Skocz do zawartości
Forum

Po poronieniu


Rekomendowane odpowiedzi

ana gratulacje. Najwazniejsze ze teraz jest wszystko dobrze.

lila agatka trzymam kciuki za owocne starania.

Ja poroniłam dwa razy. Pierwszy raz w sierpniu zeszlego roku w 6tc, ciąża biochemiczna.
Po 28 dniach jak zawsze dostałam kolejna @. W październiku zobaczyłam upragnione II kreski....szczęście jednak nie trwało długo :(
W 13tc na okazalo sie ze serduszko przestało bic. Za pare dni bedzie miesiac od zabiegu lyzeczkowania.

Narazie nie myślę o kolejnych staraniach....do moich jajnikow jak rzep do psiego ogona przyczepiła się torbiel :/

https://www.suwaczki.com/tickers/uannflw1a6ugzswl.png
Przerwane oczekiwanie....
08.2017 (*)
12.2017 (*)

Odnośnik do komentarza
Gość Stokrotka88ŁDZ

Hej, ja też jestem po 2 poronieniach. 1sze miałam 22 września (7 tydzień, oczyszczenie samoistne), a 2gie 5 dni temu (ciąża biochemiczna, oczyszczenie samoistne). Wybieram się do kliniki leczenia niepłodności. Miałam już robione badania na MTHFR, Leiden, tocznia - wszystkie badania wyszły ok. Brak chorób przewlekłych, układ rodny w porządku, lat 29, wszystko ok. Okaz zdrowia. Nie poddaję się, ale nie wiem, czemu nie mogę utrzymać ciąży :( żaden lekarz do tej pory nie proponował mi choćby luteiny (moja mama brała po 1szym poronieniu, dzięki temu ma mnie). Po ostatniej wizycie w szpitalu zalecili brać Acard, ale nie wiem, czy to dobry pomysł?!

Póki co czekam do 1szej miesiączki i chcę na własną rękę zbadać jeszcze raz poziom hormonów, cytomegalię i toxoplazmę (rok temu robiłam przed staraniami i było ok). Póki co jest mi smutno ale nie będę się poddawać!!!

Odnośnik do komentarza

Cześć dziewczyny. Zasialam swój wątek tu u Was tuż po stracie mojego maleństwa , ten tragiczny dzień miał miejsce 31.12.2017 :( :( :( i byl to 13 tydz ciąży. Od tamtej pory sledze przeróżne forum i musze Wam powiedzieć ze chyba tylko dzięki temu jakoś się trzymam , ale dziś postanowiłam sama na pisać ponieważ mam "gorszy dzien" nie wychodzi mi udawanie ze jakoś się trzymam :( za namową partnera wróciłam do pracy w tamtym tyg , pierwsze dni i multum pytań od współpracowników i klientów jak się czuje itd były koszmarem , potem przez chwile wydawalo mi się ze dobrze ze nie siedzę w domu bo nie mam tyle czasu na myślenie ale ja już sama nie wiem co gorsze , moje uczucia są nie stabilne sama nie wiem czego chcem i co by teraz było dla mnie najlepsze . Partner przeplakal ze mną pierwsze dwa dni a potem poinformował mnie ze nie chce więcej o tym rozmawiac , uszanowalam ale nienawidzę jak podchodzi do mnie gdy płacze pocichutku po kątach i pyta co się stało! Mamy dwójkę dzieci 10 i 12 lat i to dla nich codziennie się zmuszam żeby wstać albo zrobić obiad ale nie rozumiem dlaczego wszyscy rodzina, przyjaciele, Adaś oczekują ode mnie ze wrócę do codziennego życia z mysla ze zaraz wszystko się poukłada, że jeszcze będziemy mieć dziecko i zapomnimy o tym nieszczęściu. Tak się nie da !!! To ja przez 4 godz leżałam w bólach po czym urodziłam mała istotkę której już nigdy nie przytule ani nie zobacze i to ja musze z tym żyć. Najgorszemu wrogowi nie życzę takiego bólu jakim jest pustka po stracie wlasnego dziecka! Kochane jak długo zadreczalyscie się tym wszystkim bo ja już nie daje rady ! Pozdrawiam Was serdecznie i przepraszam jeśli swoim postem wzbudziłam źle wspomnienia u którejś z Was ale mam nadzieje ze tu właśnie znajdę kogoś kto wie co czuje i mnie zrozumie .

