-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez merr
-
prezent dla nietypowej przyjaciółki
merr odpowiedział(a) na merr temat w Dziś pytanie - dziś odpowiedź
Nie wiem czy jesteście zainteresowane, ale wybrałam prezent. Chciałam jej zrobić plakat z naszego wspólnego zdjęcia, ale TŻ mi doradził, żebym kupiła maskotkę z naszym zdjęciem, bo plakatu nie zmieszczę do bagażu podręcznego... A jako gratis dla nas obu - jestem właśnie na etapie poszukiwania kosmetyczki i chcę zafundować nam dobry masaż albo pielęgnację stóp. Mi szczególnie przyda się to drugie, bo mam pracę stojąco-chodzącą. Może jest na forum jakaś kobitka z Rzeszowa, która może polecić mi takie miejsce? -
prezent dla nietypowej przyjaciółki
merr odpowiedział(a) na merr temat w Dziś pytanie - dziś odpowiedź
na stronie fotojokera, ktora mi podalyscie znalazlam takie cos jak plakat ze zdjecia za szklem akrylowym. zastanawiam sie nad tym projektem... co o tym myslicie? -
prezent dla nietypowej przyjaciółki
merr odpowiedział(a) na merr temat w Dziś pytanie - dziś odpowiedź
agaluk1A może taką bransoletkę spersonalizowanaą z jakimś słowem, które was łączy, z imieniem lub serduszkiem.... podoba mi sie ten pomysl. ale gdzie mozna taka kupic? musze ja zamowic przez Internet, bo tutaj ciezko mi bedzie kupic cos z polskim slowem... wiem, ze dla niej najlepszym prezentem beda te 4 dni szalenstwa nad rzeka, na rolkach, wspolne gotowanie (tzn. ja jej gotuje, bo ona tak zyje, ze w ogole nie dba o siebie i gotowane jedzenie je albo u mamy albo jak ja przyjezdzam), piwo na rynku, wspolny poranny kac, laka, na ktorej bedziemy sie wylegiwac poki nas cos nie pogryzie i wiele innych sytuacji. tylko wiecie co? chaialabym jej podarowac cos co bedzie jej o mnie przypominac w kazdym jednym dniu kiedy ja jestem 2 500km dalej. ewka moja przyjaciolka ma juz tatuaz, a nawet kilka ;) a ja nie chce miec zadnego :P moze to glupie podejscie, ale boje sie, ze jak bede miala na piersi orla to na starosc zrobi sie z niego bocian ;) -
prezent dla nietypowej przyjaciółki
merr odpowiedział(a) na merr temat w Dziś pytanie - dziś odpowiedź
wspólny wypad fajna rzecz. tylko, że ja będę w PL 4 dni. i do mojej przyjaciółki przyjeżdza mój przyjaciel jeszcze. także te 4 dni spędzimy wspólnie - we 3. wypad więc odpada. zresztą 4 dni to za krótko, żeby zorganizować coś fajnego. może w przyszłym roku... albo na następny urlop. a co myślicie o takiej maskotce z naszym wspólnym zdjęciem? właśnie ten przyjaciel co ma do nas dołączyć podsunął mi ten pomysł... -
prezent dla nietypowej przyjaciółki
merr odpowiedział(a) na merr temat w Dziś pytanie - dziś odpowiedź
Chciałam Was prosić o radę. W sierpniu lecę do PL na kilka dni. Do mojej przyjaciółki. Najlepszej pod słońcem. Znamy się krótko - zaledwie 3 lata. Ale nie kocham nikogo mocniej niż jej. Przeżyłam z nią tyle chwil... Woziła mnie w nocy do szpitala jak sie mało nie odwodniłam, mimo, że o 6 musiała wstać do pracy i jechać w trasę ponad 200km. Pomagała mi w chorobie. Przygarnęła kiedy nie miałam gdzie mieszkać. Wypiłyśmy razem morze wina. Śmiałyśmy się, płakałyśmy i stałyśmy