Skocz do zawartości
Forum

Konkurs "Kamera lub laptop z twojej bajki"


Redakcja

Rekomendowane odpowiedzi

Za siedmioma górami, za siedmioma lasami i siedmioma rzekami mieściło się królestwo, w którym wszyscy żyli zgodnie. Chłopi wytrwale pracowali na polach i zbierali żyzne plony. Rycerze czujnie strzegli zamku, a dobry król łaskawie rządził swymi poddanymi. Miał on prześliczną, złotowłosą córkę - królewnę. Lecz jeden problem górował nad wszystkimi... W pobliskich górach, w ogromnej jaskini mieszkał olbrzymi smok, mający siedem głów i siedem ogonów! Porywał mieszkańcom kury i jajka, zjadając je ze smakiem. Porywał krowy i kozy oraz bańki z ich mlekiem. Przez to mieszkańcy nie mieli do jedzenia jaj, chudego mięsa oraz produktów mlecznych. Cierpieli srodze, bowiem brakowało im żywności, będącej źródłem witaminy D. Nawet słońce, w których promieniach jest ukryta, nie wystarczało! Byli przez to osłabieni, szybko się męczyli i dużo spraw zapominali.
Poczciwy król, widząc, jak jego lud słabnie, a także jego ukochana córka, której uroda gaśnie, postanowił zmienić tę katastrofę. Przecież jego królestwo mogło w każdej chwili zniknąć! Wydał rozkaz poszukiwania dzielnego śmiałka, który stawi czoło smokowi. A gdy go zabije, wówczas otrzyma rękę królewny i pół królestwa. I za odwagę, i za szlachetność.
Przerażenia ogarnęło cały lud! Każdy bał się stanąć oko w oko ze smokiem i stracić swoje życie. Lecz pewnego dnia, nie żaden książę i nie żaden rycerz, lecz siłacz pojawił się u króla i rzekł:
- Witak czcigodny królu. Jam jest siłacz Artur. Przyjmuję wyzwanie i zabiję złowrogiego smoka.
Król się wielce uradował, aż mu serce podskoczyło ku górze.
- Przyjmij moje błogosławieństwo - powiedział - niechaj siła, moc i odwaga będą z tobą. Szerokiej drogi i pomyślności.
- Dziękuję dobry królu - odrzekł dzielny śmiałek i ruszył w daleką drogę ku jaskini smoka.
Lecz sama droga okazała się wyzwaniem. Siłacz musiał pokonać wzburzone wody rwącego strumyka, stromą dróżkę na szczyt góry, z której roztaczała się ogromna przepaść oraz uważał na watahy głodnych wilków. Po trudach dotarł na miejsce i stanął u wrót jaskini smoka.
- Grrrrr, grrrrr, grrrr... - usłyszał jego głośne chrapanie. Cicho, jak myszka, stawiał drobny kroczek za kroczkiem i nagle: "łubudubuduuu!". Siłacz legnął, jak długi z głośnym hukiem! Poślizgnął się na skorupce z jajka. Smok momentalnie obudził się i ryknął przeraźliwym wrzaskiem!
- Nie boję się ciebie! Zapraszam cię do walki! - odrzekł mu siłacz. I nim smok zdołał go uderzyć jednym ze swych ogonów, przeszył jego serce ostry miecz. Z wielkim hukiem legnął na ziemi! Siłacz wyjął z jego paszczy jeden ząb na dowód swojego czynu i uradowany ruszył do zamku.
Lud przywitał go z ogromną radością i wiwatami. Siłacz swe kroki skierował od razu ku tronie króla. A gdy dotarł do niego, klękając na jedno kolano, powiedział:
- Mój wspaniały królu! Zapanuje ład, porządek i zdrowie w twoim królestwie. Jako dowód daruję ci ząb, który wyjąłem wprost z paszczy zabitego smoka.
Tutaj siłacz na chwilę zamilkł, a na jego policzkach wyrysowały się czerwone rumieńce.
- Czy mogę pojąć piękną królewnę za żonę? - zapytał nieśmiało.
Król wstał, rękę swej córki włożył w rękę siłacza i z uśmiechem na ustach rzekł:
- Weź mą córkę za żonę i kochaj ją rozgrzanym miłością sercem do końca jej dni. I rządź sprawiedliwie połową królestwa, które wam ofiaruję.
I odbyło się huczne wesele i ślub, na którym było mnóstwo chudego mięsa, mleka, serów i innych jego przetworów oraz jajek. Wszyscy cieszyli się, iż mają takie źródła witaminy D! W królestwie zapanował spokój i zdrowie. A królewna z siłaczem żyli długo w miłości i szczęściu. ;)

Odnośnik do komentarza

Wyszło słonko, poświeciło....

kilka kropel witaminy D zrzuciło.

Król z królewną zaskoczeni, bo tak szybko wyzdrowieli.

Na śniadanie jajka zjedli i nad strumyk wnet pobiegli.

A tam czary , a tam dziwy.....

Mrówka siłacz most buduje, aż się cały dwór dziwuje.

Słońce świeci, słońce grzeje -witamina D triumfuje.

Odnośnik do komentarza

Autor: Justyna H., Rok 2015
Gł. bohater: Witek (od Witaminek)

Bajka pt. ,,Zdrowie popłaca”

Bajka ta jest trochę inna,
Nie jest jeszcze nigdzie słynna.
Pewien ubogi młodzieniec – Witek –
w szopie mieszkał…

Pracował bez żadnej pomocy,
Na łące od świtu do późnej nocy.

Jego ukochane zwierzęta były dla niego jedyną zabawą,
Doglądał je, odznaczając się w tym niezwykłą wprawą.

Traktował je jak braci, co dzień im piosenki nucił.
Spędzany z nimi czas dawał mu nie tylko wiele radości -
Otrzymywał od nich również mnóstwo wartościowej żywności!

Świeże powietrze niezwykle go zahartowało, ale nie tylko…
Każdy Ci to powie: słońce, jajko i ryby dobrze robią na zdrowie!
Dzięki nim młodzieniec miał niezwykle mocne kości,
Witamina D towarzyszyła mu od wczesnej młodości!

Był szczęśliwy niewiele mając, prosto żyjąc.
Jednak pewnego dnia wszystko się zmieniło,
Inne życie po głowie chodzić mu zaczęło…

Jak to zwykle w bajkach bywa, była też królewna,
Przez poddanych dworu niezwykle uwielbiana!

A czym największe na Witku wrażenie zrobiła?
Królewna Róża niezwykle zwierzęta kochała!
A dzięki ich produktom dobrze się odżywiała!

