Była sobie raz królewna,
Śliczna, zdrowa, ale gniewna.
Ciągle z zamku uciekała,
Bo siłacza poznać chciała.
Król z królową się martwili
I jej pasji wciąż dziwili.
No bo po co jej ta siła?
Niech się uczy, jak się dyga!
Dnia pewnego, nad strumykiem
Nagle się spotkała… z dzikiem.
Zwierz ją chciał zaatakować,
Ale musiał zrejterować!
Bo go jajko uderzyło,
Skądś ciśnięte z wielką siłą.
Więc rozgląda się królewna,
Gdzie wybawca? Nie jest pewna.
Widzi tylko tam chłopaka,
Nie wyglądał na chojraka…
- Tyś to rzucił? – pyta cicho.
- Tak, ja – mówi – jestem Zdzicho.
- Dzięki ci o dzielny panie,
Żeś poświęcił swe śniadanie.
Lecz mi powiedz, tylko szczerze
Skąd się tyle siły bierze?
Chłopak znów po jajo sięga:
- W witaminie D potęga!
Zjedz królewno to jajeczko,
Wyjdź też trochę na słoneczko,
A i ty będziesz silniejsza!
No i trochę spokojniejsza…
Jak poradził, tak zrobiła
I spokojnie w zamku żyła.
Źródło siły już poznała,
Więc uciekać zeń nie chciała.
Król z królową się cieszyli,
Cały dwór też pouczyli,
Żeby dużo jajek jedli
I na słonku czasem siedli!