Ja również jestem szczęściarą, której udało się urodzić w Szpitalu Św. Zofii. Szczęściarą, dlatego, że tego dnia było bardzo dużo porodów i ja byłam ostatnią którą mogli przyjąć. Następną panią odwieźli karetką do innego szpitala. Rodziłam 24/25.03.2011r. Nie miałam opłaconej położnej. Uczęszczałam jedynie do akredytowanej przez ten szpital szkoły rodzenia. Poród, choć długi - ponad 19 godzin, dzięki położnej miałam cudowny. Urodziłam spore dziecko 4070/59 i tylko przez profesjonalizm położnej ani dziecku ani mi nic się nie stało :) Miałam 4 szwy po 1cm nacięciu, które nawet nie wiem kiedy odpadły a ranka się szybko wygoiła. Cudowna opieka, kameralne sale porodowe to zdecydowany atut tego szpitala.
Szpital był tak obłożony, że pacjentki po porodzie miały przygotowane łóżka na korytarzach. Ja zdecydowałam się na prywatny pokój, w którym mogłam być razem z narzeczonym - to był bardzo dobry pomysł, wart każdych pieniędzy. Pełen komfort. Bardzo wygodne, sterowane za pomocą pilota, łóżko.Łóżko dla osoby towarzyszącej mniej komfortowe, ale jest :) Łazienka w pokoju - nie muszę chyba zachwalać jak ważna jest po porodzie ;) Mogłam o każdej godzinie, czy to w dzień czy w nocy, zadzwonić do położnej - zjawiała się błyskawicznie. Miałam problem z przystawieniem Maluszka do piersi, więc tych telefonów trochę było ;) Cudowne było też to, że położne schodzące ze zmiany przekazywały problemy danej pacjentki i nie trzeba było za każdym razem opisywać co jest nie tak :) Jest nawet menu i możliwość wyboru diety. Ja rodziłam w sali Wiśniowej. Niestety nie pamiętam nazwiska mojej cudownej położnej - Może przez przypadek zagląda tutaj :) drobna blondynka z włosami spiętymi w kucyk, prowadzi jeden dzień zajęć w szkole Magdaleny Modrzejewskiej i miała zmianę z 24 na 25 marca :) odbierała poród w sali wiśniowej zakończony o godz. 4:30. Chciałabym jej bardzo podziękować i żałuję, że nie zrobiłam tego po porodzie, gdy byłam jeszcze w szpitalu. Miałam okazję, ale emocje i silne wzruszenie nie pozwalały mi podejść do tej cudownej kobiety.