Co byś chciała dziś, córeczko?
Kiwi? Jajko? Może mleczko?
No, a może pyszny serek?
Wszystko ma witamin wiele.
Zwłaszcza witaminę "D",
co do brzuszka trafić chce
i pomaga w odporności,
i buduje mocne kości.
Zjedz, Kochanie, choć troszeczkę,
a opowiem ci bajeczkę.
To zdarzyło się w krainie,
która z braku słońca słynie.
I przez cztery pory roku
pogrążona była w mroku.
Wszyscy, którzy tam mieszkali
bardzo często chorowali.
Tymczasem, królewskie dziecię
miało zjawić się na świecie.
A – wiadomo – król z królową
chcieli mieć córeczkę zdrową,
więc martwili się bez końca,
narzekając na brak słońca.
Ale, jak legenda niesie:
czarownica mieszka w lesie,
co potrafi czynić cuda,
jeśli dotrzeć tam się uda.
Droga trudna i daleka:
rwący strumyk, bystra rzeka,
gęste krzewy, strome góry,
bagna i wysokie mury...
Król niczego się nie boi,
więc wyrusza w lśniącej zbroi,
nie marnując dłużej czasu -
znaleźć czarownicę z lasu.
Po tygodniach ciężkich wielu,
wreszcie dociera do celu:
starej chaty czarownicy.
Ona, zaś, w czarnej spódnicy,
właśnie sfruwa na swej miotle
by miksturę zważyć w kotle.
„Witaj, Pani! Jak twe zdrowie?
Mą historię ci opowiem:
Ja przybywam tu z daleka,
w domu na mnie żona czeka,
co urodzić ma królewnę...
Ale losy jej niepewne,
bo nad niebem mej krainy
nie ma słońca odrobiny.
Jak królewnę mam wychować,
by szczęśliwa była, zdrowa?
Wiem, że umiesz różne rzeczy:
otruć kogoś lub wyleczyć.
I wiesz to, czego nikt nie wie...
Czy pomożesz mi w potrzebie?”
Czarownica kiwa głową:
„Pomogę, masz moje słowo,
ale trudno mi uwierzyć,
że tak bardzo ci zależy.
Wiem, przebyłeś drogę całą
ale dla mnie to za mało.
Potrzebuję pod kociołek
jakiś kamień albo stołek...
Widzisz, królu, tamten głaz?
Chyba będzie on w sam raz,
czy dasz radę, Jaśnie Panie,
przynieść go tu przed śniadaniem?”
Król posmutniał, lecz po chwili
nad kamieniem się pochylił,
myśląc „to dla ciebie, córko”,
dźwignął, a głaz niczym piórko
stał się lekki – nie do wiary!
Czy to magia? Czy to czary?
Coś dziwnego tu się dzieje...
Czarownica w głos się śmieje:
„Żaden z ciebie siłacz, Panie,
każdy unieść głaz jest w stanie
albo zostać bohaterem
jeśli ma intencje szczere.
Uratuję twoją córę:
przygotuję jej miksturę
ze słońca złotych promieni,
co jej życie w mig odmieni.”
I to koniec tej bajeczki.
Król doczekał się córeczki,
pięknej, zdrowej, roześmianej,
mądrej, grzecznej i lubianej.
A miksturę tę, Kochanie,
właśnie zjadasz na śniadanie.
Możesz wierzyć mi lub nie:
To jest witamina „D”,
Porcja słońca w talerzyku,
która zalet ma bez liku.
I pomoże ci na pewno,
bo ty jesteś też królewną,
dla której odważny tata
także przebyłby pół świata,
i pewnie by wiele razy,
w lśniącej zbroi dźwigał głazy,
po słoneczną witaminkę
by ratować swą Kruszynkę.