Skocz do zawartości
Forum

Uczucia po poronieniu


Gość Joanna

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć. W sumie nie wiem od czego zacząć.  Może od początku.  Dzięki  inseminacji, po wielu latach udało nam się zajść w upragnioną ciążę.  Radość i szczęście wielkie. To był sierpień tego roku.  Nagle zaczęło się lekkie plamienie.  Wizyta u lekarza, który stwierdził,  że nic złego się nie dzieje. Minęły 2 tygodnie i znowu plamienie.  Wizyta u lekarza  i stwierdzenie ciąża zatrzymana. Najgorsza informacja w moim życiu.  Cały świat mi się zawalił. To był 9 tydzień i 3 dzień. Z uwagi na pandemia przez tydzień czasu chodziłam z moim martwym dzieckiem, dopóki nie przyjęli mnie w szpitalu.  Po badaniach okazało się,  że synek był zdrowy. Organizacja pogrzebu. Myślałam, że po pogrzebie trochę poczuję się lepiej, ze miałam możliwość pożegnania się z moim synkiem. Jednak tak nie jest. Dalej czuję jakby ktoś wyrwał mi kawałek serca i nie potrafię wrócić do normalnego funkcjonowania. Najlepiej czuję się w domu, gdzie nie musze z nikim obcym rozmawiać na ten temat. Czuję się wtedy bezpieczna. Nadal nie jestem w stanie uporządkować dokumentacji i zdjęć usg, tym bardziej,  że co tydzień  mieliśmy nowe. Jak Wy radzicie sobie z emocjami po stracie dziecka?  Jak udało Wam się  zacząć  rozmawiać z innymi aby nie wybuchnąć płaczem?

Odnośnik do komentarza

Cześć Asiu. Przeszłam ciążę pozamaciczną, bardzo wczesną 5 tydzień. Zaczęło się plamienie, szpital i natychmiastowe przyjęcie z zagrożeniem życia. Położne, ginekolodzy rozkładali ręce mówiąc, że to z powodu niedrożnego jajowodu i nic nie można z tym zrobić, trzeba wyciąć. Słowa lekarza- proszę nie wyobrażać sobie, że to było dziecko, to zlepek komórek. Położna- po operacji mamy zdecydować, czy szpital ma pochować, czy chcemy organizować pogrzeb. Większości nie pamiętam, nie wiedziałam, że można być w takim szoku. Nikomu nie mówiliśmy. Sami cierpieliśmy. Jajowód zachowany, organizm sam sobie poradził. Na zwolnieniu byłam ponad miesiąc. Po jakimś czasie ból fizyczny przypominał ból psychiczny. Długo czekaliśmy na tą ciążę. Słowa lekarzy, że zajście w zdrową ciążę jest prawie niemożliwe... Nawet nie wiem jak to opisać. W domu napady płaczu, brak snu, budzenie się z krzykiem i wielkie poczucie winy. To mój jajowód jest niedrożny więc to moja wina.

Odnośnik do komentarza

Mąż bardzo mnie wspierał. Trafiłam na wspaniałego ginekologa, który całkowicie inaczej przedstawił nam naszą sytuację. Z czasem ból był częścią nas i wiedzieliśmy, że nigdy nie minie i musimy z nim żyć, razem stwierdziliśmy, że jeżeli ma być dobrze to musimy iść dalej. Co miesiąc wizyty u ginekologa, sprawdzanie owulacji i po 5 miesiącach prawidłowa ciąża. Ale niepokój cały czas był. Sny o poronieniu, krwotokach były prawie codziennie, przed każdą wizytą strach, czy wszystko jest w porządku. Raz miałam sen, po którym odpuściłam wspominanie. Pożegnałam się z dziewczynką, a tuliłam chłopca. Teraz będzie chłopiec. Życzę Wam z całego serca żebyście razem się wspierali i nie tracili nadzieji ani siły. Gdyby wcześniej ktoś mi powiedział- cieszcie się sobą, swoją miłością i życiem, tym co macie, a będziecie rodziną chyba dostałabym szału, ale po tym wszystkim wiem, że właśnie to daje siłę żeby się nie poddawać i dalej walczyć. 

