Skocz do zawartości
Forum

Szpital na Siemiradzkiego, Kraków


Dori

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem dumną mamą, 2 miesięcznego Bartusia… Jak każda z nas matek pierwszorodzących bałam się strasznie, porodu, a potem macierzyństwa. Na szczęście trafiłam w dobre ręce… Koleżanka poradziła mi szkołę rodzenie przy alejach Słowackiego, tam poznałam p. Olimpię, która prowadziła wykład na temat porodu i wszystkich czynnościach z nim związanych….
Po zajęciach podeszłam do niej i umówiłam się na tzw. „dni otwartych”, na których przemiłe Panie oprowadziły mnie i męża po szpitalu, opowiadając o strukturze działania i jego standardach.
Nadszedł długo oczekiwany dzień, zadzwoniłam do p. Oli, że mam skurcze i pojechałam do szpitala. Tam na izbie przyjęć skierowali mnie na porodówkę, gdzie czekała na mnie Pani Ola. Poród przebieg tak szybko, że nawet nie wiem kiedy się to stało. Lekarze i położna moja prowadząca byli dla mnie tacy mili. To były najszczęśliwsze chwile w moim życiu, spędzone w gronie miłych i wspaniałych ludzi, dzięki którym patrzę teraz na moje „szczęście”… POLECAM GORĄCO….. wszystkim kobieta…

Odnośnik do komentarza

Ja rodziłam na Siemiradzkiego 3 m-ce temu i przed porodem szukałam inf.na temat tego szpitala i przyznam,ze glównie byly to opinie negatywne.Zastanawialam sie jeszce nad Ujastkiem ale głównie ze wzgl.na lokalizację i to,że z tego szpitala mam lekarza zdecydowałam,ze nie bede jednak szukac gdzie indziej.
Miałam zaplanowaną cesarke ale nie miałam opłaconego lekarza(mój miał miec akurat w tym dniu dyżur).I tak corka zaplanowała za nas i postanowiła pojawic sie przed wyznaczoną datą i w środku nocy (o 3.00)jechalismy do szpitala.Z regularnymi skurczami leżałam na sali przedoperacyjnej gdzie zajmowała się mną przzesympatyczna pani dr (niestety nie pamietam nazwiska chyba na F) i dwie studentki medycyny (które zreszta przyszły mnie odwiedzic pare dni potem na sali poporodowej).
W ogóle nie pamietam nazwisk lekarzy, którzy sie mna zajmowali ale Pan anestezjolog to przecudowny czlowiek, wielki,sympatyczny i rzeczowy.Najpierw przyszedł mi wytlumaczyc co bedzie robione,poszedl do mojego meza po aparat i dzieki niemu mamy"reportaz"z porodu :))), potem na sali tez caly czas mi mówił co robia i wciaz głaskał po głowie!Najbardziej sie ucieszylam,ze jedna reke zostawili mi wolna i po wyciagniecu coreczki otrzymałam ja do pocałowania i umieszczona zostala tak,zebym mogla ja objąc i przytulic.
Potem na sali pooperacyjnej (leżalam sama)równiez odwiedził mnie Pan anestezjolog, przez cała dobę non stop były pielegniarki i kazda pytała czy dobrze sie czuje,czy nie boli za bardzo.Od poczatku na sali pooperacyjnej byl ze mna mąż i tak przez pare godz(choc potem przeczytalam w reglaminie,ze móg byc 15 minut!), córeczkę przywiezli mi chyba po 2 godzinach i przez godzine przystawialam ja do piersi(z pomoca pielegniarki), i w ciagu dnia jeszcze 2 razy ja miałam przy sobie (w tym wieczorem chyba przez 2 godziny)
Na drugi dzien juz bylam w sali poporodowej(po porodzie poprosilam o sale komercyjna 2os. w której przez 4 dni bylam sama).W ogole po cesarce lezy sie 5 dób i przez ten czas ani razu nie trafilam na niemily personel (a czesto o tym czytałam).
Opieke i czystosc oceniam świetnie, jedzenie równiez.
Jeszcze moge powiedziec,ze maja super sposob na pobudzenie laktacji tzn.dziecko przystawia sie ,zeby ssalo,a podaja mleczko przez rurke do ust dzidziusia!To naprawde działa bo ja juz na drugi dzien po cesarce mialam siare(w ciazy w ogole ani kropli)i potem jeszcze 2 dni tak karmilam az mialam wystarczajaco duzo mleka.Troche nie podobala mi sie technika przystawiania malucha bo moja córcia strasznie przy tym wrzeszczała,ze az mi sie płakac chciało ale chyba tak trzeba było bo sie w koncu nauczyła ładnie łapac brodawke.
Jedyne do czego moge sie przyczepic to,ze przy wypisie nie otrzymalam slownych zalecec co do pielegnacji noworodka (co do siebie tak) ale dostałam wydrukowane wytyczne. Naprawde jak bede jeszcze kiedys rodzic to tylko w tym szpitalu.Moze ja trafilam na wyjątkowo miły personel ale przez te 6 dni naprawde duzo osob sie zmienialo wiec wydaje mi sie,ze moja opinia jest obiektywna.

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie. Rodziłam w Siemiradzkim naturalnie i z porodu jestem zadowolona. Bardzo mile wspominam Pani doktor Paulinę, świetna osoba,opiekuncza, konkretna. Anestezjolog (nie pamietam imienia i nazwiska), postawny, troszkę może siwawy Pan (sorry) świetny - wytłumaczył, uspokoił naprawdę bardzo w porządku;)) więc poród ok. Jesli chodzi o dalszy ciąg to: lekarze na obchodzie bardzo mili wiec ok, pediatrzy też w porządku (ogólnie odniosłam wrażenie, że lekarze są ok w tym szpitalu, mili, pytają o samopoczucie, naprawdę super). To czym byłam zawiedziona to opieka Pań pielęgniarek, generalnie mało się interesowały, miałam niestety wrażenie, że pracują za karę;( może mało zarabiają więc się nie starają no nie wiem ale z racji tego, że nie jestem nadwrażliwa nie dotknęło mnie to zbytnio;)) Szpital bardzo polecam, ponieważ wydaje mi się, że na lekarzy tam można liczyć nie tylko podczas porodu ( w końcu poród jest najważniejszy), to co się dzieje później ma niewielkie znaczenie (choc mogło by być zawsze milej).pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Urodzilam w Siemiradzkim w marcu 2010 roku cudownego, zdrowego synka. Najlepiej wspominam pobyt na oddziale poporodowym, a spedzilam tam 10 dni. Czysto, milo i przytulnie.
Ale porod w duzej mierze zalezy od poloznej ktora nam sie trafi. Ja mialam wielkie szczescie, bo pod koniec pierwszej fazy, kiedy zaczynaly sie masakryczne bole, dotychczasowa polozna poszla do domu i przyszla pani (bodajze) Jolanta (szczupla, niewysoka), bardzo ciepla i sympatyczna.
Poczulam niesamowita ulge... bo kobieta ktora zajmowala sie mna wczesniej (niestety nie pamietam juz imienia i nazw, ale miala dlugie czarne wlosy) byla beznadziejna. Wszystko robily za nia stazystki, ona tylko przechodzila raz na pare godzin z rekami w fartuchu. Prawie przegapila moment podania znieczulenia. I jak sie potem okazalo nawet nie sprawdzila czy wody odeszly. Pamietam ze byla strasznie malomowna. Poprosilam o pilke, niepozwolila, najlepiej lezec i niewstawac.
I to mnie najbardziej rozczarowalo w tym szpitalu. Tyle sie nasluchalam o aktywnym porodzie, o rodzeniu w pozycji wertykalnej i przygotowywalam sie do tego cala ciaze itp. a okazuje sie ze trzeba rodzic tak jak jest wygodnie lekarzom. Przed parciem chcialam wstac kucnac zeby grawitacja zalatwila za mnie "wyjscie" dziecka, popatrzono na mnie jak na wariatke. Odpuscilam tylko dlatego ze z bolu prawie mdlalam. Najwygodniej jest poloznej polozyc na lozku i kazac wypychac dziecko "pod gore". Pod koniec polozna oznajmila ze trzeba naciac, oczywiscie sie niezgodzilam i jak mi potem powiedziala dobrze zrobilam, bo peklam troszeczke a naciecie to juz pekniecie 2go stopnia. Uwazajcie na stazystki, sa milutkie, podniosa na duchu, ok., ale czesto sa niedouczone i cos zepsuja. Jedna zaczela mnie zszywac pod okiem poloznej i cos niezbyt jej szlo, bolalo, wiec poprosilam zeby dokonczyla polozna. Kolezanka po zalozeniu wenflonu przez kilkanascie dni miala sina reke.
Tak reklamowana sala do porodow rodzinnych (jedna jedyna) jest praktycznie nieosiagalna, wiekszosc i tak rodzi w boksach. Wlasnie boksy mnie najbardziej przerazaly i do tej pory zle je wspominam. No ale coz...
Jesli ktos ma jakies pytania dotyczace szpitala i porodu, chetnie pomoge;)

