Skocz do zawartości
Forum

Patrycja1234

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Tarnów

Osiągnięcia Patrycja1234

0

Reputacja

  1. Witam. Moja córeczka skończyła obecnie 14 miesięcy. Widzę jak chłonie wiedzę wszelaką. A ja jestem zwolenniczką nauczania od pierwszych dni, oczywiście jest to nauka przez zabawę :) Bo przecież kto jak nie mama będzie dla niej pierwszym nauczycielem i najlepiej pokaże otaczający ją świat?... Dzieci lubią muzykę i piosenki, widzę to po mojej córeczce. Uważam, że metoda nauki języka poprzez osłuchiwanie się z piosenkami w tym języku, to metoda, która działa i będzie niezwykle pomocna w przyswojeniu podstaw tego języka. W tej metodzie nie ma "przymusu" nauki. Dziecko słuchając po raz kolejny i kolejny piosenek będzie się z nimi osłuchiwało, a tym samym łatwiej przyswoi obcojęzyczne słówka i całe zwroty. To będzie dla dziecka interesujące - niby zabawa, a jednak nauka :) Pozdrawiam
  2. Witam. Zawsze byłam typowym pracoholikiem siedzącym do wieczora w biurze. Wyszłam więc z założenia, że jeśli ja będę szczęśliwa i spełniona, to takie będzie też moje maleństwo. W zasadzie do końca chodziłam do pracy i byłam aktywna zawodowo. Jak spędzałam swój wolny czas? Po powrocie z pracy do domu dużo spałam, starałam się także sporo leżeć. Relaksowałam się poprzez czytanie książek, słuchanie muzyki, spacery i kontakt ze zwierzętami. Byłam na niezapomnianym jubileuszowym koncercie Krzysztofa Krawczyka. Dzisiaj moja córeczka uspokaja się i zasypia przy jego piosenkach :) Starałam się choćby na kilka godzin wyjechać w weekend za miasto, żeby zmienić otoczenie, coś innego zobaczyć, pozwiedzać. Wieczorami tuliłam mojego ukochanego psa i kota, niezwykle mnie to odprężało i uspokajało. Wolny czas po pracy spędzałam także w stadninie wśród koni, ale jedynie jako gość, gdyż jazda konna w ciąży była zawieszona. Ciąża przebiegła bez większych komplikacji. A teraz jestem już najszczęśliwszą mamą na świecie, bo moja córeczka jest ze mną, a patrząc na nią widzę siebie :) To jest dopiero CUD. Pozdrawiam
  3. Witam. Dziękujemy i gratulujemy pozostałym laureatom! A my zabieramy się za jedzenie obiadu. Moje maleństwo ma dziś w menu zupkę pomidorową z ryżem i kurczakiem więc zaraz znów zamienię się w kurę i będę zachęcać córeczkę do zjedzenia wołając: ko ko ko :))) Pozdrawiam
  4. Witam. Chcąc wyrobić dobre nawyki żywieniowe u mojej córeczki przede wszystkim staram się działać mądrze i rozsądnie - bo przecież to, co moje maleństwo nauczy się jeść teraz, będzie też lubić w dorosłości. Naukowo jest potwierdzone, że dieta z okresu dzieciństwa ma wpływ na całe życie. I w dużej mierze od niej zależy czy dziecko będzie kiedyś szczupłe, czy zagrożone otyłością. To ja jako mama decyduję, co moje dziecko je. Ono natomiast decyduje - ile je. I taki ma być podział ról :) Moja córeczka tydzień temu skończyła 8 miesięcy. Po czwartym miesiącu rozpoczęłam rozszerzanie diety (dziecko karmione mlekiem modyfikowanym). Nowe dania wprowadzałam po kolei, po jednym, zaczynając od jednej, dwóch łyżeczek. Zaczęłam od zupy - papki z jarzyn. Później zaczęłam wprowadzać chude mięso oraz ryby. Przed "rytuałem karmienia" zawsze opowiadam córeczce co będzie jeść, z jakich składników składa się jedzonko i pokazuję jej te składniki