Słuchaj, ja byłam w Twojej skórze – tylko że jako macocha. I wiem, że to czasem pier*****ęcie w głowę: kochasz to dziecko, ale nie wiesz, jak do niego dotrzeć.
 
	To, co czujesz, to nie jest brak miłości – to strach, że może nie wyjść. A wyjdzie, powoli
 
	U nas pomogły dwie rzeczy:
 
	
		
			Głupie rytuały – u nas to była walka na poduszki przed snem. Coś, co robiliśmy tylko my dwójka.
		 
	
	
		
			Nie wymagać od siebie cudów – nie musisz od razu czuć jak biologiczny tata. Wystarczy, że jesteś. I próbujesz.
		 
	
	Też szukałam forów i nic. Więc jeśli chcesz pogadać – pisz. Macochy i ojcowie powinni się trzymać razem.
 
	I spokojnie – zobaczysz, jak córeczka się urodzi, wiele się poukłada. Hormony, wspólna bezsilność i ta mała istota pomagają złamać lody.
 
	Trzymam za Ciebie kciuki. Dasz radę.