Był raz sobie król z królewną,
byli parą bardzo śpiewną
i trzymało się ich zdrowie,
a dlaczego? Ja Wam powiem!
Żyli sobie tuż pod chmurą,
która otaczała mury
przepięknego ich zameczku,
co z kolei po środeczku
stał polany nad strumykiem
tam, gdzie kamyk, za kamykiem
drogę wokół im wyznaczał…
A na niebo co noc wkraczał
księżyc wielki, jasny, pełny
(był to bowiem księżyc w pełni),
zaś za dnia nad zamkiem słońce
wychodziło aż po końce
tej polany, rozgrzewając,
bo promienie długie mając,
ogrzewało tę posiadłość,
póki w półmrok nie popadło…
I tak żyli ciągle razem,
chodząc sobie raz za razem
na spacery w blasku słońca,
co dawało im bez końca
siłę, jakiej na tym świecie
nikt nie widział… Czemu? Wiecie?
W słońcu była witamina,
która D się zwie i trzyma
nasz organizm w dobrej formie,
by mógł mocno i odpornie
funkcjonować, jak najdłużej…
Taka siła jest w naturze!
Król zaś sam wielkim siłaczem
był, bo wielkim był zjadaczem
ryb łowionych w swym strumyku,
jajek zebranych kurniku,
który wciąż pielęgnowała
żona, która królowała
wraz z tym królem w posiadłości…
Obydwoje mocne kości
mieli od tych ryb i jajek,
co D witaminę dają,
i od spacerów słonecznych,
dzięki którym zdrowie wieczne!
Tym sposobem król z królową,
będąc parą bardzo zdrową,
polecają wszystkim dzieciom
i dorosłym, by w dzień, wieczór
zjedli rybkę lub jajeczko,
częściej wyszli na słoneczko,
a się trzymać zdrowie wtedy
będzie wszystkich, nawet kiedy
jesień przyjdzie albo zima,
która mrozy lubi trzymać!
Nic już zimno nie oznacza,
gdy witamina D wkracza,
bośmy wszyscy silni, zdrowi,
jak król z królową zamkowi!