Skocz do zawartości
Forum

Cotca

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Kielce

Osiągnięcia Cotca

0

Reputacja

  1. Dzięki marzen@ za info o kwestii szkoły rodzenia, może mi się to przydać gdybym jednak musiała rodzić naturalnie- szczególnie że na ostatniej wizycie lekarz i położna bardzo mnie namawiali żebym poczytała sobie o ZZO przy porodzie drogami natury zamiast się upierać na cc. Na razie mi się to nie widzi, ale przecież w końcu dzidziuś będzie musiał jakoś przyjść na świat... O narkozie przy cesarce wiem, tylko tak sobie "marzyłam". Justyna92 dziękuję za słowa wsparcia i Twoją historię, nie czuję się osamotnioną histeryczką i na pewno będzie mi łatwiej na wizycie u psychiatry!
  2. Ginekolog wypisał mi skierowanie do psychiatry, zobaczymy.
  3. marzen@, bardzo prawdopodobne że pójdę jeszcze do innego kardiologa, we wtorek mam wizytę u gina i zobaczę co powie na pisemną opinię jaką dostałam od tego u którego teraz byłam (bo świstek z "brakiem wskazań do cc" oczywiście dostałam). Teraz sobie myślę o tym lekarzu- siwy pan chyba nawet pod 70, może po prostu za jego czasów nie było takich "fanaberii" jak cesarki bez zagrożenia życia i dlatego tak do mnie podszedł? W każdym razie na początku wizyty bardzo bawiło go to co mówię, np. że u mnie nie mierzy się ciśnienia i pulsu w lewej ręce, bo aparatura go nie wyczuwa lub pokazuje wartości jakbym była prawie martwa- póki na ciśnieniomierzu 3 razy nie wyskoczył "error". Twierdził też, że moje puchnięcie i sinienie nóg gdy nie jestem w ciąży na pewno nie jest spowodowane zaburzeniami krążenia (pierwszy raz ktoś zakwestionował taką wydaje się oczywistą rzecz), poza tym musiałam go upomnieć gdy zobaczyłam na monitorze, że w zaświadczeniu wpisuje jakobym "nie zgłaszała żadnych dolegliwości" (nawet o nie nie zapytał). Uznał, że np. to że mam trudności z wejściem na powiedzmy II pięto gdy nie jestem w ciąży jest normalne, bo widocznie nie mam kondycji, a jako ciężarna to tym bardziej... Zbagatelizował również info, że w zeszłym tygodniu zasłabłam po męczeniu się w toalecie (miewam zaparcia, po których jestem totalnie wyczerpana fizycznie). Albo ja mam pecha do lekarzy, albo tylu jest konowałów, i jak tu się nie bać rodzić :/
  4. Agaa86- żaden z tych w miarę blisko położonych szpitali państwowych mnie nie przekonuje, a do prywatnych na jakie mogłabym sobie pozwolić mam 200 lub 400km. Gdyby rozchodziło się o 50km, to nawet bym się nie zastanawiała. Evee- pisałam, że byłam na trzech wizytach prywatnych, z resztą za poradą położnych z którymi rozmawiałam będąc "na rozpoznaniu" w obu szpitalach (wskazały konkretnych lekarzy decyzyjnych i doradziły żeby iść prywatnie zamiast ganiać po oddziale). Również wydawało mi się, że to będzie prosta sprawa- przedstawię sytuację, pójdę na parę odpłatnych wizyt i będzie ok... Takie wyjście na podstawie własnych doświadczeń podpowiadały mi dziewczyny których się radziłam, nie mam pojęcia dlaczego im poszło jak z płatka, a w moim przypadku same porażki :/ . Co więcej, od początku byłam pewna cc, więc ani nie chodziłam do szkoły rodzenia, ani nie "mam" położnej- chcąc się zapisać uzyskałam informację, że to ma uzasadnienie tylko przy porodzie sn, poza tym pracowałam aż do 33tc i najzwyczajniej w świecie nie wyrabiałabym się czasowo na spotkania i sił by mi nie starczało... Oczywiście gdybym miała cień podejrzeń, że pojawią się takie komplikacje, postępowałabym inaczej, ale całą ciążę