam kciuki żeby wszystko się dobrze poukładało. Byłaś o tej porze roku na Kanarach? Szukam wiarygodnych informacji o pogodzie ;) Renia to chyba dobrze, że Tosia się "zbuntowała". Powoli przejdzie na wspólne żywienie z siostrą. Tylko żeby siostra tak nie wybrzydzała ;) A dzieci to chyba często lubią takie kluchowe dania. Nawet sama pamiętam, że jak jadałam obiady w szkole, to najbardziej lubiłam piątek, bo był bez mięsa ;) Hitem był makaron posypany białym serem. Delicje, co? ;) Ale wtedy bardzo lubiłam i mogłam jeść na okrągło. Madzia dzięki za przepis. Będę musiała wypróbować. Trochę się obawiam jaki efekt osiągnę. Te bezglutenowe przysmaki w ogóle mi nie wychodzą. Ostatnio piekłam chlebek - wyszedł taki zakalec, że wyrzuciłam zanim ostygł. Wcześniej były kruche ciasteczka - nie dały się ugryźć. Więc trochę jestem zniechęcona, ale spróbuję. Martyna też raczej łyka w całości jedzenie, niezależnie jaką ma konsystencję. Nie wiem jak nauczyć ją gryźć. Ale odruch wymiotny miewa tylko jak za dużo wepchnie do buzi, więc nie jest źle. Jeszcze nie szczepiłam Martyny. Ale ostatnio jak byłam w przychodni to lekarka już krzywo na mnie patrzyła i kazała przyjść po nowym roku. Na razie się tam nie pokazuję w ogóle ;) Muszę zrobić Martynie aktualne badania i wtedy wybiorę się do tej mojej prywatnej lekarki, to ona mi powie co i jak. Chyba moje próby przetrzymania Martyny w wózku na spacerze spełzną na niczym. Już nie mogę słuchać jej marudzenia. Dziś ją wyjęłam. Przeszła dość długi dystans i była zachwycona. Tylko kombinezon siedzi już w pralce. Jednak w tym ciepłym ubraniu i butach nie czuje się tak swobodnie. Jutro chyba wyjdę tylko przed blok i niech sie wyżyje dziewczyna. Za to po obiedzie padła w moment i śpi już ponad 1,5 godziny :)
-
Coś nie mogę się za żadną robotę zabrać. Jakiś leń we mnie siedzi i chyba mu dobrze, bo nie chce sobie pójść ;) Humor z rana zdecydowanie lepszy jak wczoraj. Oby tak do wieczora. Chciałam powklejać jakieś zdjęcia ze świąt jeszcze. Ale przejrzałam i nie mam nic fajnego. Martynie tak ciężko teraz zrobić zdjęcie. Mam nadzieję, że siostrze się udało i wezmę od niej jakieś piękne fotki. Także zdjęcia będą, ale jeszcze nie dziś. Ale oprócz mnie jest jeszcze kilka dziewczyn, co też zdjęć nie wklejały ;) Poproszę kilka fotek. Ania biorę pod uwagę te bliższe (i tańsze) kierunki. Może Cypr, Teneryfa... Malediwy raczej nie wchodzą w grę ;) Ale fakt, że wśród ofert najłatwiej znaleźć Egipt lub Tunezję. O tym jak się spakować jeszcze nie rozmyślałam. Na pewno musiałabym kupić spacerówkę. Za tym już zaczęłam się rozglądać, bo tak czy inaczej się przyda. Co do rytmu dnia, to u nas pewna jest tylko pora snu. Co do kolacji różnie - już nie pamiętam kiedy było tak, żeby zjadła chętnie. A tak jak w ciągu dnia mogę sobie odpuścić to karmienie tak wieczorem przychodzi mi to z trudem, bo wydaje mi się, że potem nie będzie spała bo będzie głodna. Oczywiście nigdy jeszcze się tak nie zdarzyło, ale jak ktoś szuka problemów, to zawsze znajdzie, nie? ;) Mycie podłóg to jest to ;) Madzia niestety też dochodzę do wniosku, że to ja sama jestem winna tym swoim złym nastrojom. Zamiast olać pewne sprawy i wyluzować, to ja sobie szukam problemów. I też zawsze wymyślam najczarniejszy