Gdzieś na świecie jest Elflandia, słoneczna kraina z cudownym strumykiem, w którym woda mieni się kolorami tęczy. Każdy o niej słyszał, lecz jak dotąd nikomu nie udało jej się odnaleźć. Krąży legenda, że mieszkają tam skrzydlate elfy, które co dzień przeczesują trawy w poszukiwaniu tajemniczych jajek, które podrzuca czarnoksiężnik ze świata olbrzymów. Od dawna przekazywana była opowieść o owieczce, która nadepnęła na jajko i rozpłynęła się w powietrzu. Żaden z mieszkańców nie był tego świadkiem, ale w obawie o powtórzenie historii, każdego dnia wyruszali na poszukiwanie magicznych jajek. Raz znachodzili jedno, a innego dnia kilka. Z każdym jajkiem obchodzili się bardzo delikatnie i przenosili do karocy zaprzęgniętej w koniki polne, by później wywieźć je daleko za granice królestwa, gdzie magia czarnoksiężnika już nie działała.
Elflandia słynęła z wiecznego dnia, ponieważ słońce nie zachodziło za horyzont nawet w nocy, a czas snu wyznaczały kwiaty, które podczas każdej doby zamykały swoje płatki na kilka godzin tworząc piękne gwiazdy. Krainą władał Król Elfeusz, który dla swoich mieszkańców był usposobieniem dobroci. Elfeusz nie miał zamku, ani majątku, a jego skarbem była siedmioletnia córka o pięknym imieniu Elfia, a cały jego dobytek stanowiła chata pokryta słomianym dachem i stado koników polnych w zagrodzie.
Pewnego dnia Elfia, jak co dzień wyruszyła z mieszkańcami królestwa w poszukiwaniu jajek i rozpłynęła się wśród traw jak szum wiatru, który tańczy pośród kropel porannej rosy. Wszyscy mieszkańcy przeczuwali, że to powrót historii sprzed lat.
Król popadł w niewyobrażalną rozpacz, a wraz z tajemniczym zniknięciem Elfii całą, dotychczas słoneczną krainę okryła ciemność. Mijały tygodnie, lecz Królewny nie udało się odnaleźć, a brak ukochanej królewskiej córki odcisnął piętno na wszystkich mieszkańcach Elflandii, powodując smutek zarówno z braku Elfii jak i słońca niezbędnego do życia.
Pewnego ranka Król oporządzał zagrodę z konikami polnymi. Nagle zauważył, że coś się błyszczy w paśniku. Podszedł i zobaczył złote jajko. Inne niż te, które znajdowali w trawie, bo to miało wygrawerowaną informację: Szukaj Siłacza, co depresję nocy w radość słonecznego dnia obraca. I wtedy zapewne odzyskasz Królewnę. Król wrócił do domu, wyciągnął ze skrytki w podłodze starą księgę, otworzył i przeczytał: W krainie Polpharma siła, bo radość dnia słonecznego w szarościach zimy przywróciła. Król natychmiast wstał, wybiegł z domu do zagrody, dosiadł najszybszego ze swoich rumaków polnych i wyruszył do odległej Polpharmy. Minęły tygodnie nim powrócił z antidotum zwanym Witaminą D. Rozdał mieszkańcom i do królestwa powróciła radość i zdrowie. Gdy popatrzył w niebo, słońce rozdzierało ciemność, a złote jajko zaczęło się niecierpliwie turlać, a jego skorupka pękać, następnie uniosło się ku górze, potem wszyscy mieszkańcy obserwowali magiczne zjawisko jak w blasku słońca jajko przemieniło się w Elfię, która z dziecięcą radością sfrunęła z nieba prosto w ramiona Króla.