Doriss trzymam kciuki!!!! Pozbyłam się dziecka do żłobka, a jak zobaczyłam dziś położną to znowu chciałabym takie maleństwo :) (trzecie !!!)- haha
Irene szczerze to relaksacja z dzieckiem - nie-bardzo :( !! Z mojej perspektywy to nie odpoczynek, o którym marzysz. Jak nie kupka, kaszka, zupka, mleczko, usypianie, przebieranie - non stop coś, nie wspominając o przyjemności zjedzenia przez siebie czegoś pysznego i napiciu się drinka:) - odpada (moja "Malutka" zaczyna krzyczeć jak siadam do jedzenia - moja mała dieta odchudzająca! ( 3 kg na plusie i trudności w zrzucaniu :( Też mamy wyjazdy rodzinne w góry i nad morze (po 550 km), ale wszyscy dobrze się bawili oprócz mnie..chociaż nie wyobrażam sobie wyjazdu bez dzieci, ze znajomymi (tak już mam)- wolę już nie jechać. Pierwszy wyjazd był kiedy Mordeczka mała miała 4 miesiące, ale stwierdzam, że było najlepiej, bo tylko cyc w ruchu i ciągłe karmienie, a teraz słoiczki, chrupeczki, krzyki (nie usiedzi na dupci). Ubieranie na cebulkę, zaraz karmienie, wieczorem kąpanie - dziękuję bardzo - w domu mam wszystko pod ręką. W nocy wszyscy smacznie śpią, a ja "na czuwaniu". Zbieramy się czasem na takie eskapady weekendowe, ale dla mnie to wyprawa! (nie daj boże coś zapomnę :/ Najlepsze wspomnienie to po przejechaniu 50 km - piękna kupa po szyję. Dobrze, że było ciepło (sierpień) i na trawniku pod lidlem przebrałam dziecko (woda z butelki, ciuchy do kosza) i dalej w drogę! Zdrowia dla Babć i jedź kochana !