przed przetworzeniem (np. marchewka, ziemniak). Jak w składzie jest jakieś mięsko, to oczywiście udaję odgłosy zwierząt (np. ko ko ko, kukuryku, gul gul gul). Mamy z tego fajną zabawę, bo córeczka się zaśmiewa i z zaciekawieniem poznaje nowe smaki. Podając jej rybkę robię rybie minki, a raczej rybie usta :) I to jest hit. A łosoś jest największym jej przysmakiem. Ja się z tego bardzo cieszę i podaję jej rybę ok. 2 razy w tygodniu. Do menu mojego maleństwa została także wprowadzona kaszka oraz owoce i jogurciki. Muszę przyznać, że rozszerzanie diety przebiega bezboleśnie. Córeczka je chętnie, ale przede wszystkim zdrowo. Na straży jej zdrowia stoję ja, jej mama :) Grunt, to nie ustępować dziecku w kwestii wyboru jedzenia oraz chwalić, chwalić, jeszcze raz chwalić za postępy. Moje złote zasady co do żywienia niemowlaka? Przede wszystkim nie dosalam potraw. Nie dodaję cukru do posiłków. Wybieram niesłodzone kaszki, owocowe desery, jogurty. Herbatki dla niemowląt są generalnie słodkie więc z nimi też lepiej uważać. A ja swoje dziecko przyzwyczajam do zaspokajania pragnienia wodą. I ważne jest to (jak nie najważniejsze), żeby nie karmić dziecka bez przerwy. A cała sztuka polega na tym, by nie jeść cokolwiek, ale tylko rzeczy wartościowe. Odpowiednie żywienie dziecka sprawia, że ma ono mnóstwo energii do życia, rośnie i prawidłowo się rozwija. A czy jest coś ważniejszego dla mamy???... Bo jeśli teraz dziecko nie polubi warzyw czy ryb, to te nawyki będą się przenosiły na wiek późniejszy, na dorosłość, kiedy rodzice nie mają już wpływu na to, co dziecko je (niestety). Więc teraz jest jedyny czas na kształtowanie tego małego - wielkiego człowieczka, w tym także modelu jego żywienia. Pozdrawiam
  5. Witam. Anioły są w niebie, no ale jeden z nich trafił do mnie ;) Mój aniołek, który nosi imię KONSTANCJA, kilka dni temu skończył 8 miesięcy. Od początku odmawiamy paciorek i modlimy się do Anioła Stróża. Tak zaczynamy i kończymy każdy dzień :) Pozdrawiam
  6. Witam. Mam ogromną słabość do biżuterii. Przecież jestem prawdziwą kobietą więc to nic dziwnego :) I tak - do pracy (na "biznesowo") oraz na uroczyste, odświętne okazje bądź zdarzenia wymagające ode mnie eleganckiego wyglądu preferuję srebrną biżuterię. Za złotem nie przepadam. Natomiast zawsze po pracy oraz w tzw. luźnych sytuacjach zakładam biżuterię sztuczną. Jestem jej fanką! Są to różnego rodzaju kolczyki, korale, wisiorki, bransoletki wykonane z przeróżnych materiałów (tj. drewno, plastik, sznurek, skóra, metal, szkło, pióro). Biżuteria ta jest kolorowa i niezwykle oryginalna. Mogę ją dopasować do każdego stroju. Jeden akcent, na przykład piękne korale, są już świetną ozdobą, a ja wyglądam zjawiskowo. I o to chodzi :) Po prostu bawię się tą biżuterią. Codziennie wyglądam inaczej, odkrywam inną siebie każdego dnia, kolejną swoją twarz, kolejną swoją odsłonę. Do pracy wyglądam klasycznie jak businesswoman. A po pracy raz wyglądam etnicznie, orientalnie, innym razem grzecznie, słodko, a jeszcze innym - ostro i drapieżnie. Biżuteria jest w naszym domu i generalnie w naszej rodzinie często dawana na prezenty. I są one zawsze udane. Bo przecież wiemy kto co lubi, jaki ma gust, o czym marzy i co będzie mu się podobać. I to wcale nie musi być drogi prezent. Wszak nie