Odnośnik do komentarza

Witam Was drogie czytelniczy i czytelniczki!!

Mam tutaj opisywać, jakie były moje wrażenia przy porodzie, tak, ale o tym później.
Na samy wstępie chciałabym, wspomnieć o czymś zupełnie innym.

Przed porodem szukałam wymarzonego szpitala, zupełnie jak wy, żeby ta chwila przeżycia była czymś niesamowitym. Szukałam i szukała, czytałam na różnych portalach o położnych, szkołach rodzenia, lekarzach, szpitalach. Natchnęłam się na różne czasami skrajne wypowiedzi (tak jak na plus i jak na minus). Zaczęło mnie to denerwować – zadałam sobie pytanie po przeczytaniu tych wypowiedzi: jeśli niektóre z kobiet tak bardzo cierpiały przy porodzie, bo położna np.: „nie chciała masować szyjki macicy”, „rodziłam tylko w jednej pozycji”, „ położna mnie nacięła lub nie”, „nie powiedziała, że mogę mi iść na „piłkę””, itd. To tak sobie myślę, co by na to wszystko powiedziała moja mama, która nas rodziła, moja babcia która rodziła naszą mamę, itd. Czy one miały taki luksus jak: znieczulenie, ciepłą porodówkę, wokoło specjalistów (pediatrów, ginekologów), czystko, możliwość RODZENIA Z MĘŻEM BĄDŹ Z WŁASNĄ MATKĄ, mąż mógł zobaczyć dziecko praktycznie zaraz przy porodzie i być te pierwsze godziny razem, dni…

Poród w ostatnich czasach dla nas kobiet stał się kojarzony, czymś prostym, który powinien przebiegać bez bólu, najlepiej iść do szpitala, żeby nic nie bolało, a następnie wyjść z dzieckiem po godzinie. Każdy przypadek porodu jest inny, nie zawsze można wyeliminować ból do zera.

Poród to wydarzenie tak silne fizycznie i psychiczne, że styka się na granicy życia i śmierci… Czy dalej mamy go kojarzyć z prostą rzeczą??? Czy wydaje nam się że lekarze i położne nie chą dla nas dobrze. Zawsze, tylko my nie zawsze umiemy to docenić – Oni odpowiadają całym swym życiem, prawem zawodu i psychiką. Wiele położnych po stracie dziecka przy porodzie ( z powodu psychiki), wycofało się z zawodu, a śmierć dziecka nie była wina położnej.

W XXI wieku ludzie, szczególnie Polacy uwielbiają narzekać, wszystko jest źle, ktoś się do nas źle odniósł, źle się popatrzył. Nie bądźmy takie wrażliwe. Nie narzekajmy na proste rzeczy inne kobiety w tym samym czasie z innej strony świata mają gorzej… Oczywiście mamy swoje prawa. Jesteśmy dorosłe, nie bądźmy infantylne.
POŁOŻNA, LEKARZ – SŁUŻBA MEDYCZNA – TO TAKŻE, LUDZIE, MAJĄ LEPSZE LUB GORSZE DNI, TAK JAK MY… NIE DZWIMY SIĘ CZASAMI, GDY SĄ SMUTNE LUB ZMĘCZONE TAKIE SYTUACJE TRZEBA ROZUMIEĆ, A NIE ŻALIĆ, SIĘ W TEN LUB INNY SPOSÓB – POSTAW SIĘ NA JEJ MIEJSCU… ONI NIE CHCĄ CIĘ SKRZYWDZIĆ, TO IM BĘDZIESZ ZAWDZIĘCZAĆ, ŻE DZISIAJ TRZYMASZ DZIECKO, PRZYTULASZ I ROZMAWIASZ Z NIM…

Teraz o szpitalu.

Nie jest jakaś zamożna. Razem z mężem pracujemy. Zaszłam w ciąże. Szukałam na forum lekarza, położne a za czym idzie szpital. Jak wspomniałam czytałam wiele, traciłam pomału nadzieje. Spotkałam się z koleżanką, która urodziła swoją Anie. Jest bardzo szczęśliwa do dnia dzisiejszego. Ona rodziła w szpitalu na Siemiradzkiego. Pytałam, ją bo słyszałam, że trzeba tam płacić za położną. Ona powiedziała, że tak, ale jeżeli pójdę tam tak normalnie, tak jak ona to też nie będzie. Po powrocie do domu weszłam na internet. Poszukałam, czytałam teraz tylko o tym szpitalu, trochę się bałam, bo szpital ma dobrą renomę, ale były kobiety którym tam się nie podobało. Podczas czytania strony internetowej, zobaczyłam, że mają tam dni otwarte. Poszłam w niedziele wraz z mężem. Kiedy weszłam na recepcje poczułam się trochę jak w 5. gwiazdkowym hotelu. Czysto, ładnie, schludnie, zdjęcia plan wizyt lekarzy oraz dyplom akredytacji – strach jakby przestał mnie ogarniać. O godz. 17.00 przyszła położna, nie pamiętam dokładnie jak miała na imię ale chyba na nazwisko miała Mazur. Miła sympatyczna osoba, oprowadziła mnie i męża po szpitalu pokazując gdzie się rodzi. Następnie pokazał oddział położnictwa – przepiękny, ciepło, czystko wygodne łóżka. Teraz wiedziałam dlaczego, koleżanka tak się nim zachwycała. Wtedy na sto procent podjęłam decyzja – TO JEST TO!

