Witam serdecznie wszystkich,
Post piszę trochę po to aby się wygadać, trochę aby poznać opinie innych... czasem myślę, że oszalałam.
Ale do celu.
Mój syn (w styczniu skończył 3 lata) od zeszłego września zaczął uczęszczać do publicznego przedszkola. Wcześniej gdy skończył roczek chodził do prywatnego żłobka, ze względu na to iż niestety musiałam wrócić do pracy. Obecnie jest w grupie 4 latków, a sama grupa liczy około 25 dzieci na trzy Panie.
Pierwsza połowa września zaczęła się spokojnie, mały dobrze się zaaklimatyzował, poznał nowych kolegów. Około trzeciego tygodnia września zostałam podpytana przez Panią wychowawczynię czy mały ma jakieś problemy z samoregulacją bądź czy miał badania w kierunku ADHD, ponieważ według Pani "jest bardzo ruchliwy, wszystko go interesuje i często reaguje "zbyt" emocjonalnie". Oczywiście odpowiedziałam, że nie, bo nigdy niczego podejrzanego w jego zachowaniu nie zauważyłam. I wtedy się zaczęło.
Praktycznie codziennie słyszę:
- Pani syn we wszystkich zabaw chce brać udział (zostało to przekazane w sposób negatywny), nie usiedzi na miejscu
- Pani syn reaguje złością na zabranie zabawki przez inne dziecko bądź próbuje je ugryźć
- Syn nie potrafi hamować swych emocji, nie potrafi adekwatnie do sytuacji zareagować np. nadmiernie się złości gdy ktoś chce mu zabrać zabawkę
- Dziś Pani syn rozkręcił w przedszkolu szafkę
- dziecko było niegrzeczne, wysypało piasek z butów na ziemię
- syn ugryzł swojego najlepszego kolegę w rękę, bo ten zabrał mu zabawkę
Teoretycznie powyższe słyszałam i słyszę codziennie. Jakoś w styczniu Panie w końcu wywarły na mnie presję i zgodziłam się aby mały poszedł do poradni psychologiczno-pedagogicznej. Po wszystkich badaniach wyszło, że mały jest dzieckiem bardzo dobrze rozwiniętym jak na swój wiek, adekwatnie do swego wieku reaguje na różnego rodzaju bodźce czy zachowania - rozwija się jak normalny 3-latek. Pani psycholog/pedagog nie stwierdziła żadnych nietypowych zachowań czy to w zachowaniu dziecka na badaniach czy czytając informacje przekazane przez Panie przedszkolanki. Zaleciła Paniom z przedszkola jak powinny reagować w momentach emocjonalnych dziecka i jak postępować z 3-latkiem. Niestety po przekazaniu opinii Pani wychowawczyni, zrobiło się jeszcze gorzej. Po pierwsze Panie były bardzo zdziwione, że "nic nie wyszło", bo to niemożliwe że tak ruchliwe i energiczne dziecko było w pełni zdrowia psychicznego. Mój syn jest ogólnie dzieckiem ciekawskim. Jest zainteresowany nowymi rzeczami, bardzo dużo czasu spędzamy na zewnątrz, czy to na spacerach po lesie, czy to na rowerze. Ogólnie jesteśmy bardzo aktywni. Jest chętny do zabawy, w domu mamy swoje zasady, od czasu gdy zaczęły się na niego skargi w ciągu dwóch miesięcy nauczył się nazywać swoje uczucia. Wie kiedy jest mu przykro, wie kiedy czuje złość a kiedy szczęście itp więc patrząc na jego wiek wydaje mi się, że całkiem nieźle sobie radzi. Natomiast ciągłe wysłuchiwanie jaki on jest zły, niegrzeczny przytłacza mnie już tak bardzo, że idę do przedszkola z drżącym sercem. Dostaję wiadomości o tym jak mój syn kogoś popchał lub ugryzł i zawsze jest to opisane bardzo szczegółowo np. dziecko zostało ugryzione do krwi, dziecko zostało mocno popchane, Pani syn zrobił to bez powodu. Gdy jednak któreś z dzieci ugryzie małego to jest to zdawkowa informacja typu "Pani syn został dziś ugryziony, bo zabrał komuś zabawkę" , lub w ogóle nie dostaję żadnej informacji i dopiero syn później opowiada. Notorycznie wina jest zrzucana na małego. Przykładowo dzisiaj dostałam informację przekazaną mi jako coś bardzo bardzo niefajnego "Pani syn na ogrodzie biegał bez butów, przez to inne dzieci też chciały je zdejmować, biegał w samych skarpetach". Wczoraj natomiast "Pani syn zrobił siusiu pod krzaczek na ogrodzie, nie powiedział, że chce siusiu do toalety".
Staram się zrozumieć Panie, gdy mały faktycznie przegina, to przykładowo rozmawiamy, pytamy i uzgadniamy co mógłby robić lepiej a później sam decyduje jak można byłoby sprawić aby koledze, któremu wczoraj zabrał zabawkę nie było smutno. Bardzo często mały robi laurkę i zanosi koledze na przeprosiny. Gdy podarł w przedszkolu książkę, wybrał ze swojej biblioteczki inną i w zamian zaniósł do przedszkola - także na prawdę staramy się pokazać mu działanie i konsekwencje złych zachowań. Dzisiaj usłyszałam od jednego z rodziców, że jego dziecko bawi się z naszym synem tylko dlatego, że ma syndrom sztokholmski... Później w domu się popłakałam. Jestem już na prawdę na skraju załamania. W domu widzę inne dziecko, na placu zabaw czy salach zabaw widzę inne dziecko, na zajęciach piłki widzę dziecko emptayczne, lubiące zabawy w grupie, przyjazne itp itd.
Nie chcę go wypisywać i przenosić bo to nie o to chodzi. Gdy pytam czy podoba mu się w przedszkolu odpowiada że ma super kolegów... Co powinnam zrobić? Mąż od razu chciałby zabrać dziecko i zapomnieć, ale ja wiem, że to dla syna też nie będzie zbyt dobre.
Proszę o spojrzenie na sytuację z waszej perspektywy drogie mamy... podpowiedzieć, jak trzeba to i nakrzyczeć.