Hej dziewczyny! Podziele się co mnie spotkało..ehhh..W nocy z piątku na sobotę dopadło mnie jakieś cholerstwo i wymiotowalam,potem biegunka i tak do rana. Do tego doszła podwyższona temp. 37.5 no i co tu robić...Pojechałam rano do położnej,brzuch miękki,bardziej to były problemy z żołądkiem. Zaleciła jakieś tam swoje sposoby ale po powrocie stwierdziłam że telefon do ginekologa. Miałam pić tylko wodę i po południu zjeść ugotowana marchewkę. A po 3h od telefonu zadzwonic do niej ponownie.
No więc przed 13telefon że biegunka i wymioty ustaly ale temp jest i taki dziwny dyskomfort w brzuchu-ból bardziej u jego dołu. Zostałam zaproszona na wizytę do szpitala tam gdzie pracuje moja gin bo skurat miała dyżur.
Po badaniu ginekologicznym z szyjka wszystko ok ale na ktg pokazywało skurcze:/
Rozpłakałam się oczywiście z tego wszystkiego i zostalam położona na kontrolę 3dniowa;na oddziale.
Teraz wiem że nie ma sie czego bać,bo czuję się o niebo lepiej a i personel z oddziału ginekologicznego obcykany:) no i w ogóle szpital,bo oddalony mam o 50km od miejsca zamieszkania,myślę żeby tu rodzić. Może uda mi się wyjść wcześniej jak będzie już dzisiaj dobrze.
Powiem Wam że nie spodziewałam sie tych skurczy,myślę że ten wysiłek przy wymiotach + ból brzucha i do tego stres..bo dopiero na ktg czułam jak się brzusio napina.
Życzę Wam bezproblemowych ciąż,dużo spokoju i wiary w to,że nasze maluchy nie będą się tak spieszyły z wyjściem;)
Pozdrawiam!!