o to chodzi. Drobnostka dana od serca bardzo cieszy, a z czasem staje się bezcennym wspomnieniem, nawet amuletem... I tu opowiem o mojej biżuterii pierwszej i ostatniej. Pierwszą moją "poważną" biżuterię otrzymałam od rodziców na osiemnaste urodziny. Był złoty pierścionek z cyrkoniami. To nasza rodzinna tradycja, że dziewczyna (a było nas w domu trzy dziewczyny, ja jestem najmłodsza) dostaje pierwszy złoty pierścionek symbolicznie - wkraczając w dorosłość. Oczywiście noszę go do dziś, choć od mojej osiemnastki minęło już prawie drugie tyle :) I każda biżuteria tak na prawdę kojarzy mi się z jakimś ważnym w moim życiu momentem albo z jakąś osobą bliską sercu. A tak na marginesie strasznie jestem sentymentalna i emocjonalna więc mocno pielęgnuję i biżuterię, i wspomnienia... Wracając jednak do sedna sprawy. Ostatnią biżuterię dostałam 21 stycznia tego roku, czyli w Dzień Babci. Ha, ha, ha... ale babcią jeszcze nie jestem :) Tego właśnie dnia wydarzył się ósmy cud świata!!! A konkretnie przyszło na świat moje Maleństwo - moja Córeczka Konstancja. Mój ukochany CUDaczek urodził się poprzez cesarskie cięcie jako wcześniak w 8 miesiącu ciąży. I ja, jako debiutująca mama, otrzymałam od najbliższych prezenty tak na poprawę humoru, tak dla przyjemności :) Od tatusia Dzieciątka dostałam komplet srebrnej biżuterii, tj. łańcuszek z wisiorkiem i kolczyki z czarnym onyksem oraz cyrkoniami. Onyks symbolizuje siłę i moc, której faktycznie było mi wtedy potrzeba. Natomiast od moich ukochanych rodziców dostałam komplet biżuterii, która już wcześniej mi się śniła po nocach (a moja mama dobrze o tym wiedziała i swoją wiedzę pożytecznie wykorzystała). Były to mianowicie korale wraz z bransoletką. Zawierały one mnóstwo kamieni we wszystkich możliwych kolorach. Ta biżuteria jest niezwykle pozytywna, radosna i energetyczna. I tak też teraz wygląda moje życie - jest barwne i kolorowe, jak te korale :) Na pewno się nie nudzę. To są moje barwy - barwy szczęścia :) Jestem mamoholiczką, ale też kobietą, która chce i lubi dobrze wyglądać. Minus jest taki, że Córeczka ciągnie mnie czasami za korale lub kolczyki, a to już takie fajne nie jest :( ale da się przeżyć :) Moje Maleństwo 21 września kończy 8 miesięcy życia. I tego właśnie dnia planujemy iść z Niunią przebić uszka, żeby oszczędzić jej bólu w przyszłości. Już jesteśmy po konsultacji lekarskiej. Ale jak będzie, to zobaczymy...
  7. Witam. A przy poniedziałku przyszła mi do głowy kolejna rymowanka :) Strasznie ten konkurs wciąga ;) Pajacyk po poniedziałkowych psotach, piżamkę przyodział. Pozjadał pachnące powidłem pączusie, przytulił podusię. Podciągnął pod pachy pierzynkę, poczuł pomarańczową pralinkę. Poszukiwania pralinki pominął - półsłodko, półsennie popłynął... Pozdrawiam
  8. Witam. Dziś piątek, no i zaświtała mi jeszcze jedna rymowanka :) Przywędrował pająk piątku pewnego, przyniósł pecha potwornego. Pecha potrzeba pilnie przegonić. Pająka - PRECZ! pogonić. Plan podziałał porażająco, posmutniał pająk przejmująco. Pająkowi pozostać pozwolono, przegonienie pecha - pająkowi powierzono. Pozdrawiam