scenariusz, sama się dołuję i robi się coraz gorzej. Chyba taka to już babska natura ;) Mój mąż teraz ma dość ciężki okres w pracy - kursy, egzaminy, szykuje mu się dłuższy wyjazd do Moskwy... :( Ale jak tylko to się skończy, to będzie musiał bardziej zaangażować się w dom, a ja muszę trochę odpocząć. Zresztą on widzi, że nie jest ze mną dobrze. Nie powiedział tego wprost, ale chyba dlatego zaproponował mi ten wyjazd. A ja nie skorzystam, bo nie potrafię zostawić Martyny na parę dni. Ale wczoraj już sam zaczął kombinować, żeby jakoś inaczej to zorganizować i pojechać gdzieś we trójkę. No zobaczymy co z tym będzie. Powiem ci, że ja w Tunezji nie uważałam na siebie jakoś specjalnie, a mimo to nic nie złapałam. Ale znajomi w Egipcie mieli pół wyjazdu zmarnowane przez jakieś zatrucie. Także różnie to bywa. Tunezja jest brudna. Jak się jedzie, to wszędzie przy drogach widać syf. Ale my akurat hotel i plażę mieliśmy ok. Widocznie mieliśmy trochę szczęścia. Martyna też pije wodę z wanienki, co bardzo martwi mojego męża. Tym razem jego, a nie mnie ;) Mnie się właśnie cały czas wydaje, że Martyna wcale nie je wielu rzeczy. Staram się jej trochę urozmaicać tą dietę, ale marnie mi to wychodzi. Ale dziś u nas spaghetti (z makaronem ryżowym) ;) Popróbuj trochę - może Maćkowi coś zasmakuje. Powtórzę się, bo pisałam już o tym - Martyna na przykład bardzo lubi rybę. Robiłam jej w folii bez dodatków, a teraz chcę spróbować z zielonym groszkiem i cebulką. Ciekawe czy groszek przypadnie jej do gustu. ostatnio przewertowałam kilka gazet w poszukiwaniu inspiracji, więc jak chcesz to podzielę się jakimiś przepisami ;)
-
Ania chyba nie na te wątki trafiłam na forum gazety, bo póki co informacje tam zniechęciły mnie do wyjazdu. Fajnie, że Paula z nianią dobrze się czuje. Już niedługo będziesz mogła trochę oddech złapać. Chyba też by mi się to przydało. Ostatnio coraz częściej łapię się na tym, że wściekam się na małą, krzyczę na nią, brak mi cierpliwości . A potem dobijają mnie wyrzuty sumienia :( Ale ja mogę skorzystać z pomocy rodziny, którą mam na miejscu :) Madzia nie wiem czy te czwórki nie są gorsze niż inne ząbki. Martyna miała strasznie napuchnięte dziąsła. Akurat wszystkie strony na raz. Mam wrażenie, że ona nawet buzi nie mogła swobodnie zamknąć. Ale jedna już wylazła i druga chyba jest blisko. W Tunezji byłam w podróży poślubnej i chyba nie miałabym większych oporów, żeby zabrać tam dziecko. Ale słyszę, że różnie bywa. Pupa na razie jest w porządku. Chyba będę musiała jeszcze raz wystawić ją na próbę, żeby się upewnić. Podejrzewam pietruszkę lub selera, bo pojawiło się to po tym jak zjadła sałatkę jarzynową. A później jak dałam jej sok warzywny, to znów zauważyłam podrażnienie. Teraz próbuję walczyć z tym wszystkim, żeby wyprowadzić ją na prostą i spróbować z czymś nowym. Bardzo bym chciała wprowadzić nabiał. Ja ostatnio łapię dół za dołem :( Wczoraj się zryczałam właściwie sama już nie wiem czemu. Dziś powtórka z rozrywki, bo Martyna nie zjadła kolacji, wywaliła na mnie porcję kaszy... Naprawdę nerwy mi puszczają już z byle powodu Na dodatek coś takiego jak rytm dnia u nas ostatnio nie istnieje. Męczy mnie już to. Niby mogę sobie dłużej pospać, bo Martyna sypia nawet do 9. Ale później dzień cały rozwalony i nie wiem czego się po niej spodziewać w ciągu dnia. Ach... Wyżaliłam się. Idę spać ;) Kolorowych snów :)
