Zielona jeszcze trawka, spokojny listopad,
a tu nagle krzyk Krzysia - że aż listek opadł: - Zima jest! Ja nie chcę zimy.
Słuchają bracia, zdziwione mają miny,
bo zimy nie widzą…. Mama tłumaczy, że zima będzie.
Co na to Krzysio? On dowód zdobędzie!
Wyjmuje "telefon" (ten niewidoczny)
i przy Piotrusiu – świadku naocznym,
dzwoni do taty,
szybciutko pyta.
Lecz najważniejsze dla Krzysia,
chyba umyka,
bo znowu twierdzi, że zima trwa.
Co na to Piotruś? Za "telefon" raz-dwa
i głośno do taty: - Tato, jest zima?? - Nie, nie ma zimy! Za to jest tata! (bo właśnie przyszedł)
Niespodzianka jaka -
- rozmawiać na odległość, a jednak tak blisko.
Ale co z naszym Krzysiem? Czy to aby wszystko? Następnego dnia po południu,
Krzysio zmienił zdanie.
Na wszelki wypadek
Piotruś i Jaś do dziś zadają mu pytanie:
- Krzysio, jest zima?? * Opowieść nie jest fikcją,
bo tak właśnie było.
Dobrze, że bez zimy
w listopadzie się obyło.