Kasia92

To tym bardziej trzymam kciuki!! za urlopik My byliśmy na tydzień majowy nad morzem więc też z dala od codzienności. Może właśnie o to chodzi ;)

Cześć kochane! Długo mnie tu nie było. Musiałam się wyciszyć i postanowiłam nie myśleć o niczym dlatego tu nie zaglądałam. Odezwałam się do Was pierwszy raz jakoś w lutym czekając od pół roku właśnie na dwie kreski. W kwietniu je zobaczyłam jednak długo się nie cieszyłam, ponieważ przed świetami poroniłam. Koniec maja okazało się, że mam niedoczynność tarczycy + choroba hashimoto. Hormony zaczęłam brać od 1 maja a @ która miała przyjść w połowie maja już nie dotarła :) Wczoraj gin potwierdził bicie serduszka :) Także dziewczyny głowa do góry! Za Was trzymam mocno kciuki a ja teraz już poświęcam się naszej rosnącej fasolce :)

Domade przykro mi bardzo :( wiem co czujesz. Ja w czwartek zobaczyłam swój wynik bety, który spadł i przyszła @... kiepski ten czas dla nas. Po Świętach będzie lepiej :)

Kochane przede wszystkim zdrowych Świąt :) radosnych mimo naszych przygód i rozterek. I oczywiście tych dwóch kresek takich mocnych i pewnych! :)

Ja Tobie również życzę abyście ułożyli te puzzle :)

Z tymi lekarzami, badaniami, wynikami nie nadążysz. W tym NFZ każdy ma swój czas i ja czasami mam wrazenie, że wszędzie tam jest taki burdel...

Dokładnie. Mój mąż powiedział mi wczoraj, Że on będzie szczęśliwy wtedy kiedy się urodziny. Będzie zadowolony jak zobaczy na ekranie, usłyszy bicie serca ale przez cały okres ciąży będzie się martwił i dopiero po urodzeniu będzie mógł powiedzieć, że się cieszy. Ja w tej euforii pierwszej przygotowałam już prezenty dla rodziców na święta, bo chcieliśmy. Mężem im powiedzieć w święta. Ale niestety prezenty poszły do szafy :( I to będzie dla mnie najtrudniejsze w święta - milczeć skoro jeszcze dwa dni temu myśleliśmy jak im oznajmić tą radosną nowinę...

Przez chwilę przeszło mi przez myśl, żeby powiedzieć, ale to nie jest dobry pomysł tak myślę...

Patka19 wczoraj miałam zły dzień. Tzn wczoraj dowiedziałam się, że nic z tego i wieczór miałam kiepski. W pracy musiałam sobie zrobić przerwę i pójść gdzieś posiedzieć na ławce. Wróciłam z pracy to chwile powiedziałam i wzięłam się za sprzątanie i obiad (wtedy nie myślałam). Natomiast jak przyszedł wieczór i mąż wrócił do domu to się zaczęło... trochę czasu minęło zanim mnie uspokoił. Zasnęłam w miarę szybko też po kilku łzach, ale rano już było ok. Tylko brzuch mnie boli tak, ze czasami tak zakłuje i wtedy przez chwilę robi mi się przykro bo jest ta myśl, że właśnie tam gdzie boli mogło być i może przed krótką chwilę było. Ale muszę jak najszybciej zapomnieć, ponieważ święta już za chwilę wiec do rodziców muszę jechać już „normalna” jakby nic się nie wydarzyło...

Dziewczyny ja wczoraj usłyszałam „Kasia nie martw się, znajdź jakiś plus tego, że nadal możecie działać ” hehe. Każde słowo pocieszenia jest fajne. My z mężem mamy wyjazd na majówkę nad morze to w tej chwili dobry pomysł i plan... może tam coś się uda :) chociaż ja już ma razie odpuszczam chyba liczenie, sprawdzanie. mam plan mieć czysty umysł i robić swoje A co do tych kresek spóźniających się to faktycznie na zapas nie ma co się martwić, ja też miałam później co prawda skończyło się to niefajnie, ale słyszałam o przypadkach i tutaj też dziewczyny pisały, że nie ma reguły. Także chyba musimy nauczyć się cierpliwości

Maszkaron straszne rzeczy :( bardzo mi przykro... Trzymam kciuki za nas wszystkie!