Chłopak marzył o spotkaniu z nią bez końca…

Chodząc na rynek, gdzie zawierał transakcje z kupcami,
Szedł obok dworu, zmierzając do celu okrężnymi drogami.
Na nic zaglądał przez królewskie żywopłoty,
Bez owocnie wypatrywał jadącej karocy.

Po pewnym czasie, gdy o Róży prawie zapomniał,
Niespodziewanie los mu niezwykłą szansę dał.

Król zorganizował turniej, w którym każdy mógł się wykazać.
Należało jedynie siłę, odwagę i męstwo pokazać.
A nagrodą miała być ręka uroczej królewny!

Zdrowie popłaca, Witek miał siły wiele,
Pozazdrościł by mu jej nie jeden siłacz.
Hartu ducha również mu nie brakowało,
Przyjmowanie witamin mu się opłacało!
Stawił czoła rywalom i zdobył złote jajko.

Mimo, że zwyciężył, to nie był koniec…

Gdy do królewskiej komnaty go zabrano,
Ze zgrozą stwierdzono: "Królewna zniknęła!"
Różne scenariusze przewidywano. "Czy królewnę porwano?"
Nie! Sama uciekła, gdyż nieznajomego poślubić nie chciała!

Ostatecznie młodzieńca do szopy z powrotem odesłano,
Rekompensatę w postaci woreczka złota mu ofiarowano.
A Różę wszędzie (bez powodzenia) szukano i szukano…

Pewnego dnia Witek…
Udał się nad strumyk by napić zwierzynę.
Spotkał tam zakapturzoną nieznajomą,
niezwykle zwierzyną zainteresowaną.

Wizyta w jego szopie jej się marzyła,
Prośba ta niesłychanie go zaskoczyła!
Jednak przystał na nią bez ociągania.

Dziewczyna wszystko bacznie wokół obserwowała,
Napiła się, odżywczy posiłek zjadła, a na koniec powiedziała:
- "Oddajesz zwierzętom tyle uwagi i dobroci!"
- "Troszcząc się o nie troszczę się o swoje zdrowi"- odrzekł
"Teraz gdy poznałam twoje serce, możesz zostać moim mężem!"
Kaptur zrzuciła. Niesłychane! Zaginiona królewna go odwiedziła.

Róża z Witkiem do zamku wróciła.
Odbył się piękny ślub i huczne wesele.
Miłość do witamin i zwierząt ich połączyła,
Para ta już na zawsze szczęśliwa i zdrowa była!

Odnośnik do komentarza

Królewna mała
bardzo urosnąć chciała.
Nad strumyk pobiegła,
ocierając łzy, rzekła:
"Żaden król mnie nie zechce.
Ach! Kiedy urosnę wreszcie!"
Z tartaku wyszedł siłacz wysoki,
który pokonałby nawet dwa smoki.
"Masz tu jajko,
to jest białko.
Weź też D witaminę,
a gdy słońce ogrzeje Twą buzię i szyję,
urosną Twoje nóżki i rączki,
znikną Twoje bolączki."
Uwierzyła mu królewna mała
i codziennie witaminę łykała.
Zdrowie jej dopisywało,
a centymetrów przybywało.
Gdy urosła i zaiskrzyło w jej sercu,
stanęła na ślubnym kobiercu.

Odnośnik do komentarza

Bajka o chorej miłości

Przez pola i łąki biegnie dróżka piaszczysta, długa, kręta i wąska niczym wstęga złocista.
Owa dróżka prowadzi do malutkiej wioski, w której dobrzy ludzie żywot wiodą beztroski.
Pośród śpiewu ptaków, i szumu strumyka, pośród wspólnej pracy, dzień za dniem im umyka.
Przy tej dróżce, w szeregu, dom za domem drewniany, każdy czysty, zdobiony, niczym malowany.
W środku tej sielanki, szczęścia i beztroski, pod dębowym lasem, na skraju owej wioski,
stoi mała chatynka, która inaczej wygląda, z każdego jej kąta, smutek na świat spogląda.
Domek stary, pochylony, smutkiem malowany, dwa małe okienka patrzą z szarej ściany.
Mieszka w nim Jan, co niegdyś we wsi był kowalem, z starszym synem Maćkiem i młodszym Michałem.
Sam Jan został z synami, gdy mu żona droga, po długiej chorobie odeszła do Boga.
Od tej smutnej chwili, przestał być kowalem, posmutniał z dnia na dzień, o dom nie dbał wcale.
Tylko synom poświęcał się, co dzień bez końca, by zastąpić chłopakom i matkę i ojca.
Dbał o swoich synów na wszelkie sposoby, by nie doświadczyli głodu i choroby.
Bo po śmierci żony i długiej chorobie, ponad wszystko cenił w życiu właśnie zdrowie.
Siedzieli tak wspólnie, w czterech ścianach chaty, i rozpamiętywali jak z matką, przed laty, przy strumyku, na plaży, na złocistym piasku, bawili się razem w słońca złotym blasku.
Jan jak matka wieczorem przy łóżku ich siadał, kołysanki nucił, bajki opowiadał.
O Królu, co niegdyś zasiadał na tronie, o siłaczu, co pojął Królewnę za żonę,
o jajku co było mądrzejsze od kury i o wielkiej miłości co przenosi góry.
Tak mijały tygodnie, miesiące i lata, chłopcy nie widzieli ni ludzi, ni świata.
I chociaż Janowi synowie urośli, nie było w nich widać zdrowia i radości.
Stracili apetyt, spać nie mogli nocą, a Jan pytał Boga, za co to? I po co?
Aż razu pewnego do wioski zawitał, sławny z miasta lekarz, a z nim jego świta.
Zapukał do chatki, co pod lasem stała, zbadał najpierw Maćka, a po nim Michała,
i rzecze do ojca:
- Panie Janie drogi, niech chłopcy opuszczą ciemnej chaty progi.
Niech w słońca promieniach zażyją kąpieli, a staną się znowu zdrowi i weseli.
Bo jak widać słonecznej witaminy D braki, dały się chłopakom porządnie we znaki.
Jan się opamiętał i zrozumiał w porę, że pojęcie o zdrowiu miewał jakże chore.
Wypuścił, więc chłopców z smutnej, ciemnej chaty i żyją jak żyli z matką swą przed laty.
A gdy tylko mocniej zaświeci im słońce, idą nad strumyczek z ukochanym ojcem,
tam gdzie złote, słoneczne promienie, przywracają o matce kochanej wspomnienie.
Z tej oto bajeczki, morał taki być może, od chorej miłości uchowaj nas Boże.

