Skocz do zawartości
Forum

Przedszkolak i problemy


piotrek

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Serdecznie,

Chciałam poruszyć problem o który się otarła koleżanka która rozpoczęła swój post pod tytułem "wstydliwe zabawy" W poście tym opisuje problem dotyczący zabawą siusiakiem jej synka. Post został zamknięty dlatego pozwoliłam sobie otworzyć nowy o nazwie WSTYDLIWE ZABAWY cz 2.

Mam synka 4 latka który ma kuzyna w wieku 6 lat.

"problem dotyczy sytuacji w której mamy do czynienia już teraz za każdym razem gdy chłopcy się spotykają - co mam miejsce w każdy weekend.

Starszy chłopczyk namawia młodszego do zabawy w pokazywanie i bawienie się susiakiem.

Mój synek zawsze uważał go za wzór do najśladowania i traktuje jak starszego braciszka, także z wykonywaniem poleceń u niego nie ma problemu w momencie kiedy Starszy prosi.

Starszy próbuje wyciągnąć młodszego najlepiej w jakieś ustronne miejsce, każe mu zdejmować spodnie i bawić się siusiakiem robiąc również to samemu . Nie wiem jak mam reagować na tą sytuację.. Już kilka razy ich nakryłam . Oczywiście chłopcy są ciekawi że siurki się powiększają , ale dostrzegam tutaj duży wpływ starszego chłopczyka , odczuwam rodzaj manipulacji , a nawet mam odczucie że moje dziecko jest w pewien sposób wykorzystywane, ponieważ gdy jest samo to nie ciągnie go do tego typu zabawy. Zabawa jest pomysłem starszego chłopczyka.! Proszę o rozsądną podpowiedz jak mam postąpić ? PROSZĘ O POMOC - DZIĘKUJĘ

Odnośnik do komentarza

Twój synek znając życie poszedł do przedszkola w tym roku? Jego zachowanie to nic dziwnego, podczas gdy inni pracują on ma zabawki tylko dla siebie ma tzw wyłączność nie dziw się 3,5 latkowi że wykorzystuje takie okazje po prostu mądre dziecko. A od zachęcania nie jesteś tylko Ty. Dużo zależy od pani w jego grupie jest pedagogiem i to ona powinna poznać dzieci w swojej grupie i zachęcić je do uczestnictwa w zajęciach plastycznych bądź innych pracach zbiorowych. Samo zachęcanie z Twojej strony nie wystarczy przecież Cibie nie ma w przedszkolu w tym czasie, ale możesz mu powiedzieć zrobisz coś dzisiaj dla mamusi będę się bardzo cieszyć:)
Głowa do góry będzie dobrze!

http://www.suwaczek.pl/cache/2555a2fa51.png

"I znów mówi mi Twój głos, Twój zapach szepta chodź,chodź
masz w sobie coś co sprawia że Ci nigdy nie odmawiam..."

Odnośnik do komentarza

Witam,
U nas był podobny problem.Podczas gdy dzieci jadły śniadanie,obiad czy też rysowały,malowały etc moja Ola w najlepsze ruszała w stronę zabawek i na nic zdały się prośby pań przedszkolanek.Może i tez wina leży po mojej stronie, bo nigdy jej nie zmuszałam do tego aby razem z nami jadła posiłki,skoro protestowała i mówiła,że nie chce, to ja odpuszczałam i stwierdzałam ,że jak zgłodnieje to sama poprosi. Nie wiem tylko dlaczego,odkąd poszła do przedszkola niezbyt chętnie rysuje,jak widzi kredki to zawsze słyszę to samo "boli mnie rączka od rysowania".Fakt faktem jest typem indywidualistki,zawsze to ona decyduje kiedy będzie rysowała o ile da mi się ją do tego namówić. Myślę, że z czasem przejdzie to naszym maluchom i razem z innymi dzieciaczkami będą grzecznie rysowały:smile_move:

