Skocz do zawartości
Forum

Kompletnie zagubiona


Gość Dinozaur

Rekomendowane odpowiedzi

Dzień dobry. Mam 25 lat i 11 listopada miałam zabieg łyżeczkowania w 8.5 tygodniu ciąży. Mój największy Skarb obumarł w 6 tygodniu. Moje szczęście pojawiło się zupełnie niespodziewanie, bo brałam tabletki antykoncepcyjne. Dwa dni miałam żołądkowo jelitowe kłopoty i podejrzewam, że właśnie wtedy pojawiło się zielone światło dla Maluszka, który skorzystał z szansy. Kiedy się dowiedziałam o ciąży byłam przerażona, bo z ojcem dziecka nie układało nam się najlepiej - nie kłóciliśmy się, razem mieszkamy (w innym kraju), ale on otworzył jakiś czas temu własną firmę i nie chciał myśleć o związku, małżeństwie itd. w tej chwili. Ale stało się i mimo że byłam przerażona, to jednocześnie bardzo, bardzo szczęśliwa. Nie jadłam niczego "złego", nie paliłam, nie piłam alkoholu, żadnych leków, a mimo wszystko - stało się, Maluszek obumarł. :-( Minęły dwa tygodnie, a ja zupełnie nie potrafię się z tym pogodzić. Co gorsza poczułam, że posiadanie dziecka to sens mojego życia, a nasz związek mocno kuleje i nie wiem czy w ogóle coś z tego będzie dalej. Jestem zrozpaczona, bo nawet chciałabym mieć z nim dziecko i wcale nie musielibyśmy być razem. To znaczy bardzo kocham mojego partnera, ale to Maleństwo pokochałam tak bardzo, że najchętniej zaszłabym w ciążę już teraz, zaraz, żeby tylko mieć przy sobie moje Dzieciątko. A reszta jakoś by się ułożyła. Czuję się tak źle, że tylko jakieś leki uspokajające pomagają mi zrobić obiad i jakoś się postawić do pionu. Nawet przy nich popłakuję po kątach, ale kiedy się budzę po prostu czuję jakbym wpadała w jakąś otchłań. Myślę, że mało osób z otoczenia mnie rozumie - w końcu to tylko 8 tygodni, tylko płód, embrion. A dla mnie to był mój Skarb. Moje najdroższe dzieciątko. Teraz mam jechać do rodziny na prawie dwa miesiące i po prostu serce mi pęka, że miałam tam jechać w ciąży, a teraz jadę sama. Czuję się zupełnie samotna i zgubiona. Będąc w ciąży te związkowe problemy też były, ale mimo wszystko jakoś ten malutki Człowieczek dodawał mi tyle siły tzn. mówiłam do niego, że "Tylko bądź zdrowy, a razem jakoś sobie poradzimy.". Mój partner na wieść o dziecku zaczął planować ślub itd., a teraz tematu już oczywiście nie ma. Teraz czuję, że wszystko się kompletnie zawaliło. Zupełnie. Czuję, że straciłam absolutnie wszystko. Przepraszam jeżeli założyłam ten wątek w złym miejscu.

Odnośnik do komentarza

Dinozaur, przepraszam, że odpowiadam tak późno. Dobrze, że założyłaś nowy wątek, chociaż jak poprzeglądasz, to jest już kilka, gdzie Mamy, które straciły swoje maleństwa nawet tak wcześnie, dzielą się swoim bólem.
Myślę, że czasami taka wiadomość, o nieplanowanej ciąży potrafi wywrócić świat do góry nogami i tak się stało u Ciebie, przykro mi tylko, że przeżyłaś tragedię. A próbowałaś rozmawiać z partnerem o tym co czujesz? Skoro na informację o ciąży zaczął planować ślub, to może umiałby Cię zrozumieć gdybyś mu powiedziała to, co tutaj napisałaś, że zrozumiałaś, że właśnie tego chcesz - dziecka.
Rozumiem Twoje poczucie pustki, ale może w tym czasie kiedy pojedziesz do rodziny, znajdziesz osobą, z którą mogłabyś porozmawiać, może rozmowa Ci pomoże, chociaż trochę uporać się z uczuciami i może wykorzystaj ten czas na wizytę u dobrego ginekologa, który będzie mógł zrobić Ci badania, może znajdzie przyczynę utraty dziecka. Nie wiem jak wygląda opieka zdrowotna w kraju w którym w tej chwili przebywasz, ale może u nas będziesz miała lepszy dostęp do lekarza. A jeśli Twój partner nie jedzie z Tobą to spróbuj przed wyjazdem z nim porozmawiać, żebyś wiedziała na czym stoisz, czego możesz oczekiwać i co ewentualnie planować, myślę, że wtedy będzie Ci łatwiej to wszystko sobie poukładać.
Jak znajdziesz chwilę, to napisz za jakiś czas czy się dogadaliście i jak sobie radzisz. Życzę duuużo siły i pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość Dinozaur