Odnośnik do komentarza

Dawno temu, było sobie królestwo w którym żyli król i królowa. Kochali się wielką miłością, do szczęścia brakowało im jednak dziecka, którego nie mogli mieć. Królowa bowiem, cale dzieciństwo spędzając pod opieką nauczycielek baletu, dobrych manier, śpiewu i niemal nie opuszczając murów zamku, od lat miała poważny niedobór Witaminy D i była kobieta chorowitą i słabą. Ten fakt smucił ich oboje, zwłaszcza królową która znikała na całe dnie, spacerując i rozmyślając o swoim nieszczęściu. Na jednym ze spacerów była tak rozżalona, że wykrzyczała w stronę słońca: 'Jak możesz tak jasno świecić, kiedy ja cierpię! Nienawidzę Cię! Czy nikogo na świecie nie obchodzi mój ból?' Królowa ukryła twarz w dłoniach, a gdy je opuściła jej oczom ukazał się obraz złotej istoty, która stała przed nią i przyglądała się jej badawczo. 'Jestem Wróżką Złotego Blasku'- oznajmiła. 'Usłyszałam twoje wołanie i ulituje się nad twoim nieszczęściem. Urodzisz dziewczynkę wielkiej urody, lecz strzeż się. Jako że tak haniebnie wzgardziłaś słońcem, twoje słowa będą jej przekleństwem. Bez blasku słońca żyć nie będzie mogla, a słońce świecić, gdy będzie nieszczęśliwa.' Królowa powiła dziewczynkę o złotych włosach, którą pokochali wszyscy. Pomna slow Wróżki bardzo dbała o zdrowie i radość królewny. Chadzały często nad strumyk, gdzie opowiadała córce o elfach i o legendarnym ptaku, którego śpiew dotykał serca każdej istoty. Dziewczynka rosła w szczęściu. Jedynym jej zmartwieniem było to, że nie miała się z kim bawić. Dzieci w królestwie, zapatrzone w komputery, prawie nie opuszczały domów. Jedynym jej przyjacielem był pomocnik magika, który dwa razy w roku odwiedzał królestwo z wędrownym cyrkiem. Pewnego dnia smutno oświadczył, że jego rodzice pragną się osiedlić w dalekiej wiosce i nie będzie już przyjeżdżał. Zasmuciło to dziewczynkę na tyle, ze w królestwie rozpętała się burza. Królowa zachorowała i wkrótce zmarła, zostawiając córkę w żałobie. Od tej pory nikt już nie widywał słońca, a królewna słabła i z upływem lat, coraz bliżej była śmierci. Król próbował wszystkiego, by ją ratować. W końcu udało mu się odnaleźć Wróżkę Złotego Blasku, która wskazała mu najwyższe drzewo w królestwie jako miejsce ukrycia leku dla królewny. Król znalazł w jego dziupli złote jajko. Jakaż była jego rozpacz, gdy odkrył, ze żadnymi sposobami nie da się rozbić jego skorupki! Natychmiast ogłosił, że odda rękę królewny temu, komu się to uda. Wieści dotarły do dorosłego już pomocnika magika, który dzień i noc wędrował, by stanąć u wrót królestwa.'Każdy Siłacz już próbował, a tobie ma się udać?'-wyśmiali go strażnicy. Niezrażony, udał się do komnaty z jajkiem, ale jego próby spełzły na niczym. Zmęczony podróżą, zasnął, gdy obudził go jakiś ruch. Z rozgrzanego jego dłońmi jajka wykluł się wielobarwny ptaszek. Gdy otworzył dziubek i zaczął śpiewać, wszyscy w królestwie poczuli w sercu miłość. Królewna natychmiast wyzdrowiała, a na niebie zakwitła tęcza, wywabiając z domów spragnionych słońca dorosłych i dzieci.

Odnośnik do komentarza

Nad bystrym strumykiem na łonie natury
Dzielny młodzieniec spoglądał w chmury
W porannym słoneczku się wygrzewał
Witaminkę D nieświadom przy tym zażywał
Dobrym zdrowiem się cieszył jak ktoś powiadał
Na śniadanko co dziennie jedno jajko zjadał
Siłacz był z niego wcale nie mały
Lecz leniuchować uwielbiał dzień cały
Jednego razu przejeżdżał orszak królewny
Powóz się przechylił los jej był niepewny
Doskoczył ów młodzieniec i zatrzymał konie
Chwycił piękną dziewczynę w swoje mocne dłonie
Powóz wpadł do wody lecz królewna ocalała
Za uratowanie życia swoją rękę mu oddała
Odważny młodzieniec swym szczęściem dalej by się łudził
Lecz plusk zimnej wody ze snu go nagle obudził
Nie było żadnego orszaku ani pięknej królewny
Lecz nie był on wcale z tego powodu gniewny
Gdyż wkrótce nad strumień po wodę przybyła
Piękna jasnowłosa, na imię miała Ludmiła
Niebieskimi oczami od razu go oczarowała
Żyli długo i szczęśliwie oto bajka cała.

Odnośnik do komentarza

O królewnie Witaminie i o siłaczu Ibuvicie

Za strumykiem, w którym niebo lubi się przeglądać czasem,
za górą, hen, hen, wysoką i za bardzo gęstym lasem
mieszkała sobie królewna, co się pięknie nazywała:
Witamina D. Lecz życie bardzo, bardzo smutne miała...

Król ojciec bowiem powiedział przy królewny narodzinach,
że dbać jak o jajko będzie o nią - i w wieżyczce trzymać,
dopóty, póki się młodzian nie zjawi, pełen cnót wszelkich,
aby pojąć ją za żonę. Musi być jak słońce - wieeeelki!

Bo tylko słońce wyzwolić może piękną Witaminę,
co w nazwisku D. posiada. Ma królewna smutną minę,
bo choć mija lat szesnaście, nikt jej jeszcze nie wyzwolił,
a w wieży zimno i ciemno. Królewna bardzo się boi...

Aż tu nagle galopuje na pięknym żółtym koniku
rycerz jakiś. Wielki siłacz! W zamku zaraz mnóstwo krzyku!
Zapytany o swe miano, rzekł, że zowie się Ibuvit
i że przybył do rozsądku zacnemu władcy przemówić.

Nie można królewny trzymać w ciemności, zimnie i wieży,
czekając wiecznie na słońce, bo może tego nie przeżyć!
Za to mariaż Witaminy D. z rzeczonym Ibuvitem
uratuje jej istnienie. I... pobrali się przed świtem! ;)

Król poznał, że siłacz rację ma w swojej mądrej przemowie,
westchnął więc, zawołał córkę, koronę na swojej głowie poprawił,
pobłogosławił i wyprawił im wesele...
Żyli długo i szczęśliwie, jak par innych z bajek wiele.