http://www.suwaczki.com/tickers/qq87tv73edlneqdh.png

http://www.suwaczki.com/tickers/860ij44janplmdp1.png

http://s7.suwaczek.com/20061130560117.png

Odnośnik do komentarza

Właśnie trafiłam na ten wątek i się uspokoiłam, że moja Emilka nie jest wyjątkiem.
Jeśli chodzi o rysowanie, to ma to na pewno po mamusi :) ja też nie lubiłam malunków, więc Emilkę namawiam do tego sporadycznie.
U mnie pomogło jak wygrała nagrodę w gazecie za swój rysunek i został on wydrukowany. Ale radość trwała krótko, bo potem myślała, że każdy rysunek będzie wysyłać na konkurs i dostawać nagrodę, a to nie o to chodziło. Wyszła z tego też kiedyś zabawna sytuacja, bo mój tato opowiadał, że chciałby dostać nowy samochód, a moja córcia poradziła mu "Dziadku namaluj objazek, to wygjasz na pewno jakieś autko":)

http://www.suwaczek.pl/cache/4761d31398.png

Odnośnik do komentarza

Moja Mała maluje prawie od momentu jak zaczęła siedzieć. Malowałam jej wtedy rączkę farbką i odbijałyśmy na kartce, mam całą galerie takich prac, niektóre w ramkach wiszą na ścianie, bo wiadomo...czym skorupka za młodu.... Teraz też najchętniej maluje farbkami i paluszkami (potrafi namalować na prawdę piękne prace), a za kredkami nie przepada. Uważam, że każde dziecko jest artystą i na pewno znajdzie coś dla siebie, trzeba mu tylko podsuwać różne pomysły, bo same kredki rzeczywiście mogą być nudne. Może masa solna i pomalowanie ulepionych z niej figurek, albo świecące w ciemności flamastry.
Moim zdaniem rodzice powinni podsuwać dzieciom wiele pomysłów na artystyczne zabawy, a panie w przedszkolu tak organizowac zajęcia, aby zachęcać wszystkie dzieci, w szczególności te "oporne" - ale to trzeba się postarać.

Odnośnik do komentarza

Jasne,że kredki mogą być nudne:36_2_58: W domu malujemy akwarelami,pastelami,kupiłam farbki do malowania rączką,lepimy ciastoliną,plasteliną ale niestety to wszystko trwa zaledwie kilka minut i Ola zaczyna marudzić:( Nie zmuszam jej, choć próbuję zachęcić w każdy możliwy sposób i wszystkie moje starania spełzają na niczym:36_2_58: Kiedy zobaczyłam jej prace w przedszkolu to troszkę przeraziłam się,bo rysunki z września były o niebo lepsze niż "bazgrołki" z późniejszego okresu.Pani przedszkolanka zapytała mnie czy Ola miała kiedykolwiek kontakt z kredkami.Poczułam się tak jakbym dostała kubłem zimnej wody.Na dowód tego,że Ola wcześniej w domu bardzo dużo czasu spędzała na rysowaniu zaniosłam jej rysunki i kolorowanki do przedszkola.Nie mam pojęcia gdzie tkwi problem:(

Dziewczyny,miałyście podobny problem? Poradźcie proszę.:ehhhhhh:

http://www.suwaczki.com/tickers/qq87tv73edlneqdh.png

http://www.suwaczki.com/tickers/860ij44janplmdp1.png

http://s7.suwaczek.com/20061130560117.png

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny, już myślałam, że tylko mój syn ma takie problemy. Jest dokładnie tak samo, pani twierdzi, że dzieci są zintegrowane i tylko mój syn nie chce malować, słuchać kiedy pani czyta, w każdym razie zawsze chce robić coś innego. No i tym sposobem dziecko ląduje w kącie za to, że nie słucha. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że kiedy siadam z nim w domu i zaczynamy zabawę z farbami lub ciastoliną, to potrafi się bawić około godziny czasu. Aha dowiedziałam się ostatnio w przedszkolu, że nie chciał słuchać kiedy pani czytała wiersz, no ale tak naprawdę to co ja mogę na to poradzić? Czy Wam udało się jakoś zaradzić?

Odnośnik do komentarza

mój mały jak zaczął chodzic do przedszkola to przechodziłam dokładnie to samo. Na poczatku z nikim sie nie bawil, nie chcial jesc w przedszkolu, był jakby odludkiem.
Teraz po roku czasu potrafi sie bawic z dziecmi w grupie, kiedy jest czas na jedzenie to ładnie siedzi przy stoliczku i je, robi po prostu to co wszyscy.