Odnośnik do komentarza
Gość Agnieszka

Hej . 

Ja jestem po dwóch poronieniach. Obie ciąże zakończyły się niestety w 1 trymestrze . Ból straszny , i ta pustka w środku po stracie była okropna . Od ostatniego poronienia minęły trzy lata , ale nadal zdarzało mi się płakać i przeżywać wszystko na nowo . Moim zdaniem najważniejsze w takich chwilach jest wsparcie np. męża - niestety mój nie umiał za bardzo mnie wesprzeć , ale chociaż był i przytulał jak kolejna noc płakałam . 

Obecnie jestem po raz kolejny w ciąży. Ciąża zagrożona ponieważ mam krwiaka ☹️

Nawet boje się pozytywnie myśleć gdyż nie chce sobie robić nadziei. 

Odnośnik do komentarza

Witam i ja niestety straciłam aniołka 😭 dowiedziałam się o tym dokładnie 15 grudnia na wizycie u lekarza, wcześniej parę dni malutko plamilam ale w pierwszej zdrowej ciąży 14 lat temu też się zdarzało więc nie panikowałam niestety nic się nie dało zrobić, na własne życzenie roniłam w domu 12 tygodniową ciążę,co widziałam i czułam to moje niestety gdy myślałam że już jakoś to przeszłam to ciągle wraca smutek i rozpacz 

Odnośnik do komentarza

Witam

Już dłużej nie mogę muszę gdzieś to z siebie wyrzucić. 

Poroniłam z 7 tygodniu ciąży, właściwie to nawet nie staraliśmy się o dziecko z moim partnerem .jestem po rozwodzie i mam syna z tamtego małżeństwa no i wiek (po 40)Ale stało się trochę szok nerwy w końcu szczęście.Które niestety nie trwało długo. Poroniłam ,w szpitalu opieka super wsparcie rodzina partner tylko to gadanie dobrze że tak wcześnie że nie słyszałas bicia serca ze nie zdążyłaś się wczuć. Bzdura właśnie że zdążyłam i to bardzo.Wiem że to był syn robiłam badanie płci i musiałam mu dać imię to jak się nie wyczułam?!  Teraz minął czwarty tydzień i według najbliższych powinnam już dać spokój zapomnieć nie płakać 

Ale ja nie potrafię nie mogę, myślę nawet o następnej ciąży tak tak wiem głupia jestem, gdzie w tym wieku 😥

Odnośnik do komentarza

Witam drogie dziewczyny ,

Mnie tez to niestety spotkalo bylam w 17+2 dni , kontrolna wizyta i nie slychac serduszka,a wszystko bylo dobrze , poród wywolywany , to byla moja czwarta ciáza, mam juz trzech synów, dwa dni po wizycie mialam wizyté umówioná aby poznac pleç dziecka(niestety) po porodzie lekarze nie potrafili sié okresliç 50 na 50 prawie 7 tygodni czekalam na wszystkie badania by poznaç przyczyné.Po wszystkich badaniach okazalo sié ze nic nie znalezli wszystko bylo dobrze i u mnie i u dziecka i byla to dziewczynka 😭Podwójny cios , strata,  ból nie potrafié sié z tym pogodziç , caly czas szukam winy w sobie...