Minęło 9 miesięcy, regularnie chodziłam do poradni przyszpitalnej do Pani dr Dłużniewskiej. Miła i bardzo wykształcona lekarka. Minęło jeszcze kilka dni. Odeszły mi wody. Trafiłam na nocy dyżur – wtedy to pomyślałam, zaczęło się, co teraz będzie, poród kojarzył mi się z bólem… Pan portier otworzył drzwi, z uśmiechem na twarzy i ze słowami: zapraszamy!. Na oddział przyjęła mnie położna. Po kilku chwilach trafiłam na tzw. Boksy. Co robić? Pomyślałam. Nic trzeba szybko urodzić. Chciałam mieć to za sobą. Przyszła p. Ola chyba Pałyga, nie pamiętam dokładnie, byłam w dużym szoku, to moje pierwsze dziecko, cały czas zastanawiałam się czy będzie bolało, i jak? Pani położna powiedziała – nic się nie bój, postaramy się, żeby nie bolało – powiedziała to tak miło i spokojnie, że od razu poczułam, że dobrze trafiłam, biło od niej takie ciepło i dobroć, że od razu się uspokoiłam. Zaproponowała mi znieczulenie, zgodziłam się. Po założeniu znieczulenia, poczułam tylko lekki ból, przy bólach porodowych, poród trwał prawie 5 godziny. Ale w spokoju, w ciszy, w dobrych rękach, czuła się jak w domu. Dziecko urodziło się zdrowe. Od razu mogłam go przytulić, poczuć jego zapach.

Na drugi dzień przyszła do mnie z wizytą moja mama i babcia. Opowiedziałam jej o porodzie. Babcia nie mogła mi uwierzyć, że tak szybko i prawie bez bólu. Wtedy to ona opowiedziała w jakich warunkach ona rodziła moją mamę – dopiero się przeraziłam – było strasznie, porodówka zimna, ciemna, i w dodatku nie w szpitalu, a jakby dziecko coś się stało. Tak, wiem może i to było dawno. ALE DZISIAJ DZIECI RODZI SIĘ W TEN SAM SPOSÓB. Czy warto narzekać na tzw. „pierdoły”. Skoro inne z nas miały albo mają gorzej. Poród to nie zabawa to wielkie odczucie, dla dziecka i dla matki. Wtedy tak naprawdę rodzi się więź między matką a dzieckiem… Nie bądźmy samolubne. To poród to musi trochę boleć, wtedy dokładnie wiesz dla kogo ten ból, dla osoby którą prawdopodobnie będziesz kochać do końca swoich dni…

Dwa tygodnie temu urodziła dziecko w Londynie, pomimo dobrej znajomości j. angielskiego. To już nie to samo, tutaj reguły są suche. Ludzie uśmiechają się trochę tak sztucznie, brak takiego ciepła i życzliwości jakie zaznałam od Pani Oli. Do końca życia będę Panią pamiętać…

P.S. Na następny poród przyjadę – o ile taki będzie - do Polski na Siemiradziego – tam jest najlepiej.

Pozdrawiam

Jeszcze raz dziękuje i pozdrawiam Pani Olu – jest Pani SUPER!!!!!

Anna z Krakowa (aktualnie London)

Odnośnik do komentarza

ania_krakow Przeczytałam całą Twoją wypowiedź i muszę się do niej odnieść!
Po pierwsze gratuluję zdrowego maluszka i dobrych wspomnień z porodu, bo to niesamowite przeżycie dla każdej kobiety! I dobrze, że tak wszystko wspominasz :)

Uważam jednak, że nie masz racji w kwesti Twojej obrony polskiej służby zrowia...
Piszesz, żeby nie narzekać, bo nasze matki czy babki miały dużo gorzej- mamy 2012 rok większość z nas pracuje, płaci ogromne składki lub też leczy się prywatnie i w zamian za to nie możemy oczekiwać profesjonalnej i fachowej opieki medycznej na miarę współczesnej medycyny?! Mam rodzić w polu kapusty?! A jak już mnie przyjmią do szpitala, to pomimo nieuprzejmości i braku życzliwości rodzić cichutko w kącie?!
Jestem dorosłą, świadomą swoich praw kobietą, która z obawy o swoje zdrowie i życie, jak i zdrowie i życie dziecka, które rodzę ma prawo do wszelkich pytań, świadczeń, udogodnień i możliwości jakie może mi szpital zapewnić! Koniec i kropka!
Nie uważam też, że poród w znieczuleniu to egoizm. Sama rodziłam siłami natury, bez znieczulenia ale tylko dlatego, że od momentu przyjazdu do szpitala do chwili kiedy miałam synka na rękach minęły 4,5h- gdyby poród trwał 10, 12, 20 itd. z pewnością bym o nie poprosiła- nie jestem masochistką!
Ach i jeszcze kwestia nastrojów położnych i lekarzy... Wyrozumiałość wyrozumiałością ale moim zdaniem lekarz, pielęgniarka, położna... to nie jest zwykła praca. Odpowiadasz za ludzkie życie i decydując się na ten zawód bierzesz na siebie pełną odpowiedzialność! To wielka sprawa- powiedziałabym, że powołanie! Jeśli nie jesteś w stanie pracować, bo masz dziś zły humor itd, to nie pracuj- odpowidasz za ludzkie życie! Czy jak rozbije się samolot, to też jesteś taka wyrozumiała i mówisz, że pilot miał dziś widać gorszy dzień?! Wiem, że wszyscy jesteśmy ludźmi ale ja osobiście chciałabym spotykać odpowiednich ludzi na odpowiednich miejscach.

A na koniec o mnie:
Rok temu urodziłam mojego synka w Szpitalu Żeromskiego, który z czystym sercem polecam. Jest on co prawda dość stary i nie ma kolorowych firanek w oknach ale ja spotkałam tam samych życzliwych i pomocnych ludzi. Poród odbył się w osobnej sali z wszystkimi udogodnieniami, pomoc położnych była natychmiastowa- czujnie opiekowały się nami przez 3 dni pobytu. Jeśli, któraś mama będzie chętna udzielę informacji:)

http://www.suwaczki.com/tickers/0d1yyx8dpcpxb1ea.png
http://www.suwaczki.com/tickers/dqprpx9itfxz7too.png
http://www.suwaczki.com/tickers/9ltfegz27v1ws8z4.png

