-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Personal Information
-
Płeć
Kobieta
-
Miasto
Kraków
Osiągnięcia mamunia123
0
Reputacja
-
Widze, ze glownym kryterium przyznawania nagrod jest aktywnosc na forum, napewno nie jest to kreatywnosc wypowiedzi. Nie uwazam, zeby moja wypowiedz byla super kreatywna, ale czytajac kilka innych, ktore wygraly, odechcialo mi sie brac udzialu w nastepnych konkursach. Wygranym (za kreatywność) gratuluje.
-
Mojego niespełna dwulatka osłuchuje z językiem angielskim od urodzenia. Już na nasze pierwsze spacery do parku zabierałam książeczki w wersji polskiej i angielskiej i czytałam na zmianę. W domku dużo słuchaliśmy (i słuchamy nadal) piosenek angielskich - prostych, przyjemnych, łatwo wpadających w ucho. Staram się obrazować teksty piosenek, np. w piosence "roll, roll, roll the ball...", turlamy piłeczkę po dywanie itd. Telewizor ograniczam do minimum, a jeśli już coś oglądamy razem, to są to programy edukacyjne dla dzieci, rzadziej bajki i prawie wyłącznie po angielsku. Do nauki angielskiego wykorzystujemy prezentacje multimedialne. Do ulubionych słów synka oraz takich, z którymi ma na co dzień styczność dobieram ilustracje. Slajdy wyświetlane są w ten sposób: najpierw ilustracja, potem słówko polskie, a następnie angielskie. Mój synek bardzo lubi tą formę zabawy;) Dużo czytamy, oglądamy obrazki i nazywamy przedmioty po polsku i po angielsku. Fajną metodą jest zabawa w teatrzyk, gdzie mama i pacynka Gina di (ulubiona postać z programu Gina di Kids Club) prowadzą dialogi po angielsku: jedzą obiad, robią zakupy, pokazują części ciała, a mój synek słucha i świetnie się przy tym bawi. Mamy dużo zabawek w wersji angielskiej, które uczą wielu słówek, piosenek, liczb i literek. Hitem jest zabawka o nazwie "Alphabet picture desk", która uczy alfabetu w języku angielskim w sposób obrazkowy. Igor bardzo lubi naciskać odpowiednie literki i słuchać ich wymowy a od pewnego czasu powtarzał literki za lektorem. Jakieś dwa miesiące temu podczas takiej zabawy odkryliśmy z mężem, że Igorek wypowiada literki zanim naciśnie na odpowiedni przycisk. Mąż wziął więc znikopis i napisał "P", a synek zawołał "pi";), na widok "C" - piękne, wyraźne "si";) Okazało się, że zapamiętał prawie wszystkie samogłoski i kilka spółglosek, a nie ma dwóch latek;) Miłość do literek kwitnie;) Kupiliśmy piankowe literki, takie puzzle, zbieramy też literki magnetyczne z danonków i przyklejamy na lodówce. Synek biega z tymi literkami i je nazywa. Układamy też z nich proste słowa: mum, dad, dog, cat, eat... idp. Uczymy się prostych zwrotów angielskich w różnych zabawach, np. w zabawie w chowanego mama chowa jakiś przedmiot i pyta: Where is the ball, jak Igorek znajdzie pada: "There it is! The ball was under the bed. " Albo zabawa w losowanie fantów: wrzucamy do worka różne przedmioty, które dziecko zna i losujemy na zmianę, głośno nazywając wybrany przedmiot, dodając do niego opis: kolor, fakturę, przeznaczenie, oczywiście po angielsku;)
-