-
Pisałam do was wczoraj, ale widzę, że nie wysłało tego posta :( Ania nie mam tej kserówki, o której piszesz. Może pokażesz mi przy okazji jak się spotkamy. Albo napisz tutaj co ciekawsze rzeczy, to może innym też się przyda. Kajda dzięki za życzenia :) Co u was? Mąż już wrócił? Jak mu się w Chinach podobało? Pisz jak tylko znajdziesz trochę czasu. Renia z chłopami tak najlepiej - postawić przed faktem dokonanym ;) Dziewczyny czy myślicie, że można teraz wyjechać z maluchem gdzieś w ciepłe miejsce? Nie będzie to za duży szok jak w środku zimy wyskoczymy na tydzień pod palmy? ;) Mąż zaproponował mi wyjazd na snowboard. Ale musielibyśmy zostawić Martynę, a ja chyba nie jestem gotowa, żeby jechać bez niej na tydzień. A w zaspach śniegu z takim szkrabem... jakoś tego nie widzę. I zaczęłam kombinować z jakąś ciepłą wycieczką ;)
-
Sylviatko powodzenia z poszukiwaniem pracy. Jak idzie? Fajnie, że wybrałyście się na basen i że małej się podobało. Ja miałam się w grudniu zapisać na zajęcia, ale jakoś przegapiłam początek kursu. Chyba zrezygnuję z tej formy i pójdziemy sobie sami indywidualnie. Ale ja się obawiam, że nie będę wiedziała co tam robić z dzieckiem. Zapisałam się z Martyną do dentysty na piątek za 2 tygodnie. Ciekawe jak będzie. Zapisałam też swojego Starszaka (czyt. męża), bo on powinien aparat nosić a nie chce. Jak tam mają podejście do dzieci, to może i starego osła przekonają ;) Ania jak wymyślę jakieś danie, to zdam ci relację. Dziś próbuję robić kluski śląskie z potrawką z kurczaka. Jeszcze nie wiem co z tego będzie ;) Ja też ciągle marzę, żeby spędzić święta w domu w naszym malutkim gronie. Ale jakoś tak "wypada" z rodziną... Trzymam kciuki za sukces z nianią. Renia dzięki za info o nabiale. Ja miałam chęć spróbować, ale chyba jeszcze odczekam. Martyna na buzi cały czas ma delikatne krostki i rumieniec. A ostatnio tak jej się pupa odparzyła, że myślałam już, że sobie z tym nie poradzę. Walczyłam 2 tygodnie. Tragedia. Wiem, że to od jedzenia. Nie byłam pewna po czym. Ale wygląda na to, że winna jest pietruszka lub seler. Dam znać po wizycie u dentysty. Może cię zmobilizuję ;)
-
Renia może nastaną takie czasy, że będzie między nimi pełne porozumienie. Może za jakieś 20 lat ;) Tak mówię z doświadczenia - mam niewiele młodszą siostrę i zawsze musiałyśmy mieć identyczne zabawki, bo inaczej była afera. Ale teraz jakoś się dogadujemy ;) Podajesz już Tosi nabiał? Jeśli tak, to napisz mi od czego zaczynałaś. Ja chyba zaryzykuję i zacznę dawać coś Martynie. Zwłaszcza, że ostatnio nie chce jeść kaszek na tym modyfikowanym i nie bardzo wiem czym to zastąpić. Sylviatko faktycznie marnie z tymi świętami :( Życzę sukcesów z odstawianiem od smoczka. Dzięki za podpowiedź z pulpecikami. Będę musiała spróbować. Ja tak zawsze zwlekam z różnymi rzeczami, bo mi się wydaje, że ona nie pogryzie itd. Ale z pulpecikami ten problem z głowy. Dziewczyny, byłyście już ze swoimi maluchami u dentysty? Wczoraj przeczytałam, że się idzie jak wyjdzie pierwszy ząbek i zaczęłam się zastanawiać nad tym. Ja jeszcze nie byłam, bo myślałam, że Martyna ma na razie za mało tych zębów.
