Nie rozumiem dlaczego kwestia stosunku przerywanego wywołuje tak krytyczny odzew ze strony tych "znających podstawy planowania rodziny". My stosujemy go od przeszło 2 lat (fakt, że wymiennie z prezerwatywami) i dzidziusia nie mieliśmy. A dyskusja o "uciekaniu" w tym kluczowym momencie jest żałosna. Każdy człowiek przeżywa ten moment w własny, indywidualny sposób, a wydawanie takich komentarzy obrazuje nędzę umysłową ich twórców. Jestem człowiekiem a nie zwierzęciem i nie ulegam popędom, tylko myślę o konsekwencjach. Mój wybór czy chcę się truć tabsami, bawić się spiralą czy korzystać z innych (często drogich i niesprawdzonych) metod. Nie uważam, że jesteśmy ludzmi staroświeckimi. Poprostu cenimy sobie naturalność. I najważniejsze dzidzia będzie, gdy będziemy do tego gotowi
Więc drogie panie, idźcie sobie zrobić herbatkę ziołową, łyknijcie nervosolku lub walnijcie głową w ścianę (może wam coś wskoczy na trybiki) i przestańcie opływać tutaj swoją mondralińską żółcią, bo nikt nie ma ochoty czytać tych waszych nie przydatnych uszczypliwości.