się nie rozłączne. Wiele razy po obejrzeniu horroru spałam z nią i wstawałam w nocy do toalety, bo sama się bała... Słowem zjadłyśmy beczkę soli i wiem, że na tej kobiecie mogę polegać jak na mało kim. Ostatnio rozmawiałam z jej koleżanką, która mi powiedziała, że moja przyjaciółka kocha mnie bardziej niż własną siostrę. Ale ona jest osobą wyjątkową także pod innym względem. Nie jest typową kobietą, która biega w butach na obcasie. Zamiast tego wkładamy trampki i biegamy po lesie. Nie chodzimy na dyskoteki, bo wolimy z naszymi kumplami pić wódkę nad rzeką. Oglądamy mecze zamiast komedii romantycznych, nie znosimy zakupów, nie przykładamy wagi do tego co nosimy - pod warunkiem, że jest to czyste i schludne - a makijaż robimy tylko na specjalne okazje. I takiej przyjaciółce chce kupić prezent. Jakiś osobisty. Coś co jej będzie o mnie przypominało zawsze kiedy po to sięgnie. Macie jakieś pomysły? Powiem tylko, że nie mogą być to: - kolczyki, w których nie chodzi w ogóle, - zegarek, którego nie używa (chociaż nad tym zastanawiałam się długo... ), - perfumy (które zasugerował mój partner), bo nie przewiozę ich samolotem (lecę tylko z podręcznym), - żaden kosmetyk, ani nic co "zużyje się", bo chcę, żeby to była pamiątka. Nie widujemy się czesto ze względu na to, że ja żyję daleko. Pracujemy z kolei tak, że na skype słyszymy się tylko w niedziele. Tęsknie za nią niewymówienie. Kupiłam więc bilet dosłwnie na 4 dni, w czasie jej urlopu, żebyśmy mogły spędzić ten czas razem. Na wieść o moim przyjeździe tak piszczała, że aż serce mi rosło. Wiem, że jest moją przyjaciółka i to ja powinnam wiedzieć do sprawi jej frajdę, ale sęk w tym, że nie mam żadnych pomysłów. Nigdy nie byłam dobra w dawaniu prezentów... Zastanawiałam się nawet nad tym, żeby zrobić dla niej takie duże zdjęcie z kilku naszych i oprawić w antyramę, tylko, że... jak ja to przewiozę nie mam pojęcia! Z góry Wam dziękuje za pomoc ;) -
Ulla ja nawet nie próbowałam tak dalece wybiegać w przyszłość. nie potrafię sobię tego wyobrazić. może dlatego, że moje życie się mocno zmieniło odkąd nie jestem już sama. wcześniej miałam plany na przyszłość, ale ta przyszłość wiązała się jedynie z moją karierą zawodową. dokładnie wiem czego chce i powoli do tego dążyłam od samego początku. teraz trochę moje cele się przewartościowały, bo nie mogę myśleć tylko o sobie. pewnie za jakiś czas jak pojawi się dziecko, a później kolejne to te moje priorytety znowu się zmienią. a jak będzie wyglądało moje życie z obecnym partnerem? diabli wiedzą czy damy radę wspólnie... czy coś się zmieni, jak będziemy żyć. ale jedno jest pewne - albo nauczymy się "dobrze kłócić" albo nasze życie po 40-stce będzie opiewało w nieustające krzyki...
-
Oopsy Daisy wyczuwam niechęć z Twojej strony. Nie wiem czy spowodowaną tym, że jestem tu nowa, czy tym, że różnie się od Was tak bardzo... Równie dobrze mogłabym napisać TF oznaczając moją połowicę inicjałami i też byś pytała o co chodzi... I też byś mnie zrugała za fakt, że nie wpisałam jego pełnego imienia i naziwska? Sugerowałabym zmienić nastrój, bo wprowadzasz w błąd - chociażby mnie.
