Wracam.
Co do moich nudności i wymiotów... Dalej jest istna masakra. W poniedziałek ciśnienie 53/40, internistka powiedziała, że może to być odwodnienie. Spięłam się, aby kolejnego dnia dużo pić i tak po pół litra wody każdy następny łyk skutkował wymiotami. Totalnie bez sił pojechałam do szpitala, przyjęli mnie na oddział, dawali kroplówki p-wymiotne, nawadniali + diphergan 2xdziennie na wymioty. Nic mi nie pomagało, lekarz stwierdził, że nie ma różnicy czy będę wymiotować w domu czy w szpitalu i do 5 razy dziennie to norma... Dostałam diphergan do domu, biorę, ale nie wiem czy to ma sens, bo i tak wymiotuje jak szalona. To jeszcze do zniesienia, ale te okropne nudności:( Jak widzę reklamę lodów w tv to mam autentycznie odruch wymiotny :P Żeby było mało kiedyś leczyłam się na zaburzenia lękowe, od prawie roku nie biorę leków, a w zeszłym tygodniu miałam atak paniki. Dostałam od psychiatry lek, ale jest on z grupy C, więc walczę jak się da, żeby go nie brać, ale czuje, że mogę nie wytrzymać nawet do końca 1 trymestru :( Podsumowując... Jak ktoś powie mi, że ciąża to nie choroba to puszczę mu pawia na buty. Pozdrawiam Was