A po roku Witamina D. z Ibuvitem wspaniałym
powitali swoje dziecię, zwane Zdrowiem! Ot i cały
morał, jaki z bajki płynie - Ibuvit z D. Witaminą
pomoże przeczekać zdrowo czas, nim dni zimowe miną! :)

Odnośnik do komentarza

Za stumilowym lasem, przez groźne mgły pilnie strzeżone,
Stało zamczysko stare, smoczym ogonem otoczone.
Z miękkich kropel wody wił się, zaciskając królewskie włości,
Los mieszkańców dworu, trzymając w uścisku pełnym czułości.

Lecz ciekawskie Słońce szybko wodny ogon sobie upodobało,
I wedle własnego uznania strumykiem go zwyczajnym nazwało.
By móc co rano upewniać się, że jest niezrównanym bóstwem,
Owy strumień, dumne Słońce, uczyniło swym prywatnym lustrem.

W przejrzystym strumyku, Słońce co dzień chętnie się przeglądało,
I wraz ze swym odbiciem, drogocenne promienie zabierało.
Lecz słońce tak radosne, z tego co w tafli wody zobaczyło,
Nie wiedziało jeszcze ile złego swą próżnością uczyniło.

Za drzewem cichutko schowany, widział to wszystko leśny wiatr,
Gdy słońce swe odbicie podziwiało, kilka promieni mu skradł.
I utkał huśtawkę dla chmur, co pod samym sklepieniem nieba wisiała,
Tuż nad murami zamku, gdzie Królowa pierwszego dziecka się spodziewała…

Wielkie święto na zamku nastało, gdy królowa wyczekiwane dziecię powiła,
Piękną Królewnę Królowi dała i obowiązek swój małżeński spełniła.
Lecz czas płynął, a wraz z nim, królewna coraz mniej energii miała,
Martwiło to królową, a i w oczach króla zmartwienie ogromne widziała.

Bezradny król szukał ratunku, lecz żadne lekarstwa nie pomagały,
Blade lica malutkiej królewny, wciąż śniegu kolor przeraźliwy miały.
Siadał więc przy łóżeczku i patrzył na nią wzrokiem wielce zasmuconym
Gdy wtem usłyszał śpiew słowika, powiewem wiatru do komnaty niesionym.

„Nad Twoim zamkiem chmury na podniebnej huśtawce się bujają,
W swej psotnej zabawie, cieniem królestwo nieostrożnie osłaniają.
Żaden promyczek wysłany przez Słońce do Was nie dociera,
A bez tak cennego daru, życie w królewnie powoli zamiera. „

”Lecz nie wszystko stracone, rada jest na to, choć trudne to zadanie,
Siłacz ze słonecznych krajów przybędzie na królewskie wezwanie.
Silny Olbrzym niczego się nie lęka i trudy wszelkie mężnie znosi,
W drogę trudną wyruszy i o Witaminę D samo Słońce poprosi. ”

„Nim lekarstwo otrzymasz, co dzień z jednym jajkiem będę wracać,
I o bogate w witaminy jajeczko, dietę królewny powoli wzbogacać.
Rybki ze strumienia, rybi tran ukochanej królewnie ofiarują
Najpiękniejsze ptaki, ptasiego mleczka ulubienicy nie pożałują.”

Król nie myślał długo, doskonale wiedział co uczynić mu trzeba
Sprowadził Siłacza z dalekich krajów i posłał po ratunek do nieba.
Mądry Słowik jak obiecał, tak co dzień z darami natury się zjawiał
A w miarę ich jedzenia, stan małej królewny powoli się poprawiał.

Słońce aż się ze wstydu skuliło na wieść o tym, co się w zamku działo,
Świadome że, w swej próżności o najważniejszych rzeczach zapomniało.
Nie chcąc tracić ani chwili, Witaminę D prędko Siłaczowi dało,
I czym prędzej do chorej królewny z powrotem na ziemię wysłało.

Huśtawkę dla chmurek, Słońce nad wielkie oceany przewiesiło,
By stare zamczysko z ponurego cienia bezpiecznie się wyłoniło.
Uśmiechnięte znów Słońce zerkało z góry już uspokojone,
Na królewnę, której zdrowie szczęśliwie zostało wrócone.

Słoneczko zrozumiało, że to promienie które w darze daje,
Czyni ludzi zdrowymi a życie na Ziemi dzięki nim nie ustaje.
W przejrzystym strumieniu przegląda się teraz okazyjnie
Za to swoje słoneczne obowiązki wypełnia bardzo pilnie.

Odnośnik do komentarza

Bajka i nie bajka o królestwie Zdrowia i Odporności

"Jam wśród warzyw najważniejsza!" - krzyknęła Cebula i zaczęła wspinać się na najwyższy miejsce by siąść jak najbliżej Jej Wysokości Odporności. Również por pretendowałam do tego tytułu ale wiedział, że Cebula zrobi wszystko by wygrać, zaraz się rozbierze, wszyscy się popłaczą i będzie po zawodach. Każdego roku, właśnie jesienią gdy królewna Odporność i król Zdrowie walczyli z najazdem bakterii i wirusów, przyjmowali tabuny wysłanników, chętnych bronić ich królestwa. Kogóż tam nie było! Była Cebula, Por, Szpinak z całą gwardią swych żelaznych pomocników, Tran, który przypłynął wartkim strumykiem, a nawet sok z kwiatów Czarnego Bzu, rozśpiewujący zebranym poemat o swych niezwykłych właściwościach. Na końcu kolejki do bram królestwa stało ono - niepozorne, jakieś takie bezkształtne i nijako białe Jajko. Wszyscy patrzyli na niego z politowaniem, sądząc, że ich właściwości są znacznie wspanialsze niż jego. Gdy nadeszła kolej Jajka, troszkę się trzęsło dygocąc całym żółtkiem. Ale zdobyło się na odwagę, bo wiedziało, że ma tylko jedną szansę. Odrzekło do królewny i króla, że ma tajemniczą i niezwykłą broń w walce z infekcjami - niezwykłą bo pochodzącą z gwiazd!!! Król i Królewna byli bardzo zaskoczeni i z niecierpliwością oczekiwali aż Jajko zechce podzielić się tą nowiną. Jajko zaczęło swoją opowieść - "Jestem wysłannikiem najwspanialszej Gwiazdy, która daje życie. Tak jak Ona i ja mam żółte wnętrze, które powstało z przekazanej mi energii. Ta Gwiazda nazywa się słońce. Jesienią i zimą nie ma jej zbyt wiele, dlatego część swej siły przekazała mnie - jestem nośnikiem witaminy D, która buduje kości, wzmacnia odporność i .... wywołuje uśmiech na twarzy. I choć wyglądam jak pierdoła w rzeczywistości jestem niezwykłym siłaczem, który posiada w sobie niebywałe właściwości." Wszyscy zamilkli, Król i Królewna wstali i bez wahania odrzekli, że to właśnie Jajko usiądzie najbliżej ich i to ono będzie głównodowodzącym w odpieraniu ataków wirusów i bakterii.

