Skocz do zawartości
Forum

Gdzie na wakacje z maluszkami?


Monika1980

Rekomendowane odpowiedzi

my w sumie jesteśmy rodziną podróżująca, więc kiedy pojawiła się na świecie Natalka też tak było i na pierwsze wakacje pojechaliśmy nad morze 600km od domu a niunia miała niecałe 3 miesiące, w zasadzie co roku jeździmy na wczasy nad morze, w między czasie w wakacje na działki, nad rzekę w dni wolne na pikniki,a w zimę na narty w góry, marzy nam się podróż za graniczna ale z tym chyba poczekamy jak Natalka będzie starsza...

http://tickers.smyki.pl/s/17658/20739.jpg
:Śmiech:Natalcia:Śmiech:

http://www.realscrapki.blog.onet.pl

Odnośnik do komentarza

My planujemy w tym roku wakacje (lipiec) spędzić u moich rodziców. Mają domek w samym środku lasu w zachodnio- pomorskim. Fakt, że to do przejechania prawie 600km, a mała będzie miała dopiero 2 miesiące. Nio i mąż pracuje, więc spędzi z nami w lipcu tydzień. Jednakże wydaje mi się, że to dobry pomysł, świeże powietrze i las powinny dobrze zadziałać na małą.
Wiem też, że kiedy ja byłam niemowlęciem, kolki ustały mi jak ręką odjął, gdy rodzice przeprowadzili się z miasta do lasu. Może coś w tym jest:)

Odnośnik do komentarza

My byliśmy w tamtym roku nad morzem z Zuzią w Jarosławcu. Myślę, że morze to wymarzone miejsce dla dzieci (oczywiście jak pogoda dopisze :oczko:) Słoneczko, woda, piasek, kupa zabawek to to co maluchy lubią najbardziej :ok:
Ale i u rodzinki jest fajnie... prababcie mieszkają na wsi więc cisza, spokój i dużo zwierzątek :36_2_15: Zawsze to dla dziecka nowa atrakcja taki kontakt z konikiem, krówką czy świnkami :36_2_15:

Odnośnik do komentarza

atena
My w tym roku byliśmy w Łebie(czerwiec), ale trafiliśmy na fatalną pogodę, dobrze, ze pensjonacik był super to Nam wynagrodziło :)
Pod koniec sierpnia byliśmy w Turcji :) Nikolka troszkę narzekała, ze jej ciepło, 4 dni się aklimatyzowała, Milka super, jakiegoś powera dostała na tych wakacjach :) "wydoroślała" i zrobiła się odważniejsza, było super!

a mogłabyś podać jakies namiary ::):
my w tym roku wybieramy się nad polskie morze i zastanawiam się nad miejscem.....
musimy wybrać zakwaterowanie w takim pensjonacie czy hotelu gdzie w razie niepogody dzieci nie będą się nudzić i skorzystają np. z basenu, sali zabaw, itp....
Może znacie takie miejsca godne polecenia?

Nie ma dla mnie większego szczęścia niż świadomość, że moje dzieci s

Odnośnik do komentarza

My od 4 lat jeździmy nad morze do Rewala
fajny pensjonat 50 metrów od plaży
Wczasy w Rewalu - Pokoje gościnne Rewal Pod Delfinem
w tym roku z małym też jedziemy
W wakacje co wekend do Karpacza bo blisko mamy
ale moje dzieci nie lubią łazić więc zawsze jeździmy tylko na Kolorowej autami i głównie w mieście siedzimy na ławkach w parku - ale Karpacz jest ładny polecam.
Ze starszym wybieramy się na wczasy samolotem
małego boję się zabrać
nie wiem jakby zniósł lot i temperaturę

Życie jest piękne:-)

Odnośnik do komentarza

my na wyjazd z dzieciakami zdecydowaliśmy się wybrać jezioro i agroturystykę Brzezina, miejsce bardzo fajne szczególnie biorąc pod uwagę fakt że jest dość ustronne i o zbędnych tłumach nie ma mowy (w porównaniu z tym co dzieje się teraz nad morzem) do tego piękne otoczenie przyrody, urocze domki i świetny rejon dający bazę do zwiedzania zarówno Kujaw jak i Wielkopolski- świetnie się bawiliśmy

Odnośnik do komentarza

Kolobrzeg jest nieprzyjazny dla rodzin z dziećmi. Jest wysoce prawdopodobnie że dziecko zostanie potrącone przez rower. Rajdy po deptaku Marii Rodziewiczówny są normą mimo że osobno wytyczona ścieżka dla rowerów jest obok. Poniżej załączam tylko dwa z wielu wydarzeń na chodnikach dla pieszych, które w Kołobrzegu istnieją dla pieszych, tylko formalnie.