Mój synek nie ma jeszcze dwóch latek, ale bunt przechodził kilka miesięcy temu. Z grzecznego chłopczyka nagle zamienił się w małego urwisa, był nie do poznania. Wszystko było na nie. Każde wyjście z domu to był koszmar, nie chciał się ubierać, wrzeszczał, zrywał z siebie ubrania. I wiele innych, podobnych sytuacji. Ten okres mamy już na szczęście za sobą. Myślę, że pomogła konsekwencja i nie ustępowanie dziecku na żadnym kroku. Gdy nie chciał się ubrać, przytrzymywałam go nogami i konsekwentnie zakładałam mu ubranie, tłumacząc, że jego histeria i tak nic nie zmieni. Oczywiście mówiłam spokojnym, opanowanym tonem. Nigdy nie podnosiłam na dziecko głosu, w ten sposób można mu tylko pokazać, że w nerwowych sytuacjach trzeba krzyczeć. Spokój jest najważniejszy. Po około dwóch tygodniach już problemu z ubraniem się nie było. Kiedy synek reagował histerią na jakieś zakazy, np. wziął niebezpieczny przedmiot, którym nie może się bawić, brałam go na ręce i zanosiłam do jego pokoju, kładłam na łóżko i kazałam się uspokoić i dopiero wróć. O dziwo nigdy odrazu z tego pokoju nie wychodził jeszcze rozhisteryzowany. Popłakał trochę, uspokajał się, po czym jeszcze z łezkami w oczach i "mamo" pod nosem przychodził do mnie i tulił się. Synek nie słuchał mnie na spacerach, uciekał zawsze w drugą stronę i nie reagował na hasło "wracamy", a próby nawracania go zawsze kończyły się histerią. Oczywiście zawsze tłumaczyłam mu dlaczego nie może iść tam gdzie chce, że np. musimy już wracać do domu. Kiedy to do niego nie docierało, było krótkie: "wracasz, albo wsiadasz do wózka". I najczęściej lądował w wózku z płaczem. Po kilku dniach problem zniknął, synek nauczył się, że jak nie będzie z mamą współpracował, to spacer się skończy. Każde "dobre" zachowanie zawsze staram się u synka zauważać i chwalić, co bardzo mu się to podoba. Dzieci uwielbiają być nagradzane. Wystarczy pochwała i np. bicie brawo. Mój synek strasznie to lubi, nawet sam sobie wtedy bije brawo z mamusią;)
-
Moim ulubioną postacią fantastyczną jest Mały Książę z utworu Antoine de Saint-Exupery. Mały Książę jest dzieckiem. Każdy z nas miał kiedyś podobne cechy, niestety późniejsze życie, jego brutalność, pozbawiły nas większości z nich. Tylko niekiedy potrafimy jeszcze spojrzeć na świat oczami dziecka. Mały Książę to człowiek miły, czarujący, naiwny, prostoduszny, sam nie kłamał i bezgranicznie wierzył innym. Szanował poglądy każdego, ale samodzielnie wybierał sobie towarzystwo. Jego wielką miłością była róża rosnąca na planecie. To właśnie wierność dla niej ujmuje w Małym Księciu najbardziej. Chłopiec nie był pewien czy róża odwzajemnia jego uczucia. Wędrówka dała mu przekonanie że jedynie serce stwarza prawdziwy obraz, na wybrany kwiat nie można spoglądać tak jak na inne kwiaty. Znów chciał być dla niej dobry, opiekować się nią, wrócić na swoją planetę. Lubię Małego Księcia, bo dzięki niemu zrozumiałam czym jest miłość i przyjaźń. Przyjaciela nikt i nic nie może zastąpić. Mieć przyjaciela to znaczy wiele mu poświęcić, czuć się za niego odpowiedzialnym, opiekować się nim.Przyjaźń to jedno z najwspanialszych uczuć, jakie może doświadczyć w swoim życiu człowiek. Prawdziwa przyjaźń pozbawia nas egoizmu, uczy lojalności i przywiązania do drugiej osoby. Sprawia, że nasze życie jest barwniejsze i nie odczuwamy samotności. Przyjaciel to osoba, do której zawsze możemy się zwrócić z naszymi problemami i oczekiwać od niej wsparcia w trudnych chwilach.To właśnie jest sensem życia człowieka. Ten pełen wspaniałych zalet chłopiec wydobył na światło dzienne ukryte marzenia i cechy wielu dorosłych. Gdyby wszyscy dorośli posiadali te wspaniałe cechy Małego Księcia przez całe życie, to świat byłby lepszy i piękniejszy;)
-
Gratuluje wygranej!
-
Gratulacje dla wygranych!
