Na izbę przyjęć pojechałam po odejściu wód. Była to sobota po godzinie 11, więc było pusto, ale ochrona poinformowała lekarzy, więc czekałam tylko kilka minut. Przyjęcie poszło szybko. Ogolono mi krocze. Pielęgniarka nie pytała czy sobie tego życzę, ale nie miałam nic przeciwko, więc nie wiem czy by się upierała jeśli zwróciłabym jej uwagę. Trafiłam na porodówkę, zrobiono mi KTG, ale ponieważ nie miałam skurczy położono mnie na sali przedporodowej. Mogłam w niej korzystać z piłki. Skurcze nadeszły ok. 15, a o 21 trafiłam do sali porodowej. Rodziłam z mężem. Wiem, że na Brochowie jest zwyczaj, że za poród rodzinny uiszcza się jakąś opłatę u ordynatora w postaci cegiełki. My tego nie mieliśmy, bo nie wiedzieliśmy czy nie urodzimy przed otwarciem oddziału po remoncie. Na porodówce są 3 pokoje do porodów rodzinnych i 3 boksy, na które mężczyźni nie są wpuszczani. Jeśli pokoje są zajęte a w boksie jest tylko jedna kobieta to mąż może zostać wpuszczony. Wszystko zależy od położnej. Tak naprawdę wykupienie cegiełki nie gwarantuje porodu rodzinnego, bo może się okazać, że nie ma wolnego pokoju. Z kolei jeśli pokoje są wolne, a chcecie rodzić rodzinnie to położna nie może Wam odmówić. Pokoje rodzinne składają się z dwóch pomieszczeń i łazienki z prysznicem. W jednym jest kanapa, fotel, piłka, worek a nawet telewizor (chociaż nie był podłączony). W drugim łóżko porodowe i wszystkie niezbędne sprzęty. Ja miałam znieczulenie i kilka minut po tym jak o nie poprosiłam zjawiła się Pani anestezjolog z ankietą kwalifikującą do niego. Trzeba ją wypełnić i wtedy lekarz podejmuje decyzję czy poda znieczulenie. Wszystko zależy od przebytych chorób i przebiegu porodu. U mnie konieczne było nacięcie krocza. Szycie odbyło się ze znieczuleniem miejscowym. Mąż przecinał pępowinę. Córeczka chwilkę leżała na moim brzuchu. Położna zapytała czy może ją zabrać, żeby neonatolog mógł ją zbadać. Później mąż dostał Małą na ręce i siedzieli razem w drugim pomieszczeniu, a ja zostałam zszyta. Później dostałam córę do karmienia i zostałyśmy przewiezione na oddział położniczy. Dzieci są zabierane od mamy przynajmniej do momentu jej uruchomienia, czyli na min. 6 godzin lub do ok. 8 rano jeśli dziecko urodziło się popołudniu lub w nocy. Położne na tym oddziale raczej miłe choć zdarzają się wyjątki. Pomagają w przykładaniu dziecka do piersi, ale trzeba o to poprosić. W przypadku braku pokarmu jest możliwość dokarmienia z butli. Zauważyłam, że w pierwszej kolejności zapełniane są sale 2 osobowe, ale są też 5 osobowe. Łazienka i prysznice są wspólne. Podsumowując polecam poród w szpitalu na Brochowie.