Odnośnik do komentarza

Na dniach otwartych szpital zrobił na mnie rewelacyjne wrażenie. W rzeczywistości okazało się jak jest naprawdę. W prawdzie rodziłam z wykupioną położną z własną salą, jednak zanim w niej się znalazłam i zanim przyjechała moja położna spędziłam kilka godzin na teście OCT w zwykłej porodówce. Po pierwsze wygląd porodówki wygląda okropnie!!! Leżałam na sali gdzie obok mnie rodziły dwie inne kobiety. Byłam po prostu przerażona. Po drugie personel pozostawia wiele do życzenia... Akurat trafiłam na dyżur p. Mazur. W życiu nie spodziewałam się że na porodówce może być tak chamska bezczelna i tak mało kompetentna osoba. Dziwię się, że jeszcze w tym szpitalu pracuje, bo słyszałam wiele skarg na nią... także przestrzegam przed tą Panią! Gdyby nie to, że miałam własną położną, uciekłabym z tego szpitala, z resztą p. Mazur była bardzo niezadowolona, że zostaję w szpitalu, chociaż byłam już tydzień po terminie i miałam skurcze. Sam poród przebiegł w porządku, moja położna (p. Węc) bardzo sympatyczna i miła. Kolejnym minusem według mnie jest to, że od razu po porodzie dostaje się dziecko. Po 14 godzinach nie wiedziałam jak się nazywam, co się ze mną dzieje, a dostałam dziecko które wymiotowało wodami płodowymi, nie wiedziałam co się dzieje dzwoniłam na dzwonek nikt nie przychodził, po czym dowiedziałam się, że tak ma być i już. Następnie, straszny nacisk na karmienie piersią. Oczywiście, zgadzam się z tym, sama chciałam dziecko karmić, ale na początku każda mama wie, jak jest... Dokarmiać zabraniają, dziecko płacze (spędziłam w szpitalu kilkanaście dni, trochę się napatrzyłam...), mama sobie nie radzi, a jak proszą o pomoc w przyłożeniu dziecku, to oczywiście nie ma czasu, proszę czekać itd. Oczywiście nie zawsze, kilka pań położnych naprawdę było cudownych, pomagało jak mogło, ale kilka niestety było jakie było. Następnie pediatrzy... Jeden lekarz, p. Cholewa - do raby przyłóż! Drugi - nazwiska nie pamiętam, taki rewelacyjny już nie jest, ale zły też nie. Natomiast pani doktor (Horodyńska? Przepraszam za błąd, ale nie pamiętam dokładnie), według mnie jest totalnie niekompetentna... podczas mojego pobytu dwie mamy przeżyły przez nią koszmar, nastraszyła, zrobiła niepotrzebnego zamieszania, nie słuchała przede wszystkim co się do niej mówi, była najmądrzejsza... Ogólnie mogłabym rodzić drugi raz, ale tylko przy p. Węc, a pobyt w szpitalu najgorszy nie był. Myślę, że gdyby panie położne - niektóre oczywiście, zmieniłby trochę podejście, to więcej osób byłoby zadowolonych. Najgorsza dla mnie była pani Małgosia - chyba przełożona... Strasznie chamska. Czystość w porządku jedzenie dla mnie było super.

Odnośnik do komentarza

Witam rodziłam w Siemiradzkim 2014 r. i muszę przyznać, że był to duży błąd. Oddział noworodkowy prowadzony przez Krystynę Chroniewską i opieka poporodowa na nim to po prostu koszmar!!!. Ciągle ma się wrażenie, że personel tego Oddziału pracuję za karę,a pielęgniarki,wredne i wręcz wrogo nastawione, ewidentnie liczą na kasę w zamian za jakąkolwiek opiekę. Do tej pory wierzyć mi się nie chce jak w takim miejscu jak Oddział noworodkowy, w obecnych czasach mogą pracować osoby nie wykazujące odrobiny współczucia i empatii.A wydawać by się mogło, ze czasy głebokiej komuny, kiedy rodzące były w szpitalach nieludzko traktowane, i skąd zrodziła się akcja społeczeństwa "Rodzić po ludzku", dawno już mineły... Dodam jeszcze, że na pewno nie jest tak jak to sobie Szpital wypisuje na oficjalnej stronie , że cyt.: "matki uczone są jak karmić piersią", to jest fikcja!!! Owszem pracuje tam taka jedna, pożal sie Boże "specjalistka od laktacji", Maria Siewniak. Nie można z jej strony liczyć na jakąkolwiek pomoc laktacyjną, kobieta po porodzie w tej kwestii jest pozostawiona sama sobie. Ani mnie ani jakiejkolwiek z dziewczyn z którymi przebywałam na sali, nie udzieliła żadnej porady, pomimo próśb z naszej strony. Poraża mnie jej obłuda, ponieważ wcześniej uczestniczyłam w szkole rodzenia prowadzonej przy tym szpitalu i oczywiście ta Pani na wykładach, za które ma płacone pewnie nie małe pieniążki, jest miła,odpowiada na różne pytania, a w szpitalu pokazuje swoje prawdziwe, wredne oblicze.Dodam jeszcze, że to co napisałam nie jest tylko i wyłacznie moją opinią, po porodzie spotkałam się z kilkoma dziewczynami, które poznałam w szkole rodzenia, i wszystkie miały złe wspomnienia w zwiazku z porodem w szpitalu na Siemiradzkiego. Przy tej okazji chciałabym również odradzić szkołę rodzenia prowadzoną przy tym szpitalu, ponieważ na zająciach opowiadaja bajeczki jak to cudownie jest u nich rodzić,jaka super opieka poporodowa nas tam czeka, jednak rzeczywistość okazuje się zupełnie inna...
Podsumowując, "Rodzić po ludzku" - na pewno nie w tym szpitalu.

Odnośnik do komentarza
Gość Mama_Wiktorii

W szpitalu Siemiradzkiego urodziłam cudowną córeczkę. Poród odbył się 2 listopada 2014. Według mojej opinii wszystko przebiegło idealnie. Ciążę od 35 tygodnia prowadziłam w Siemiradzki-Skaw.
Było już 4 dni po terminie, 1 listopada przyjechałam do szpitala bo nie czułam ruchów, akurat na dyżurze spotkałam lekarza który mnie prowadził (dr. Wójcik). Doktor zrobił KTG i nakazał przyjechać 2 listopada na kolejne KTG a 3 listopada na OCT. 2 listopada ok 2 w nocy dostałam skurcze bardzo rzadkie więc jeszcze postanowiłam czekać. W końcu zebrałam się do szpitala ok 10. Zrobiono mi KTG (skurcze co 8 lub 4 minuty). Młoda położna i doktor Kossowski zadecydowali, że zostaję przyjęta na oddział - na razie nie oddział patologii ciąży gdyż czekaliśmy na rozwinięcie akcji porodowej i regularne skurcze. Miałam zgłosić się do lekarza kiedy skurcze będą regularne ale w końcu występowały co 10 minut. Ok 14 Pan doktor zalecił wykonanie OCT. Od tego czasu opiekowała się mną Pani położna - blondynka, krótkie włosy (prowadzi dni otwarte). Podczas OCT akcja porodowa się rozwinęła do regularnych skurczy, poród rodzinny a więc położna zaprowadziła nas do sali rodzinnej (sala nr 2). Nie chciałam znieczulenia - myślałam, że wytrzymam. Pani położna poleciła bym jednak się zdecydowała i miała racje. Kartę dla anestezjologa wypełniał już narzeczony gdyż ja nie byłam w stanie. Na sali porodowej znalazłam się o 15. Regularnie przychodzili do mnie lekarze zbadać rozwarcie i kontrolować KTG. Znieczulenie dostałam o 17.15, o 19 znieczulenie puściło, poprosiłam o kolejną dawkę - natychmiast ją dostałam i okazało się że poród właśnie się rozpoczął. Zanim zaczęło działać znieczulenie urodziłam bez znieczulenia. Położna Danuta Mazur może i nie jest bardzo sympatyczna ale za to bardzo stanowcza. Świetna położna - super że pojawiła się przy mnie podczas porodu, wytłumaczyła mi jak przeć i pomagała choćby trzymać nogi bo ja już nie miałam sił. Córka nie mogła przejść przez kanał rodny a więc zostałam nacięta co od razu skończyło się pęknięciem. Po porodzie doktor Kossowski rozpoczął szycie. Wtedy znieczulenie jeszcze nie działało więc próbował to zrobić 'na żywca' bardzo delikatnie mnie czyścił i próbował szyć ale ból mnie skręcał. Dobrze, że był na sali mój narzeczony gdyż on nakłonił lekarza by na chwilę dał mi spokój i poczekał na znieczulenie. Rana bardzo krwawiła - pomysł ten nie podobał się lekarzowi ale w efekcie on odszedł, poczekał moment i szycie kontynuowała inna lekarka. Poród rodzinny polecam każdym parom. Wiktorii słabło tętno do 100 i dzięki temu, że narzeczony był przy mnie mógł od razu to zgłosić lekarzowi - nie musiałam korzystać z alarmu

Po porodzie zostaliśmy w trojkę na sali porodowej przez ok 2 godziny. Pani Danuta pokazała mi jak przyłożyć córkę do piersi by pobudzić laktację.

