Dzień dobry moje kochane.Ja też jestem tylko ciężko narazie się zorganizować zeby coś naskrobać,choć oczywiście czytam codziennie.Trzymam kciuki za nierozpakowane,kochane już nie długo,a nowym mamom gratulacje.
teraz opowiem wam co u mnie...
13,01 miałam zgłosić się na oddział a 14,01 miało być cięcie.KOrzystając z ostatniego czasu poszalałam smażenie naleśników zakupy sprzątanie cały dziueń na nogach ogólnie.W nocy o 1,00 obudziłam się i w tym momencie odeszły mi wody.Dobrze że byłam gotowa bo rano i tak miałam się stawić :).Nawet spokojnie się zorganizowałam,potem obudziłam mojego J. i pojechaliśmy.
Dyżur miał mój lekarz ,badanie,ktg ,antybiotyk,jakieś wlewy,i skurczeeeee się zaczeły.po wizycie o 8,45 na świecie pojawiła się OLA :)))).3510g 10 pkt 56cm.
Tylko nie mogli mnie pozszywać ,bo mam mase zrostów .A usg przed cc wykazało ze malutka pępowiną owinięta.Jestem wdzięczna Bozi ,że tak to się szcześliwie skończyło.czas po cc był ciężki ,potem popunkcyjne bóle głowy ,dren w ranie.Ale jak moja myszka była przy mnie to nic nie bolało.Opieka super jeszcze śie z taką nie spotkałam.Zarówno położnych jaki z noworodków.Na każde zawołanie.....no mówię wam rewelacja.No i po dokarmianiu mm nawał pokarmu.połóżna w nocy 2 godz pomagała mi i malutkiej odpowiednio przystawić do piersi.
Każdej z was życzę takiej opieki.
teraz jesteśmy już w domu,uczymy się siebie nawzajem.Starszy syn pomaga,mąż pomaga tylko narazie sprawy urzedowe probuje załatwić i się tylko wkurza :P