byłam przekonana, że robię wszystko tak jak trzeba, byłam z siebie dumna że nie histeryzuję, a teraz to wygląda tak, jakbym coś zaniedbała- nie rozumiem tylko co :( . Nawet mojej szwagierce jest teraz głupio, że mi tak "źle" doradziła, ale przecież ona robiła dokładnie tak samo- państwowy lekarz do 30tc, od 30tc prywatne wizyty u lekarza decyzyjnego z wybranego szpitala i planowane cc z wyznaczonym terminem, żadnej szkoły rodzenia czy wizyt u położnej... Co do moich lęków, to dotyczą one raczej mojego nadmiaru doświadczeń ze służbą zdrowia i braku zaufania do jej przedstawicieli, niż strachu związanego z byciem matką. Poza tym tak jak pisałam koszmarnie przeżywam choćby pobieranie krwi (nawet mam w karcie ciąży adnotację że mdleję, wpisaną czerwonym długopisem przez położną od mojego lekarza po tym, jak jej odleciałam i musieli mnie reanimować). Wiem, że byłoby mi łatwiej gdybym znała osoby pracujące w szpitalu, gdybym wiedziała czego mam się spodziewać, i głównie dlatego byłam na tych trzech niewydarzonych wizytach prywatnych, które w efekcie zamiast rozwiać moje wątpliwości, jeszcze bardziej je pogłębiły... Blacky- zdarza mi się myśleć o sn i wydaje mi się, że mogłabym to przeżyć w sytuacji, gdyby otaczały mnie życzliwe osoby, a ja czułabym się bezpieczna. Chętnie bym nawet w domu rodziła, w wannie! Niestety nie jestem w stanie przewidzieć na kogo trafię w szpitalu, położną pewnie byłabym w stanie "wykupić" ale co do obecności partnera, to mój narzeczony powiedział szczerze że nie chciałby być przy porodzie, że źle by się czuł i ja to szanuję, poza tym nawet gdyby zmienił zdanie, to u nas w szpitalach do porodów rodzinnych trzeba mieć ukończoną szkołę rodzenia. Jeszcze inna sprawa to moja bardzo kiepska wydolność, naprawdę się obawiam czy podołałabym wysiłkowi sn, nie darowałabym sobie gdybym zaszkodziła dziecku przez opadnięcie z sił... I to nie jest brak wiary w siebie, tylko realna obawa czy mój stan zdrowia pozwoli na taki wysiłek, w końcu ja siebie i swoje możliwości znam lepiej niż kardiolog optymista.
  5. Charlotte- owszem, mam teczkę dokumentów, ale jak się okazuje akurat dla lekarzy orzekających o moim stanie zdrowia nie stanowią one wskazania do cc. Wydaje mi się, że w moim przypadku lekarze po prostu boją się wystawić jakiekolwiek zaświadczenie, czy to za czy przeciw, bo w razie jakichś komplikacji będzie na nich. Znowu wspomnę panią doktor- oznajmiła mi, że w ich szpitalu niedawno zmarła i kobieta mająca problemy z sercem, i jej nowo narodzone dziecko, co zapewne w połączeniu z jej ogólnie opryskliwym zachowaniem miało mnie zniechęcić do wyboru tej placówki. Naprawdę pokrzepiające, że tak się zachowuje lekarz ze szpitala o takiej referencyjności i renomie, jaką kreują media... Cóż z nowoczesnych sprzętów i super technologii, skoro tak ważna kwestia jak czynnik ludzki zawodzi :( . Zupełnie inaczej byłoby, gdyby szło się do szpitala z przeświadczeniem, że tam pracują ludzie z powołaniem, wyrozumiali i pragnący nieść pomoc- no ale cóż, pomarzyć dobra rzecz (przynajmniej w PL). Jeżeli chodzi o termin cesarki, to również byłam zdziwiona słowami mojego gina, bo wszystkie koleżanki mające cc w trybie "nieawaryjnym" po prostu dostawały skierowanie do szpitala na określony dzień. To że mam czekać na skurcze zamiast dostać konkretne wytyczne spowodowało u mnie panikę i od tego zaczęło się pogorszenie mojego nastroju (diagnoza kardiologa była następna, a z tej strony byłam pewna korzystnych wieści i to mnie jako tako trzymało w kupie). Pisałam na początku o obawach związanych z tym, że mogę trafić do szpitala w złym czasie... Taka niepewność to już mnie naprawdę przerasta ;(
