Wydaje mi się, że najlepiej wychodzić z nimi. My z mężem często organizujemy wycieczki rowerowe dla nas i naszego syna, mąż też gra z nim i jego kolegami w nogę. Nie da się przymusić dziecka do niczego, czego się samemu nie robi...
Moja studniówka była zwyczajna: sala gimnastyczna, girlandy z bibuły, ciasta domowego wypieku. Drażni mnie obecne wymaganie olbrzymich nakładów na studniówki. Prostota zawsze jest w cenie, po co to "zastaw się a postaw się" na każdym kroku?