Jako świeżo upieczony ojciec przedszkolaka (moja Kasia ma 6 lat) też musiałem zmierzyć się z tym koszmarnym sezonem infekcji. Początkowo było tragicznie - tydzień w przedszkolu, dwa tygodnie w domu, ciągłe wizyty u lekarza i zwolnienia z pracy.
Po kilku miesiącach takiej karuzeli zacząłem eksperymentować z różnymi sposobami. Probiotyki, które wspominaliście wyżej, faktycznie pomagają (szczególnie po antybiotykach, których niestety trochę było). Ale prawdziwy przełom nastąpił, gdy żona zmusiła mnie do rewizji tego, co Kasia je na co dzień.
Okazało się, że mała jadła głównie makarony, serki i słodycze, które jej podrzucałem "żeby tylko coś zjadła". Zaczęliśmy pomału wprowadzać więcej kolorowych warzyw, tłustych ryb (łosoś to jej nowy ulubieniec, kto by pomyślał), i ograniczyliśmy słodycze. Znalazłem fajny poradnik o diecie wzmacniającej odporność u dzieci [usunięcie reklamy] , który ma konkretne podpowiedzi, co warto wprowadzić.
Teraz jesteśmy miesiąc bez choroby, co jest absolutnym rekordem! Nie twierdzę, że to tylko kwestia diety - pewnie też się po prostu uodporniła. Ale na pewno lepsze jedzenie + probiotyk + regularne spacery na świeżym powietrzu zrobiły u nas ogromną różnicę.