Skocz do zawartości
Forum

Jak radzić sobie po śmierci dziecka?


dysiak

Rekomendowane odpowiedzi

MamoAniołkaOlusia Aki miała rację, że niejednokrotnie nie da się wyjaśnić dlaczego tak się dzieje. Nie dziwię się, że po przeanalizowaniu dnia niczego byś nie zmieniła, bo jeśli uważałaś na siebie, to nie było czego zmieniać i nie miałaś wpływu na to co się stało. Mam nadzieję, że z czasem poczujesz się lepiej, Twój Synek na zawsze zostanie w Twoim sercu, a ja życzę Ci żebyś znalazła wsparcie wśród bliskich i poradziła sobie z wszystkimi emocjami, które w Tobie wzbierają.

Odnośnik do komentarza
Gość MamaAniołkaOlusia

My nie potrafimy zrozumieć całej sytuacji.. Przez cały okres ciąży byłam w domu. Nawet nie odkurzałam i nie mylam podłóg. Bardzo na siebie uważałam. Teraz wiem, że cokolwiek bym nie zrobiła i nie wiadomo jak bardzo bym się oszczędzala,.to by to nic nie dało, bo najwyraźniej tak.mialo być. I to boli. Bardzo. Bo Olek był zdrowy.. Był zdrowym Maluchem, tylko to cholerne łożysko. Dlaczego akurat musiało trafić na Niego? Czekaliśmy tyle czasu.. I co? To co było nam dane odrazu Nam zabrano. Bez żadnego ostrzeżenia. To nie sprawiedliwego. Nawet nie mieliśmy możliwości się na to przygotować. A teraz?? Każde malutkie dziecko, każdy spotkamy chłopiec.. Wyobrażam sobie, że to mógłby być mój Synuś. Jego małe rączki, stopki, nosek, oczka.. Wszystko to zostało zabrane, brutalnie wydarte. Tak bardzo tęsknię..

Odnośnik do komentarza
Gość MamaMałegoAniołka

pierwszy raz zawitałam tutaj już 4 miesiące temu po stracie córci która zmarła z powodu tętniaka na głównej żyle mózgu..tak jak wiele z was tutaj nie umiałam sobie poradzić po tym co nas spotkało i zadawałam sobie to samo pytanie co i wy..z dnia na dzień mój ból i rozpacz był taki sam jak w chwili gdy usłyszeliśmy że nie ma dla naszego dziecka ratunku..dziewczny pamietajcie-śmierć naszych dzieci nie dotyczy tylko nas-mam-ale również ich tatusiów,dziadków,rodzeństwa...było mi cholernie ciężko patrzeć na małe dzieci,omijałam w sklepie działy dziecięce,godzinami mogłam patrzeć w zdjęcia córci...jednak któregoś dnia się ocknełam z tego wszystkiego z myślą że nie tylko ja cierpię,że inni współczują mi tego co przeszliśmy i chcą nam pomóc ale nie wiedzą jak bo natalki już nie ma...musiałam się zebrać w sobie bo widziałam jak to wszystko wpływa na nasze małżeństwo...wróciłam do pracy,mam super skład który na początku również nie wiedział jak mnie traktować ale właśnie szczera rozmowa z nimi mi również pomogła..nie możemy się załamywać,przecież nasze aniołki patrzą na nas z nieba:)kiedyś napotkałam w internecie taki wpis
Mąż był i jest dla mnie ogromnym wsparciem chociaż czasem widzę że i jemu wracają te chwile które razem spędziliśmy w szpitalu razem z córcią.Nie potrafiłam zrozumieć i chyba nigdy tego nie zrozumie dlaczego akurat my a nie ktoś z jakiegoż patologicznego środowiska gdzie dziecko to kolejny powód by otrzymać 500+albo powód wpadki.
Raz już usłyszałam że mąż nie wie jak mi pomóc bo jemu samemu też jest ciężko,to mi dało do myślenia..
musimy mieć na uwadze że śmierć naszego dziecka nie dotyczy nas samych ale również innych wokół..zostałam niedawno ciocią:)i wiecie co? myślałam że gorzej będzie mi wziąć na ręce takie maleństwo,myślałam że się rozrycze..a tu nie..po prostu dostałam dzidzię na ręce z tekstem-to teraz cioteczka zajmij się mną:)
fakt-na początku to samo uczucie jak pierwsze gdy dostałam swoją córcie na ręce ale po chwili wszystko wraca do normy maleństwo nie płacze.przeciąga się a ciotka szczęśliwa że maluch ma się u niej dobrze:):)naprawdę dziewczyny-dużo zależy od nas samych jak my jako matki-osoby które najbardziej były zżyte z tym maleństwem-jak my do tego podejdziemy...tych chwil które my czy wy przeżyliście ze swoimi maluchami nikt nam nie odbierze i na zawsze zostaną w naszej pamięci i sercu,ale pamiętajmy że nasza rozpacz może być ciężka nawet dla najbliższych nam osób.