-
Renia ładne zdjęcia ze świąt. Fajne prezenty dziewczynki podostawały. Mnie też podoba się ten odkurzacz, także wcale się nie dziwię, że Marysia od razu go wypróbowała. Fajnie dziewczynki się razem bawią. Może tak zgodnie będzie już aż do kolejnej gwiazdki ;) Sylviatko co z tymi świętami? Pisałaś, że "tak sobie". Coś się stało? Fotki super. Alusia miała śliczną sukieneczkę. Widzę, że włoski jej sporo podrosły. Nawet udało się wpiąć spineczkę ;) Madzia ale prezentów ci mąż nakupował. Tylko co to wszystko takie praktyczne? ;) U nas też zwykle bez szalonych pomysłów. Jak się udał Sylwester? Udało się okiełznać trójkę dzieciaków? Dasz przepis na piernik z marchwią? Widzę, że masz podobny problem z żywieniem Maćka jak ja z Martyną. Też mi się wydaje, że strasznie monotonnie jada. Obiady mamy prawie wyłącznie słoiczkowe. Na pozostałe posiłki też brak mi pomysłów. Postanowiłam w nowym roku bardziej przyłożyć się do tematu. Ciekawe jak mi to wyjdzie. Nie wiem czy próbowałaś z rybą? Martyna uwielbia. Zjada całego fileta z pangi (160-170g) i rozgląda się, żeby dać jej jeszcze. Rybę piekę w folii z odrobiną przyprawy do ryb. W święta dawałam jej też pieczony schab. Bardzo jej smakował. Chyba też spróbuję jej piec schab lub pierś z kurczaka czy indyka. No ale to ciągle mało, więc czekam na jakieś pomysły od was dziewczyny ;) Dorka pewnie za słabo kciuki zaciskałyśmy za to kolokwium :( Na poprawkę zaciśniemy mocniej ;) Widziałam ostatnio twoje zdjęcie ślubne i widzę, że Karol jest bardzo podobny do twojego męża. Chyba zadowolony z prezentów, co? Fajnie, że Sylwester wam się udał. No widać, że nie jedzenie jest najważniejsze tylko ludzie i atmosfera. Super, że takie dobre towarzystwo się trafiło. Aga zdrówka dla Oliwki :)
-
Chwilowo nie mam dostępu do swojego komputera, a z laptopem męża jakoś nie mogę się zaprzyjaźnić. Do tego czasu jakoś mało na wszystko. To dlatego ostatnio rzadko bywam. Święta u nas minęły dość miło. Martyna dostała sporo fajnych prezentów. Największy w rodzinie jest teraz jej misiek ;) Jeszcze jeden taki i my musimy się wyprowadzać ;) Oczywiście teściowa nie byłaby sobą jakby mnie nie zdenerwowała. W zeszłym roku miała do nas straszne pretensje, że pojechaliśmy do mojej cioci, a nie zaprosiliśmy jej do siebie. Więc w tym roku zostaliśmy w domu i zaprosiliśmy ją. No a ona nie przyszła. W Wigilię u niej powiedziała mi, że jej nie będzie. Może liczyła na to, że będę dopytywać i prosić ją bardzo. A ja olałam sprawę i uznałam, że może miała ciekawsze propozycje. Sylwestra spędzaliśmy w domu sami. Za to dziś jesteśmy oboje w dobrej formie. Zaliczyliśmy długi rodzinny spacer. Jest OK. Marzyło mi się, żeby pójść na jakiś bal, ale nie wyszło. Może w karnawale będzie jakaś okazja to sobie odbiję ;) Martynie wychodzą kolejne zęby. Ma 7 i to chyba jeszcze nie będzie koniec na teraz. Musi ją boleć i dała mi trochę popalić przez to. Ale najgorsze już chyba za nami. Ostatnio się trochę uspokoiło. To tyle u nas. Postaram się wkleić jakieś zdjęcia. Ale to już nie dziś. A ze świąt i tak większość zdjęć u siostry na aparacie, więc dopiero będę musiała odebrać od niej.