  6. Chciałam się zachować elegancko i nie robić "łapanki" na korytarzu, więc poszłam na wizyty prywatne do trzech lekarzy z dwóch szpitali jakie brałam do niedawna pod uwagę. Jeden był naprawdę super, ale zasugerował żebym jednak wybrała szpital z oddziałem kardiologicznym skoro jestem po operacji serca. Udałam się więc do pozostałych dwóch lekarzy (obu pracuje w szpitalu z kardiologią)- jeden mnie po prostu spławił, druga to ta lekarka o której pisałam wcześniej. Planuję więc wrócić do tego pierwszego z wynikami badań, skoro zdaniem kardiologa jestem taka zdrowiutka to III stopień referencyjności mi niepotrzebny (dziecku również, miało robione 2 razy prenatalne echo serca i wszystko jest super). W tym wszystkim najtrudniejsze dla mnie jest to, że przez całą ciążę byłam spokojna, "pewna" i w pewnym sensie przygotowana psychicznie do porodu przez cc, aż tu nagle na sam koniec wychodzą takie kwiatki. Nie lubię zmian ani niespodzianek, nawet tych pozytywnych (skutek depresji i nerwicy), a co dopiero mam czuć w sytuacji, gdy wszystko co słyszałam całe życie nagle okazuje się być nieprawdą :( . Mówicie, że to nie średniowiecze- niestety wielu pracowników służby zdrowia zatrzymało się na jego poziomie, np. wspominana lekarka, której wyraźnie nie w smak nowoczesne dyrektywy związane z porodem... W tej desperacji myślałam już nawet o wzięciu kredytu na poród w prywatnej klinice (wiem, w takich przyjmują tylko zdrowe osoby, ale przecież mam świstek od kardiologa że nic mi nie jest ;))- niestety te oferujące bardziej przyziemne ceny są oddalone po kilkaset km od mojego miasta, jak sobie pomyślę ile to problemów i komplikacji...
  7. Wiem, że niestety narkozę daje się tylko w skrajnych przypadkach- najbardziej by mi pasowała pod względem że tak powiem psychicznym no ale cóż, może jakoś wytrzymam zabieg w pełnej świadomości...
  8. Co do płacenia, to (pomijając fakt, że po prostu mi się nie przelewa) przede wszystkim jestem oburzona, że miałabym wykładać kasę pod stołem za coś, co mówiąc kolokwialnie "należy mi się" i jest rozsądnym wyjściem dla mojego i dziecka bezpieczeństwa. Jestem po operacji serca, mam orzeczenie o trwałej niepełnosprawności z tego tytułu, rentę, moja wydolność jest słaba i bardzo szybko się męczę, po wysiłku zawsze mam kłucia w sercu i bóle w plecach po lewej stronie utrzymujące się czasem kilka dni. Moja teczka dokumentów i opis dolegliwości nie przekonały jednak kardiologa, też byłam pewna że to wystarczy ale jednak okazało się, że jakiś problem jest... Jeżeli ten lekarz chciał kasę za skierowanie, to widocznie liczy się z tym, że jeśli mi się coś stanie, to pod opinią że nie wymagam cc jest pieczątka z jego nazwiskiem i w razie czego moi bliscy będą wiedzieli gdzie się zgłosić "z pretensjami". Piszę tutaj nie tyle po poradę, tylko dlatego że już nie wiem co ze sobą zrobić, wychodzę z siebie, mam złe myśli, a otoczenia nie chcę bez przerwy zadręczać, nie tylko już mi głupio ale cóż ten mój biedny narzeczony może mi pomóc, i tak jest wystarczająco zestresowany samą moją ciążą plus komplikacjami jakie się nagle zaczęły pojawiać... Co do kontaktu skóra do skóry, to wiem że rzadko jest możliwy po cc, zapomniałam dodać że moje pytanie do tej lekarki dotyczyło także kangurowania przez ojca (na czym bardzo mi zależy) i otrzymałam odpowiedź jak wyżej... Przerażające, z dwojga złego cieszę się że do niej poszłam, przynajmniej wiem że to miejsce trzeba omijać szerokim łukiem :/