:)

Odnośnik do komentarza

W magicznej kranie istniało miasteczko,
co wyglądem przypominało lukrowe ciasteczko.
Mieszkały tam dzieci ceniące swe ZDROWIE,
chodziła tam KRÓLEWNA o nadzwyczajnej urodzie!
Młoda dziewczyna lubiła przebywać na SŁOŃCU,
nie bez powodu najpiękniejsza była w końcu !

P POJAWIAŁA się każdego ranka na skraju STRUMYKA,
A A pewnego razu dostrzegła rybkę spod wielkiego KAMYKA!
R RATUNKU! Wołała rybka, KRÓLEWNA pomóc jej chciała,
E EHHH jednak wystarczająco siły do tego nie miała!
N NIECH mi ktoś pomoże , wołała KRÓLEWNA ile tchu,
T TOTALNIE zaskoczona, osiłków przybyło ze stu!
I I każdy chciał pomóc KRÓLEWNIE lecz nie każdy był silny,
N NAGLE pojawił się KRÓL-podniósł kamień-SIŁACZ-każdy inny?Był Bezsilny!
G GODNIE pokazał, jak ważne jest odpowiednie śniadanie!

Drodzy poddani : WITAMINĘ D zażywajcie,to wasze zadanie !
KRÓL zorganizował ucztę dla cukrowego miasteczka,
gdzie podawał rybę, JAJKO, mleko, sery - a nie ciasteczka!
Wygłosił przemówienie jaki wpływ na zdrowie ma D witamina,
wyobrażacie sobie jak zaskoczona była poddanych mina ?
Lecz każdy poddany już kolejnego dnia wychodził na SŁOŃCE
naszego dobrego ZDROWIA , naturalnego obrońce !

Po tygodniu poddani do KRÓLA z podziękowaniami przychodzili,
bo pierwsze efekty działania D WITAMINY u siebie zobaczyli.
Polepszyło się zdrowie, wzmocniły się zęby i kości u ludzi,
co wielki podziw w każdym poddanym z wielkim "łał" budzi !
A że jesień była to zauważyli, że odporność się zwiększyła,
i żadna infekcja "luki" w odporności u nich nie zwęszyła!

Wyższy poziom WITAMINY D polepszył pamięć poddanym,
zachwycających się na dziedzińcu, nauce oddanym !
W ofierze dla KRÓLA za naukę przynieśli swe klejnoty,
lecz KRÓL ich nie przyjął, miał swoje banknoty !
Poddani zrozumieli,że mają KRÓLA z czystym sercem, dobrego
nie dość że uczciwego to jeszcze takiego mądrego !

I tak kończy się wiersz o uczciwym KRÓLU i jego miasteczku,
co mieściło się w wesoły, kolorowym, pysznym ciasteczku !
Wiersz niesie przesłanie jak ważne w ZDROWIU są witaminy,
zapewniają odporność, mocne kości i szczerze? wesołe miny.

Odnośnik do komentarza

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce Cholekalcyferol żył sobie galaktyczny król imieniem Derman. Rządził on sprawiedliwie w całej galaktyce, ale cały czas jego oblicze było smutne i nie miał na nic siły. A było to za sprawą tego, że planeta na której miał swój zamek była najdalej od Słońca. Najbardziej przeszkadzało mu jednak to, że jego jedyna córka Derminka również przez cały czas chodziła przygnębiona. Ogłosił więc król w całej Dermlandii, że kto uśmiech przywróci jego córce, otrzyma pół galaktycznego królestwa i jego córkę za żonę.
Zjechali się gwiezdni rycerze z całego wszechświata. Zwozili najśmieszniejsze stwory i wyprawiali najbardziej zabawne żarty, ale kąciki ust królewny nawet nie drgnęły. Przybył też niepozorny, niegroźny giermek imieniem Witek D3. Witek od razu wzbudził zainteresowanie wszystkich na sali tronowej. Gdy przyszła jego pora, grzecznie się pokłonił i wyciągnął zza pazuchy małe jajko. Ku zdziwieniu zgromadzonych rozbił je królewnie na głowie, a wtedy ze stłuczonego jajka wystrzeliły jaskrawe promienie słońca i rozpromieniły całą komnatę. Uśmiech zagościł na twarzach wszystkich, także na twarzy Derminki, ale wszystko trwało może pół minuty. Serce króla przez chwilę napełniło się nadzieją. Spytał Witka skąd wziął te promyki. Witek odpowiedział, że zaczerpnął je ze słonecznego źródła. Król tak bardzo pragnął uśmiechu swojej pociechy, że zapewnił Witka, że odda mu całe królestwo jeśli tylko sprowadzi ich więcej. Witek otrzymał od króla najszybszy statek kosmiczny i wyruszył w długą podróż. W głębi serca martwił się jednak gdyż słonecznego źródła strzegł straszny potwór Osteopor.
W zapasie Witek D3 miał jednak tajemniczą kapsułkę, którą podarowała mu jego matka. W dzieciństwie często je dostawał, bo dawały mu zdrowie i siłę. Gdy przez szybę swojego statku Witek dostrzegł galaktycznego stwora Osteopora połknął kapsułkę i zamienił się w wielkiego siłacza. Bez trudu związał strasznego potwora i mógł śmiało dojść do źródła. Tym razem postanowił nie zamykać słonecznych promieni w małym jajku, tylko zanurzył w nim nasiona i napełniły się one słoneczną mocą. Przetransportował je na planetę Dermlandii i u podnóża góry na której stał zamek wrzucił do ziemi. Z tego miejsca natychmiast wypłynął słoneczny strumyk, który rozpromienił ciepłem i radością całą planetę.
Król dotrzymał obietnicy i mianował Witka d3 nowym władcą, a młodym wyprawił wesele. Wkrótce urodziła się im córeczka – Witamina D3. A na planecie Dermlandii zawsze panował uśmiech, a jej mieszkańcy mieli zdrowie i siłę.

Odnośnik do komentarza

Na skraju lasu, w zamczysku opuszczonym,
Czaił się Siłacz, będąc od dawna zagubionym,
W osamotnieniu czekał, na pomoc z daleka,
Nie wiedząc tak naprawdę, jak długo już czeka.

W zakurzonej komnacie, przez okno wyglądał,
Czy może ktoś się zbliża - z nadzieją spoglądał,
Tak mijały upalne dni,a nawet długie miesiące,
Aż z nieba zaczęło znikać dogrzewające słońce.

