Witam,
jestem pierwszy raz na tym forum, przeczytałam go od początku do końca, niektóre wpisy są bardzo pocieszające, niektóre wzbudzają u mnie podziw i dają nadzieję że wszystko się może zdarzyć.
Ja mam za sobą jedno poronienie w 6 tyg. Nie wiedziałam że jestem w ciąży, zbiegło się to z moim ślubem, stresem i ogólnie bieganiną, a kiedy po tyg spóźniającej się miesiączki zobaczyłam 2 kreski na teście oszalałam z radości. Tydzień później wylądowałam w szpitalu na podtrzymaniu a półtora tyg później na wyłyżeczkowaniu. To było 21 września 2010. Badania histop. nie wykazały żadnego stanu zapalnego ot zdarza się powiedział gin. Od listopada znów staramy się o maleństwo. Pierwsze dwa cykle starań to ciągła kontrola mojego ciała i nadzieja przed zbliżającą się miesiączką...Jak dotąd nie udaje się... Czekam na 9 lutego by wreszcie nie dostać @:) i jak to zwykle bywa doszukuje się objawów ciąży. Wiem że mój post to jeden wielu w zasadzie identycznych, ale czuje chęć napisania tego i może oczekuje na wsparcie tych z Was które przeszły to samo. jak sobie poradzić z ciągłymi myślami na temat chęci zajścia w ciąże. Bardzo staram się nie myśleć o tym i jak to mój mąż mówi wyluzować się ale to tak cholernie trudne... Pozdrawiam