Trzymajcie sié dziewczyny ❤️Láczé sié z Wami w bólu😭😢😢😢

Odnośnik do komentarza

Czekam już 8 dzień za poronieniem samoistnym....... w 8 tygodniu serce maleństwa przestało bić........czekaliśmy za tym dzieckiem wiele lat.....niepłodność była jak wyrok w zawieszeniu...te dwa miesiące przywróciły nadzieję, choć teraz ból jest przeszywający.....strach obezwładnia a łzy duszą się w  środku..... nie wiem kiedy przestanie boleć i jak się podnieść.  Staram się funkcjonować, ale zwykłe czynności kosztują mnie tak wiele. Czuję, że jednak czeka mnie zabieg. Boję się,ale chodzenie z martwym maleństwem jest tak obciążające, że Czuję się wykończona. Trzymajcie się kochane. 

Odnośnik do komentarza

Dowiedziałam się, że mam ciążę obumarła, serduszko dziecka przestało bić, dostałam skierowanie na zabieg usunięcia zarodka (łyżeczkowanie) czekam 6 dni, nie mogę poradzić sobie z emocjami, nawet jak przez chwilę daje radę, to za chwilę wybucham płaczem, najgorsze są noce...boli mnie to bardzo, tak bardzo cieszyłam się, że urodzę dzidziusia...mam już 36 lat i mam coraz mniejsze szanse na to, bardzo cierpie...jak długo czekalyscie z kolejnymi próbami po zabiegu łyżeczkowania? Słyszałam że powinno 3 mce

Odnośnik do komentarza
W dniu 7/4/2021 o 12:12 PM, Gość Maga08 napisał:

Czekam już 8 dzień za poronieniem samoistnym....... w 8 tygodniu serce maleństwa przestało bić........czekaliśmy za tym dzieckiem wiele lat.....niepłodność była jak wyrok w zawieszeniu...te dwa miesiące przywróciły nadzieję, choć teraz ból jest przeszywający.....strach obezwładnia a łzy duszą się w  środku..... nie wiem kiedy przestanie boleć i jak się podnieść.  Staram się funkcjonować, ale zwykłe czynności kosztują mnie tak wiele. Czuję, że jednak czeka mnie zabieg. Boję się,ale chodzenie z martwym maleństwem jest tak obciążające, że Czuję się wykończona. Trzymajcie się kochane. 

Trzymaj się jakoś! Współczuję Ci bardzo!

Odnośnik do komentarza
Gość Gość Sylwia

Gość Maga08 , Gość Agnieszka - współczuję. Niestety każda z nas przeżywa to inaczej.

Ja moje pierwsze dziecko straciłam w 14 tygodniu, dowiedziałam się o tym w 16 tygodniu, że od 2 tygodni dziecko już nie żyje, serce przestało bić.

Druga ciążę straciłam, kiedy byłam w 7 tygodniu i kilka dni, serce przestało bić. Miałam łyżeczkowanie.

Trzecia ciążę straciłam też kiedy byłam w 7 tygodniu i kilka dni, serce przestało bić. Miałam łyżeczkowanie.

Czwarta ciąża była ciąża tzw. biochemiczna, bo straciłam ja samoistnie kilka dni po pozytywnym teście ciążowym.

Piąta ciąża prowadzona na wielu lekach przestała istnieć także kiedy byłam w 7 tygodniu i kilka dni, serce przestało bić. Po odstawieniu leków i tygodniu czekania poroniłam w domu.

 

Emocje nadal ze mną są podobnie jak z Wami mimo, że pierwszą ciążę straciłam 5 lat temu. Nieważne w którym tygodniu ciąża przestawała istnieć u mnie ból zawsze był jednakowy.

W 2020 roku straciłam te 3 ciążę, a dodatkowo zmarła moja matka chrzestna. 

Przy kolejnej ciąży mam brać dodatkowo sterydy. Zobaczymy jak to będzie. Teraz już tylko nadzieje zostaje.

 

Pozdrawiam Was serdecznie 😉

Odnośnik do komentarza
Gość Kwiatuszek

Witam. Od kilku lat staramy się z mężem o dziecko. Dzisiaj po raz kolejny straciłam dziecko w I trymestrze. Mam wspaniałego męża, który bardzo mnie wspiera ale straciłam już nadzieję. Przestaje mi się już chcieć żyć. Wiem, że jest mnóstwo kobiet, które cierpią i jestem z Wami.