Dziecko było cały czas ze mną na sali i uważam, że to bardzo dobry pomysł. Wiedziałam cały czas co się z nią dzieje i nie musiałam się martwić. Mimo ogromnego zmęczenia dałam radę i nie chciałabym żeby ktoś mi córkę choć na chwile zabrał bym 'odpoczęła'

Panie przybywające ze mną na sali miały problemy z pokarmem - prosiły więc o mleko modyfikowane dla synków i nie miały z tym żadnego problemu. Położne od razu dawały mleko.
Pani 'laktacja' to super sympatyczna osoba. Przyszła do mnie i odpowiadała na każde pytanie.

Jedzenie bardzo smaczne a sala w której byłyśmy były sprzątane co dziennie rano, kto potrzebował miał od razu zmienioną pościel.

Odnośnik do komentarza
Gość mama chłopczyka

Chciałam odradzić szpital na Siemiradzkiego. Rodziłam tam mojego ukochanego synka w 2014 i niestety dopuszczono w tym szpitalu do tego, że doszło do niedotlenienia podczas porodu :(. Dodatkowo nie był odśluzowany po porodzie i dostał poporodowego zapalenia płuc :(.

Odnośnik do komentarza
Gość Kasia Z.

Niestety rodziłam w tym szpitalu. Było to bardzo traumatyczne przeżycie. Przestrzegano mnie i sugerowano Ujastek, ale myślałam, że w Siemiradzkim będzie bardziej kameralnie. A tu arogancja, fatalne warunki socjalne i atmosfera jak w komunistycznym zakładzie pracy. Dziewczyny unikajcie tego szpitala.
Kasia

Odnośnik do komentarza
Gość januszowa

Rodziłam w tym (2015) roku w Siemiradzkim - poprzez cc.
W skrócie - lekarze super, pielegniarki na oddz. poporodowym tragedia

Opieka lekarska, anestezjologiczna - wzorowe.
Zabieg przebiegł w bardzo miłej atmosferze, sprawnie. Najwieksze wrażenie zrobił na mnie Pan anestezjolog - cudowny człowiek pełen empatii i dobrego podejścia do zestresowanej młodej mamy.
Opieka na sali pooperacyjnej także bardzo dobra - nie poczułam żadnego bólu.

HORROR zaczyna sie po przejściu na góre - na oddział poporodowy. Personel arogancki, czułam sie tam jak intruz . To samo tyczy sie pracownic z sali noworodkowej - chamskie odzywki, głupie uśmieszki, straszenie że dziecko być może nie zostanie mi przekazane na dzień przez moje kłopoty z karmieniem piersia. Karmić naturalnie bardzo chciałam i bardzo sie o to starałam ale niestety nie otrzymałam ŻADNEJ pomocy od pracownic a jest to ich obowiązek pomagac kobietom które faktycznie maja jakis kłopot a nie siedziec i pić kawke w soim kąciku i mieć gdzieś takie osoby jak ja. Mimo moich wielu próśb poprostu żadna z tych pań nie zaszczyciła mnie swoją obecnościa i pomoca prócz 1 przyzpadku (młoda dziewczyna - starała sie pomóc, poświeciła mnie i córeczce troche czasu).
Najwieksza obojetnosc wykazywała główna pani od laktacji. Przez to skończyło sie na butli i mieszance.
Zreszta widziałam inna pacjentke wychodzaca z płaczem z toalety z tych samych powodów.
Niestety jest to bardzo przykre że na tak ważnym etapie jest sie całkowicie zlekceważonym i zostaje sie z problemem samym. Za co te panie biora pensje?

Dlatego w przypadku kolejnej ciąży wybiore inny szpital - a konkurencje w Krakowie maja sporą...
Szkoda bo panie znudzone swoja praca psuja opinie szpitala mimo bardzo cięzkiej i rzetelnej pracy lekarzy.
Panie ordynatorze jeśli Pan to czyta - prosze dla dobra dzieci i mam zaprowadzic porządki na oddziale poporodowym. Bo gdyby nie to - zachwalalabym szpital wszystkim znajomym kobietom w ciąży.

Odnośnik do komentarza
Gość Asia8987

Rodziłam w szpitalu na siemiradzkiego i jestem naprawdę usatysfakcjonowana i zadowolona z opieki w tym szpitalu. Rodziłam normalnie, poród był długi bo prawie 7 godzin odkąd odeszły mi wody. Na izbie przyjęć zostałam przyjęta przez bardzo miła lekarkę (dr Marcinek) i położną, może bardziej oshłą ale też uprzejmą. Trafiłam od razu na porodowkę, tam lekarz (tez sympatyczny, starszy, nie pamiętam nazwiska) po zbadaniu stwierdził że mam male rozwarcie ale że skoro mam coraz silniejsze skurcze to pewnie niedlugo zrobi ię takie rozwarcie że bede mogła mieć znieczulenie. Tak też było, po 2 godzinach ten sam lekarz powiedział, że można mnie znieczulić. Pojawił się anestezjolog, dostałam to znieczulenie, skurcze miałam ale mnie nie bolały. Poźniej po jakichś 3 godzinach zaczeło sie wlasciwe rodzenie i urodziłam zdrowego synka. generalnie nie moge nic zarzucić lekarzowi i położnej, byłam badana, byli mną zainteresowani pomimo ze nie płaciłam własnej, oddzielnej położnej, zajmowała się mną normalna położna ktora wtedy miała dyzur. Lekarz też sympatyczny, nie bolało jak badał, sprawdzał tetno dziecka, ogólnie z pobytu na porodówce bylismy z mężem naprawdę zadowoleni. Potem przez 3 dni leżałam na oddziale, generalnie położne sympatyczne (z jednym wyjątkiem ale moze miała jakiś gorszy dzień, potem już była mila), caly czas byłam z dzieckiem. Ogolnie: jestem naprawde zadowolona, jedyna rzecz za jaką zapłaciłam (200zł) to znieczulenie, za nic więcej nie płaciłam. I jeszcze jedno - naprawdę dobrzy pediatrzy, zwłaszcza dr Choroniewska. Szczerze polecam szpital, nastepne dziecko też tam bede rodzić.

Odnośnik do komentarza

Witam Was, tak się złożyło,że mam doświadczenia z kilku szpitali w Krakowie... Na Siemiradzkiego to najlepsze miejsce gdzie można trafić. Pewnie że wśród położnych są wyjątki, ale to potwierdza regułę. Dr Wójcik to wspaniały specjalista, uratował mojego synka dzięki swojej przezorności. Nigdy nie widziałam tak oddanych usłużnych pielęgniarek jak na pooperacyjnej w Siemiradzkim. Ale przede wszystkim: brak mi słów pochwały dla Pana Doktora Langie - wierzcie mi lub nie, ale ten człowiek robi znieczulenia do cesarki jak nikt inny ( a miałam więcej cesarskich cięć), traktuje pacjentki "cesarzowe" tak, że prawie już nie strach... I takich ludzi jak ci lekarze trzeba chwalić, podobnie jak tamtejszym pielęgniarkom jestem im bardzo wdzięczna. Niesamowite, że są takie placówki w Krakowie. Jak rodzić siłami i c.c. to tylko tam!

