Skocz do zawartości
Forum

Mama aniołka Antosia

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Wąbrzeźno

Osiągnięcia Mama aniołka Antosia

0

Reputacja

  1. Witam drogie Aniołkowe mamy. Gdyby wszystko poszło tak jak planowałam mój synek Antoś obchodził by dziś swoje pierwsze urodzinki. Nie mogę uwierzyć, że minął rok gdy, pierwszy i ostatni raz w życiu, trzymałam go na rękach. Jedyne co mi po nim zostało to kilka zdjęć ze szpitala i wspomnienia, gdy był jeszcze częścią mnie. Cały czas zastanawiam się jak by wyglądał teraz. Czy już by chodził, mówił. Budził by mnie w nocy czy całą przesypiał? Do kogo byłby bardziej podobny. Do swojego ojca czy, może jednak chociaż trochę, do mnie? Niestety już się tego nie dowiem. Dziś nie ruszam się z łóżka. Nie poszłam do pracy. Nie dała bym rady spędzić dzisiejszego dnia wśród innych ludzi. Zwłaszcza takich, którzy nie rozumieją tragedii, która nas dotknęła. Sami tego nie przeżyli, więc nie mogą zrozumieć tego co przeżywamy na codzień. A zwłaszcza w dniu, który powinien być szczególny dla nas i naszego aniołka. Najgorsze jest to, że nie mogę iść nawet go dziś odwiedzić. Od kilku miesięcy mieszkam na terenie Anglii i w Polsce byłam ostatni raz 4 miesiące temu. Na szczęście 24 lecę na dwa tygodnie do Polski więc spędzę tyle czasu ile tylko dam radę przy moim maleństwie. Już nie raz słyszałam jak kobiety mnie obrażają z tego powodu. Bo " gdybym chciała to przyleciała bym chociaż na jeden dzień", "co z tego że bylety kurewsko drogie, one by się zapożyczyły byle by być". Słyszałam już, że według innych pań wcale tego dziecka nie chciałam i nie kochałam go. Że nie powinnam myśleć o następnych dzieciach skoro nawet tego nie chciałam i dziewczyny takie jak ja nie powinny zachodzić w ciążę. Tylko skąd one mogą wiedzieć co ja przeżywam? Jak bardzo muszę się starać, żeby podnieść się z łóżka i funkcjonować.
  2. Witam drogie mamy. Ja w końcu po 4 miesiącach dowiedziałam się jaka jest przyczyna śmierci mojego Antosia. Okazało się, że mój ginekolog nie zauważył infekcji dróg moczowych i nerki, która przerodziła się w infekcję wewnątrz maciczną, która doprowadziła do przedwczesnego odklejenia się łożyska. Mój synek umarł wewnątrz mnie na chwilę przed dostaniem przeze mnie skurczy porodowych. Powiedzcie mi jak ginekolog z wieloletnim stażem może doprowadzić do takiego zaniedbania? Jak mógł zlekceważyć objawy chodź o nich wspominałam? Zwłaszcza że dostał wypis ze szpitala w którym byłam w listopadzie, właśnie przez tą infekcję.
  3. ~Jak, myślisz że jest mi łatwo? To dalej boli i boleć będzie nie ważne gdzie i z kim będę. Nie wiesz co przeszłam więc z łaski swojej się nie wypowiadaj na temat, którego nie znasz. Gdybym została w Polsce stoczyła bym się na samo dno. Oddała bym własne życie żeby mój synek sam żył. Może jestem młoda, ale to nie wiek decyduje o tym czy ktoś jest dojrzały czy nie. Nigdy nie będę do końca szczęśliwa. Nawet gdy urodzę zdrowe i żywe dziecko ból za tym pierwszym zostanie do końca życia. Tak jak napisała Aniołkowa Mamusia mój synek chciał by żebym wzięła się w garść. Żadne dziecko nawet w niebie nie chce patrzeć jak jego mama się poddaje. A to czy jestem godna mojego dziecka to nie twoja sprawa. Nie wiesz nic a oceniasz i krytykujesz.
  4. Ja wczoraj przyleciałam do Anglii. Staram się zacząć nowy rozdział w życiu, z nowym facetem i znajomymi. Jeszcze nie wiem czy zostanę tu na stałe ale mam nadzieję że w końcu zacznie się u mnie układać. Mój Radek wie co przeszłam i stara się mi pomóc. Na ten temat trzeba rozmawiać, zwłaszcza z partnerem czy mężem. Ten ból zostanie z tobą do końca życia ale dzięki wsparciu tej najważniejszej osoby jest łatwiej. Samobójstwo nie jest rozwiązaniem. Pomyśl co przeżywał by twój mąż. Nie dość że stracił dziecko to jeszcze stracił by ciebie. Ja sama o tym myślałam ale doszłam do wniosku że nie mogę zrobić tego mojej rodzinie. To nie jest wyjście. To tchórzostwo. Poddać się jest łatwo. Dla mnie walka o normalność była męczarnią. Ale nie żałuję tego. Było warto.