Zbliżała się zima, już nie to samo zdrowie,
Bóle wraz gorączka chodziły mu po głowie,
Leżał osłabiony w ciemnej,zimnej komnacie,
Co się z nim stanie? -Pewnie się zastanawiacie.

Siłę w sobie znalazł,aby wyjść przed zamczysko,
Gdzie mógłby rozpalić, rozgrzewające ognisko,
Już kłęby dymu unosiły się wysoko ku górze,
Zwiastując tym samym nadciągającą burze.

Sen naszedł Siłacza niczym objawienie,
Odsuwając na bok, każde niepowodzenie,
A gdy rano wstał, dziwne rzeczy się działy,
Piękne duże jajka przed oczami się ukazały.

Wśród nich jedno inne się znajdowało,
Złote Jajko - życzenie jedno spełniało,
Ucieszony siłacz, wypowiedział życzenie,
Lecz nic się nie działo- to było zaskoczenie.

Zmartwiony powrócił do zamkowej komnaty,
Będąc odziany w cienkie i brudne szaty,
Z ulubionego miejsca wyglądał na otoczenie,
A w oczach malowało się ogromne wzruszenie.

Na białym koniu dziewczyna młoda gnała,
Na pierwszy rzut oka- tak jakby uciekała,
Gwałtownie zatrzymała rumaka białego,
Nikt nie widział Siłacza tak ucieszonego.

Zbliżyła się do zamczyska - Wrota otworzyła,
Pomyślał Siłacz -"Może ona też się zagubiła",
"Ach mój Romeo, gdzie Ty się podziewasz,
Czy nie takiej królewny się właśnie spodziewasz?".

Wiedziony głosem Siłacz mknął uradowany,
Że w końcu został przez kogoś odszukany,
Lecz prawda jest taka, że królewna nie wiedziała,
Że zamkowa komnata gościa się spodziewała.

I tak oto Romeo - czyli Siłacz Romek,
Opuścił z uśmiechem zamkowy domek,
Wraz z królewną pognał do pałacu wielkiego,
Już na pewno nie takiego zimnego i opuszczonego.

Na dworze z wielkim uśmiechem go przywitali,
Rękę królewny po krótkim czasie zaoferowali,
Król wraz z królową bardzo dumni byli,
Że zaślubin jedynej córki jeszcze dożyli.

Teraz patrząc przez okno Siłacz nie widział lasu,
Już nie marnował na oczekiwanie nieznanego czasu,
Spoglądał jak strumyk obok pałacu płynie,
Wspominając o tak odważnym królewny czynie.

I tak po kilku latach, gdy potomków się doczekali,
Każdemu z nich, codziennie witaminę D podawali,
Aby mocnymi kośćmi i odpornością się cieszyli,
Tak cudownych chwil szczęśliwie dożyli.

Odnośnik do komentarza

Za lasami, górami
I siedmioma jeziorami
Żyła sobie raz królewna
W pięknym, wielkim dworze z drewna.
Całe dnie spędzała sama
Bo rodzina jej od rana
Zajęta była dworskimi sprawami
Łącznie z rodzeństwem oraz sługami.
Często jej spędzaniem czasu
Były spacery do pobliskiego lasu.
Tego dnia słońce pięknie świeciło
I dalej niż zwykle zaprowadziło.
"Powygrzewam na słoneczku się,
Będę mieć więcej witaminy D"
- pomyślała królewna sobie
Siedząc na leśnej polanie.
Gdy wracać do domu nadszedł czas
Troszkę obcy wydał się królewnie las.
"Chyba zbłądziłam"- pomyślała sobie.
"Co ja biedna teraz sama w lesie zrobie?"
Gdy tak chodziła między drzewami
Dostrzegła wieże swego dworu w oddali.
"Już wiem w którą stronę udać się muszę.
Przed zmierzchem jeszcze powrócić zdążę."
Lecz strumyk jej nagle drogę zagrodził.
Na szczęście ktoś właśnie obok przechodził,
A był to siłacz z leśnej doliny
Co często gościł u królewskiej rodziny.
Dla królewny strumyk był za szeroki
Lecz dla siłacza to tylko dwa kroki.
Przeniósł królewnę na rękach przez wodę
I już chciał powrócić na drugą stronę
Lecz królewna rzekła "Dziękuję mój drogi.
Zawitaj jutro w nasze pałacowe progi."
Królewna czym prędzej do domu wróciła
Bo już dość późna była godzina.
Opowiedziała wszystko rodzinie po powrocie
"Będziemy mieć jutro gościa na obiedzie."
Król siłacza chojnie wynagrodził
I gdy ten już w swą stronę odchodził
Królewna rzekła:"Poczekaj mój wybawco.
Dam Ci jeszcze nasze pałacowe jadło.
I koszyk pełen jajek- ugotujesz sobie,
Bo pewnie wiesz, że jajko to jest samo zdrowie.
I będziesz miał po nich dużo nowej siły,
By- tak jak mi- pomagać również innym."
"Dziękuję Ci królewno, zjem je ze smakiem.
Do zobaczenia wkrótce. Może znów w lesie przypadkiem."

Odnośnik do komentarza

Kiedyś w pewnej królewskiej krainie,
gdzie czas miło płynie,
zdarzyło się coś dziwnego,
dla wszystkich niezrozumiałego.
Król i królewna w pięknym zamku tu mieszkają
i wymarzoną córeczkę mają.
Jednak pewnego dnia siły ona utraciła
i na bóle kości się skarżyła.
Nie dopisywało jej zdrowie,
lecz dlaczego tak się dzieje?- kto na to pytanie nam odpowie?
Z rozkazu króla magik się pojawia
i przeróżne czary-mary sprawia.
Lecz małej księżniczce to nie pomaga
i ona ciągle z chorobą się zmaga.
Zamknęła się w swojej komnacie
i myśli co by ty zrobić- może Wy jakieś propozycje macie?
Aż pewnego dnia siłacz do zamku przychodzi
i taki oto pomysł się w jego głowie rodzi:
-"Księżniczko jedz jajka,
one zawierają dużo białka.
Dzięki temu odzyskasz siły
i żadne bóle nie będą już do ciebie przychodziły!"
I ona te wskazówki zastosowała
i codziennie jajko zajadała.
Nagle rozbolał ją brzuszek:
"Ja doktora chyba wezwać muszę..."
I oto na królewskim dworze doktor się pojawia,
bada księżniczkę i w pewnym momencie zdziwienie się u niego pojawia.
I pyta: "Kiedy księżniczka na zewnątrz była,
czy odpowiednią dawkę witaminki D sobie zapewniła?
Pamiętaj, że witamina D to ważna sprawa,
a nie jakaś zabawa."
I owa piękność się zawstydziła,
bo od miesięcy na słońcu nie była.
Cały czas w ciemnej komnacie przybywała
i niedobór witaminki D miała.
Mleka również jeść nie chciała,
a na sery nawet nie spoglądała.
Ale od tamtej pory jej dieta się zmieniła,
bogata jest w tę witaminę, a ona bólu się pozbyła.
I strumyk koło zamku stał się jej nowym przyjacielem,
tutaj nad nim ona spędza teraz czasu wiele.
Słońce dodaje jej energii i wigoru,
już nie siedzi w ciemnym zamku po kryjomu!

