Witam. Mam pewien problem. Juz sobie nie daje rady. Za dwa miesiace rodze i około dwa tygodnie temu wyjechalam od swojego narzeczonego z zagranicy poniewaz nie dbal o mnie ciagle go nie bylo no i przylapalam go na pisaniu z roznymi kobietami. Jestesmy "bylismy" w zwiazku od ponad 2 lat. Planowalismy slub no i zalozenie rodziny wiec ciaza bylaa planowana. Bardzo go kocham i nie wyobrazam sobie zycia bez niego i wychowywania samotnie naszej corki. Przez pierwsze dwa dni prosil bym wrocila do niego a pozniej kontakt sie urwał. ja do niego pisalam on po 2-3 dniach sie odzywal ale doslownie odpisywal jednym zdaniem a pozniej znowu cisza. Kontakt sie urwał. Wczoraj kolejny raz sie odezwalam bo bardzo za nim tesknie i chce ratowac nasz zwiazek ale on poprostu mnie "olał" i przestal sie ze mna kontaktowac. Nie umiem sie pogodzic z rozstaniem i bardzo chcialabym zebysmy do siebie wrocili wiem ze ma zal do mnie o to ze wyjechalam i go zostawilam. Jest bardzo upartym mezczyzna i wiem ze to ja musze zrobic pierwszy krok zeby jeszcze cos dalo sie uratowac. Dodam jeszcze ze mimo tego ze on sie do mnie nie odzywal ja do niego ciagle pisalam i juz mialam nawet zamowiony bilet ale musialam odwolac podroz ze wzgledu na to ze sie nie odzywal wogole a w ciemno nie moglam pojechac przeciez. Co mam zrobic zeby nas ratowac? Nie moge sama do niego pojechac bo przeciez taka podroz w moim stanie jest ryzykowna. Obawiam sie ze jesli teraz nic nie zdzialam to po narodzinach dziecka on jako czlowiek uparty i "zraniony" nie przyjedzie do nas. prosze o rady.