Odnośnik do komentarza

Mój Beniamin Leonardem da Vinci też nie zostanie- ma wstręt do rysowania i szkicowania, może zostanie Dolce Gabbana albo jakimś świetnym fryzjerem- znakomicie wycina... w sumie niezły jest też w obsłudze komputera, może pójdzie śladami Billa Gatsa- o ile normy przedszkola nie wrzucą go na inne tory...
Zauważajmy w naszych dzieciach wyjątkowość i nie marwmy się "niedostosowaniem"- ostatecznie wszystkiego się nauczą, byle tylko fachowców wokół siebie miały

http://www.suwaczek.pl/cache/545ce0df7a.png
http://www.suwaczek.pl/cache/4eb0aee931.png
+28 kwietnia 2008 Julcia wróciła do Nieba:Aniołek:

Odnośnik do komentarza

Witam
Moja Dominia jak miała 2-3 latka też nie chciała za bardzo malować, mówiła że ją rączka boli, ale z czasem jak poszła do przedszkola zaczęła następować poprawa, teraz bardzo chętnie maluje, nie są to piękne obrazki, zaczęła nawet pisać niektóre literki. Wydaje mi się że nie ma co zmuszać dziecka na siłę do malowania, to my rodzice byśmy chcieli żeby nasze dzieci były małymi geniuszami, to wszystko przyjdzie z czasem, tak więc wasze maluszki powoli muszą przyzwyczajć się do zmian czyli do przedszkola i tam na pewno zaczną malować.

Odnośnik do komentarza

Moja 3 letnia wiki bardzo lubi malować i wykonywać inne prace w przedszkolu, pewnie dla tego, że dużo takich różnych cudów tworzyliśmy w domu- wszystkim i z wszystkiego z czego się dało: z plasteliny, z różnych materiałów, kredkami, farbami,i.t.p. Moje dzieci to uwielbiają, pod warunkiem, że robimy te różne cuda razem. Na szczęście ja też to bardzo lubię.
Jednak jeśli chodzi o jedzenie w przedszkolu, to Wiki, najpierw grymasi, obraża się na panie, na jedzenie i dopiero gdy dzieci już kończą, fochy zaczynają jej przechodzić i dopiero zabiera się do jedzenia. Gdy przychodzę po nią po podwieczorku to zastaje ją samotnie jedzącą podczas gdy inne dzieci bawią się.
Ale od pewnego czasu Wiktoria coraz bardziej zaczyna przyłańczać się do grupy

Odnośnik do komentarza

Witam.
Opiszę naszą sytuację z dzieckiem i może znajdzie się ktoś, kto miał podobne problemy i je rozwiązał...
Parę miesięcy temu byliśmy już z córką w poradni psychologiczno- pedagogicznej i na jakiś czas pomogło...
Córka ma skończone 4 lata (w listopadzie). Od września chodzi do przedszkola. W zimę borykaliśmy się z czapkami, które musiały być" mocno zawiązane i prosto", z kurtkami, z których musiały być równo powyciągane rękawki itp. W poradni byliśmy również z problemem histerycznych płaczów i wymuszania (córka potrafiła sama przejść na drugi koniec pokoju i z płaczem, tupaniem iść na czworaka, wyciągać ręce i wymuszać, żebym to ja po nią przyszła i przytuliła- nie ustępowaliśmy). W skrócie uzyskaliśmy poradę aby nagradzać nawet najmniejsze dobre, pogodne zachowania (córka otrzymywała żółte buźki, za 5 buziek dostawała niespodziankę) i za takie histerie dawać czerwone buźki. Pomogła konsekwencja, jakoś z tego wybrnęliśmy...
Jak minęła zima teraz córka zaczęła z poprawianiem majtek (muszą być baardzo wysoko i wciągała majteczki w tyłek- ale gdy opowiadaliśmy córce, że tyłeczek jest czerwony i będzie musiała pójść do szpitala, to przestała wciągać je w tyłek ale żeby były wysoko pozostało), to samo ze skarpetkami, naciąga je bardzo mocno, potrafi kilkanaście razy je poprawiać i i tak wszystko kończy się płaczem bo zawsze są źle i nierówno (zdarza się również, że np. skarpetki mają być bardzo luźno w palcach). Podobnie jest w wycieraniem rąk po myciu. Zaczęła powstrzymywać sikanie, aby jak najmniej w ciągu dnia się podciągać i myć ręce.
Próbowaliśmy po dobroci z tego wybrnąć (jak chciała tak poprawialiśmy), tylko jak człowiek widzi, że co by nie zrobił to i tak będzie źle i kończy się płaczem to ręce opadają... próbowaliśmy lekceważyć, nie reagowaliśmy, że jest źle, ze trzeba poprawić ale to też na nic. Brakuje już nam sił, córka widać też jest nerwowo wykończona, sama sobie nie radzi z tym, że tak się nakręciła. Więcej w ciągu dnia płacze niż jest pogodna. Bardzo prosimy o jakąś poradę co możemy zrobić, żeby było w końcu lepiej a nie coraz gorzej. Każdy poranek to koszmar- nie dajemy już rady.
Czytałam już o dysfunkcji sensorycznej (czy jakoś tak), nerwicy natręctw ale są rzeczy, które mi nie pasują do zachowania córki. Bardziej to mi wygląda na jakiś problem emocjonalny (córka do tej pory nie zaakceptowała przedszkola, każdego ranka płacze przy pożegnaniu w przedszkolu), dodatkowo ogólnie jest bardzo nerwowym dzieckiem (urodziła się z porażeniem splotu barkowego po bardzo ciężkim porodzie). Nie wiem... Tak gdybam... Jeśli miał ktoś podobne przejścia z dzieckiem, to bardzo proszę o porady.
Pozdrawiam. Magda