Odnośnik do komentarza
Gość Stracilam synka

Czesc dziewczyny jestem tu nowa stracilam mojego synka rok temu. Ciaza przebiegala ksiazkowo nic sie nie dzialo. W 36tyg w nocu odplynely mi wody . Maly urodzil sie przez c.c. wszystko bylo dobrze kilka godzin pozniej stan dziecka sie pogorszyl po 16 godzinach synek zmarl. Nie wiadomo dlaczego. Przyczyny nie ma do tej pory. Ciezko mi z tym wszytkim . Codziennie mysle co by bylo gdy moje malensto zylo. Mojemu mezowi tez jest ciezko. Ale od pewnego czasu nie umiemy ze soba rozmawiac o tym wszystkim co sie stalo

Odnośnik do komentarza

Ja straciłam córkę. Niedługo będzie 9 miesięcy. Byłam w ciąży bliźniaczej, w 21 TC córce odpłynęły wody, urodziłam w 28 tc. Synek miesiąc w szpitalu, rozwija się wzorowo, córeczka zmarła dzień po narodzinach. Jest cholernie ciężko, mam jeszcze dwóch starszych synów, to miała być ostatnia, cudowna ciąża, i była ostatnia, ale poza tym wszystko jest nie tak. Nie mam siły ani ochoty zajmować się dziećmi, postępy najmłodszego średnio mnie cieszą, myślę o tym, co by bylo, gdyby miał siostrę, a jak słyszę teksty o aniołkach, to mnie mdli.
Czy jest tu w ogóle ktoś niewierzący albo ktoś, kto był wierzący, ale teraz mu z tym nie po drodze? Mam wrażenie, że wszyscy dookoła wciskają mi to "jeszcze kiedyś ją zobaczysz", a ja mam ochotę krzyczeć.

Odnośnik do komentarza
Gość Stracilam synka

Ja bylam wierzaca. Ale po stracie synka jaks mi ciezko uwierzyc w Boga . A dlowa Bog tak chcial i zabral nam malenstwo. Strasznie mnie denerwuja. Od tamtej piru nie bylam w kiscuele chyba przestakam wierzyc.

Odnośnik do komentarza
Gość Stracilam synka

Mysle ze kazda z nas po takiej tragedi sie zmienila jest troche innym czlowiekiem. Ja naprzyklad duzo udaje przed znajomymi ze wszystko jest dobrze. A tak nie jest.Nawet z mezem coraz bardziej sie nie dogaduje.

Odnośnik do komentarza

Ja do kościoła też w tej chwili nie chodzę. Słowa "Bóg tak chciał, Bóg wie, dlaczego, wszystko jest po coś, tylko my nie rozumiemy po co" wkurzają mnie potwornie. Ciekawe po co śmierć dziecka, doprawdy. Ja marzę o tym, żeby kiedyś jeszcze być w tej ostatniej, wzorowej ciąży, ale po pierwsze nie mam ochoty na żadne zbliżenia z mężem, po drugie ze względów finansowych to nie będzie możliwe. Mam wrażenie że jestem w pułapce...

Odnośnik do komentarza
Gość Stracilam synka

Wiem ze nie powinnam traktowac seksu jako zaplodnienue tylko ale ja tak jue potrafie za bardzo.mysle o tym wszystkim... zycue jest podle i niesprawiedliwe. Dlaczego ren kto chce miec dzieci nue moze miec albo.ma jakies problemy. Czemu ten kto nue chce to.mu to z latwoscia przychodzi. A pozniej zabija i zostawia gdzie wtedy jest Bog.

Odnośnik do komentarza
Gość MamaAniołkaOlusia

Straciłam Synka Tez zadaje sobie te same pytania co Ty.. My z mężem czekaliśmy trzy lata. Pierwszą ciążę poronilam w szóstym tygodniu, w tym samym dniu co się dowiedziałam, 10.11. Rok później, dokładnie tego samego dnia druga ciąża i sukces, jest serduszko ale przy okazji krwiak na zarodku. Szanse na uratowanie pół na pół .. Co z tego, że dwa tygodnie później wchłanął się, niby wszystko ok, jak na koniec ciąży odklejenie łożyska i strata wyczekanego Maluszka. Czasem jestem zła, że nie skończyło się wszystko na samym początku ciąży, gdzie człowiek jeszcze do końca nie oswoil się z myślą, że będzie rodzicem. Gdyby nie mąż.. Nie dawałabym sobie rady z tym wszystkim, a tak.. Chociaż trochę staram się funkcjonować w miarę normalnie. Na ile to możliwe.. Nie wiem dlaczego życie doświadcza Nas tak bardzo (Nas, Was i Waszych mężów), ale życzę nam wszystkim żeby kiedyś oddało to, co zabrało albo chociaż troszkę oddało radość życia. Póki co, jestem na jego dnie.