30 sierpnia 2017. Idziemy Aleją Wojska Polskiego, po stronie bulwaru i Parsęty mając za plecami ulicę Solną. Chodnik jest szeroki. Prowadzę dziecko po stronie trawnika, zostawiając lewą stronę chodnika wolną. Wszak w Polsce ruch jest prawostronny. Żona idzie za mną prowadząc drugie dziecko. Nasze dzieci mają po kilka lat. Nie ma mowy by umknęły rozpedzonemu rowerowi. Trzymamy dzieci za rękę. Z przeciwka nadjeżdżaja dwoje około sześcdziesiecioletnich ludzi. Przecież tu nie ma drogi dla rowerów! Mężczyzna mija nas po naszej lewej stronie. Za to kobieta rozpędzona zbacza na naszą prawą stronę. To gdzie mamy się usunąć? Na prawo czy na lewo? Pomijam fakt że nie jesteśmy grupą żołnierzy na froncie sprawnie zmieniających kierunki. Prowadzimy dzieci! Kobieta o centymetry mija moja córkę, uderzając oponą w krawężnik a potem wjeżdżając na trawnik. A mówi się że to młodzi dwudziestoletni kierowcy są piratami drogowymi.

29 sierpnia 2017. Idziemy chodnikiem wzdłuż ulicy Wschodniej. Od strony morza i hoteli. Na początku chodnika jest niebieska tabliczka z napisem: "Chodnik wyłacznie dla pieszych" Chodnik jest wąski. Rowerzysta, który sie na nim znajdzie musi uderzyć kierownicą pieszego w śledzionę albo watrobę-jeżeli jeździ lewą stroną. Dziecko uderzy w głowę, w oko. Nagle widzimy że od strony torów kolejowych z ulicy wjeżdża na chodnik rowerzysta lat około siedemnastu. Nie jest to dziecko dziesiecioletnie pod opieką dorosłych, które mogłoby jechac po chodniku. Ja w jego wieku miałem kartę rowerową i jeździłem po drogach publicznych, mając tylko składak. Zwracam mu uwagę. On odpowiada czy widziałem co jest na początku ulicy. I odjeżdża. Idę na początek ulicy a raczej na zakręt bo początek ulicy Wschodniej jest o wiele dalej niż mądrala na rowerze uważa. Widzę zakaz wjazdu motocykli, o rowerach ani słowa. A motocykl to pojazd samochodowy. Idę więc na koniec chodnika bo może jestem mniej spostrzegawczy niż rowerzysta, który w dwudziestym pierwszym wieku musi jeździć po chodniku na rowerze górskim. Na końcu chodnika od strony przejazdu kolejowego jest taka sama tabliczka jak od strony morza: tzn. "Chodnik wyłącznie dla pieszych". Dociera do mnie bolesna prawda. Ale bardziej bolesna dla niego: Nie zna przepisów ruchu drogowego i co gorsza: Nie umie czytać ze zrozumieniem albo w ogóle. Ale rządzi, kłóci się, uważa że ma rację niczym bolszewik w Rosji Sowieckiej... Bo ma rower górski... Na chodniku - górski. Jak sobie zatem poradzi w górach? Co by zrobił gdybym dał mu Wigry i kazał jechać choćby po asfalcie ale drogą która prowadzi ponad dachami osiedli bloków (Mnie taka służy do rowerowej rozgrzewki.)