Odnośnik do komentarza

magda*M
Witam.
Opiszę naszą sytuację z dzieckiem i może znajdzie się ktoś, kto miał podobne problemy i je rozwiązał...
Parę miesięcy temu byliśmy już z córką w poradni psychologiczno- pedagogicznej i na jakiś czas pomogło...
Córka ma skończone 4 lata (w listopadzie). Od września chodzi do przedszkola. W zimę borykaliśmy się z czapkami, które musiały być" mocno zawiązane i prosto", z kurtkami, z których musiały być równo powyciągane rękawki itp. W poradni byliśmy również z problemem histerycznych płaczów i wymuszania (córka potrafiła sama przejść na drugi koniec pokoju i z płaczem, tupaniem iść na czworaka, wyciągać ręce i wymuszać, żebym to ja po nią przyszła i przytuliła- nie ustępowaliśmy). W skrócie uzyskaliśmy poradę aby nagradzać nawet najmniejsze dobre, pogodne zachowania (córka otrzymywała żółte buźki, za 5 buziek dostawała niespodziankę) i za takie histerie dawać czerwone buźki. Pomogła konsekwencja, jakoś z tego wybrnęliśmy...
Jak minęła zima teraz córka zaczęła z poprawianiem majtek (muszą być baardzo wysoko i wciągała majteczki w tyłek- ale gdy opowiadaliśmy córce, że tyłeczek jest czerwony i będzie musiała pójść do szpitala, to przestała wciągać je w tyłek ale żeby były wysoko pozostało), to samo ze skarpetkami, naciąga je bardzo mocno, potrafi kilkanaście razy je poprawiać i i tak wszystko kończy się płaczem bo zawsze są źle i nierówno (zdarza się również, że np. skarpetki mają być bardzo luźno w palcach). Podobnie jest w wycieraniem rąk po myciu. Zaczęła powstrzymywać sikanie, aby jak najmniej w ciągu dnia się podciągać i myć ręce.
Próbowaliśmy po dobroci z tego wybrnąć (jak chciała tak poprawialiśmy), tylko jak człowiek widzi, że co by nie zrobił to i tak będzie źle i kończy się płaczem to ręce opadają... próbowaliśmy lekceważyć, nie reagowaliśmy, że jest źle, ze trzeba poprawić ale to też na nic. Brakuje już nam sił, córka widać też jest nerwowo wykończona, sama sobie nie radzi z tym, że tak się nakręciła. Więcej w ciągu dnia płacze niż jest pogodna. Bardzo prosimy o jakąś poradę co możemy zrobić, żeby było w końcu lepiej a nie coraz gorzej. Każdy poranek to koszmar- nie dajemy już rady.
Czytałam już o dysfunkcji sensorycznej (czy jakoś tak), nerwicy natręctw ale są rzeczy, które mi nie pasują do zachowania córki. Bardziej to mi wygląda na jakiś problem emocjonalny (córka do tej pory nie zaakceptowała przedszkola, każdego ranka płacze przy pożegnaniu w przedszkolu), dodatkowo ogólnie jest bardzo nerwowym dzieckiem (urodziła się z porażeniem splotu barkowego po bardzo ciężkim porodzie). Nie wiem... Tak gdybam... Jeśli miał ktoś podobne przejścia z dzieckiem, to bardzo proszę o porady.
Pozdrawiam. Magda