Odnośnik do komentarza
Gość Gość Sylwia
W dniu 23/5/2021 o 11:04 PM, Gość Kwiatuszek napisał:

Witam. Od kilku lat staramy się z mężem o dziecko. Dzisiaj po raz kolejny straciłam dziecko w I trymestrze. Mam wspaniałego męża, który bardzo mnie wspiera ale straciłam już nadzieję. Przestaje mi się już chcieć żyć. Wiem, że jest mnóstwo kobiet, które cierpią i jestem z Wami.

Rozumiem Cię. Znam to uczucie.

Zawsze do mnie przychodzi po kolejnej stracie lub kiedy się potem staramy i znowu pojawia się okres.

Znasz przynajmniej przyczynę poronień?

Odnośnik do komentarza

Chciałam podzielić się moja historia i tym co wyniosłam z mojego doświadczenia. Mam nadzieje ze pomoże to komus spojrzeć na to smutne doświadczenie z innej perspektywy.

Przesyłam dużo miłości i nadzieji. 

 

Styczeń  2021
Powiedział mi ze moja dusza jest obok mnie, nie we mnie. Nie chciałam żeby to była prawda ale wiedziałam ze jest, czułam brak jej obecności. Powiedział żeby się nie martwić bo ważne ze dusza jest i wróci jak sytuacja się polepszy. Według niego byłam Wplątana w skomplikowana sytuacje. Według mnie przeczuwałam ze nadchodzi coś, coś wielkiego.

Luty 2021
Od jakiegoś czasu nie czułam się sobą, nieobecna. Gdzieś indziej, gdzieś gdzie jest wolność. Tutaj jej nie było. Tęskniłam za kimś, kimś kogo jeszcze nie znałam, kimś kto wkrótce miał potrząsnąć moim światem. 

Dwa miesiące później.. po bardzo dziwnym miesiącu w którym moje nastroje zmieniały się niezmiernie. Wracałam od przyjaciółek, rozmawiałyśmy o tym jak okres mi się spóźnia 6 dni. Dziewczyny zasugerowały żebym zrobiła test. Ja wiedziałam ze to od stresu ale dla pewności sprawdziłam. Ku mojemu szoku zobaczyłam 2 kreski...

Jedna za każdy rok starania .. nie wierzyłam ze takie szczęście mogło mnie spotkać. Radość i nie dowierzanie. Euforia i strach. Zaczęłam krążyć jak żołnierz nie wiedziałam co zrobić z ta informacja. Pomyślałam ze test jest zepsuty wiec pojechałam po kolejne 4. Zrobiłam kolejne 2 wyszło to samo. Dalej nie wierzyłam. Szok. Wzruszenie. Zadzwoniłam do siostry, jej radość była niezmierna. Ja nie wierzyłam dalej. Kochana to już jest to! Powiedz jej, mamusia! Z jakiegoś powodu nie mogło mi to przejść przez gardło, dalej byłam niepewna ale powiedziałam te słowa długo wyczekane” jestem w ciąży”..

Chwile później wrócił mój mąż i podzieliłam się z nim naszym małym cudem. Był równie zaskoczony i równie szczęśliwy. 

Bazując na dacie ostatniego okresu to był 4 tydzień ciąży. Rozmiar ziarenko maku. Moje sutki zmieniły się w rozmiarze odrazu. Czułam się świetnie, czułam się cudownie. Jakbym w końcu wylądowała tam gdzie powinnam być. Jakbym nareszcie miała to na co tyle czekałam, jakbym zgubiła tęsknotę za kimś kogo jeszcze nie znałam. Jakbym wróciła do siebie od dłuższego czasu. Miałam już wszystko. Mój pierwszy skan został umówiony na 27 maja. Wydawało się to wiecznością. 13 tydzień ciąży. 