-
Od pewnego czasu uczę mojego synka czytania metodą Domana, która polega na pokazywaniu kart z wyrazami. Maluchowi bardzo sie to podoba, uczy sie czytac bez zadnego wysilku, a umiejetnosc czytania pojawia sie jako efekt uboczny swietnej zabawy z mama lub z tata. Dzis majac niespelna dwa latka rozpoznaje okolo 100 wyrazow, mimo, ze ich nie wypowiada bo nie umie jeszcze mowic, to bezblednie wskazuje paluszkiem pokazany mu wyraz. Staram sie go zachecac do dalszej nauki ta metoda i poprzez wlasne ulepszenia i pomysly. Bawimy sie np. w "pokazywanego" z wykorzystaniem szablonów do czytania. Biore szablon z wyrazem "okno", podnosze go do gory i mowie na glos - Okno! - a on musi pokazac, gdzie znajduje sie to, co jest napisane na szablonie. Biega wiec do okna i pokazuje paluszkiem. Podnosze do góry szablon z napisem sufit, a palec natychmiast strzela w sufit. W gore pokazuje szablon z wyrazem "wanna", synek biegnie do lazienki, by pokazac wanne. Po paru dniach pokazuje jakis szablon i nie musze juz mowic nic na glos, bo on sam wie co to jest (czyta obrazkowo) i od razu biegnie pokazac to, co trzeba. Pokazywalam mu tak wszystkie czesci ciala, wszystkie meble w domu, czesci garderoby,ale tez wszystkie rzeczy, ktore sa w kazdym domu - szklanki, talerze, doniczki, lyzki, widelce, przyprawy do gotowania, garnki, doslownie wszystko co bylo pod reka. Wymyslam takie zabawy z czytaniem, ktore sa dla dziecka atrakcyjne. Wykorzystuje np. jego ulubione postacie ksiazkowe lub bajkowe. Moj synek bardzo lubi Boba Budowniczego. Czesto wiec bawimy sie tak, ze ja podnosze szablon z napisem np. "drzwi" i wtedy moj synek - czyli maly Bob musi isc i naprawic drzwi. Gdy do gory wedrowal szablon z napisem "okno", Bob naprawial okno, itd. Moj synek uczy sie glownie w ruchu i poprzez ruch. Np. zrobilam szablon z napisem AUTO. Pokazuje go synkowi i pytam: "Co teraz pojdziemy pokazać?" i od razu idzie pokazac, dotknac jakiegos autka. Wypisuje synkowi na szablonach nazwy jego ulubionych zabawek, tego, co go interesuje, a potem chodzimy i pokazujemy. To samo robię z osobami (np. jak czytam szablon TATA, idzie dotknąć tate, jak przyjdzie babcia - pokazuje malemu szablon BABCIA i idzie dotknac babci. Podobnie z czesciami ciala (NOS, OKO, UCHO, WLOSY, REKA, NOGA, itd.) Staram sie tak organizowac mu nauke, zeby sie przy tym nie nudzil, a swietnie bawil. Bo jesli chcemy dziecko czegos nauczyc, to tylko poprzez atrakcyjna zabawe.
-
Dla małych stopek odpowiednio dobrane buciki są niezwykle ważne, gdyż warunkują ich prawidłowy, zdrowy rozwój. Przy wyborze bucików kieruje się przede wszystkim dobrą, wypróbowaną marką, za którą idzie jakość obuwia, potwierdzona certyfikatami i wyróżnieniami. Nigdy nie założyłabym synkowi używanych bucików, każda stopa „formuje” sobie wkładkę i inna nóżka już może mieć niewygodnie albo, co gorsza deformować się. MATERIAŁ Wysokiej jakości, najlepiej skora naturalna, żeby stopka mogła swobodnie "oddychać". Buciki jesienno-zimowe powinny być zawsze suche i cieple, najlepiej żeby miały specjalne membrany, które nie przepuszczają wody, a przepuszczają powietrze i utrzymują ciepełko wewnątrz bucika, np. SympaTex reflexion. Sprawdzone PODESZWA Elastyczna, miękka, zginana w 1/3 długości, (czyli dokładnie w miejscu gdzie dziecko ugina stopę), koniecznie antypoślizgowa. Sztywnym i grubym podeszwom dziękujemy! Czubek podeszwy powinien być lekko zadarty i wysunięty do przodu – wtedy dziecko będzie się mniej potykać, a w zderzeniu z twardym kamieniem paluszki nie ucierpią. WKŁADKA Wyprofilowana, miękka, dopasowująca sie do anatomicznego kształtu stópki, antygrzybiczna i antyalergiczna. Dobrze, by dawała się wyjąć i wyczyścić lub osuszyć. ZAPIĘTEK może sięgać lekko ponad kostkę. Nie powinien być bardzo sztywny gdyż ograniczałby ruchomość stopy i blokował jej mięśnie, które powinny cały czas pracować. Powinien podtrzymywać stopy, a zarazem minimalizować ryzyko ich zwichnięcia. Nie może obcierać. NOSEK musi być odpowiednio szeroki i wysoki, aby paluszki mogły swobodnie się poruszać, a nie gniotły sie jeden na drugim;). OBCAS Nie powinien być wyższy niż 1,5–,5 cm, ale też buty nie powinny być zupełnie płaskie. Ważne, by obcas był na tyle elastyczny, by amortyzował wstrząsy podczas biegania i chronił dzięki temu delikatne stawy oraz kręgosłup dziecka. ZAPIĘCIE sznurowane lub co najmniej na 2 rzepy, żeby bucik na nóżce leżał jak ulał;) DŁUGOŚĆ Buciki powinny być dłuższe o 0,5-1cm, bo małe stópki potrzebują swobody;). WNĘTRZE Z miękkiej wyściółki, żeby nic nie uwierało i nie przeszkadzało małemu podróżnikowi w odkrywaniu świata! Idealny but powinien być jak skarpeta - maksymalnie giętki i dopasowany - nie za duży, nie za mały, niemal niewyczuwalny na stopach! Marzą mi się buciki, które są: Wygodne jak domowe kapcie Lekkie jak kożuszek na porannym mleczku, Cieple jak "Kocham Cię mamusiu" ;) Przewiewne jak pieluszki Pampers, Kolorowe jak bajeczka na dobranoc;)
-
Dziekujemy i gratulujemy wygranym!
