Skocz do zawartości
Forum

zuzka4321

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta

Osiągnięcia zuzka4321

0

Reputacja

  1. A już jest ok, teraz to nie ma znaczenia. Tylko chciałam żeby przyszłe rodzące wiedziały, że nie jest tak cudownie w tym szpitalu i tyle.
  2. Ja też miałam przyjemność rodzić w szpitalu na Karowej ( sierpień 2008 )i do tej pory nie mogę się pozbierać psychicznie, co pomyślę o tym Szpitalu to dostaję dreszczy. Może i on ładny z zewnątrz, czysty odnowiony, ale w środku zgniły i śmierdzi. Do lekarzy powiem szczerze to nic nie mam, ale do Pań, które opiekują się kobietami i dziećmi to mam wiele zastrzeżeń. Poród w tym szpitalu wygląda zawsze tak samo, kładą Cię na łóżko, podłączają KTG ( czasami kroplówkę) i sobie idą. Zaglądają raz na jakiś czas. Nie można spacerować, korzystać z drabinek czy piłki. Ja miałam poród wywoływany, doktorkę miałam ok, ale np. zastępca ordynatora czepną się mojej wagi, bo mimo diety cukrzycowej przytyłam 28 kilo. Innej nie chciał zrobić cesarki, bo dziecko się podduszało i wyciągnął je przy pomocy pompy vacum. Nie można pić ani jeść, ja byłam na czczo i przez 28 godzin nic nie piłam i nie jadłam. Pozwolili mi tylko na jeden prysznic. NIE MA OCHRONY KROCZA. Leżałam 10 dni w tym szpitalu i każda dziewczyna miała nacięte kroczę, obojętnie czy miała duże dziecko czy małe. Mi położna po porodzie powiedziała, że nie potrzebnie mnie, nacieła, bo widzi, że urodziłabym bez problemu, rozumiecie to.... Masakra. Dziecko miałam dosłownie 2-3 minuty na brzuchu, w innych szpitalach mają po godz. a nawet więcej np. na Żelaznej. Mój mały na oddziale dla dzieci leżał 10 dni, nie mogli określić przyczyny jego żółtaczki, miał bezdech siostra z ginekologii, powiedziała mi, że to nie był bezdech tylko zakrztusił się wodami płodowymi ( 5 dni po porodzie) zresztą przy każdym problemie udzielała takiej odpowiedzi. Na oddziale dla maluszków, to może ze 3 siostry są z powołania, no a reszta chyba do tej roboty się nie nadaje. Nie można przychodzić na oddział, kiedy się chce tylko wtedy, kiedy one pozwolą. Raz, kiedy zajrzałam do dziecka, lerzało ono na brzuszku, płakało w niebogłosy, uderzało główką o ścianki w inkubatorze a te p.....ielęgniarki sobie kawę piły. Odebrałam dziecko ze szpitala, z rumieniem, z odparzoną pupą i z sinymi rączkami i nóżkami i bardzo przestraszone, a po kilku dniach zadzwoniły do mnie, żebym przyjechała z dzieckiem na oddział, bo nie pobrały krwi na testy przesiewowe, chociaż zrobiły wpis z datą pobrania. HORROR A co do mnie po porodzie przenieśli mnie na ginekologię, bo podobno na położniczym nie ma miejsc i tam to dopiero była jazda. Dziewczyny leżały w zakrwawionych pościelach, pielęgniarki raz zamykały drzwi żeby nie słyszeć płaczu dzieci a innym razem otwierały drzwi, bo im śmierdziało. Salowe potrafiły burknąć żebyśmy nie marudziły, bo one nam robią łaskę, że tu leżymy, bo powinnyśmy na położniczym. Nie można było doprosić się ani lekarza, ani pielęgniarki laktacyjnej. Dziewczyny mdlały i nikogo z obsługi nie było żeby im pomóc. Mogłabym pisać i pisać, przeżyłam koszmar. Po wyjściu ze szpitala dostałam dreszczy w domu, nie wiem, co było przyczyną chyba wszystko się na to nałożyło. Leżałam tam 10 dni i naprawdę wiem, co mówię, wręcz apeluję do was nie ródźcie w tym szpitalu, przeżyjecie HORROR
×
×
  • Dodaj nową pozycję...