Hej!
Do Francji na stale przyjechalam niedawno, ale wczesniej znalam dosyc dobrze ten kraj z racji tego, ze jestem od paru dobrych lat z Francuzem. Z jezykiem tez nie ma problemu, poniewaz jestem po romanistyce w Polsce. Za to straaaaaasznie sie denerwowalam z innego powodu.... otoz mam 10 letnia corke z pierwszego malzenstwa, ktora od wrzesnia poszla do CM1. Juz od polowy sierpnia dopadala mnie mysl, ze to dla niej bedzie katastrofa,ze nie bedzie niczego rozumiec, ze nie da sobie rady,ze nie bedzie miala kolezanek i takie tam... Bylo okropnie, ciagly stres i nieprzespane noce. Wprawdzie moja corcia rozumiala po francusku w zasadzie wszystko, ale gorzej bylo z mowieniem, no i jeszcze gorzej z pisaniem i czytaniem. Poza tym balam sie, ze moze miec problem z zaklimatyzowaniem sie, no i brak przyjaciol...
Teraz mysle, ze strach ma wielkie oczy, bo w szkole radzi sobie w szkole calkiem niezle, wcale nie gorzej niz inne dzieciaki. Zapisalismy ja do zwylkej panstwowej podstawowki i mielismy wielkie szczescie, bo trafilismy na nauczycieli, ktorzy od poczatku poswiecili jej duzo czasu i zdolali zainteresowac inne dzieciaczki jej osoba np jak ktos swietowal urodziny, to Natalia uczyla inne dzieci swiewac Sto lat, uczyla wszystkich ,jak sie mowi dziekuje prosze po polsku i takie tam... Teraz ma wielu przyjaciol i sama mowi, ze szkola jest super, wiec dla mnie to wielka ulga.
Musze juz konczyc, ale bede zagladac i pisac regularnie.
Dodam jeszcze tylko, ze milo, tak poczytac o waszych perypetiach pieluszkowo nocnikowych itd mnie juz od dawna to nie dotyczy, ale zacznie, bo oczekuje dzidziusia.
Wprawdzie jeszcze dluga droga przede mna, bo to tylko 6 tydzien, ale juz mnie radosc rozpiera! Pozdrawiam Was
Pa