-
Najpiękniejszą książką mojego dzieciństwa są z pewnością Baśnie Andersena. Czy są nadal aktualne? Hm.. myślę, że te baśnie są wręcz ponadczasowe. Napisane prostym, a zarazem bardzo plastycznym językiem uczą i bawią od wielu pokoleń. W żadnym dziecięcym pokoiku nie powinno ich zabraknąć. To baśnie, które zna każdy rodzic i powinien przekazać je każdemu dziecku. Bardzo pouczające, przekazują ważne wartości pod przykryciem kolorowych opowiadań. Nie wszystkie są wesołe i pozytywnie się kończą ale myślę, że taki trochę smutny świat dziecko również powinno poznać w bajce zanim zderzy się z nim w prawdziwym życiu. Baśnie zawarte w książce przenoszą malucha do zaczarowanego świata, uczą go fantazjować i wyobrażać sobie. W fantastycznym świecie można bowiem spotkać ciekawych przyjaciół, przeżywać niesamowite przygody, a przede wszystkim pozbyć się lęku. Świat realny miesza się z tym nieprawdziwym i tworzy jedną zrozumiałą rzeczywistość. „Kopciuszek”, „Królewna Śnieżka”, „Księżniczka na ziarnku grochu”, „Brzydkie kaczątko” – we wszystkich tych opowieściach bohaterowie zmieniają się z szarych pisklątek w piękne ptaki. Baśnie o takiej przemianie zawsze wpływają pozytywnie, sprawiają, że dziecko staje się pewniejsze siebie. Ta baśnie uczą dzieci, że nie należy oceniać wyłącznie po wyglądzie zewnętrznym, ubiorze czy innych oznakach zamożności. Dowiadują się też, że nie powinno się wyśmiewać, czy w jakikolwiek inny sposób krzywdzić brzydszych i biedniejszych. Każdy może być szczęśliwy i wartościowy, jeśli otrzyma wsparcie zamiast szyderstwa. W tych baśniach dobro zwycięża zło, a niepozorny, drobny i słaby bohater wygrywa z silnym i potężnym. Zyskuje przewagę tylko dzięki hartowi ducha, mądrości i odwadze. Uczą, że dobro jest nagradzane, a zło karane. Że pokonam przeszkody, jeśli będę cierpliwy i wytrwały. To budzi nadzieję i napawa radością. Dobro ma siłę i dzielone między ludzi jeszcze tej siły nabiera. I to warto powtarzać naszym dzieciom każdego dnia. Uważam, że rola edukacyjna baśni jest po prostu nie zastąpiona. Żadna bajka w telewizji, i żaden komiks nie dadzą dziecku tak wiele jak nieśmiertelne baśnie Andersena.
-
Moj synek ma 22 miesiace i ani mysli usiasc na nocniczku i kibelku;( Myslalam zeby mu wogole nie zakladac pieluszki jak jestesmy w domu, tylko na golasa od pasa w dol. Tak przez pare dni. I obserwowac moment kiedy zaczyna np. siusiac i wtedy mu podsuwac nocniczek i tlumaczyc! Podobnie z kupka. Napewno bedzie sporo wypadkow przy pracy, ale wlasnie jak narobi na podloge to mu tlumaczyc ze trzeba robic do nocniczka, albo w lazience na kibelku, bo mamusia i tatus tez tak robia, a na podlodze to brzydko wyglada i pachnie! Oczywiscie w domku musi byc cieplutko. Mamy 3letniego bratanka, ktory juz wszystko rozumie a i tak robi w pieluche, bo ma ja dalej zalozona i tak jest mu wygodnie, co oczywiscie podkresla. Na pytanie, ze kupke trzeba na kibelku, odpowiada, ze nie i pokazuje pampersa.