Odnośnik do komentarza

agatzak92 cieszę że chodź trochę mogłam Ci pomóc;) trzymam mocno kciuki za Ciebie i na pewno Wam się uda ;*
miska29 ciężko jest coś napisać, bardzo mi przykro. Żadne słowa nie są w stanie opisać tego co czujesz i tylko Ty sama wiesz jak jest Ci z tym źle Ale przyjdzie taki czas że dni staną się lepsze. Na pewno nigdy tego nie zapomnisz.... potrzebujesz wsparcia a ja mocno mocno trzymam kciuki żebyś była silna

https://www.suwaczki.com/tickers/qb3ci09ko6dipwjs.png

Odnośnik do komentarza

ana0505 tak jak napisałas nie ma słów, chodź myśli w głowie milion na minutę ... życie jest okrutne i ciężko sobie poradzić z tymi wszystkimi przeciwnościami, ale mam nadzieje ze tak jak napisałas przyjdą lepsze dni , czekam na nie z niecierpliwością... dziekuje za dobre słowo i mam nadzieje ze jeszcze kiedyś każda z Nas spotka szczęście !

Odnośnik do komentarza

Agnielecia przede wszystkim myślę że powinnas wykluczyć strach , bo to Ci w niczym nie pomoże, ja również w gorszych momentach boje się nawet każdego dnia , ale zdecydowałam ze zdam się na los i tez jeśli uda mi się zajść w kolejną ciążę to poprostu uda i będę się nią tylko cieszyć, wiec głową do góry nie powiedziane ze tym razem musi być tak samo , wręcz przeciwnie musimy wierzyć że kolejnym razem uda nam się szczęśliwie donosic nasze maleństwa i spotkać je w swoim ramionach , tylu się udało to i nam napewno uda <3

Odnośnik do komentarza

Miska 29 masz. Rację mam nadzieje ze tym razem się uda nam zdrowo donosi dzieciątko, ale jednak stres jest szczególnie został mi taki uraz przed usg że znów usłysze ta zła wiadomość... Z każdym miesiącem jest lepiej, ale nie ma dnia żebym o tym nie pomyślała.. Jest mi szczególnie ciężej bo również cała rodzina wiedziała, znajomi te współczucie pytania nie ma nic Gorszego a dodatkowo moja przyjaciółka jest również w ciąży ma termin porodu prawie taki jak ja bym miała.. Cieszę się jej szczęściem ale jest to bardzo trudne :(