Odnośnik do komentarza

Rodziłam tam niecałe 3 tygodnie temu i mogę bez wahania polecić to miejsce innym kobietom w ciąży. Opieka przed porodem jak i po jest bardzo fachowa. Był to mój pierwszy poród i nie wiedziałam jak to wszystko przebiega. Kobiety z którymi miałam styczność, były bardzo życzliwe. W razie jakiś pytań czy wątpliwości przychodziły i pomagały. Mój pobyt w szpitalu trwał ponad tydzień,więc różni lekarze i położne się przewijały.
Przede wszystkim bylam pod wrażeniem opieki pediatrycznej dla dziecka. Dokładne badania,w razie jakiś komplikacji większa opieka nad maluchem.

Odnośnik do komentarza
Gość lucjunia

Rodziłam tam w kwietniu tego roku, był to mój pierwszy poród i jestem zadowolona. Miałam cc i dziś już nie pamiętam o operacji ani o bliźnie bo praktycznie jej nie ma, a nacięcie dosłownie na parę cm. Z opieki również jestem zadowolona, zarówno tej na sali operacyjnej jak i na oddziale położniczym, tym bardziej że za nic nie płaciłam, nie miałam wykupionych dodatkowych pakietów. Jedyny minus jak dla mnie jest taki że długo trzymają. Ja wyszłam po 6ciu dniach a nic mi się nie działo i dziecku również. W innych szpitalach po cc wychodzi się w 4 dobie a nie w 6. To jest dla mnie duży minus bo nie znoszę szpitali, a reszta była ok więc polecam.

Odnośnik do komentarza

Polecam szpital przy Siemiradzkiego. Urodzilam naturalnie kilkanascie dni temu miesiac przed terminem (podczas ktg tetno plodu bylo wysokie, usg wykazalo graniczne przeplywy pepowinowe i lekarka prowadzaca ciaze skierowala mnie na test otc do szpitala. Tak juz zostalam, gdyz lekarze podjeli decyzje o wywolaniu porodu. Byl to moj drugi porod i zdecydowanie lzejszy niz pierwszy. Mialam indywidualna opieke poloznej - pani Olimpii. Porod byl prowadzony wzorowo (ku mej wielkiej radosci bez naciecia krocza - po pierwszym porodzie m.in. z tego powodu mialam komplikacje), dostalam znieczulenie w pierwszym mozliwym momencie. Duzy plus dla pani Olimpii za kompetencje. Personel na porodowce, jak i na oddziale polozniczym mily i pomocny. Jedzenie (szczegolnie sniadania i kolacje) mogloby byc bardziej urozmaicone. Musze tez wspomniec o lekarzach i poloznych z oddzialu noworodkowego, gdzie moj syn spedzil 8 dni. Ludzie mili z odpowiednim podejsciem. Dr Choroniewska (ordynator oddzialu) - super pediatra, swietne podejscie, godna zaufania. Polecam.

Odnośnik do komentarza
Gość Michalina P.

Gdybym mogla cofnac czas NIGDY BYM NIE WYBRALA SZPITAL SIEMIERADZKI w Krakowie!!!!:

W dniu 12.05.2015 zglosilam sprawe do Prokuratury Rejonowej w Krakowie,

Podpisałam umowę o udzielenie odpłatnego świadczenia zdrowotnego przez NZOZ Szpital Siemieradzkiego w Krakowie w zakresie dotyczącym indywidualnej opieki okołoporodowej.
... wierzyliśmy, że poddajemy się fachowej opiece wykwalifikowanego personelu medycznego, który zadba o prawidłowy przebieg porodu...

Podczas prywatnej wizyty w dniu 27 kwietnia 2015r.  zostałam poinformowana, że zdiagnozowano u mnie cholestazę wątrobową, że stan ten wymaga natychmiastowej interwencji lekarskiej, bowiem jest stanem zatrucia organizmu i zagrożenia dla dziecka, które może ulec niedotlenieniu.
Jednocześnie dr. uspokoiła mnie, że dziecko w takim przypadku może i powinno przyjść na świat w wyniku cesarskiego cięcia, że stan rozwoju płodu (37 tydzień) absolutnie na to pozwala i nie stanowi to żadnego zagrożenia dla jego przyszłego funkcjonowania. Zrozumiała, że celem mojego pobytu w szpitalu ma być zabieg cesarskiego cięcia, który będzie zabiegiem właściwym dla ratowania życia mojego dziecka.

W tej samej dacie zostałam przyjęta do Szpitala Siemieradzkiego w Krakowie, gdzie potwierdzono, że cierpię na cholestazę wątrobową.

Poczynając od pierwszego dnia mojego pobytu na oddziale patologii ciąży były wykonywane badania KTG, które potwierdzały pracę serca dziecka, oraz badania które potwierdzały utrzymujący się wysoki poziom żółci w organizmie.
Przez cały czas, moje pytanie co z dalszym losem dziecka i dlaczego nie jest wykonywane cesarskie cięcie były zbywane, mimo, że w sposób jasny, uczulona na tym punkcie  wyrażałam obawę, że mój stan może być zagrożeniem dla dziecka i należy je ratować w pierwszej kolejności.
Każdorazowo inny obecny na dyżurze lekarz, zbywał mnie twierdzeniem, że nie jest uprawniony do podjęcia decyzji o wykonaniu zabiegu.

Dopiero po 6 dniach od mojego przyjęcia do szpitala, podane zostały sterydy, które jak zapewniono mnie, miały przyspieszyć rozwój płuc u dziecka.
Wówczas przyjęłam to jako dobry znak, że ktoś zaczął zajmować się moim dzieckiem i dbać o jego prawidłowy rozwój.

W dniu 04.05.2015r., wykonano u mnie badanie OCT połączone z badaniem USG. Badanie USG przeprowadzał dr. S. K.
Ich wynik był jednoznaczny, wód płodowych było zbyt mało, słabszy był też przepływ krwi w pępowinie. Był to 8 dzień mojego pobytu w szpitalu.
Po wszystkich porannych badaniach pytałam położnych oraz panią doktor : “co dalej” i nadal otrzymywałam informacje, ze nie mogą wywołać porodu, jak również muszą czekać na decyzje ordynatora dr. J.W., który był nieobecny w szpitalu, jak również dyrektor tez był nieobecny.
Od kilku dni zgłaszałam złe samopoczucie puchniecie nóg oraz 04.05.2015 zgłaszałam ze się źle czuje po badaniu OCT - kręcenie w głowie, mdlosci i ogólne osłabienie, niestety w tym dniu nie było wieczornej wizytacji.

Pomimo tego nadal nikt nie zainteresował się ani moim stanem, ani tym bardziej stanem mojego dziecka, mój stan zaczął się bardzo pogarszać....
... nikt nie podjął decyzji o cesarskim cięciu, chociaż jak się później okazało był to ostatni moment by ratować dziecko.

Rozmawialam wieczorem z położoną Olimpia, która uspokoiła mnie, że poród nie może być wywołany ze względu na moje dobro i dobro dziecka i że wkrótce już urodzę...