-
Ja dziś tylko szybciutko. Obiecuję odezwać się w przyszłym roku ;) SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU i każdemu tego, czego mu najbardziej potrzeba. Sobie na przyszły rok życzę więcej wolnego czasu ;)
-
A od nas ;)
-
http://www.edycja.pl/upload/kartki/240.jpeg
-
ania przykro mi, że taka sytuacja z teściem. Mam nadzieję, że mimo to miło spędzicie święta (chyba jemu najbardziej przykro będzie, że w takim czasie będzie w szpitalu). Gratuluję podjęcia decyzji z sąsiadką. Mam nadzieję, że Paulinka będzie lubiła ten czas z nią spędzany. Zdrówka dla małej. Renia a ja zamówiłam sobie przesyłkę pocztą, więc nawet nie wiem gdzie miałabym dzwonić i gdzie tego szukać. Dziś nie przyszło, wątpię żeby jutro przynieśli, a w Wigilię... :( Ale mąż dla mnie też zamawiał przez internet i też jeszcze nie ma. Jesteśmy kwita ;) Dorka kciuki będę trzymać. Ale kto wymyślił szkołę w taki weekend??? Uszka trzeba lepić a nie kolokwium pisać ;) Fajnie, że wszystkie zakupy zrobione. I że jest sukienka ;) Zdrówka dla Karolka. Może w nocy spróbuj go trochę przetrzymać i nie dawać mu od razu butli albo oszukać go trochę wodą...? Sama nie wiem. Miałam to szczęście, że Martyna sama z siebie przestała jadać w nocy. Ja dziś trochę porobiłam w domku i poszłam na drobne zakupy. Kupiłam naprawdę parę rzeczy na jutro, bo gości mamy i 80zł wydałam. Byłam w szoku jak przy tej kasie stanęłam. Teraz przed świętami chyba to wszystko jakieś droższe ;) Jutro chcemy ubrać choinkę. Może wreszcie świąteczny nastrój zagości u nas, bo póki co go nie ma w ogóle. No i goście wieczorem, więc powinno być fajnie.
-
Hej, u mnie gorączka przedświąteczna sprowadza się do tego, że nic nie jest gotowe, a ja się czuję jak z gorączką ;) Dziś byłam dokupić ostatnie prezenty. Wiecie jaki miałam kłopot z prezentem dla Martyny? Nie podejrzewałam, że to będzie takie ciężkie. Ostatecznie kupiłam jej samochodziki ;) Zestaw Playskool Farma. Mnie się podoba. Wolałam kolejkę, ale było ostatnie pudełko i brakowało jakichś elementów :( A dla siostry kupiłam zestaw do fondue i w domu zobaczyłam, że jest obtłuczony troszkę. Ciekawe czy mi wymienią. No i prezent dla męża zamówiłam przez internet, ale późno i jeszcze nie doszedł, więc też zaczynam się martwić. To tyle ze świątecznych przygotowań u mnie ;) Ania ja wiem jak to się ma do diety ;), ale i tak wypróbuję kiedyś twój przepis. Na święta mam już inne plany, ale chyba na sylwestra będzie u nas pachniało skórką cytrynową i brzoskwiniami ;) Renia ja postanowiłam, że w przyszłym roku też kupuję prezenty tylko przez internet. I to już w listopadzie ;) Sylviatko my na Wigilię jedziemy do rodziców, więc ja nie robię żadnych takich typowych dań. Drugi dzień świąt będzie u mnie i zaplanowałam zupę kminkową, pieczoną karkówkę z pieczarkami w winie, jakieś surówki do tego. Jak mi się uda to zrobię pierożki z ciasta francuskiego. No i na potem ciasta: sernik, tort marchewkowy, sękacz (taki oszukiwany) i keks. No i kompot z suszu zrobię, bo lubię, a robi się u nas tylko na święta. Masz już przepis na te kluski z makiem? Jak nie, to poszukam. My nie mamy żadnej zabawki na biegunach. Jak byłyśmy w takiej sali zabaw, to Martyna bała się bujać na koniku. Za to Paulina Ani bardzo się cieszyła. Chyba zależy od dziecka. Ja z dzieciństwa pamiętam, że zawsze marzyłam o koniu na biegunach. I w końcu dziadek sam zrobił mi takiego drewnianego :) madzia to chyba dobrze, że Maciek ładnie się bawi z babcią. Na pewno trudniej by ci było wychodzić jakby płakał. Ja ostatnio małą z mężem zostawiałam i tak się rozpłakała jak wychodziłam... A potem jeszcze mąż mi powiedział, że w ogóle nie chciała się bawić tylko co chwilę biegała do drzwi i przy nich płakała. Tak mi było smutno :( Za to jak zostaje z moja siostrą, to zwykle jest ok i fajnie się bawią. Wtedy i ja jestem spokojna.