-
Plamienie zamiast okresu, czy ktoś miał na początku ciąży?
merr odpowiedział(a) na Marcelina temat w 9 miesięcy, ciąża
Ullaznajdź czas dla siebie byś o siebie zadbał i przebadała się Tak. Masz rację. Wiem, że muszę. Tylko póki jeszcze nie jest źle to wciąż odkładam to na potem. Jak już będę miała więcej czasu... Ale zapowiada się u mnie w firmie przestój na ok. 2 tygodnie, więc będę w niej spędzać mniej czasu. Pisać też już nie będę dużo, bo wakacje się zbliżają i wszelkie redagowanie naukowych tekstów i pomocy dla studentów nikomu nie będzie potrzebne aż do września... Także wezmę się za siebie. Urlop mam już zaplanowany na sierpień. Wybieram się na kilka dni do PL. Moi panowie zostają w UK, a ja lecę naładować akumulatory z przyjaciółmi. Spotkam się z całą trójką i będziemy przez 4 dni tylko imprezować i wypoczywać. -
Ullaczasem lepiej czasem gorzej ale kochamy się i szanujemy i zawsze jesteśmy razem i to jest cenne i to jest najcenniejsze co może być ;) gratuluje Wam ;)
-
Oopsy DaisyCo to jest TŻ ??masakra, leci mi tu jakimś pokoleniem bravo pokoleniem bravo? hmmm co prawda jak byłam nastolatką to taką gazetę wydawano, ale nie pamiętam, żeby w niej coś na ten temat pisano. a TŻ to skrót od towarzysz życia.
-
Moja historia poznania TŻ jest jak z filmu, śmieszna i dla niektórych niewiarygodna. Ludzie się po głowach stukali jak opowiadałam im tę hiostorię. A najlepsze było, że jeszcze się nie widzieliśmy a już mój TŻ powiedział mojej mamie, że się ze mną ożeni. Jesteśmy ze sobą półtora roku (niecałe), od sierpnia razem mieszkamy i...
-
Tylko pogratulować posiadania niezwykłej sztuki bycia szyją w związku :) A tak z ciekawości zapytam dziewczyny - czy Wasze relacje uległy dużej zmianie po ślubie? Mówi się, że ślub wszystko zmienia. Patrząc na mojego faceta zastanawiam się co mogłoby się w nim jeszcze zmienić i żadnych pomysłów nie mam :P Mimo, że nie jesteśmy ze sobą długo i tak żyjemy jakbyśmy znali się od wielu, wielu lat...
-
Ardhara póki co dzieci nie mam. Moi dziadkowie uczyli mnie o Bogu chrześcijańskim. W szkole dowiedziałam się o Jehowych. Tata opowiedział mi o istnieniu innych religii, ale nie dawał mi żadnych lekcji. Po prostu mówił, że są. Kiedy umiałam już czytać nie sprzeciwił się, że próbowałam poczytać o jakiejś religii. Nawet moje chwilowe zafascynowanie satanizmem przemilczał. Skończyło się to tak, że wybrałam własną drogę - zdeklarowałam się jako osba nie wierząca. Choć nie ateistka, bo uważam, że każdy w coś wierzy. A bóg wcale nie musi mieć bezcielesnej formy... Może moje dzieci będą inne niż ja, ale chciałabym im w przyszłości dać wybór taki jak dał mi ojciec, bo uważam, że postąpił względem nas słusznie. W naszej rodzinie tylko mama i jej siostra są wierzące i chodzą do Kościoła. I ani one nas nie próboją nawrócić, ani nikt im nie mówi, że to w co wierzą to bzdura...