  9. Witam. I jeszcze jedna propozycja rymowanki twórczości własnej :) Po podwórku panienka pląsała - podskakiwała, podśpiewywała, pyszne pierniczki podjadała, purpurową piwonię powąchała. Pani panienkę przywitała, porzeczką poczęstowała. Panienka pięknie podziękowała, porzeczkę posmakowała. Po podwórku panienka pląsała - puszyste pisklęta przytulała, prosiątko pod płot przeganiała, późnym popołudniem panią pożegnała. Pozdrawiam
  10. Witam. Przesyłam swoją odpowiedź konkursową jeszcze raz, bo w poprzedniej coś niefortunnie nacisnęłam i obawiam się, że ją niechcący usunęłam. Przepraszam za zamieszanie :) Jestem szczęśliwą mamą 7-miesięcznej córeczki - dziewczynki z charakterem, która uwielbia stawiać na swoim. Podobno ma to po mamusi :) Końcem sierpnia wydarzyła się sytuacja (oczywiście z dzieciątkiem w roli głównej), która podniosła mi dość mocno ciśnienie oraz przysporzyła więcej siwych włosów na głowie :) Czy była to psota? Czy jednak to psota nie była? Niech te pytania pozostaną retoryczne. Pojęcie PSOTA jest przecież taaakie szerokie... Wracając do wspomnianej sytuacji, końcem sierpnia umówiona byłam ze znajomymi z pracy w restauracji. Na razie jestem jeszcze na urlopie macierzyńskim więc miało to być pierwsze spotkanie ze współpracownikami po moim porodzie (nie widzieliśmy się od stycznia). Na spotkaniu chciałam pokazać swojego skarba :) Tak więc zależało mi, żeby się wszystko udało . Ubrałam się elegancko, chciałam przecież świetnie się prezentować. Maleństwu założyłam piękną sukieneczkę - wyglądała jak księżniczka. Wszystko już niby było gotowe. Ale mała zaczęła marudzić i płakać (idą jej pierwsze ząbki więc to wszystko tłumaczy). Wzięłam ją na ręce. Próbowałam uspokoić. A tu dosyć konkretnie ulał się jej pokarm z buzi. W efekcie zalała mleczkiem i siebie, i mnie. W porządku, zdarza się. Czas nieubłaganie gonił, powinnyśmy już wyjeżdżać. Przebrałam maleństwo i siebie. W między czasie córeczka zafundowała kolejną niespodziankę - tym razem zrobiła kupkę. Super, no ale tak przecież nie można było pojechać. Przewinęłam więc małą. Ona w trakcie przewijania zaczęła się przekręcać na boki i na brzuch (te akrobacje to ostatnio ulubione jej zajęcia) i niefortunnie zawartość pieluszki wylądowała na moim ubraniu. I jeszcze TELEFON zaczął dzwonić. Dzwonili znajomi czekający w restauracji, bo już byłyśmy spóźnione. Opadły mi ręce. Ale ok. Mama musi dać sobie radę ze wszystkim! Wzięłam kilka głębokich oddechów na uspokojenie... i pomogło :) Dokończyłam przewijanie dziecka. I znów się musiałam przebrać, po raz trzeci :( Następnie jak najszybciej wsadziłam małą do nosidełka i prędziutko popędziłam z nią do samochodu by pojechać do restauracji. Na miejsce dotarłyśmy z dużym opóźnieniem. Ale, nic to. Spotkanie w restauracji było bardzo miłe i sympatyczne. Wszyscy byli zachwyceni moim małym cudem. Po powrocie do domu negocjowałam ze swoją córeczką, aby w przyszłości nie fundowała mamusi aż tylu niespodzianek w tak krótkim okresie czasu. I wydaje mi się, że zrozumiała :) No, ale czas pokaże, bo przed nami przecież całe życie... A jakie byłoby życie bez dzieci i tych ich słodkich psot??? :) Może po prostu jako mama muszę się do takich sytuacji po prostu przyzwyczaić i na nie uodpornić... :) Pozdrawiam
  11. Witam. Poniżej moja propozycja rymowanki :) Przefrunął ptaszek ponad pagórkami, piesek przebiegł pomiędzy polami. Poleciała pszczółka pozbierać pyłku pełno, pajączek przygotował pajęczynę piękną!