  9. Charlotte- dzięki. Mój lekarz prowadzący dobrze wie jak się sprawa ma, na ostatniej wizycie powiedział coś takiego, że "nikt pani nie będzie zmuszał do sn, bo pani tego nie chce". Trudno mi zrozumieć co miał na myśli, przecież mnie wyśmieją w szpitalu jak powiem, że po prostu nie chcę rodzić naturalnie. Do tego mówił, że w przypadku gdy dziecku nic nie zagraża nie wypisuje się skierowania z konkretnym terminem cc, tylko czeka na skurcze i dopiero stawia do szpitala celem cesarki, tak jak w przypadku sn- również tego nie rozumiem, a co w razie gdyby akcja się zaczęła w nocy, święto, zaszła za daleko itd? Wiem, że wszystko siedzi w mojej głowie, ale niestety jeżeli chodzi o procedury medyczne jestem strasznie słaba, zbyt wiele przeszłam pod tym względem od najmłodszych lat i dlatego nie umiem wziąć się w garść i myśleć pozytywnie o porodzie, który zawsze napawał mnie ogromnym przerażeniem. Dodatkowo bardzo się boję przedmiotowego traktowania przez personel, a to jak wiadomo ma miejsce bardzo często. Nie jest to strach bezpodstawny, bo gdy poszłam prywatnie do jednej z lekarek pracujących w szpitalu (w którym notabene początkowo bardzo chciałam rodzić) usłyszałam m.in., że jak trafię na oddział to nie będę miała nic do powiedzenia, na pytanie o kontakt skóra do skóry dostałam odpowiedź że dziecko dostanę kiedy im się będzie podobało, ale na pewno nieprędko, z jej słów wynikało że jakieś tam standardy opieki okołoporodowej to oni mają w poważaniu... Makabra! I jak tu się nie bać? Zazdroszczę dziewczynom, które mają wyznaczony termin, idą na spokojnie do szpitala i nie muszą się tak stresować. Co dopłacenia, to przede wszystkim nie jestem osobą majętną, nie jestem przygotowana na tego rodzaju wydatek, szczególnie że cały czas żyłam w przekonaniu, że cc to u mnie oczywistość, że lekarze nie będą nawet myśleli o ryzykowaniu zmuszania osoby z chorym sercem do rodzenia sn :(. Co do narzeczonego, to naprawdę jest wspaniały i jest mi strasznie źle, że to wszystko musi się odbijać także na nim, też jest w szoku że nagle występują tego rodzaju problemy. Także z jego powodu bardzo bym chciała, żeby to wszystko odbyło się bez żadnych niepotrzebnych komplikacji, na dziecko zdecydowałam się ze względu na niego i na nas jako parę, rodzinę- sama nigdy nie czułam chęci bycia matką. Nie chciałabym go obciążać chorobami emocjonalnymi, jakich mogę się nabawić w wyniku traumatycznych przeżyć związanych z porodem, chcę mu przysporzyć szczęścia w postaci wymarzonej rodziny a nie problemów. On dobrze wie jak się boję, staram się mówić o pewnych rzeczach jak najspokojniej ale to jest trudne, szczególnie że w ciąży nie mogę brać żadnych leków na uspokojenie (mam nerwicę lękową) i czasami po prostu wpadam w histerię :(. Bardzo zazdroszczę kobietom z radością oczekującym na pojawienie się dziecka, ja jestem tak omotana przerażeniem i niepewnością, że momentami nie tylko się nie cieszę, ale mam naprawdę złe myśli... Do psychiatry pójdę, mam tylko obawy czy zaświadczenie od niego zostanie potraktowane poważnie w szpitalu. Również u takiego lekarza nic symulować nie muszę, chociaż przykład "oczywistego" kardiologa, który wydał szokującą dla mnie diagnozę, nie napawa mnie optymizmem...
