Skocz do zawartości
Forum

karina001

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez karina001

  1. Ja mam bardzo przykre doświadczenia z tym szpitalem, rozważałam nawet wkroczenie na drogę sądową, jednakże po wszystkich tragicznych wydarzeniach, nie miałam już siły na cokolwiek. W czwartym miesiącu ciąży dostałam ostrego bólu brzucha,pojawiła się krew. Do Szpitala św. Zofii miałam 100 m (byliśmy u Rodziny) . Szybko udaliśmy się z Mężem do szpitala i tam Mąż znalazł pielęgniarkę i poinformował, co się dzieje. Pielęgniarka popatrzyła znudzonym wzrokiem i powiedziała, żeby przynieść dowód osobisty (miałam przy sobie tylko prawo jazdy), bo inaczej ona nie może ze mną przeprowadzić wywiadu (!). Mąż pobiegł do mieszkania (w tym stresie nie wzięłam z mieszkania portfela z dokumentami), a ja w tym czasie czekałam na korytarzu. Nikt do mnie nie wyszedł, nie zapytał, co się dzieje czy jak się czuję. Kiedy Mąż wrócił- nadal był problem z przyjęciem mnie na choćby krótką wizytę, a ból brzucha się nasilał... Czekaliśmy ponad 40 min. Pielęgniarka powiedziała, że krwawienie w 4 miesiącu to normalna sprawa i że nie mogą mnie teraz zbadać, bo " w poczekalni czeka 15 kobiet i każda krwawi". Zapytaliśmy czekające Panie, która z nich może nas przepuścić i czy któraś jest w podobnej sytuacji. Okazało się, że Panie przyszły na wizyty kontrolne, badania itp., żadna nie miała wyjątkowej sytuacji. Zrobiło się zamieszanie i dopiero pielęgniarka postanowiła przeprowadzić ze mną wywiad medyczny. Pierwsze pytanie: "Czy leczy się pani u nas i kto prowadzi ciążę?" Odpowiedziałam, że jestem właśnie u Rodziny, ten szpital jest najbliżej i że przyjechałam na tydzień z Anglii, tam zaszłam w ciążę. Usłyszałam, coś, co mam w uszach do dzisiaj: "TO LEPIEJ, ŻEBY WRÓCIŁA PANI DO ANGLII I TAM SIĘ LECZYŁA"... Myślę, że gdyby ktoś uderzył mnie w twarz- nie zrobiłoby to na mnie większego wrażenia. Pielęgniarki obejrzały mnie, przeprowadziły wywiad i...kazały czekać na swoją kolej. Nie zrobiło na nich wrażenia, że miałam niespełna rok wcześniej poronienie- i zaczynało się tak samo... Na "swoją kolej" czekaliśmy ponad godzinę. Dopiero po ostrych pretensjach Rodziny, która ze mną była, po mruczeniu pod nosem doktor i chamskich odzywkach pielęgniarek- przyjęto mnie. Okazało się, ze było już za późno. Maleństwa nie udało się uratować... Może tak musiało być... Może nie było szans na ratunek... Ale mam żal, że tak mnie tam potraktowano... Że od momentu przybycia do szpitala- do przyjęcia mnie przez doktor, minęły ponad dwie godziny... Skręcałam się z bólu, a mimo to nikt z personelu nie zareagował. Widziały to pielęgniarki, widziała doktor, która przyszła do pielęgniarek na pogaduszki. Totalna znieczulica. Sam stres i ból. Ważniejsze było dla pielęgniarek to, co im się wydaje, a nie mój faktyczny stan. Ważniejsze były papierki, niż życie Dziecka. Dla mnie Szpital św. Zofii kojarzy się ze stresem, bólem, niekompetencją pracowników... Przykro mi, ale po moich doświadczeniach nie mogę napisać inaczej.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...