  12. Moja mała DANCING QUEEN!!! Muzyka to Jej drugie imię... Na zdjęciu tańczyła razem z mamusią do piosenek Krzysztofa Krawczyka, które uwielbiamy :)))
  13. Witam. Razem z moją córeczką serdecznie dziękujemy za wspaniałą wiadomość o wygranej :) Tym bardziej, że dzisiaj są moje imieniny :))) Jeszcze raz dziękujemy! Gratulujemy pozostałym laureatom :)
  14. Witam. Moja córeczka ma na imię KONSTANCJA. Dlaczego właśnie nosi takie imię? Niemal od zawsze wiedziałam, że jeśli kiedyś będę miała dzidziusia, to chłopczyka nazwę Amadeusz, a dziewczynkę - Konstancja. Z jednej strony wynika to z mojego umiłowania muzyki poważnej, a w szczególności wielkiego kompozytora - Wolfganga Amadeusza Mozarta, którego żoną była właśnie Konstancja Mozart. Z drugiej zaś strony zależało mi na tym, aby imię było piękne, wyjątkowe i nietuzinkowe zarazem. Przecież to chodziło o moje maleństwo, o mój skarb największy, o tą istotkę, która jest dla mnie jedyna i najważniejsza na całym świecie. Dodam, że pasjonuję się również historią i literaturą, co zapewne też miało znaczenie w doborze imienia. W zasadzie do końca ciąży nie wiedziałam czy pod serduszkiem noszę dziewczynkę, czy chłopczyka. Przy każdym badaniu dzidziuś odwracał się pupą nie chcąc się ujawnić :) Około 3 tygodni przed planowaną cesarką (dziecko jest wcześniakiem) okazało się, że to dziewczynka - czyli moja KOSIA!!! Właśnie dzisiaj córeczka skończyła 7 miesięcy. I muszę przyznać, że imię to pasuje do niej niezwykle. Ma swój charakter i jest wielce dostojna zarazem. Taka mała arystokratka ;) Należy do tych poważnych niemowlaczków - aby na jej słodkiej buzi wywołać uśmiech, to trzeba się nie lada natrudzić :) Jest dzieckiem innym niż wszystkie :))) Dla kogoś imię Konstancja może wydawać się staroświeckie. Dla mnie jednak było, jest i będzie najpiękniejsze oraz pełne uroku!!!
  15. Witam. Jak pytam się siebie o wspomnienie związane z herbatą, to od razu przed oczami mam obraz sprzed roku. Był to dla mnie czas jedyny i wyjątkowy, bo chodziłam wówczas w ciąży :) Jak jednak wiadomo życie to nie bajka, tak też ja borykałam się z różnymi problemami w związku z zagrożoną ciążą. Mało tego, non stop byłam przeziębiona - miałam katar, gorączkę, drapało mnie w gardle i kręciło w nosie :( Nie wiedziałam już co robić. Nie chciałam zaszkodzić Maleństwu. W ciąży, co jest oczywiste, nie mogłam stosować większości leków. Zażywałam jedynie lekarstwa bezpieczne dla dzidziusia, które zalecił mi lekarz. Przeziębienia jednak nie ustępowały. Ja byłam osłabiona i ciągle źle się czułam. Końcem sierpnia moja siostra przyniosła mi na prezent imieninowy herbatę. Pijam tylko zieloną herbatę więc myślałam, że właśnie taką dostałam od siostry. Wielkie było moje zdziwienie kiedy spojrzałam na opakowanie i napis: "herbata z czystka". A cóż to wogóle jest ten czystek??? Siostra wyjaśniła mi, że poszła do sklepu z herbatą, z zamierzeniem kupna herbaty zielonej. Od słowa do słowa i siostra opowiedziała pani ekspedientce o moich ciągłych przeziębieniach, które w żaden sposób nie ustępowały. I wtedy pani ekspedientka poleciła jej herbatę z czystka, która jest bezpieczna dla kobiet w ciąży, a poza tym jest naturalnym środkiem na przeziębienia, zabija bakterie i wirusy oraz wzmacnia system odpornościowy. Z mojej strony na pewno nie była to miłość od pierwszego łyka, bo po prostu nie smakowała mi ta herbata :) Ale tonący brzytwy się chwyta. Nie miałam innego wyjścia, chciałam być po prostu zdrowa i bardzo bałam się o dziecko. I faktycznie udało się, herbatka zadziałała po jakichś 3 tygodniach regularnego picia. Do końca ciąży nie miałam już kłopotu z przeziębieniami. Zresztą nie mam ich nawet teraz. Na szczęście, jak to w bajkach, wszystko się dobrze skończyło :) Ja od pół roku jestem najszczęśliwszą pod słońcem mamą i tulę w ramionach swoją córeczkę. Przede wszystkim obie jesteśmy zdrowe. A co do herbaty z czystka, to dużo mi pomogła i chyba się do niej po prostu przyzwyczaiłam. Piję ją profilaktycznie raz na jakiś czas. Jest i będzie w moim domu na stałe :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...