-
Olinka To dla mnie jednak nieco dziwne podejście. Zwykle rodzice wychowują dziecko w swojej wierze - bądź jej braku. I tak. I nie. Zwykle rodzice uczą dziecko o istnieniu ich boga. Jednak bywa tak - i wiem to z własnego doświadczenia, że nie koniecznie tą nauką zajmują się rodzice. Mój ojciec jest zdeklarowanym ateistą. Wszystko co wiedzieliśmy o Bogu wiedzieliśmy od babć. Byliśmy z bratem ochrzczeni, przystąpiliśmy do I Komunii. A później ojciec dał nam wybór. Powiedział nam jak mieliśmy z bratem po naście lat, że ani nas nie będzie namawiał do chodzenia do Kościoła, ani nam tego nie zabroni, ponieważ mamy wolną wolę i zrobimy co chcemy. Nawet Święta, które obchodzone są w mojej rodzinie to raczej tradycja rodzinna, podtrzymywana od pokoleń. Ale tam nie ma elementów chrześcijańskiej wiary, więc w dużej mierze wyglądają one inaczej niż nasze. I ja osobiście też nie będę miała nic przeciwko jeśli kiedyś moi przyszli teściowie będą chcieli ochrzcić dziecko i uczyć je o istnieniu ich Boga. Nawet jeśli moja pociecha powie później, że wierzy w Buddę też go za to nie zganie. Wiara to indywidualna kwestia. Jedyna religia jakiej bym swoim teściom zabroniła to islam. Mieszkam wśród wyznawców i gorzej chyba trafić nie mogłam...
-
Świeżynka81To też pewnie zależy od podejścia samego księdza, są przecież też tacy, co dziecka nie chcą ochrzcić jak rodzice nie mają ślubu, a pójdzie się do innego kościoła, to nie robią problemów. A co w sytuacji kiedy obydwoje rodzice deklaruja się jako niewierzący, ale nie mają nic przeciwko, żeby np. dziadkowie wybrali rodziców chrzesnych, ochrzcili dziecko i wychowywali w wierze katolickiej?
-
ida Jest jeszcze coś takiego jak ślub "jednostronny" (to sie chyba nazywa konkordatowy, ale może namieszałam). Moja siostra ze swoim mężem coś takiego miała.Ponieważ on jest niewierzący, a ona tak, wzięli w kościele ślub, na którym oboje składali przysięgę, ale szwagier w przysiędze nie powoływał sie na Boga. No i oczywiście nie musiał przechodzić przez cały proces przygotowań kościelnych. Pytanie, czy druga strona akceptuje to, że współmałżonek jest niewierzący i czy sie na taki ślub godzi- bo jeśli nie no to jest problem... Tak. Jeszcze jak chodziłam do liceum na religii ksiądz o tym opowiadał. Chodziłam na te lekcje, bo zawsze mogłam sobie spokojnie przepisać coś na inne lekcje. A u nas w mieście jest taki zwyczaj, że w ostatniej klasie szkoły średniej robi się kurs przedmałżeński. Nasz ksiądz dawał ten papier za obecności na lekcji i napisanie na kilka stron swojej wizji małżeństwa, więc nawet ja taki papier mam ;) Wtedy nam mówił o takim ślubie. Trzeba się zdeklarować jako ateista - bądź innowierca i faktycznie jedna ze stron może uczestniczyć w ceremonii nie powołując się na Boga. Tylko... u mnie jest zupełnie inny problem ;) Mój TŻ też jest niewierzący. Nie chodzi do Kościoła. Nie modli się. Ale jego rodzice mimo, że to akceptują (powiedzmy, póki właśnie mieszkamy sobie daleko) nie widzą innego ślubu swojego syna niż w Kościele. I teraz mój TŻ mówi, że jak nie zrobi to będzie źle. Bo mnie jak będzie namawiał to tylko będziemy się kłócić. A z kolei jeśli rodzicom powie, że ślubu w Kościele nie będzie to będzie toczył walkę - głównie z mamą. On nie chce więc ślubu w Kościele bo jest wierzący (wtedy byłabym w stanie to dla niego zrobić), on go chce bo taka jest wola jego rodziców - a dla nich na pewno nie pójdę do Kościoła i nie będę udawać. Dzięki za Wasze opinie. Widzę, że jednak planowanie tego jednego dnia, który ma być początkiem przyszłości dwojga ludzi to mnóstwo emocji nie tylko dla nich samych... Ech...