Wywijaska - bardzo dziękuję za odpowiedź. Jestem już w Polsce. Mój partner mam wrażenie, że jest bardziej czuły w tej chwili niż przed ciążą. O ślubie nie rozmawialiśmy. Właściwie o poronieniu też nie. Kiedy któregoś dnia ja płakałam, to się zdenerwował. Ja oczywiście zapytałam dlaczego i kiedy rozmawialiśmy okazało się, że on nie rozumie dlaczego ja jestem "taka smutna". Ja starałam się mu przekazać, że jestem kobietą, że nie wiem jak odczuwają to mężczyźni, ale być może jako kobieta przeżywam to bardziej. Raczej zrozumiał, ale jest mi przykro, że ja czuję jakbyśmy stracili dziecko, a on... tak nie czuje. W moim rodzinnym domu wszyscy zachowują się jakby nic się nie stało. Z moją mamą bardzo dużo rozmawiałam, bo czułam taką potrzebę i miałam wrażenie, że chce mnie słuchać, ale ona w końcu wprost powiedziała, że może też nie chce już o tym tyle rozmawiać i że nie ma ze mną teraz już innego tematu. :( Być może tak było, ale to dlatego, że po prostu nic innego się dla mnie w tej chwili nie liczy... Naprawdę. Czuję się jakby wszystko się skończyło. Ukojenie dają mi małe buciki, które kupiłam będąc w ciąży, zdjęcie pierwszego usg i malutka złota zawieszka, bo chciałam mieć coś, co będzie mi zawsze przypominać o niej/nim. Ostatnio nawet przechodząc przez ulicę nie spojrzałam czy jedzie jakiś samochód, bo pomyślałam sobie, że kompletnie wszystko mi jedno. Byłam u ginekologa i powiedział, że pierwsze poronienie traktują jako wypadek losowy i że powinnam iść dalej, zamknąć ten temat, nie zastanawiać się nad ewentualną przyczyną i ruszyć dalej (powiedział, że z anatomicznego punktu widzenia wszystko w porządku - tzn. szyjka, macica). Powiedział, że owulacja po łyżeczkowaniu też już (akurat w czasie, kiedy byłam na wizycie) lada chwila będzie, bo widział już duży pęcherzyk. Wszystko doprowadza mnie do łez. Wystarczy, że pomyślę o czasie, kiedy byłam w ciąży, że coś (cokolwiek) mnie zdenerwuje, że zjem coś, co jadłam w ciąży, po prostu wszystko. Potrafię nawet robić coś i nagle przypomina mi się ten dzień, w którym się o tym dowiedziałam i kolejny, kiedy miałam zabieg. Przypomina mi się jak lekarz powiedział, że zarodek jest, ale niestety tętna brak. Albo jak pierwsza doktor (bo byłam u dwóch lekarzy) pierw mówi, że dziś usłyszymy bicie serduszka, a potem jest tylko cisza. Tylko ta okropna cisza. Minął miesiąc, a ja po prostu nie potrafię żyć. A co gorsza, chyba wcale nie chcę.

Odnośnik do komentarza

Zajrzyj na wątek " ciąża po poronieniu" Jest nas tam dużo.. Historie rozne- radosne..i pełne łez..ale razem dajemy sobie sile i wsparcie.
Te z nas, którym się udało z kolejną ciążą, dają nadzieje. Czasem jedna drugą postawi do pionu i ochrzani ;) ale generalnie samo wygadanie się bardzo pomaga.
Otoczenie ma szybko dosyć słuchania o naszych smutkach..a na forum można opisać co się czuje, spotkać osoby które tez przez to rozeszły...a widząc, ze się pozbierały z czasem, tez daje sile.