https://www.suwaczki.com/tickers/f2w39jcgneei9col.png

Odnośnik do komentarza

Agnielcia wiem co czujesz naprawdę, u mnie sytuacja wyglądała trochę inaczej , mój Kubuś żył do ostatniej chwili , krwawienie z niewiadomego pochodzenia zaczęło się w 10 tyg , tętno u dziecka w porządku, wyniki w porządku nic się nie odklejalo, aż pewnego wieczoru skurcz za skurcze , święta spędzone w szpitalu od początku komplikacji duphaston , potem się uspokoiło pomimo że plamienia nadal były, wróciłam do domu leżałam i się oszczedzalam , po 4 dniach budząc się rano bez żadnych dolegliwości jak tylko wstalam odeszły mi wody i zaczol się horror , urodziłam dwójkę dzieci i wiem co to poród tak więc i tym razem wyglądało to zupełnie tak samo w ciągu pół godz zdołałam się podmyc , ubrać i odrazu pojechałam do szpitala, wysiadajac z samochodu ledwo stawiałam kroki a w chwili gdy weszłam do szpitala spoglądając na izbę przyjec i ilość kobiet z ogromniastymi brzuszkami poczułam jak krew cieknie mi po nogach zawolalam pielęgniarkę żeby mi pomogła ale w tym momecie jak odchylilam bieliznę żeby włożyć wkład po porodowy czułam ze to koniec widziałam ta litos tych kobiet gdy wszyscy się koło mnie zbiegli a ja ociekałam krwią ale nie zapomnę tez nigdy jak kobieta jest traktowana w takiej sytuacji to ze każą znosić godzinami ból porodowy po ktorym oprócz bólu, żalu , pustki nic nie zostaje , nie nadchodzi chwila ukojenia po przytuleniu maleństwa :( to ze gdy leżałam i płakałam zarówno z bólu fizycznego jak i psychicznego zamiast zainteresować się Tobą interesują ich np Twoje kolczyki , że po zabiegu kładą Cię na salę gdzie pelno brzuszków i bijacych serduszek ze nikt nie przyszedł nawet porozmawiać wytłumaczyć nawet co dalej , to poprostu wszystko działo się i wyglądało jak z jakiegoś strasznego filmu ; ( powrót do domu po 6 godz z taką wiadomością gdzie za parę godzin wszyscy witac nowy rok był zarówno dla mnie jak i dzieci wielkim trudem , u mnie również wszyscy wiedzieli zarówno z bliskich jak i w pracy na pierwsze usg pobiegłam w 3 tyg tak na to czekałam, wtedy przez myśl by mi nie przeszło, że ta tragedia zdarza się tak często i dotknie również mnie , córka ma 12 lat już dużo wcześniej pozwolismy spędzić Sylwestra u koleżanki, Syn 10 lat został z nami , mial młodszego kolegę i z kim się bawić ale gdy zobaczył ze juz wróciłam i jestem cała zapłakałam jego spojrzenie bylo kolejnym bólem, wiedziałam że muszę z nim porozmawiać i pragnelam mocno przytulic , wytlumaczylam mu ze Kubuś odszedł, płakalismy strasznie ale doszło do mnie ze nie mam prawa psuć mu nowego roku otarłam nam obydwojgu łzy i powiedziałam ze czasami tak się dzieje i to niczyja wina ze to poprostu nie był jeszcze czas Kubusia i ze obiecuje ze do Nas wroci ze za rok na świata będzie juz napewno z nami albo i Siostrzyczka , tak jak się śpierali z córką o płeć, tak Kacper odpowiedział ze nie wazne czy siostra czy brat byle było duże zdrowe on i tak będzie je kochać :* kolejny tydzień był pełen bólu, cierpienia i pretesij , nie podnosiłam się z łóżka tylko lezalam i plakłam nie widzialam żadnego sensu , perspektyw , celu ale wtedy przypomniałam sobie co obiecałam Kacprowi , nazeczony zasugerował zeby wróciła do pracy nie miała tyle czasu na myślenie, że jednej strony chciałam spróbować z drugiej byłam przerażona pójściem tam , pytań jak się czuje itd , o tragedii wiedział tylko szef . Pierwsze trzy dni było straszne ryczalam non stop nie zważywszy czy ktoś na mnie patrzy (jestem sprzedawca) powroty do domu nie kończyły się ugotowaniem obiadu , tylko wyładowaniem frustracji na nazeczony i dalszym płukaniem w poduszke , w jednej chwili najchętniej uciekła bym gdzieś daleko gdzie nikt mnie nie zna w drugiej miałam wyrzuty ze zaniedbuje dzieci i psuje swój związek, zrozumiałam ze czasu nie cofne ze musze się z tym pogodzić chodź nigdy nie zapomnę napewno i żyć dla tych którzy przy mnie są i mnie kochają , że w żalu, smutku i wiecznych pretesiach zielone światło na goszczenie fasolki ponownie pod moim sercem nigdy się nie zapali . Dziś minęły ponad trzy tygodnie nie musze chyba pisać że staram się trzymać twardo ale nie zawsze mi to wychodzi , mijanie matek z wozamia , rozmowa z koleżankami jedna ma termin 4 dni po moim wyznaczonym terminie , druga 16 dni , przyprawia o może les i zazdrośc , ale staram się nad tym panować bo mocno wierze w to że przyjdzie czas i na mnie. Zawsze mówiłam ze nic się nie dzieje bez przyczyny i ze coś musi się skończyć, aby mogło się zacząć, ciężka praca jesteśmy w stanie osiągnąć swoje cele i spełnić swoje pragnienia , dlatego Tobie i innym dziewczyna które życie nie oszczędzilo tej tragedii i sobie zyczę wiary , siły w chwilach zwątpienia i nadzieji na lepsze jutro , nie zapominajmy o Tym ze od naszego nastawienia zależy bardzo dużo a fasolki lubią przyjazne spokojne brzuszki ktore otulaja je promieniami szczęścia <3 to się rozpisałam, ale odrazu mi lepiej więc i Wy zasypujcie nasza stronę waszymi emocjami, razem będzie nam łatwiej przeczekac ten czas aż los się do Nas uśmiechnie. Pozdrawiam<br /> P.S.
Żeby to nastawienie do życia już mnie nie opuszczalo

Odnośnik do komentarza

Ja byłam w 9 tc i raptem wieczorem zaczęłam plamic pojechałam sprawdzić na sor co się dzieje nie moge powiedzieć bo szybko mnie przyjęli i trafiłam na cudowna lekarke która poinformowała mnie o tej strasznej rzeczy ale najbardziej delikatnie jak się da. Okazało się że zaczęło się poronienie samoistnie bo zarodkowi przestało bić serduszko i zatrzymał się w rozwoju w 6 tygodniu :( lepiej dla mnie jak poronie sama tym bardziej że była to moja pierwsza ciąża i od razu będziemy mogli się starać, wolelismy jednak poczekać dwa cykle i to chyba dobry czas bi dopiero teraz czuję się gotowa a minęły 3 mce. Miska 29 kochana myślę że u ciebie bardzo świeża sprawa zobaczysz z każdym dniem będzie Lżej, tego co nas spotkało nie da się zapomnieć zawsze będzie ta luka, smutek i wspomnienie tysiąc pytań bez odpowiedzi ale trzeba patrzeć w nadzieja w przyszłość że będziemy się Jeszcze cieszyć dzieciaczkiem :)

https://www.suwaczki.com/tickers/f2w39jcgneei9col.png

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...