-
Moj synek pije glownie wode. Oprócz tego swieze soki z sokowirowki (marchewka, jablko), lub wycisniety sok z pomaranczy. A na cieplo herbatki owocowe. Pije z "dorosłych" szklanek i kubkow, rzadko sie obleje i co mnie bardzo cieszy odklada kubeczek na miejsce (pusty lub niedopity) ;);) Ma tez swoj niekapek, z ktorego tez lubi pic.
-
Urodzilam w Siemiradzkim w marcu 2010 roku cudownego, zdrowego synka. Najlepiej wspominam pobyt na oddziale poporodowym, a spedzilam tam 10 dni. Czysto, milo i przytulnie. Ale porod w duzej mierze zalezy od poloznej ktora nam sie trafi. Ja mialam wielkie szczescie, bo pod koniec pierwszej fazy, kiedy zaczynaly sie masakryczne bole, dotychczasowa polozna poszla do domu i przyszla pani (bodajze) Jolanta (szczupla, niewysoka), bardzo ciepla i sympatyczna. Poczulam niesamowita ulge... bo kobieta ktora zajmowala sie mna wczesniej (niestety nie pamietam juz imienia i nazw, ale miala dlugie czarne wlosy) byla beznadziejna. Wszystko robily za nia stazystki, ona tylko przechodzila raz na pare godzin z rekami w fartuchu. Prawie przegapila moment podania znieczulenia. I jak sie potem okazalo nawet nie sprawdzila czy wody odeszly. Pamietam ze byla strasznie malomowna. Poprosilam o pilke, niepozwolila, najlepiej lezec i niewstawac. I to mnie najbardziej rozczarowalo w tym szpitalu. Tyle sie nasluchalam o aktywnym porodzie, o rodzeniu w pozycji wertykalnej i przygotowywalam sie do tego cala ciaze itp. a okazuje sie ze trzeba rodzic tak jak jest wygodnie lekarzom. Przed parciem chcialam wstac kucnac zeby grawitacja zalatwila za mnie "wyjscie" dziecka, popatrzono na mnie jak na wariatke. Odpuscilam tylko dlatego ze z bolu prawie mdlalam. Najwygodniej jest poloznej polozyc na lozku i kazac wypychac dziecko "pod gore". Pod koniec polozna oznajmila ze trzeba naciac, oczywiscie sie niezgodzilam i jak mi potem powiedziala dobrze zrobilam, bo peklam troszeczke a naciecie to juz pekniecie 2go stopnia. Uwazajcie na stazystki, sa milutkie, podniosa na duchu, ok., ale czesto sa niedouczone i cos zepsuja. Jedna zaczela mnie zszywac pod okiem poloznej i cos niezbyt jej szlo, bolalo, wiec poprosilam zeby dokonczyla polozna. Kolezanka po zalozeniu wenflonu przez kilkanascie dni miala sina reke. Tak reklamowana sala do porodow rodzinnych (jedna jedyna) jest praktycznie nieosiagalna, wiekszosc i tak rodzi w boksach. Wlasnie boksy mnie najbardziej przerazaly i do tej pory zle je wspominam. No ale coz... Jesli ktos ma jakies pytania dotyczace szpitala i porodu, chetnie pomoge;)
-
Witam, zachecam do zamieszczania opinii na temat szpitala na Siemiradzkiego (oczywiscie w Krakowie) wszystkie osoby ktore tam rodzily lub maja rzetelne informacje od np. znajomych, szczegolnie: -czy jest mozliwosc urodzenia w innej pozycji niz standarowa;/, np na kucaca, na stojaca... -jak jest z nacinaniem krcza, to standard w tym szpitalu czy raczej ostatecznosc, no i czy pytaja rodzaca o zgode!! -ile tam wszystko kosztuje (tzn porod rodzinny, znieczulenie, ew. prywatna polozna) -polozne anioly i zolzy z tego szpitala Wszystkie opinie bardzo mile widziane. Sama zastanawiam sie nad wyborem tego wlasnie szpitala (mieszkam zaledwie przecznice od niego;), dlatego chcialabym jak najwiecej informacji zebrac, mysle ze przydadza sie wszystkim przyszlym mamusia ktore rozwazaja ten szpital! pozdrawiam