Podejście podejściem, ale swoje łzy jakieś już wylałam mimo wszystko, ze tak na prawdę nie wiadomo co to było... ale przykro bardzo mi było. odetchnęłam krótki spacer kilka głębokich wdechów i powrót do pracy. Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji... dziś po pracy koniecznie spacer na dobre lody

Dzwoniłam do gin. Mam zrobić te badania wszystkie i w środę po świętach przyjść. Walczymy dalej

Wczoraj mi powiedział, że jak nie przyjdzie @ to wtedy mam zrobić betę a jak przyjdzie @ to wtedy weźmie do szpitala na badania. ale nic więcej nie powiedział. Jak byłam u niego pod koniec marca to mówił, ze jak przyjdzie @ w kwietniu to mam zrobić w tym czasie tsh i coś jeszcze nie pamietam co. Ale ze @ nie przyszedł to nie robiłam to nadal mam to skierowanie. Jak myślicie skoro dziś dostałam @ to mogę np jutro zrobić te wyniki ? Będą miarodajne ?

Dziewczyny mam wyniki - niżej wstawiam... już nie ma o czym myśleć...

Kochane wyniki ok 15 powinny być. Ale ten ból brzucha i to wszystko mnie przerasta... w pracy jestem, ale co chwile wracam myślą co może być. Dziękuję Wam za otuchę cieszę się, że tu trafiłam.

Wyglada jakby normalnie @ przyszła... normalna krew jak przy @. Nie plamienie... i jak tutaj zachować zimną krew jak takie rzeczy się dzieją...

Organizm kobiety jest tak nieprzewidywalny... to w takich sytuacjach jak nasze pozostaje tylko czekać i próbować się nie denerwować...

Zrobiłam betę i progesteron za jednym razem. Wtedy będzie już jasność tak jak piszecie. W moim przypadku nie wiem czy data 11.04 to dobry termin i prawidłowy kiedy niby powinnam dostać @. Biorąc pod uwagę to ze przed @ z 14.03 miałam aż 60 dni przerwy to jak @ przyszła 14.03 to w kwietniu nie jest powiedziane ze powinna przyjść po ok 30 dniach tak jak przychodziły @ przed tym dziwnym wybrykiem. Dobrze myślę? Bo dziś mijałby tydzień po terminie @ a kreska bladziutka nadal.

I nie tyle, że mnie bolą jajniki co podbrzusze całe. Tak „ciągnie” ...

Dziewczyny dziś test taki sam jak wczoraj - jasnoróżowa kreska. Rano w toalecie na papierze więcej ciemnoróżowego śluzu niż wczoraj i bolą mnie jajniki :( chyba @ idzie... ale na betę jadę... niech się potwierdzi... :(

Powiedział tylko że nic nie widać na ekranie. I mowilam, że dziś miałam na papierze śluz zabarwiony ale powiedział ze krwawienia nie ma i nie widzi w środku... no to jutro zrobie betę tak jak piszecie :) robiłam wczoraj rano wiec jutro rano minie 48 h.

No jak mówił to to minę miał taką jakby nie chciał martwić ale też nie mam sobie robić nadzieji. Tak ja to interpretowalam Chyba w piątek pójdę na betę... jutro sobie odpuszczę... dziękuję Wam bardzo za słowa otuchy dzięki nim jest jakaś iskierka nadzieji jeszcze :)

Kochane ale gdyby miało być dobrze to gin nie powiedziałby coś w stylu „blado to widzę, ale zaczekajmy”... a tak powiedział. Teraz już skrzydła mi opadły generalnie i już mam pustkę w głowie i nic nie myśle... nie cieszę się już z tego, ze widać nawet cień... bo nie wiem czy jest z czego... :(

Także jestem w punkcie wyjścia i od początku zaczynam :(