Rodziłam na Inflanckiej dwa razy i mam mieszane uczucia. Trochę jest tak, jak piszą niezadowolone dziewczyny: jak jest problem z miejscem, to cię przenoszą z sali na salę, z oddziału na oddział; część obchodów lekarskich jest "po byku"; niektóre pielęgniarki wywracają oczami jak się coś od nich chce; jak się nie ma swojego lekarza, to na poród można czekać nawet 13 dni po terminie; po drugim porodzie zszyli mnie raczej kiepsko. Ale z drugiej strony: lepiej chyba przemieszczać się po szpitalu, a nie po mieście szukając szpitala gdzie cię przyjmą; część lekarzy jest bardzo zaangażowana, wiele osób z personelu jest sympatycznych i pomocnych; może lepiej czekać aż dzieciak będzie gotowy do wyjścia jeśli się nic nie dzieje; po pierwszym porodzie szyła mnie pani położna i naprawdę się przyłożyła ;)
Nie powiem złego słowa na opiekę okołoporodową, chociaż nie miałam swojej położnej. Podczas oczekiwania na poród (obydwa razy rodziłam po terminie), miałam wykonywane ktg i usg. Przy pierwszym porodzie znieczulenie, które zadziałało jak trzeba. Za pierwszym razem rodziłam w Boże Narodzenie i może dlatego był problem z pielęgniarką laktacyjną, ale umówiłam się z nią już po wyjściu ze szpitala. Za drugim razem było już kilka pielęgniarek które się specjalizowały w tym temacie, i bardzo chętnie i cierpliwie pomagały.
Generalnie, o ile dostrzegam minusy i niedociągnięcia, to jestem zadowolona z tego szpitala. Ale zaznaczam, że rodziłam bez komplikacji,