-
Oj, Aniu, Aniu może to i lepiej, że nie udało ci się zrobić mi żadnego zdjęcia;) Postaram się dobrze wyglądać na święta i wtedy na pewno wkleję tu jakieś fotki. Obiecuję :) Zamierzam stosować dietę niskowęglowodanową, bazującą na produktach z niskim indeksem glikemicznym. Pięć posiłków o w miarę regularnych porach. Takie proste zasady, które od zawsze powinnam stosować a jakoś mi nie wychodziło. Może tym razem się uda. Sylviatko marnie z tą twoją pracą. Aby do świąt. Ja prezentów jeszcze nie mam, ale jutro zamierzam wszystko pokupować. Tylko ciężko będzie, bo nawet pomysłów nie mam jeszcze na wszystko. Lecę, bo mała mi się obudziła i wyje. Ostatnio zawsze budzi się z krzykiem :(
-
Hej Dziewczyny! Co wy robicie przed tymi świętami, że nawet na forum czasu nie macie? ;) Ja ze świątecznymi przygotowaniami jestem jeszcze daleko w lesie. Ani porządków, ani prezentów, nic. Jedyne co mam to mglisty obraz tego, co przygotuję do jedzenia (drugiego dnia gościmy rodzinkę u siebie) ;) ania nie pamiętam jakie zdjęcia obiecywałaś, ale dziś sobota ;) Też czekam. Renia super twoje dziewczynki razem wyglądają. Obie takie jeszcze malutkie. Sylviatko oj masz urwanie głowy z tą pracą, żłobkiem itd. Udało się jakoś zorganizować wszystko? Tez ostatnio nie wytrwałam na tej diecie do końca. Fajnie, że chociaż trochę udało ci się schudnąć. To i tak zawsze cieszy, nie? A ja od nowego roku chcę zacząć zupełnie nowy styl żywienia i to na stałe. Ciekawe czy mi się uda. Moja koleżanka, o której pisałam wam ostatnio, że byłam u niej, urodziła wczoraj synka :) Wiecie, że nie było miejsc w Warszawie i do Nowego Dworu ją odesłali? Nieźle się te dzieciaki pchają na świat ;)
-
ania lejesz miód na me serce :) Tylko żebyś nie przesadziła z tą słodyczą ;) madzia no jakoś nie wpadłam na to, żeby sobie fotkę dziś zrobić. A głowy nie daję, że jutro będę wyglądać równie dobrze ;) Super wasza kartka świąteczna (jak każde zdjęcie zresztą). No to jeszcze postaram się streścić co było na wykładzie. Dziecku potrzebna jest dyscyplina rozumiana jako granice, zasady itd. Nie jako sztywne ograniczenia albo kary. Trzeba jasno określać własne granice, konsekwentnie wymagać ich przestrzegania i szanować granice dziecka. Granice nie są czymś wrodzonym i musimy od dziecka uczyć się ich wyznaczania i respektowania. Ale te nakazy i zakazy nie mogą też być zbyt sztywne i zbyt surowe, bo dziecko może wtedy zrobić się np zalęknione. Dzieci cały czas próbują te granice przekraczać, jakby testują nas, szybko "zapominają" o zasadach. Ale zadaniem rodziców jest nakładanie ograniczeń i pilnowanie ich przestrzegania (nawet jak to się sprowadza w kolko do tego samego). Granice zapewniają dziecku poczucie bezpieczeństwa. Przy takich maluchach jak nasze to w ogóle nie ma mowy o karach, takie pojęcie nie istnieje. Ale tu w ogóle nie stosuje się takich tradycyjnych kar. Zamiast tego: stawianie granic i reagowanie jak coś jest nie tak; ostry sprzeciw; pokazanie jak można naprawić zło; wybór ("albo przestaniesz kopać babcię albo wyjdziesz z pokoju"); dać odczuć konsekwencje. Ale wywód strzeliłam ;) Ania - może dodasz coś jeszcze?