-
Świeżynka81 dokladnie. innym nic do tego. ja się nie przejmuje ludzkim gadaniem. akurat mam taki pokrecony charakter, że nawet jeśli ktoś mi w żywe ubliża to po mnie to spływa, bo ja i tak "wiem swoje". no chyba, że ktoś przesadzi to mojej reakcji przewidzieć się nie da... rozgniewać mnie to sztuka, ale jeszcze większa później uspokoić. co zaś tyczy się decyzji - nikt nie powinien robić nic wbrew sobie. a rodzice mojego partnera naciskają na nas, żebyśmy wzieli ślub w kościele. tyle, że ja jestem niewierząca i nie pójdę ani na nauki do kościoła, ani do spowiedzi, bo pewnie skończyłoby się to napaścią słowną na księdza, z którym nie zgodzę się w żadnej kwestii. z kolei mój partner chce ślubu w kościele ku uciesze rodziców i wesela ku uciesze licznej rodziny. dla mnie to obłęd! stąd jak napisałam wyżej - rozmów o ślubie w ogóle nie odbywamy. żyjemy póki co razem i jeśli on będzie się dalej upierał przy swoim to pewnie w pewnym momencie każde z nas pójdzie swoją drogą. i może słusznie?
-
Inkaaajak wiadomo takich decyzji nie podejmuje tylko jedna strona. słuszna uwaga. zgadzam się z Tobą. jednak jeśli brać pod uwagę mojego obecnego partnera - nigdy w tej kwestii nie dojdziemy do porozumienia. on chce czegoś zupełnie innego niż ja. toteż w ogóle o ślubie nie rozmawiamy. ja wychodze z założenia, że jeśli chce się ze mną ożenić tylko na pokaz dla innych to niech lepiej tego w ogóle nie robi, bo obydwoje będziemy tego żałować. a jeśli chce się ożenić tylko ze mną, to nie ważne będzie gdzie wezmiemy ślub i jak będzie wyglądało wesele. prawda?
-
ja marzę o ślubie tylko w gronie moich przyjaciół i rodziców. nie chcę wesela, białej sukienki, ani całej tej pompy, którą rozrtacza się w koło. moim zdaniem ślub jest dla pary młodej, żeby powiedzieć sobie na głos to o czym myśli się od dawna i żeby podzielić się tym z najbliższymi. a nie całym zastępem ciotek i wujków, których nie widziało się od wielu lat. tyle, że ja jeszcze nie spotkałam kogoś kto myśli podobnie do mnie (mam na myśli mężczyzny, z jakim kiedykowiek byłam). coraz częściej słyszę więc pytania koleżanek o to, kiedy na moim weselu potańczymy, ale zbywam je tylko jednym słowem podpartym uśmiechem "nigdy" ;)
-
wiecie co? zastanawiam się ostatnio jak to jest... moja przyjaciółka podczas jednej z naszych szybkich rozmów w przerwie na lunch powiedziała mi coś takiego "fajnie jest mieć wesele, ale jeszcze lepiej jest mieć męża". opowiecie mi jak to u Was było/jest? bardzo mnie ciekawi jakie poglądy przeważają na temat nie tylko samego zawierania związków formalnych, ale przede wszystkim w jaki sposób to sie odbywa (urząd, kościół, tudzież inna świątynia) oraz co z weselem? w tyk roku skończyłam 26 lat, 70% moich koleżanek ze szkół, ale też tych młodszych i starszych wydaje się teraz za mąż. tylko w te wakacje dostałam 4 zaproszenia na śluby i wesela. mam wrażenie, że to jakieś boom jest. czy to po prostu jest naturalne? tylko ja znowu jestem gdzieś poza... (jak to ja) sama żyję w związku od prawie 2 lat, ale ślub to bardziej teoria i jakaś bliżej nieokreślona przyszłość. i tak się czasem zastanawiam czy to w ogóle to skoro żadne z nas jeszcze nie czuje potrzeby zawarcia małżeństwa?
