Witajcie dziewczyny, chodziłam z córką do klubiku malucha(prywatnego),maiałam tam pomagać(znajoma otworzyła) a córka przy okazji mogła pobawic się z dziećmi,wytrzymałam niedługo,normalnie krew sie we mnie gotowała jak widziałam jak postępuje moja znajoma.Ona ma syna i ten jej syn tez tam chodził.Mozna powiedzieć,że ona zajmowała sie nim,on nie schodził jej z rąk a pozostałe dzieci robiły co chciały,tzn na początku w szatni rozrzucały ubrania dla zabawy,skakały po stole i wogóle ko9szmar(bo jak to ona twierdziła,że chce żeby im się podobało i zeby tu wracały).Najgorsze jest to,że sama podjadała jedzenie dla dzieci,podkarmiała synka,przelewała mu picie z kubeczków dzieci do jego kubka.Ten jej synek(miał wtedy 2 lata) często sam szperał w tym co dzieci przynosiły i wybierał sobie co mu tam pasowało i to zjadał,dla jednego chłopca trzy dni pod rząd zjadał banana a ona nic na to nie reagowała i po tym zdarzeniu juz tam nie wróciłam ,bo juz nie mogłam na to patrzeć. A tak poza tym to moja córka ciągle chorowała,katar,kaszel i na koniec antybiotyki.Niby jest regulamin,że chorych dzieci sie nie przyprowadza,ale to przcież są pieniadze i regulamin idzie w dal. Nie chcę nikogo straszyć,ale myslę,że j=najpierw trzeba dokładnie dowiedzieć się czegos o żłobku,jak tam jest,jakie reguły panują(najlepiej od mam dzieci,które tam chodzą) i wogóle,bo ja po tym co zobaczyłam to córki nigdy nie wyslę,do tego klubiku,bo bałabym się,że bedzie cały czas głodna,a jedzenie będzie zjadać jej synek.