-
Renia dzięki, spotkanie u koleżanki udane. Musiałyśmy wyjść trochę wcześniej niż planowałam, bo Martyna już marudziła. Ale może to lepiej - nie wymęczyłyśmy ciężarnej ;) Jutro wybieram się znowu na wykłady do fundacji. Temat bardzo na czasie - czy dziecku potrzebna jest dyscyplina ;) Byłam już raz na podobnym wykładzie, ale nie zaszkodzi powtórzyć materiał ;) Byłam dziś z Martyną w przychodni. Trafiłyśmy do zupełnie innej lekarki, bo nasza do końca roku nie ma już terminów. Ale jestem zadowolona, bo bardzo dokładnie obejrzała małą, posprawdzała wszystko. No i na szczęście wszystko jest w porządku. Martyna ma już 80cm i waży ponad 10kg. Powiedziała mi, że koło półtora roku powinnyśmy się wybrać na kontrolę do ortopedy. No i pogoniła mnie ze szczepieniem. Ale nie była bardzo męcząca, bo powiedziała, żebym z tym to już do naszej lekarki przyszła ;)
-
aga oj, chyba wszystkie te dzieciaki teraz takie uparte. Wygląda na to, że trzeba sie uzbroić w cierpliwość i liczyć na to, że za jakiś czas będzie lepiej. madzia może oboje nie dojrzeliście jeszcze, żeby przerwać to nocne cyckanie. Ale kiedyś przyjdzie ten moment i będziesz twarda. Pokaż nam świąteczne zdjęcia Maciusia ;) Sylviatko co tam u lekarza (chyba miałaś być dziś z Alą)? Renia fajne zdjęcia z Edukado. Wygląda jakby dziewczynki dobrze się bawiły. A z Martyną mam to samo co ty - z jednej strony już zaczynam tęsknić za tym maleństwem, a z drugiej nie mogę się doczekać jak będzie starsza, będzie robiła to czy tamto... Jutro jedziemy do ciężarnej koleżanki. Miałyśmy pojechać w zeszłym tygodniu, ale przez katar Martyny musiałam to przełożyć. Mam nadzieję, że do jutra jeszcze nie urodzi ;) Poza tym robię dla nich taki obrazek haftowany z imieniem, datą narodzin itd. Ale brakuje mi jeszcze trochę, więc to kolejny powód, żeby maluch się jeszcze wstrzymał ;)
-
ania eee tam, dzielna... Jak chłopa nie ma w domu, to przynajmniej więcej spokoju ;) Renia uuu, szkoda, że Edukado tak cię rozczarowało. A ja już nie mogłam sie doczekać kidy z Martyną uda mi się tam wybrać. Trzeba będzie czegoś innego poszukać ;) Lepiej sama bym nie ujęła tego w czym kłopot jak mąż jest w domu ;) Święta racja. U nas identycznie. Sylviatko jak tam z Alusią? Lepiej się czuje? No to my pożegnałyśmy męża i tydzień jesteśmy same. Już dzisiaj tata do mnie zadzwonił i zaprosił na jutro, bo "co tak będziemy same siedzieć" ;) Miał nawet przyjechać po nas, ale szkoda mi go gnać tak, bo te kursy w tą i z powrotem to w końcu ponad 60km wyjdzie. Pojedziemy autobusem i przy tej okazji krótki spacerek jeszcze zaliczymy.