W dniu 5 maja 2015r,. w czasie porannej wizyty położona stwierdziła, że nie słyszy bicia serca mojego dziecka....
w tym dniu mieliśmy kontakt z ordynatorem dr J.W., który wreszcie pojawił się w pracy. Na pytania moje i członków mojej rodziny jak można było dopuścić do tego rodzaju zaniedbań usłyszeliśmy beztroską odpowiedź –
„ spóźniliśmy się dzien”.

Po około godzinie zaczął się kolejny koszmar. Wtedy lekarze zaczęli pobierać krew i mocz do badań. Podawać środki na uspokojenie i zaczęło się wywoływanie porodu, które trwało od godziny około 8 rano do rozwiązania następnego dnia 06.05.2015 o godzinie 0:55 w nocy...

Po wyjęciu mojego syna z łona lekarze bez uprzedniego pytania lub pozwolenia z naszej strony robili zdjęcia dziecka jak również pępowiny. Obwiniając pępowinę za przyczynę zgonu. Brak wyczucia i empatii w sytuacji zupełny oraz łamanie praw pacjeta.
Poprosiłam o podanie syna, powiedziano mi ze dostane 2 godziny z nim abym się mogła pożegnać jednak po przytuleniu dziecka nic już nie pamiętam... do przebudzenia w godzinach porannych kiedy się obudziłam w sali z maska tlenowa ... Mój syn Odyseusz odszedł...

Sami zadecydujcie....

Odnośnik do komentarza
Gość Michalina P.

Gdybym mogla cofnac czas NIGDY BYM NIE WYBRALA SZPITAL SIEMIERADZKI w Krakowie!!!!:

W dniu 12.05.2015 zglosilam sprawe do Prokuratury Rejonowej w Krakowie,

Podpisałam umowę o udzielenie odpłatnego świadczenia zdrowotnego przez NZOZ Szpital Siemieradzkiego w Krakowie w zakresie dotyczącym indywidualnej opieki okołoporodowej.
... wierzyliśmy, że poddajemy się fachowej opiece wykwalifikowanego personelu medycznego, który zadba o prawidłowy przebieg porodu...

Podczas prywatnej wizyty w dniu 27 kwietnia 2015r. zostałam poinformowana, że zdiagnozowano u mnie cholestazę wątrobową, że stan ten wymaga natychmiastowej interwencji lekarskiej, bowiem jest stanem zatrucia organizmu i zagrożenia dla dziecka, które może ulec niedotlenieniu.
Jednocześnie dr. uspokoiła mnie, że dziecko w takim przypadku może i powinno przyjść na świat w wyniku cesarskiego cięcia, że stan rozwoju płodu (37 tydzień) absolutnie na to pozwala i nie stanowi to żadnego zagrożenia dla jego przyszłego funkcjonowania. Zrozumiała, że celem mojego pobytu w szpitalu ma być zabieg cesarskiego cięcia, który będzie zabiegiem właściwym dla ratowania życia mojego dziecka.

W tej samej dacie zostałam przyjęta do Szpitala Siemieradzkiego w Krakowie, gdzie potwierdzono, że cierpię na cholestazę wątrobową.

Poczynając od pierwszego dnia mojego pobytu na oddziale patologii ciąży były wykonywane badania KTG, które potwierdzały pracę serca dziecka, oraz badania które potwierdzały utrzymujący się wysoki poziom żółci w organizmie.
Przez cały czas, moje pytanie co z dalszym losem dziecka i dlaczego nie jest wykonywane cesarskie cięcie były zbywane, mimo, że w sposób jasny, uczulona na tym punkcie wyrażałam obawę, że mój stan może być zagrożeniem dla dziecka i należy je ratować w pierwszej kolejności.
Każdorazowo inny obecny na dyżurze lekarz, zbywał mnie twierdzeniem, że nie jest uprawniony do podjęcia decyzji o wykonaniu zabiegu.

Dopiero po 6 dniach od mojego przyjęcia do szpitala, podane zostały sterydy, które jak zapewniono mnie, miały przyspieszyć rozwój płuc u dziecka.
Wówczas przyjęłam to jako dobry znak, że ktoś zaczął zajmować się moim dzieckiem i dbać o jego prawidłowy rozwój.

W dniu 04.05.2015r., wykonano u mnie badanie OCT połączone z badaniem USG. Badanie USG przeprowadzał dr. S. K.
Ich wynik był jednoznaczny, wód płodowych było zbyt mało, słabszy był też przepływ krwi w pępowinie. Był to 8 dzień mojego pobytu w szpitalu.
Po wszystkich porannych badaniach pytałam położnych oraz panią doktor : “co dalej” i nadal otrzymywałam informacje, ze nie mogą wywołać porodu, jak również muszą czekać na decyzje ordynatora dr. J.W., który był nieobecny w szpitalu, jak również dyrektor tez był nieobecny.
Od kilku dni zgłaszałam złe samopoczucie puchniecie nóg oraz 04.05.2015 zgłaszałam ze się źle czuje po badaniu OCT - kręcenie w głowie, mdlosci i ogólne osłabienie, niestety w tym dniu nie było wieczornej wizytacji.

Pomimo tego nadal nikt nie zainteresował się ani moim stanem, ani tym bardziej stanem mojego dziecka, mój stan zaczął się bardzo pogarszać....
... nikt nie podjął decyzji o cesarskim cięciu, chociaż jak się później okazało był to ostatni moment by ratować dziecko.

Rozmawialam wieczorem z położoną Olimpia, która uspokoiła mnie, że poród nie może być wywołany ze względu na moje dobro i dobro dziecka i że wkrótce już urodzę...

W dniu 5 maja 2015r,. w czasie porannej wizyty położona stwierdziła, że nie słyszy bicia serca mojego dziecka....
w tym dniu mieliśmy kontakt z ordynatorem dr J.W., który wreszcie pojawił się w pracy. Na pytania moje i członków mojej rodziny jak można było dopuścić do tego rodzaju zaniedbań usłyszeliśmy beztroską odpowiedź –
„ spóźniliśmy się dzien”.

Po około godzinie zaczął się kolejny koszmar. Wtedy lekarze zaczęli pobierać krew i mocz do badań. Podawać środki na uspokojenie i zaczęło się wywoływanie porodu, które trwało od godziny około 8 rano do rozwiązania następnego dnia 06.05.2015 o godzinie 0:55 w nocy...

Po wyjęciu mojego syna z łona lekarze bez uprzedniego pytania lub pozwolenia z naszej strony robili zdjęcia dziecka jak również pępowiny. Obwiniając pępowinę za przyczynę zgonu. Brak wyczucia i empatii w sytuacji zupełny oraz łamanie praw pacjeta.
Poprosiłam o podanie syna, powiedziano mi ze dostane 2 godziny z nim abym się mogła pożegnać jednak po przytuleniu dziecka nic już nie pamiętam... do przebudzenia w godzinach porannych kiedy się obudziłam w sali z maska tlenowa ... Mój syn Odyseusz odszedł...

Sami zadecydujcie....