  5. Leków też nie będziemy mogły brać do końca życia. W którymś momencie trzeba je odstawić, a wtedy nie będzie już tak kolorowo. To wszystko, cała ta sytuacja, ból, gorycz i cierpienie spadnie na nas w jednym momencie, a my nie będziemy w stanie się po tym podnieść. Wiem że w moim przypadku tak będzie. Będę potrzebować wsparcia, a na domowników nie mogę liczyć już teraz, a co dopiero potem.
  6. Gdybym mogła całe dnie spędzała bym zamknięta w swoim pokoju, leżąc w łóżku. Gdy chodziłam do psychologa było jeszcze gorzej. Może niektórym kobietą to pomaga, ale na pewno nie mi. Gdy widzę małe dzieci odwracam wzrok bo nie mogę na nie patrzeć. Zwłaszcza że moja sąsiadka była w ciąży równocześnie ze mną i codziennie widzę jak ona chodzi na spacery ze swoim synkiem a mnie nie jest to dane. Myślałam że najgorsze co mogło mnie spotkać to rozwód rodziców gdy miałam 17 lat. Teraz wiem że może być coś jeszcze gorszego. Coś co zabiera nam całą radość, wszystkie chęci, a zostawia nam tylko cierpienie. Wielką krwawiącą ranę w sercu, która może do pewnego stopnia się zagoi, ale o której nie da się zapomnieć, bo będzie nas boleć i krwawić do końca życia. Do tego wszystkiego dochodzi paniczny strach czy przy kolejnej ciąży nie będzie tak samo. Ta strona to jedyne miejsce gdzie ktoś zrozumie to co czuję, przeżył to co ja. W domu nie mogę liczyć na zrozumienie. Wiem że reszta domowników też to przeżywa na swój sposób, ale nigdy nie doświadczą tego w takim stopniu jak ja. Nie zrozumieją. Dla nich wydaje się to łatwe, przejść z tym co się stało do porządku dziennego ale nie wiedzą ile kosztuje mnie codziennie wstawanie z łóżka czy rozmowa z nimi.
  7. Nawet jeśli urodzę kiedyś zdrowe i przede wszystkim żywe dziecko, nigdy nie zapomnę o pierwszym. Strach o to czy to znowu się nie zdarzy będzie we mnie do końca życia. Tak jak pamięć o moim synku. Nadal nie wiem co było przyczyną tego że mały nie dożył porodu i może nigdy się nie dowiem. Ale mam nadzieję że to się nigdy więcej nie powtórzy. Jutro mam rozmowę o pracę. Chcę dla siebie i małego wrócić już do tego co było. Dalej jest ciężko ale staram się sobie z tym radzić. A praca może pomóc mimo że minęło tak mało czasu, bo 20 czerwca miną dopiero 2 miesiące. Wiem że siedzenie w domu i użalanie się nad sobą mi nie pomogą a tylko wszystko pogorszą.
  8. Gdy słyszę te słowa od kogoś z rodziny zamykam się w pokoju. Po prostu nie mogę ich znieść. Zwłaszcza jak później chwalą się reszcie domowników swoimi dziećmi czy wnukami. Rozumiem że oni nie przeżyli czegoś takiego ale nie muszą mnie bardziej dobijać. To nie jest przyjemne uczucie. W domu mogę na ten temat porozmawiać tylko z babcią. Siostry jak tylko słyszą że o tym rozmawiam mówią że mam dać spokój i zapomnieć bo one tak zrobiły. Ale to nie one straciły dziecko. Dziecko którego nie mogłam się już doczekać żeby wziąć je na ręce przytulić i zaśpiewać kołysanke. To ja nosiłam je pod sercem przez 9 miesięcy. Robiłam wszystko żeby nie złapać nawet najmniejszego przeziębienia. Chodziłam na każdą wizytę i słuchałam się lakarza byleby dziecku nic nie było. A i tak nie dałam rady utrzymać go przy życiu. Oddała bym własne życie żeby mój synek żył nawet jeśli nie bylo by mnie przy nim. Ale w końcu id tego jesteśmy. Żeby kochać bezwarunkowo i zrobić wszystko dla własnego dziecka
×
×
  • Dodaj nową pozycję...