Witam
Ze mną był podobny problem.
Pani psycholog stwierdziła wtedy,że to dlatego,że byłam do okresu przedszkolnego pod opieką jednej osoby- mamy.Mama była nadgorliwa- ubranko musiało być równiutko, żadnych podwiniętych rękawków pod kurtka, żadnych poprzekręcanych rajstop bo też wpadałam w histerię. Aha i też urodziłam się porażeniem splotu barkowego.
.Do tego sytuacja niepewności- bo świat dziecka się zmienia- idzie do przedszkola i już nie jest w centrum uwagi
.Nie jest łatwo- wszelkie rady pani psycholog spełzały na niczym. Ja po prostu wyrosłam ale dopiero w zerówce.

http://www.suwaczki.com/tickers/qtch8ribr85wg5dx.png

Odnośnik do komentarza

Witam, Was serdecznie jestem nowa na forum :)
Znalazłam się tutaj, bo mam problem z moim trzy latkiem - dziś zostaliśmy wezwani na dywanik do Pani przedszkolanki (syn uczęszcza do przedszkola już od listopada 2009 roku), bo wszystkie dzieci w jego grupie umieją się ubrać po leżakowaniu, a on nie. Synek jest strasznie uparty i jak się "zaweźmie" to żadna siła nie jest go w stanie przekonać, robi sie nawet złośliwy - np. zamiast się ubrać do końca to on odwrotnie - jeszcze się rozbierze. Dziś robiliśmy kilka razy "testy" z rozbieraniem i ubieraniem się - fakt wychodzi mu to bardzo nieporadnie, wymusza na nas, abyśmy go ubrali - bo on "nie umie" ... jak zaczynamy mu pomagać w ubieraniu to on przestaje się ubierać i czeka jak go ubierzemy ...
Wiem, że jest to dla niego stresująca sytuacja - i nawet Pani przedszkolanka powiedziała, że on dochodząc do szatni zaczyna płakać, dzieci czekają jak on sie ubierze - potrafię sobie wyobrazić jakie to może być stresujące dla dziecka ...
Powiem szczerze, że mam ochotę zabierać go z tego przedszkola przed leżakowaniem, aby on nie musiał sie ubierać ... poczekać i poćwiczyć w domu ubieranie - może to przyjdzie z czasem tak jak np. "rzucenie" smoczka, siusianie do nocniczka, czy noce bez pampersów - te etapy przeszliśmy bardzo gładko i bez problemowo ... ale wiem, że to nie pedagogiczne ...
Co gorsza, dziś przy rozmowie z Panią przedszkolanką dostał takiej furii płaczu, że nie potrafił się uspokoić ... nie wiem co dalej robić .... miałyście taki problem?
Jutro, aż boje się go zaprowadzać do przedszkola, zresztą on ma trudne rozstania czyli zawsze jest płacz, a ja prawie uciekam ...
Płakać mi się chce na samą myśl o jutrzejszym przedszkolu :(

http://www.suwaczki.com/tickers/mhsvj44jnl5see7b.png
http://www.suwaczki.com/tickers/jbt15rdg4bllx1nj.png

Odnośnik do komentarza

Marti, ja myślę ze popełniasz błąd, musisz nauczyć synka ubierać się samemu, nie napisałaś le twój synek ma lat, ale jesli chodzi ponad rok do przedszkola a nadal rozstania kończą się płaczem, maluch się sam nie ubiera to jest z tym problem , powinnaś stanąć po stronie przedszkola, bo to dla dobra twojego synka. Pózniej pójdzie do szkoły i tez nie będzie czegoś potrafił, a ty powiesz ze to przyjdzie samo, niestety nie.
Musisz nauczyć synka pewnych czynnosci, nie ulegając jemu to ważne aby nie ulec że "nie umie" - powiedz ze będziemy się uczyć ubierać. Musisz byc twarda, wiem ze to brzmi brutalnie, ale tak jest.
Ttzymam kciukii

http://www.suwaczek.pl/cache/5500b1c391.png
http://www.suwaczek.pl/cache/be594c2311.png
http://www.suwaczek.pl/cache/963f5731ee.png

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...