Ja też poroniłam. 2x nie doszłam nawet do lekarza, żeby mnie zbadał, tylko testy z moczu były dodatnie. 2x doszłam do ginekologa, ale zaraz zaczęły się krwawienia. Rzeczywiście to było w okresie urlopowym, kiedy zastępujesz dodatkowo koleżanki odpoczywajace sobie. Pierwszy raz zakrwawiłam po sprzątaniu, a ze szpitala odesłali mnie tylko z receptą na duphaston i tak za 2 dni poszłam na zabieg, po tym jak poroniłam do sedesu. Nie będę opisywać jak wyglądała depresja po poronieniu, bo to każda przechodzi na swój sposób. Drugi raz zrobiłam wszystko, co możliwe, nie dałam się odesłać ze szpitala. Wypisali z ciążą żywą, tylko HCG nie narastało, ale serce biło. Wyszłam w poniedziałek, wróciłam w piątek na łyżeczkowanie. Nie miałam wolnego i wróciłam do pracy. Depresja była mniejsza, bo wiem, że zrobiłam wszystko, co mogę żeby ciążę utrzymać. Poczytałam sobie o przyczynach. Infekcja, zaburzenia genetyczne, choroby z autoagresji (zapalenie tarczycy, zespół antyfosfolipidowy-ale wyniki można robić dopiero 3 miesiące po poronieniu i raczej prywatnie, bo nie są w kompetencjach lekarza POZ.) A może to nie był mój czas? Za tydzień skończę 38 lat... Wprawdzie jestem szczęśliwą mamą 3,5 letniego synka, ale chcę jeszcze mieć jedno maleństwo :-)