-
Plamienie zamiast okresu, czy ktoś miał na początku ciąży?
merr odpowiedział(a) na Marcelina temat w 9 miesięcy, ciąża
macie racje. muszę zrobić badania krwi, bo niestety ale zaniedbałam to ostatnio strasznie. od jakiegoś czasu mieszkam za granicą (najpierw IT teraz UK) i na nic nie mam czasu. najpierw kończyłam studia, więc zajęta byłam nauką, później krótki pobyt w PL bo mój tato miał wypadek i znowu zajmowałam się nim i nie miałam nawet czasu pójść do dentysty. teraz wiecznie pracuje, od 9 do 13 w domu i od 14 do 22 poza domem... ale za 2 tyg. troche mniej bedę miała pracy i postaram się w końcu udać do lekarza... pewnie to wszystko wina zmęczenia, tzn. przemęczenia... tak myślę. Margeritka zapewne moja dieta nie jest odpowiednia ;/ choć staram się od jakiegoś czasu kontrolować to co jem. ale ze względu na moją pracę często dzień zaczynam po prostu od kubka zielonej herbaty z cytryna i jakiejś szybkiej przekąski typu jogurt, jakieś ciastko z jabłkami albo coś czekoladowego (ok. 9 rano). potem zasiadam do pracy i ok. 12 zjem coś gotowanego przed wyjściem do pracy (zazwyczaj szykuje obiadki dla mojego TZ-ta na kilka dni z góry). potem o godz. 17.30 w pracy mam przerwę na kolacje, więc zjem jakąś kanapkę, czasem zupę, popije herbatą i to wszystko co jem w ciągu całego dnia. w pracy wypijam ok. 2 litrów wody albo jakieś napoje izotoniczne - szczególnie teraz jak mam dużo pracy i potrzebuje siły by te 7,5 godziny jakoś przetrwać... w weekendy też wcale nie jest lepiej, bo sobota to dzień organizacyjny, sprzątanie, zakupy, pranie i inne takie i przeważnie zamiast obiadu jemy coś na mieście, a wiadomo, że to jedzenie niezbyt zdrowe - nawet jeśli to nie fast food. stąd też ciąża w tym momencie to raczej nie jest dobry pomysł, bo mój organizm zrujnowałaby chyba do końca. ciągle sobie mówię, że jeszcze chwile i zwolnie, zadbam o siebie i w ogóle zmienie tryb życia. i tak udało mi się już w tej napięty grafik wcisnąć ćwiczenia 3 razy w tyg. po 30-40 minut i 1,5h basenu w każdą niedziele. 3majcie kciuki, żeby mi wystarczyło samozaparcia teraz! -
Plamienie zamiast okresu, czy ktoś miał na początku ciąży?
merr odpowiedział(a) na Marcelina temat w 9 miesięcy, ciąża
ufff. testu nie zdążyłam zrobić. dzisiaj rano pies mnie obudził po 8.20 (znowu mam kłopot, żeby wstać) i tak mnie wszystko bolało, że ledwo z tego łóżka wyszłam. okazało się, że ten spóźniony (a właściwie to nie, bo pisałam że mam nieregularne miesiączki i tym razem zmieściła się w zakresie do 30 dni) okres w końcu przybrał normalną formę. mimo wszystko to 6 dniowe plamienie przed okresem, notoryczne zmęczenie i boląca głowa nie dają mi spokoju... jak tylko okres się skończy umówię się na wizytę do lekarza... czytałam gdzieś że takie problemy może wywoływać zwykły brak magnezu w ograniźmie. przez problemy z przepliwością krwi często jako nastolatka zapadałam w anemię. i później też miewałam problemy z żelazem, magnezem i czerwonymi krwinkami ogólnie. czy uważacie, że ten problem może być spowodowany m.in. niedoborami w moim ograniźmie? przepracowaniem itd.? jeśli zaś chodzi o dzieciątko... odetchnęłam dzisiaj z ulgą. wczoraj cały dzień myślałam o ciąży, o nowym członku naszej rodziny i doszłam do wniosku, że jednak wstrzymam się z tą decyzją jeszcze. niech ona dojrzeje we mnie jeszcze... powiedziałam o tym TŻ-towi po powrocie z pracy. zadowolony nie jest. ale przyjął to jakoś nadwyraz spokojnie. czeka nas jeszcze rozmowa na ten temat jak w końcu spotkamy się we własnym mieszkaniu na dłużej niż poł godziny w ciągu dnia (tak pracujemy... ). a skoro już tu jestem to może przyłączę się do Was? co prawda matką nie jestem i wychowanie znam jedynie z teorii, ale jednak... ;) pzdr. M. -
Plamienie zamiast okresu, czy ktoś miał na początku ciąży?