Przez całe 9.5 tygodnia ciąży czułam się cudownie. Chciałam wykrzyczeć to światu, ze mam w sobie cud. Nigdy nie czułam się tak szczęśliwa i spełniona, nie wiedziałam ze to jest możliwe.
Data narodzin wychodziła w moje urodziny. 
Nie chciałam iść na wczesny skan, nie chciałam dopuścić najcieńszej możliwości żeby ktoś zasiał we mnie zmartwienie czy wątpliwość. Potrzebowałam tam być, na chmurce, mimo wszystko. Potrzebowałam spędzić tam jak najdłużej. 

...


Maj 2021
Brązowa plama, nie duża. Rozmiar 50p monety. Mam plamienie, co to znaczy. Google. To normalne, w razie czego udaj się do lekarza jednak nie ma potrzeby żeby się martwić. Następnego dnia poszłam do toalety, zauważyłam więcej, dużo więcej. Czerwona jak na okres. Rano to samo więcej, coraz więcej. A&E you could be having a miscarriage. Scan will confirm on Thursday. Był wtorek. 
Najgorsza była niepewność, czekanie. Nie mogłam czekać do czwartku. Następna noc w niepewności. Zamówiłam prywatny skan na środę wieczorem...


Skan odbył się w ciemnym pokoju, pani uprzedziła mnie ze może chwile zająć zanim znajda bicie serca. Mój mąż siedział obok, czułam jego wsparcie. Po dłużej chwili pani zwróciła się do mnie i do mojego męża. Powiedziala I’m sorry... 


Niestety nie było bicia serca... 

Teraz już wiem.. Mój najgorszy strach się ziścił i jednoczenie zniknął. 


Przypomniał mi się ten głos którego nie chciałam słyszeć, któremu nie chciałam wierzyć i wyparłam go z mojej świadomości. „Płód jest nie żywy”, głos kobiety który mnie obudził ok 6 tygodnia ciąży.  Zarodek przestał rosnąć 6 tygodni 4 dni..Nie dało się we znaki do 9.5 tygodnia. Nikt nie mógł nam pomoc, chromosomy zle się dobrały moje ciało odrzuciło mój cud...

Jak się czuje? Jakby ktoś wyrwał mi serce i rzucił je psu jako zabawkę. Jednak czułam się tez wdzięczna bo mogłam doświadczyć te 9 tygodni. Wiedziałam ze nie mogliśmy nic zrobić. Mam mojego męża i jego wsparcie jego siłe. Moje dziewczyny, rodzine. Moją siłe. Po wizycie w szpitalu skan wykazał ze dziecko ma tylko 4mm mimo ze wczoraj wyszło 7mm. Według prawa nie mogła wysłać mnie na czyszczenie mechaniczne ponieważ według nich bazując na rozmiarze bicie serca mogło się jeszcze pojawić. Powiedzieli żeby wrócić w czwartek za tydzień. Zostałam wysłana do domu bez leków przeciwbólowych. 


Musiałam zrobić to sama. 


Ból fizyczny był jeszcze bardziej intensywny niż psychiczny. Skurcze macicy jak na poród, 4 godziny bez przerwy. Ból był dobry, potrzebny, naturalny. To niesamowite jak ciało kobiety wie co robić. Znalazłam w sobie sile o której nie wiedziałam. To nie było na darmo, to dało mi nadzieje. Teraz mam wiarę, wiarę której mi brakowało. 
Nigdy nie czułam się tak żywa, tak obecna, tak dzielna, gotowa, silna, odważna. Odzyskałam wiarę, nadzieje i ożywiłam miłość. 

Moja dusza jest we mnie. 

A to wszystko dzięki Tobie, dziękuje. W zamian obiecuje Ci ze nigdy nie zapomnę. 🎈🕊
 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...