Karmienie piersią jest dla mnie od wielką niespodzianką. Należałam do tych niewiernych, które nie miały parcia na pierś, tym bardziej że w rodzinie nikt tak dotąd nie karmił. Przed porodem kupiłam nawet kilka butelek i na luzie pojechałam rodzić (tak, z perspektywy czasu to też dla mnie dziwne) :-) Tymczasem w szpitalu odmieniła się moja historia. Mała okazała się małym, kochanym ssaczkiem. Wszystkie położne tak mówiły, bo jak zobaczyły że mała nie chce się oddessać to aż się śmiały :-) i tak trwa nasza cycusiowa przygoda aż do dzisiaj, czyli 6 miesiąc. To nic że zdarza się nam przeleżeć cały dzień albo karmić w parku przy niskiej temperaturze. Pierś jest dla mojej córeczki usypiaczem, pocieszycielem i przyjacielem - wszystko w jednym. Do dzisiaj nie wychodzę z szoku i podziwu! :-)