  10. Napisałam, że byłam u kardiologa, jestem po operacji serca i nie rozumiem dlaczego miałabym sobie coś "załatwiać" za pieniądze skoro mój stan zdrowia nie jest wyimaginowany, tylko poparty teczką dokumentacji medycznej. Nigdy bym się nie spodziewała że w mojej sytuacji będzie jakiś problem z cc, zawsze mi powtarzano że to oczywistość i względy bezpieczeństwa. Okulista i ortopeda odpadają, bo nie mam żadnych schorzeń z tym związanych, a co do ginekologów to byłam u trzech pracujących w dwóch szpitalach (prywatnie) i odesłali mnie z kwitkiem gdy powiedziałam że jestem po operacji. Na oddziale owszem, mogę zacząć histeryzować i próbować wymuszać, ale nie tak sobie wyobrażałam mój poród, zwłaszcza że tak jak mówiłam, odkąd pamiętam wszyscy mnie zawsze uspokajali, że w moim przypadku nikt nie będzie ryzykował, że to raczej z przeforsowaniem sn mogłabym mieć problemy... Wychodzi na to, że u nas lekarze są tak chciwi, że nawet są skłonni ryzykować życie osoby chorej i jej dziecka jeśli nie zapłaci :( . "Pocieszam się" tylko tym, że w razie gdyby coś mi się stało, to mam świstek od kardiologa że jego zdaniem nie ma potrzeby cc mimo, że miałam poważną operację, i moja rodzina na pewno tego nie zostawi, nie będzie że coś ukryłam itd... Czasu i sił mam coraz mniej, a tu sytuacja zamiast się klarować- komplikuje ;(
  11. Hej. Jestem teraz w 34 tygodniu ciąży i mam duży problem. Jako dziecko przeszłam operację serca i przez całe życie słyszałam, że albo nie będę mogła zajść w ciążę w ogóle, albo że na bank będzie ona zakończona cesarskim cięciem. Po tej operacji zostały mi blizny nie tylko na ciele, ale i psychice- pamiętam bardzo wiele bólu, cierpienia i bezsilności, przedmiotowego traktowania przez lekarzy itd. Strasznie boję się nawet pobierania krwi czy ukłucia w palec do pomiaru glukozy, jeśli się na takie coś nie przygotuję psychicznie przez kilka dni to po prostu "odlatuję". Póki nie poznałam mojego partnera o ciąży nawet nie myślałam, nie interesowały mnie też historie koleżanek, nie ciągnęło mnie do łapania za brzuszki, roztkliwiania się nad noworodkami itd. Poród naturalny zawsze jawił mi się jako największy koszmar. Zdecydowałam się na ciążę ze względu na to jak mój narzeczony mówił o przyszłości, którą chciałby mieć- my razem, co najmniej dwoje dzieci, dom, rodzina... Postanowiłam wziąć się w garść i odrzucić moje lęki, szczególnie że byłam przekonana, że skoro zawsze mi powtarzano, że będę mieć cesarkę, to nie ma innej opcji. Niestety zaczęły się pojawiać komplikacje- mój gin stwierdził, że on wskazań do cesarki nie widzi, skierował mnie do kardiologa który również ocenił, że nie wymagam cc. Tymczasem zdecydowałam się na ciążę tylko dlatego, że od zawsze "byłam pewna" cesarki. Co najśmieszniejsze, wszyscy inni lekarze traktują cc u mnie jako oczywistą oczywistość, tylko że nie są to osoby decyzyjne w moim konkretnym przypadku... Jestem teraz sparaliżowana strachem, przerażona, bezradna, targają mną najgorsze emocje o jakie bym się nie posądzała (samobójstwo przed pójściem do szpitala lub zagrożenie na oddziale, że się zabiję jeśli będą mnie zmuszać do sn). Okropnie się z tym czuję, nie chcę tak myśleć ale nie jestem w stanie nic na to poradzić. Porodu naturalnego sobie nie wyobrażam, boję się bólu, komplikacji, utraty kontroli, lekceważenia przez personel, a przede wszystkim wątpię żebym dała radę takiemu wysiłkowi z moim chorym sercem i słabą wydolnością. Jestem też na 99,9% przekonana, że po traumatycznym porodzie odrzuciłabym dziecko, popadła w depresję poporodową. Z resztą nawet teraz, w prawie 35 tc, nie jestem w stanie identyfikować się z dzieckiem które noszę, przez paniczny strach i niepewność co do porodu :(. To dziewczynka, ma już imię, mnóstwo pięknych ubranek i sprzętów, narzeczony ciągle mówi jak to nie może się doczekać