Odnośnik do komentarza
Gość mama dzidzi

Witam,
ja rodzilam w zeszlym roku. Dzidzius zdrowy, rodzilam z wykupiona polozna- pania Jola-polecam! natomiast sam szpital…..masakra. spalam na oplaconej sali w poscieli z kilkudziesiecioma dziurami…podkreslam ze za sale 2-osobowa placilam. zostalam 1 dzien dluzej…wydaje mi sie e to bylo naciagnete…bo za dobe kasa leci. ale najgorsze jest to ze placi sie duze pieniadze a porod w sali prywatnej na lozku masakrycznym. wydaje mi sie ze gdyby wladze szpitala brali chociaz 1/3 z tego co zostawiaja kobiety po porodzie i zagospodarowali je na lozko porodowe z prawdziwego zdazenia..jak jest np w narutowiczu to porod bylby zdecydowanie lepszy! przepraszam za chos wypowiedzi pisze z dzidzia przy nodze;p

Odnośnik do komentarza

Rodziałam tam kilka lat temu z wybranym lekarzem - cc na zyczenie. Mimo ze zapłaciłam i opieki mojego lekarza, anestezjologa bylam bardzo zadowolona, to reszte oceniam bardzo negatywnie.

Neonatologia, za którą odpowiada Pani o przestarzałych poglądach, niedouczona i niechętna do rozmowy z rodzicami jest porażką najwiekszą - w razie komplikacji u dziecka zabieraja je i tyle je widzieliscie, utrudniony kontakt, niechetne położne, brak informowania o badaniach które wykonują, czy o szczepieniu (podali mojemu dziecku szczepionkę, które potem zostały wycofane - gdybym wiedziała to zakupilabym prywatnie ale nikt mnie nie raczył zapytać)

Dziecko jest dokarmiane bez pytania, co niestety czasem skutkuje potem problemami z karmieniem. U nas sie udalo ale w szpitalu dawali butelki i tyle. Nikogo kwestia karmienia nie interesowala dopoki sie nie zawracalo glowy.

Sale (nie mowie o tych odplatnych) to przepełnione molochy bez łazienek i jakiejkolwiek prywatności - jak patrzyłam na te kobiety tam to mi naprawde współczułam jak stały w kolejce do łazienki na korytarzu. 5 mam na sali, koło każdej niemowlak - czyli macie zagwarantowany brak snu przez caly pobyt.

Na cały oddział 37 kobiet rodzących + noworodki były aż 2 położne na 12h zmianach, wiec mozecie sobie wyobrazic jak byly wykonczone i chetne do pomocy.

Lekarze poza moim wlasnym oplaconym byli opryskliwi i niemieli.

Jedzenie - porażka - to co dają do jedzenia nie nadaje sie dla psa a nie mowie o kobiecie w połogu.

Podsumowanie - jezeli macie inną opcje to skorzystajcie z niej. Szpitalem tym kieruja ludzie o przestarzałych poglądach, którzy o haśle "rodzić po ludzku" nie mają pojęcia. Zapłaciłam za poród 3000 wiec bylo znosnie bo byl ze mna maz, mialam pokoj z lazienka, wlasna polozna etc. a i tak nie wystawie temu szpitalowi pozytywnej opinii. Jezeli nie macie kasy nie idzcie tam rodzic bo trauma pewna.....

Odnośnik do komentarza

Witam,
Rodziłam na Siemiradzkiego w tym roku. Ogólnie nie polecam tego szpitala. Trafiłam do szpitala w 40tyg ciąży, po tym jak w domu zaczeły mi się sączyć wody płodowe. Pani położna (dosyć postawna kobieta) wpajała mi ze to nie wody tylko jakis tam śluz (pozniej jednak przyznali mi racje). Zbadała mnie tak, ze zaczełam bardzo mocno krwawic, nawet lekarka sie przestraszyla. Zostałam przeniesiona na patologie ciazy. Po dniu zaczely sie skurcze. Zgodzilam się na pobyt studentki podczas porodu. Niestety Połozna Pani Jola byla zbyt zajeta i nie miła czasu sie mna zajac. Pod koniec porodu mąż musiał prosić ja trzy razy, aby przyszła odebrać poród(Nie miałam opłaconej żadnej położnej). Oprucz tego dostalam słaby zastrzyk z/o i wyszlo na to,ze rodziłam normalnie (nastepna dawka takze byla za slaba). Po urodzeniu przeszlam na gore i tam się dopiero zaczelo. Do mlodszego personelu nie mam zastrzezen, natomiast do starszych Pan poloznych tak. Pretensje mialy o wszystko.Kazda mowila co innego. Najgorsza byla Pani Maria od laktacji. Przy odwiedzajacych to taka mila, a jak nikogo nie bylo to pokazała swoje prawdziwe wredne oblicze. Nie mialam na tyle pokarmu zeby wykarmic dziecko, a ona nie pozwalała dawac dziecku mleka modyfikowanego co skutkowalo tym, ze dziecko ciagle płakało. Nabawilam sie przez ten personel traumy poporodowej. Nigdy więcej tam sie nie zglosze i nie polece nikomu.

Odnośnik do komentarza

Rodziłam w tym szpitalu 13 miesięcy temu i szczerze NIE POLECAM!! nie wykupiłam położnej myśląc, że przecież to 21 wiek i opłacanie personelu szpitalnego to przeżytek, jakiś wymysł minionej epoki, i to był zasadniczy błąd więc jeśli nie masz pieniędzy to nie miejsce dla Ciebie. Podczas dni otwartych pokazywano mi 2 pokoje do porodów rodzinnych hahaha no piękne cudo i co z tego? mało kto może z tego skorzystać no chyba, że wykupisz pakiet wtedy skorzystasz a ja mimo tego że obie te sale były wolne nawet nosa wcisnąć tam nie mogłam. Moja sala wyglądała jak wyciągnięta z PRL-u. Zaczęłam we wtorek wieczorem. W środę około południa przez 3 h prosiłam lekarza, który swoją dyżurkę miał po sąsiedzku, żeby przyszedł bo mam wiele pytań dotyczących mojego stanu jak i stanu mojego dziecka. W międzyczasie zostało podanie mi znieczulenie nie znam się na tym ale wydawało mi się że powinno ono działać dłużej niż 40minut.. Niestety lekarz nie miał czasu dla mnie, dopiero wieczorem już po zmianie dyżuru przyszedł ten który obejmował nocny dyżur. Nie byłam informowana o naszym stanie zdrowia. Po 30 godzinach porodu w 31 przez cc urodziłam, było mi już wszystko jedno jak byle moje cierpienie zakończyło się wreszcie, byle moje dziecko całe i zdrowe było już przy mnie. Podpisywałam jakieś dokumenty przez cięciem nawet nie wiem jakie nie byłam w stanie przeczytać. Przez 6 ostatnich godzin szalałam z bólu, a po wszystkim usłyszałam od jednej z położnych że powinnam się cieszyć bo i tak mogli mnie trzymać jeszcze do rana (urodziłam 0 1 w nocy w czwartek) ale byłam za mało wytrzymała na ból. To w ramach troskliwej opieki około porodowej. Tyle mam do powiedzenia w temacie tego szpitala. Aaa jeszcze jedno to co w innych szpitalach jest w standardzie tu jest za opłatą. Mianowice 2 osobowe pokoje z łazienkami 140 zł za dobę jeśli nie zapłacisz leżysz w 5 osobowej- 5 kobiet plus pięcioro dzieci i do tego jeszcze odwiedzający...marzenie każdej świeżo upieczonej mamy. ahaaaa jeszcze jedno położna laktacyjna p. Maria S. dramat za to dzięki p. Marii Kaczmarczyk karmimy się do dziś za co jestem bardzo wdzięczna.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...