Odnośnik do komentarza

Przy strumyku, za trzcinami
żyło jajko z kompleksami.
Witaminę D więc zjadło,
wielką siłę wnet posiadło.

W słońcu się powygrzewało,
opaliło, wyładniało…
Teraz ma skorupkę zdrową,
lśniącą, gładką i wzmocnioną.

Siłacz z niego - wielki Pan,
już królewski wysnuł plan:
„Będę królem w swej krainie,
żadne jajko tu nie zginie!”

Witaminę D im dam,
każde będzie jak ich Pan!
Z nich wybiorę najpiękniejsze
i dla serca najcenniejsze.

Na królewnę przyozdobię,
w mym królestwie zwanym Zdrowiem!

Odnośnik do komentarza

Cicho dziecię, późna pora,
Sen się skrada ci pod oczy.
Piaskiem sypie z swego wora,
Noc po niebie wolno kroczy.

Jeśli grzecznie mi dziś zaśniesz,
Wynagrodzę twe starania.
Chodź, pokażę ci jak baśnie
Służą mocy zasypiania.

Kiedy ziemia była młoda,
Możesz sobie wyobrazić,
Że istniała czysta woda?
Nikt jej nie mógł niczym skazić.

Z takiej właśnie czystej wody,
Ze strumyku i potoku
Zrodził się nam Siłacz młody,
Mocne światło w świecie mroku.

Blaskiem swoim wciąż przyćmiewał
Słońca wielkie panowanie.
Każdy śpiewak wciąż opiewał
Jego jasne, silne ramię.

Aż królewna zachwycona,
Pod wrażeniem będąc wielkim,
Oświadczyła, że dziś skona,
Bo przeżywa straszne męki.

Bólu tego jest przyczyna:
Toż to miłość do Siłacza!
On też kocha i zaklina,
Że nocami wciąż rozpacza.

Król jak dotąd niewzruszony,
Nie pozwalał się spotykać.
Jednak teraz przerażony
Każe wezwać zalotnika.

Rzecze wtedy: „Moje dzieci,
Zmieniam zdanie. W obfitości
Niech wam życie dobre leci.
Błogosławię tej miłości!

Powiedz tylko mi, mój złoty,
Jaka twoja tajemnica?
Siła, moc – to twe klejnoty.
Kto powołał je do życia?”

Siłacz zdziwił się troszeczkę
Osobliwym tym pytaniem,
Lecz spojrzawszy na dzieweczkę,
Odpowiedział takim zdaniem:

„Niech się zatem świat dziś dowie:
Każdy może mieć te dary!
To jest przecież ludzkie zdrowie.
I to nie są żadne czary.”

Król się zdumiał na te słowa,
Lecz zarazem był szczęśliwy.
Jego córka jest jak nowa,
Miłość jest to dar prawdziwy.

Zatem słuchaj, mój maluchu.
Tak jak Siłacz chcesz być wielki?
Nic prostszego, mały zuchu.
Sposób mam na problem wszelki.

Tylko mi obiecać musisz,
Że gdy jutro rano wstaniesz,
Na słodycze się nie skusisz
I zjesz ładnie swe śniadanie.

Dam ci jajko – produkt złoty,
W którym zdrowie skryło się.
To rozwiąże twe kłopoty,
Bo w nim witamina D!

Twą odporność to wspomoże,
Chociaż w głowie się nie mieści,
Lecz w przyszłości będziesz może
Niczym Siłacz z opowieści.

Odnośnik do komentarza

Za lasem, rzeką, wzgórzem i niecką
(zasypywaną śniegiem zdradzieck0),
Mieszkał król stary, smutny i blady,
(czyżby powodem był brak czekolady?).

Śmiał się raz w roku, bo nie miał siły,
Stronił od słońca, rzadko był miły.
I – delikatnie mówiąc, po prostu,
Pachniał jak żaba wyjęta z octu.

W królestwo szare i dość ponure
(gdyż w herbie miało gradową chmurę),
Ktoś słońca promyk chciał wpuścić jednak.
Kto? Dziewczę małe. Basia. Królewna.

Basia sen z powiek króla spędzała.
Dąsać i złościć się nie umiała.
Pomysłów za to miała bez liku
(na przykład kąpiel z zebrą w strumyku).

Król pojąć nie mógł, jak to się stało,
Że ponuractwa jest w Basi mało.
Wprowadzał w życie więc Święto Lenia,
Ciamajdy, Gapy i Biadolenia.

Wszystko to na nic, bo dziewczę młode
Wyraźnie inną obrało drogę:
Żonglerka jajkiem, z drzewa zwisanie,
Z kotem w komnatach wspólne turlanie.

I nikt nie wiedział, zwłaszcza król stary,
Że żadne nie są to czary mary,
Że wcale za tym nie stoi wróżka,
Ani zasługą to nie jest duszka.

Królewna Basia, ot tak, po prostu,
Podczas kontroli wagi i wzrostu
Od pani doktor radę dostała:
Zdrowie to radość, w tym rzecz jest cała!

Słońce ją daje. Gdy go brakuje,
D witaminę się aplikuje.
By śmiać się, psocić oraz by brykać,
A także zgryzot zbędnych unikać.

Dni biegły szybko, mijały lata.
Basia wciąż rosła, za to jej tata
Jakby się kurczył, był coraz mniejszy,
Słabszy i bledszy, i ciut wolniejszy.

Basia drabinę więc dnia pewnego
Prawie oparła o samo niebo,
Chmury rozwiała, mgły przegoniła,
Światła do zamku trochę wpuściła.

Królu najdroższy, kochany Tato,
Zobacz, do serca wpuszczę Ci lato,
I choć siłaczem nigdy nie byłeś,
Nie chcę, byś myślał, że coś straciłeś

I od tej pory smutne zamczysko
Grzać się w słoneczku zaczęło blisko,
Król się ożywił, odzyskał werwę
Od narzekania uczynił przerwę.

Z Basią Królewną czas nadrabiają
Próbują psocić, czasem brykają,
Król ustanowił Święto Gwizdania,
Dzień Czekolady i Stepowania.

I tylko czasem królowi smutno,
Że życiem cieszy się względnie krótko,
Dekret więc wydał kilka dni temu:
Niech słońce herbem będzie każdemu!