naszej córuni, a ja... Jestem sparaliżowana i skoncentrowana na strachu czy uda mi się "wywalczyć" cesarkę, skoro "oczywisty" kardiolog nie widzi wskazań :(. Wcześniej leczyłam się na depresję, po której została "tylko" nerwica lękowa, z racji ciąży nie biorę leków i staram się trzymać, jednak ta sytuacja z cc totalnie mnie rozwaliła psychicznie i wiem, że jeżeli mnie skrzywdzą przy porodzie, to mogę się z tego już nie podnieść... Mój gin zna mnie 15 lat i coś tam przebąkiwał, że nikt nie będzie mnie zmuszał do sn skoro tego nie chcę, ale jakoś trudno mi to sobie wyobrazić znając nasze realia. Myślicie, że jako lekarz który zna mnie tyle lat i dobrze wie jaki ze mnie wrażliwiec, może mi wystawić jakieś zaświadczenie i zostanie ono uwzględnione w szpitalu? Do psychiatry śmiało mogę iść, tylko czy na jednej wizycie zostanę potraktowana poważnie? I czy szpital potraktuje poważnie zaświadczenie od psychiatry? Końcówka ciąży, a ja zamiast oczekiwać z radością bobasa myślę o śmierci, ogarnia mnie panika, ciągle płaczę ;(. Bardzo kocham narzeczonego, chcę stworzyć z nim rodzinę, ale tak jak mówiłam- trauma jaką przeżyłabym w szpitalu na pewno by mnie zniszczyła, czyli nas również... Nie chciałabym też, żeby przykrości porodu odbiły się kiedyś na dziecku, mama zawsze mi powtarzała że miała ze mną m.in ciężki poród i może dlatego nie najlepiej było między nami, wciąż mnie te słowa bolą i nie chciałabym skrzywdzić nimi dziecka tak chcianego i wyczekiwanego, jakim jest moje, nie chcę być oschłą matką która patrzy na dziecko przez pryzmat horroru jaki zafundowali jej lekarze... Nie chcę też skrzywdzić partnera, który kocha mnie nad życie, kocha też nasze dziecko, od dawna nazywa ją córunią, zachwyca się ciuszkami... A ja, matka, jestem zupełnie poza tym, omotana przerażającą perspektywą zmuszenia mnie do porodu sn ;(. Wydaje mi się, że ten strach jest naprawdę skrajny i może stanowić zagrożenie życia i mojego, i dziecka. Ech... ;(
  12. Niestety dwa dni temu poroniłam (samoistnie, w domu, bez szpitala). Dzisiaj lekarz po USG powiedział, że nie trzeba łyżeczkować- chociaż tyle...
  13. Cześć. Na pierwszej wizycie u gina byłam w 5 tygodniu i 2 dniu ciąży (wg daty ostatniej miesiączki), w zasadzie nie dowiedziałam się wiele ponad to, że jest pęcherzyk, żadnych złych wieści. Następna wizyta była w 8 tygodniu i 2 dniu, lekarz podczas usg stwierdził, że nie widzi tętna oraz że zarodek jest za mały (niecały centymetr), że przestał się rozwijać jakieś 10 dni wstecz... Mówił o tym, że w ten weekend mogę poronić, a gdyby tak się nie stało przyjść za tydzień, rozmawialiśmy o zabiegu bądź farmakologii... Zastanawia mnie czy możliwe jest, że miałam późno owulację/implantacja była późno- pamiętam, że dostałam lekkiego plamienia około 26 dnia cyklu, może to właśnie było plamienie implantacyjne? Może jeszcze nie wszystko stracone? Czuję się dobrze, nie mam żadnych bóli, nic póki co nie wskazuje żebym miała poronić... Dodam, że w listopadzie odstawiłam tabletki i miałam dosyć nieregularne miesiączki, raz co 24 dni, raz 30, raz 26... Przed tabletkami miałam zawsze cykle 28-dniowe. Możecie mi coś doradzić? :(
  14. Cześć. Mam 31 lat i jestem z Kielc. Dopiero dojrzewam do decyzji o pierwszym dziecku, w zasadzie muszę się do niej "zmusić" bo bardzo boję się jak to jest w ciąży, a najbardziej porodu... Liczę na to, że lektura forum trochę mnie ośmieli i doda odwagi ;)
  15. Cześć. Czy możecie mi polecić lekarza prowadzącego w Kielcach? Od wielu lat chodzę do jednego ginekologa, ale nie jestem z niego zadowolona (chciałabym, żeby lekarz był bardziej "opiekuńczy", a nie gburowaty i olewający pytania oraz wątpliwości pacjentki). Dopiero rozpocznę starania o dziecko, ale chcę zawczasu wszystko jak najlepiej przygotować.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...