Sciskam..i nie dołuj się za bardzo.
Dla innych to nic się nie stało, raptem 8 tydzień..dla Ciebie to już było dziecko, które pokochałas i które Twój świat postawiło do gory nogami.
Nie poddawaj się jednak smutkom- z czasem żal nieco przycichnie..a nie jest wykluczone, ze to faktycznie był przypadek i szybko uda się kolejna ciąża.
Bywa z tym abrdzo różnie- czasem poronienie to przypadek a czasem świadczy o jakis chorobach.
Co by nie było, trzeba się pozbierać, przeboleć stratę i dalej walczyć o swoje marzenia.
Jedynie zastanowiłabym się, czy planowanie dziecka z partnerem, z którym niezbyt się układa, jest dobrym pomysłem ..bo potrzeba bycia w ciąży TERAZ jest normalna po poronieniu- bardzo chce się odzyskać to, co się straciło..

https://www.suwaczki.com/tickers/3jvzuay3z87t4tjb.png

Odnośnik do komentarza
Gość Dinozaur

Bardzo dziękuję. Na pewno dołączę do wątku. Z moim partnerem jesteśmy razem ok 5 lat (ja mam 25, więc jest to jakiś czas) i mój partner zmienił się po założeniu własnej firmy. Niby mnie kocha, ale okazywanie uczuć jakoś kiepsko mu wychodzi - potrafi się troszczyć czy mam pieniądze, czy czegoś mi potrzeba, ale żeby powiedzieć coś miłego to już raczej nie. Kiedyś taki nie był, ale po założeniu tej nieszczęsnej firmy to jakby inny człowiek. Ja oczywiście bardzo go kocham i głównie z tego powodu chciałabym mieć z nim dziecko, nawet jeżeli mielibyśmy (ja i dziecko) zostawić go samego sobie. Nie chciałabym być z nikim innym, więc jeżeli już mieć dziecko, to właśnie z nim. No i dobrze zdaję sobie sprawę, że po prostu w tej chwili zachowuję się zupełnie inaczej niż przed ciążą, bo po prostu jedyne, czego chcę, to właśnie mieć dziecko. Nawet ta odpowiedź, którą piszę wydaje mi się zupełnie nieposkładana i czuję, że brzmi żałośnie, ale nie umiem teraz nic, nawet ubrać tego, co czuję w słowa. Jestem prawie pewna, że to przeze mnie - zbyt gorący prysznic, może spałam na brzuchu, może się przeciągnęłam, może bo ciągle wymiotowałam, bo ciągle o tym myślałam "a jeżeli coś będzie nie tak", bo moja mama ciągle powtarzała, że za wcześnie jeszcze, żeby innym mówić (to kuriozalne, ale czasem mam do niej autentyczny żal, że to "wykrakała"... zdaję sobie sprawę jak to brzmi i wiem oczywiście, że to kuriozalne, ale czuję się jakbym spadała do czarnej dziury i chwytała się każdego wystającego elementu). Jestem po prostu przekonana, że to nie mógł być przypadek. :( Za chwilę idę się spotkać z rodziną, gdzie jest moja kuzynka. To po prostu osoba, od której na odległość czuć taki jad w moją stronę - sama mi kiedyś zakomunikowała, że pewnej rzeczy mi zazdrości od dzieciństwa i faktycznie bije od niej taka nienawiść, że aż nie chciałam, żeby oni wiedzieli o mojej ciąży. A teraz czuję, że ona upaja się swoim ślubem (bo przecież pierwsza, a ja nadal bez...) i kiedy ja przeżywam śmierć dziecka, to ona się z tego jawnie cieszy. Ja nie wiem jak można być tak zawistnym. Ja się cieszę, kiedy inni się cieszą, ale niektórzy chyba tak nie mają. Chciałabym być w tej chwili tylko z moim Maleństwem, niczego więcej.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...