merr odpowiedział(a) na Marcelina temat w 9 miesięcy, ciąża
witajcie. nie ładnie może z mojej strony, że się nie przywitałam, ale właśnie szykuje się do pracy i nie bardzo mam czas już na poszukiwanie takiego wątku. z góry więc Was przepraszam i witam wszystkie tutaj... mój problem... kurcze. piszę do Was, bo nie wiem co robić. mieszkam w UK. z dala od moich przyjaciół i rodziny. jakiś czas temu zaczeliśmy rozmawiać o dzieku. najpierw mnie ten fakt strasznie ucieszył. sama myśl o posiadaniu dziecka napawała mnie szczęściem. mam psa, którego niewymówienie kocham. i każdy kto mnie zna śmieje się, że traktuje go jak swoje dziecko. że już powinnam pomyśleć o takim dziecku na dwóch nóżkach. i właśnie zaczęłam o nim myśleć. mój parnter jest ode mnie starszy o kilka lat i odkąd się właściwie znamy chce mieć dziecko. chce mieć je ze mną, więc na moją wiadomość ucieszył się bardzo i tym samym przestał się zabezpieczać. ja się z tego śmiałam, żartowałam, ale teraz... strasznie sie boje!!!!! tak się boje, że jednak mogę być w ciąży, że nie mogę o niczym innym myśleć ;( mam bardzo nieregularne cykle. srednio co 25 dni. ale przewaznie od 25 do 30 dni. wynika to z tego, że mam nadwagę. a takową mam bo od zawsze miałam problemy z regularną miesiączką i krzepliwością krwi i od 16 roku życia co 2 lata dostawałam hormony. ostatnie odstawiłam w październiku, bo głowa mnie po nich tak bolała, że na oczy nic nie widziałam... i właśnie te moje nieregularne cykle... od tygodnia bolała mnie głlowa, brzuch, plecy i było mi niedorze - to są zwykłe objawy przed miesiączką u mnie. do tego doszło zmęczenie. nie mogłam się podnieść z łóżka. pies mnie zmuszał do porannego spaceru, bo przed 9 nie mogłam wstać (spałam po 9-10 godzin). a jak nie byłam w pracy to czasem zdarzało się, że położyłam się w ciągu dnia na godzinę jeszcze. wszystko zwaliłam na pogodę za oknem i fakt, że ostatnio pracuje za dużo. od 14 do 22 fizycznie jako kontroler produkcji. a od 10 do 13 umyslowo jako redaktor + po 10h w każdą sobotę i niedziele. myślałam więc, że to przemęczenie zwykłe... jednak potem doszedł ból piersi i zaczęłam spodziewać się okresu, bo zawsze po tym objawie następuje krawienie. i tym razem też tak było. w niedziele miałam jechać na basen, jak co tydzień, ale dostałam plamienia, więc zostałam w łóżku. całą niedziele spędziłam w łóżku i odpoczywałam pewna, że w poniedziałek krew mnie zaleje (zawsze mam 2 dni plamienia przed właściwym okresem). ale nic z tego... dzisiaj mija 5 dzień, plamienia są nadal. wczoraj nawet były silniejsze, a dzisiaj tylko rano. nic mnie już nie boli. czuje się wręcz świetnie. nie czuję zmęczenia. ale to plamienie mnie niepokoi... podejrzewam, że mogę być w ciąży. chociaż to też może tylko zmęczenie... wiem, że muszę zrobić test i już napisałam do TŻ żeby go kupił jak będzie wracał z pracy (bo jak ja skończę to wszyskie apteki bedą pozamykane). ale piekielnie sie boje, że to jednak może być ciąża! czy to nromalne? p.s. przepraszam, że tak dużo i tak chaotycznie ale nerwy mam neisamowite!