Zwracam uwagę na to że mieszkańcy Kołobrzegu, którzy jeżdżą na rowerach do pracy, umieją się zachować. Nawet jeżeli jadą po chodniku, zachowują odstęp, zachowują się przewidywalnie. Nie wjeżdżają w rodziny, kolonie, inne grupyt pieszych nie roztrącają ludzi. Jeżdżą przytomnie.Jeżdżą tak jak w latach siedemdziesiątych, gdy w Polsce było mało samochodów, dużo ludzi dojeżdżała do pracy rowerami ale nikt nigdy nas nie potrącił. Nikt nie zachował się tak skandalicznie jak na ulicy Wojska Polskiego.
Chciałem zabierać do Kołobrzegu swoje dzieci wielokrotnie, tak jak ja jeździłem z rodzicami i obozami harcerskimi w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. kołobrzeg się zmienił. Przestał być przyjaznym miejscem odpoczynku. Stał się dżunglą, molochem, w którym co kilka sekund trzeba sie rozglądać kto najedzie na wasze dzieci, tak jakbyście szli środkiem jezdni. Nie ma mowy o spacerach lub odpoczynku. Wychodząc z dziećmi na chodnik, wchodzicie na tor wyścigowy. Zdecydowanie odradzam to miasto. Być może wrócimy tu za kilkanaście lat, gdy moje dzieci nabędą siły, umiejętności akrobatów i odporności na złamania rąk, żeber, złamania kości czaszki i śmiertelnych krwiaków mózgowych, pęknięć watroby i/lub śledziony by odeprzeć pęd sześćdziesięcioletniego rowerzysty, który na pewno nie zdąży zahamować. I kiedy bedą chciały ćwiczyć umiejętności sztuki przetrwania w mieście, które stalo się poligonem. Jeżeli wasze dzieci nie wytrzymają uderzenia rozpędzonej masy żelastwa (a raczej nie wytrzymają), nie jedźcie do Kołobrzegu. To miasto tylko dla tych na rowerach, którzy z pogardą dla pieszych lubią na nich najeżdżać. Czegoś takiego nie widziałem na Zachodzie. Co więcej: Od razu można odróżnić turystów z Zachodu. Oni zachowują się bezpiecznie. Nie jeżdżą po chodnikach. W przypadku moich dzieci musiałem szarpać je, by w ostatniej chwili zabrać z toru jazdy zupełnie zdekoncentrowanych rozpędzonych sześćdziesieciolatków. Oni nie mieli skrupułów. Wyglądało to tak jakby chcieli uderzyć w dzieci. Mierzyli w dzieci. Nie w nas-dorosłych ale w dzieci idące po chodniku, wzdłuż trawnika. Po chodniku, polożonym po przeciwnej stronie jezdni niż ścieżka rowerowa.
Dla tych, którzy chcieliby mnie przypisać do jakiejś grupy żeby uprościć sobie rozumowanie w stylu "internetowym": Kartę rowerową mam od lat siedemdziesiątych, prawo jazdy na motocykl i samochód od lat osiemdziesiątych. Byłem takim fascynatem że jechałem nawet pierwszego stycznia albo regularnie w lutym i to nie na rowerach górskich tylko na Wagancie lub Romecie z lat sześćdziesiątych tak daleko aż kończył się asfalt i dopóki wytrzymał rower. To co dzisiaj widzę to ignorancja i arogancja rowerzystów (rowerzystów?) wobec pieszych. To jest wojna rowerzystów z pieszymi. Żałuję i wstyd mi ze propagowałem sport rowerowy, bo być może przyczyniłem się do wielu najechań na dzieci. Uważałem że być rowerzystą to przestrzegać przepisów i nie jeździć po chodnikach ani nie rozpychać się na jezdniach dla samochodów. W latach siedemdziesiątych posiadanie samochodu, motocykla, roweru zobowiązywało. Każdy chciał jeździć bezpiecznie i nie kosztem innych. Każdy chciał mieć kartę rowerową i światła przy rowerze. Przynajmniej moi rówieśnicy Mimo że w sklepach brakowało wszystkiego. Dziś jest na odwrót. Widziałem te kpiące, szydercze uśmiechy. Zaskakiwało mnie że to nie były uśmiechy dwudziestolatków. To byli ludzie o wiele starsi, którzy kiedyś z racji wieku byli wzorami do naśladowania. Szydzili z tego że oni jadą a my idziemy z dziećmi. Patrzcie oto rodzina z dziećmi. Idą, a więc są gorsi. Dzieci są wolniejsze, trzeba je przejechać, choćby rowerem, choćby na chodniku. Ciagle spędzano nas z chodników, mimo że jezdnia była pusta.
Tak więc Kołobrzeg zdecydowanie skreślam. Nie nadaje się dla dzieci. Kołobrzeg zmienił sie diametralnie. Jeżeli zarządzajacy Kołobrzegiem uważają że wyscigi rowerowe po chodnikach to priorytet to ja polecam Międzyzdroje, Łebę, Władysławowo, Hel. Ten rok wyleczył mnie z Kołobrzegu. A przecież jako dziecko chodziłem po nim samodzielnie. I takie rzeczy się nie zdarzały.

W czasopiśmie Narty&Rower nr3/96 na stronie 43 napisano: W kazdym mieście istnieją strefy dla pieszych, czyli zamkniete dla ruchu pojazdów deptaki. W Genewie mozna sie nimi poruszać na rowerze, jednak piesi maja tu zawsze pierwszeństwo. Również przy przejeżdżaniu w poprzek deptaka nalezy najpierw przepuścic przechodniów... I rysunek. Koniec cytatu. W Kołobrzegu jest na odwrót. Pierwszeństwo na deptakach ma ten, kto ma wieksza masę, predkość a więc energię kinetyczną i siłę niszczącą. Jak na wojnie. Dziecko nie ma żadnych szans z widelcem lub pedałem uderzającym na wysokości jego oka albo brzucha...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...