Odnośnik do komentarza
Gość MamaAniołkaOlusia

Straciłam Synka Dziś mija równo miesiąc. Pisałam o tym trzy podstrony wcześniej (28). Wczoraj miałam załamanie. Mąż nie wiedział co ma robić.. Pierwsza ciąża poronienie bardzo wcześnie.

Odnośnik do komentarza
Gość Stracilam synka

Straszne to wszytsko jest. Ale najwazniejsze jest wsparcie meza. Choci pewnie on tez bardzo to.przezywa. u mnie moj maz bardzo to przezyl chociaz caly czas udawal ze on.jest silny. I caly. Czas stral sie mnie wspierac. Dla ciebie to jest teraz najgorszy okres. Musisz byc silna sla swojego aniolka.

Odnośnik do komentarza
Gość MamaAniołkaOlusia

Zawsze myślałam, że to ja jestem silniejsza psychicznie od męża. Okazało się jednak inaczej. Jemu jest też bardzo bardzo ciężko, bo to On ciągle był przy Małym i prosił lekarzy aby Go ratowali wbrew ich własnej logice. Dopiero jak Pani Doktor wytłumaczyla mu, jakie będą konsekwencje niedotlenienia Wtedy podjęliśmy decyzję, że nie juz nie chcemy aby Go reanimowali, a ja najgorszą decyzję w Życiu (Chociaż wtedy wydawało mi się to rozsądne), że nie chce zobaczyć własnego Synka gdy mi zaproponowano po wszystkim. Mąż uważa, że to była dobra decyzja, ja wtedy też.. Ze będzie mi łatwiej, a tak nie jest. Jest bardzo bardzo ciężko. Ciągle sobie wyobrażam jak wyglądał. Oczka, nosek, rączki.. Mąż mówi, że był ładnym chłopcem. A ja żałuję.. Bardzo. Z drugiej strony, mam świadomość że byłoby mi gorzej niż jest teraz. Nikomu tego nie życzę.. Najgorszemu wrogowi. Nikomu. Gdyby nie mąż.. Wiem, że jest Mu tak samo źle, ciężko, trudno jak mi. I tak samo jest zły na los, że na to pozwolił, że tak bardzo z Nas zakpił i wbił nóż w plecy.

Odnośnik do komentarza
Gość Stracilam synka

Wyobrazam sobie jak tobie jest ciezko. A podjeta przez was decyzja napewno byla najciezsza w zyciu. Dlaczgo los musi nas tak ciezko doswiadczac. . Najgorsza rzecz jaka moze byc to przezyc smierc swojego malenstwa. Ale musicie sie wspierac na wzajem. Ja swojego synka widzialam po wszystkim chcialam sie z nim pozegnac:(. U mnie minol rok ale codziennie o nim mysle . Co by bylo.jak.by on byl z nam. Ja zaraz po smierci malego nie chcialam z nikim rozmawiac. Siedzialam tylko w domu i plakalam.

Odnośnik do komentarza
Gość MamaAniołkaOlusia

Tez z nikim nie rozmawiam. Denerwują mnie komentarze typu musicie się wziąć w garść, iść na przód albo głupie pytania jak się czujecie co u Was.. Te z reguły zadaje teściowa. Rozumiem, że martwią się ale umiar tez by się przydał. Gdy mówimy, że będziemy jechać na cmentarz odrazu pada zdanie to pojedziemy razem. Nie potrafią zrozumieć, że chcemy być tam sami, tylko z Małym.
Podziwiam, że chciałaś się pożegnać ale po czasie kiedy spędziliscie kilka tygodni razem, to na pewno była dobra decyzja. Ja w tamtym momencie tez tak myślałam, że zobaczenie Olka to nie jest dobry pomysł, że będzie mi ciężko, bardziej niż jest teraz, a mąż cały czas mnie w tej decyzji utwierdza. Teraz? Teraz dałabym wszystko aby móc to zrobić. Z drugiej strony jak widzę męża, który cały czas ma przed oczami Jego widok.. I się z tym męczy.. Wiem, że zrobiłam dobrze. Mam Jego trzy zdjęcia.. To mi musi wystarczyć. Ja się męczę z obrazem pietnastominutowej reanimacji i słowami "brak akcji serca, zero punktów, niedopełnienie". Od tamtego dnia nic mi się nie śni. Miałam jeden.. Nic nie było.. Sam głos.. Gdzieś z daleka.. Głos który wolał mama, mama.. Tak z oddali. Jakby się zgubił.. To było straszne.. Płakałam wtedy chyba z pięć godzin, nie mogłam się uspokoić. Od tamtej chwili ciągła myśl, że to moja wina, że coś jest ze mną nie tak, skoro mój organizm nie wytrzymał..

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...