-
Sylviatko no właśnie - szkoda, że dziewczyny zajrzały tylko i nie piszą z nami :( Musimy nadrabiać same ;) Może masz rację, że Ala coś niedoleczone miała i stąd te kłopoty. Szkoda, że dopiero w poniedziałek wizyta. Ale może do tego czasu już przejdzie. lisiczka no widzisz, dzieci bardzo różnie rosną i jak widać Martynka ma szansę wyrosnąć jeszcze na całkiem wysoką dziewczynkę;) Może w podstawówce będzie najwyższa w klasie ;) Też mi czasem sił brak, ręce opadają jak mała coś wymyśli. Jak dotrwa w miarę czysta do obiadu, to już jestem zadowolona. Bo czasem to by wypadało ją 3 razy na dzień przebierać. Ale nie robię tego. Jeśli nie jest to naprawdę konieczne, to nie zmieniam ubranek. Martynie też wolno zęby rosną. Teraz ma 5. Ten 5 dopiero niedawno się przebił. Może wyjdzie drugi na górze, ale więcej to ja tam nie widzę. madzia no jak umowa to umowa. Umów się z Mikołajem, żeby pod choinkę przyniósł ci furę prezentów ;) Unikam wizyt w przychodni z tej samej przyczyny ;) Wczoraj przez telefon zamówiłam sobie receptę na witaminę D. A na przyszły tydzień zapisałam sie do innej lekarki, bo chcę zważyć i zmierzyć Martynę. Poza tym trochę mnie martwi, bo ostatnio często drapie się w uchu i mnie też prosi, żebym ją drapała. Zastanawiam się czy coś jest z tym uszkiem czy to jakaś nowa pieszczota. Nie mam pojęcia co to za krostki mogą być. Co do karmienia - mam dużo szczęścia, bo Martyna jakoś tak sama z siebie przestała jadać w nocy. Ale wcześniej ja przestałam do niej wstawać tak często. Jak bardzo nie płakała, to czekałam aż sama się uspokoi. Często zasypiała bez mojej pomocy. Jeśli płacz trwał dłużej, to wstawałam do niej i starałam się utulić. Dopiero jak widziałam, że naprawdę chce pierś, to jej dawałam. A potem jakoś z dnia na dzień zaczęła przesypiać noce. Nie wiem jak wy sypiacie - czy sypiasz z nim w pokoju czy z wami w łóżku itd. Ale może też spróbuj nie reagować na każdy sygnał od niego i z tym karmieniem też go trochę przetrzymać. Martynie ustąpił wreszcie katar. Mam nadzieję, że na dobre, bo chciałabym się w przyszłym tygodniu wyrwać z nią trochę z domu. Przyszły tydzień znów jesteśmy same - tym razem mąż wypoczywa a nie pracuje. Powiem wam, że z reguły w takiej sytuacji radzę sobie lepiej niż jak on jest. Jestem zdecydowanie lepiej zorganizowana. Wiem, że mogę liczyć tylko na siebie i jakoś daję sobie radę.
-
lisiczka ja bym się tymi centylami tak bardzo nie przejmowała. Różnie dzieci rosną. Sama miałam sporo kłopotów z Martyną, bo ona z kolei z wagą stale była w najniższych centylach. Był czas nawet, że w siatkach w ogóle się nie mieściła. Teraz widzę, że dobrze się rozwija. Nie ważyłam jej dawno. Ale może to lepiej, bo chociaż się nie denerwuję. Może twoja Martynka później ruszy z tym wzrostem. A wy jesteście wysocy? Bo może w genach to ma... Renia cieszę się, że tak miło spędziłyście czas. Miałam wyrzuty sumienia, że tak wyszło z tym naszym spotkaniem :(
-
ania no to super - Mikołaj wiedział czego Paulinie potrzeba ;) A tata jeszcze będzie miał okazję popatrzeć jak mała mu koszule prasuje ;)
-
lisiczka fajnie, że tak dużo o was napisałaś. Więc znamy się już trochę lepiej ;) A obecnie pracujesz czy jesteś z małą w domu? Fajna taka praca w przedszkolu. Moja ciocia prowadziła kiedyś zerówkę, to swoje maluchy normalnie zabierała ze sobą do pracy i wszyscy byli zadowoleni ;) Widzę, że Martynka miała już włoski podcinane. Ślicznie jej z tą grzyweczką. Ile ma wzrostu? Ja może w przyszłym tygodniu się przejdę do przychodni, bo dawno już małej nie ważyłam i nie mierzyłam. ania więcej cierpliwości ;) Paulinka na pewno szybko załapie o co chodzi z tą łyżeczką. Ale ja też zdecydowanie wolę jak mała zjada sobie coś, co może trzymać w łapce i co nie da się rozchlapać po całej kuchni. Sylviatko współczuję nocki. Zdrówka dla Ali. Fajnie, że jest brat i będzie mógł z nią zostać. Nas Mikołaj już dziś odwiedził :) Chyba wszyscy grzeczni byliśmy. Muszę się pochwalić, bo mąż się postarał i kupił mi perfumy (chyba podpatrzył, że już mi się kończą). A Martynce kupiliśmy książeczkę "Roztrzepana kurka" z odgłosami zwierzątek. Może wreszcie to moje dziecię nauczy się chociaż jednego zwierzaczka naśladować. Bo póki co to nieuk z niej straszny ;)