Odnośnik do komentarza

Przepraszam, za pierwszym razem zalogowałam się pod złym nickiem:)

Za lasem, rzeką, wzgórzem i niecką
(zasypywaną śniegiem zdradzieck0),
Mieszkał król stary, smutny i blady,
(czyżby powodem był brak czekolady?).

Śmiał się raz w roku, bo nie miał siły,
Stronił od słońca, rzadko był miły.
I – delikatnie mówiąc, po prostu,
Pachniał jak żaba wyjęta z octu.

W królestwo szare i dość ponure
(gdyż w herbie miało gradową chmurę),
Ktoś słońca promyk chciał wpuścić jednak.
Kto? Dziewczę małe. Basia. Królewna.

Basia sen z powiek króla spędzała.
Dąsać i złościć się nie umiała.
Pomysłów za to miała bez liku
(na przykład kąpiel z zebrą w strumyku).

Król pojąć nie mógł, jak to się stało,
Że ponuractwa jest w Basi mało.
Wprowadzał w życie więc Święto Lenia,
Ciamajdy, Gapy i Biadolenia.

Wszystko to na nic, bo dziewczę młode
Wyraźnie inną obrało drogę:
Żonglerka jajkiem, z drzewa zwisanie,
Z kotem w komnatach wspólne turlanie.

I nikt nie wiedział, zwłaszcza król stary,
Że żadne nie są to czary mary,
Że wcale za tym nie stoi wróżka,
Ani zasługą to nie jest duszka.

Królewna Basia, ot tak, po prostu,
Podczas kontroli wagi i wzrostu
Od pani doktor radę dostała:
Zdrowie to radość, w tym rzecz jest cała!

Słońce ją daje. Gdy go brakuje,
D witaminę się aplikuje.
By śmiać się, psocić oraz by brykać,
A także zgryzot zbędnych unikać.

Dni biegły szybko, mijały lata.
Basia wciąż rosła, za to jej tata
Jakby się kurczył, był coraz mniejszy,
Słabszy i bledszy, i ciut wolniejszy.

Basia drabinę więc dnia pewnego
Prawie oparła o samo niebo,
Chmury rozwiała, mgły przegoniła,
Światła do zamku trochę wpuściła.

Królu najdroższy, kochany Tato,
Zobacz, do serca wpuszczę Ci lato,
I choć siłaczem nigdy nie byłeś,
Nie chcę, byś myślał, że coś straciłeś

I od tej pory smutne zamczysko
Grzać się w słoneczku zaczęło blisko,
Król się ożywił, odzyskał werwę
Od narzekania uczynił przerwę.

Z Basią Królewną czas nadrabiają
Próbują psocić, czasem brykają,
Król ustanowił Święto Gwizdania,
Dzień Czekolady i Stepowania.

I tylko czasem królowi smutno,
Że życiem cieszy się względnie krótko,
Dekret więc wydał kilka dni temu:
Niech słońce herbem będzie każdemu!

Odnośnik do komentarza

Pośród znanych mi bajeczek
widzę taki obrazeczek:
żółte Słońce, las zielony ,
przez las płynie strumyk słony.
Troszkę dziwne to zjawisko.
Śpieszę więc wyjaśnić wszystko:

Otóż mała królewna
śliczna, zgrabna i zwiewna
płacze rzewnie i szczerze
i stąd strumyk się bierze.

A dlaczego tak płacze?
szybko wam wytłumaczę:

To jej tato na śniadanie
lekceważąc córki zdanie
każe całkiem bez przyczyny
łykać jakieś witaminy!

Witaminę A – bo dużo jej ma,
Witaminę B – bo tak mu się chce,
Witaminę C – bo sam też ją je
Witaminę D – nikt, po co, nie wie
potem jeszcze do kompletu
niemalże pół alfabetu!

Król się uparł i w karocy
pojechał szukać pomocy.
Wezwał mędrców i lekarzy
krawców, szewców i piekarzy
niech jej który wytłumaczy,
a królewna płacze…

No bo czemu A? Bo dużo jej ma?
I dlaczego B? Bo tak mu się chce?
Czemu jeszcze C? Bo sam też ją je?
No a znowu D? Ktoś coś o tym wie?
W końcu po co do kompletu
jeszcze tyle alfabetu?

Nikt nic nie wie, lecz próbują
władzę króla respektują
ogrodnicy i pszczelarze,
ekspedienci i księgarze
i rycerze i siłacze
a królewna płacze…

W końcu zapytali jajka.
Mogli spytać, bo to bajka!
Mądrość czerpie się z natury,
a kto mądrzejszy od kury?

Jajko siadło przy królewnie
uśmiechnęło się niepewnie
i nim się zagotowało,
powiedziało co wiedziało:

Trzeba łykać A, to odporność da.
Nerwy leczy B i każdy to wie.
Witamina C leczy to co chce.
A jak działa D? Jak samo Słońce
Zaś o reszcie jedno powiem
Witaminy – samo zdrowie!

I królewna posłuchała
i płakać szybko przestała.
Bo dziecko ma swoje prawa,
była po prostu ciekawa.
Jak ma robić coś nowego,
chce wiedzieć dlaczego!

Odnośnik do komentarza

Trochę słońca, trochę jajka
Kołysanka to, czy bajka?
Dziś zaśpiewam ci, kochanie
Piosenkę – opowiadanie...

Był sobie król,
był sobie paź
I była też królewna

Król stary był,
Paź nie miał sił
Królewna była rzewna

Pewnego dnia
Ona i paź
Nad strumyk się wybrali

Miło się szło,
A mimo to
Strasznie się zasapali

Paź westchnął "Och"
Królewna w szloch
I tak się rozrzewniła

Że nagle bach!
(Paź westchnął "Ach")
W trawę się przewróciła

Więc scena ta,
Dziecino ma,
Wygląda nieciekawie:

Paź męczy się
Podnieść ją chce
A ona leży w trawie

I może by
Zwierz jakiś zły
Pożarł ich na kolację

Lecz nagle wpadł
Jaś – znany chwat
Ratując sytuację

Zwinnie jak kot
Wykonał skok
Królewnę wziął na ręce

Królewna w śmiech
Paź westchnął "Ech,
Nie chcemy przygód więcej!"

Jaś, wielki zuch,
Siłacz za dwóch
Oboje wziął do króla

Bo stary król
Czuł wielki ból
Że mu zginęła córa

Witali się
Godziny dwie
Aż całkiem zaszło słońce

Cieszył się Jaś
A król i paź
Ronili łzy gorące

Chłop ten na schwał
Moc wielką miał
Oraz żelazne zdrowie

Więc widząc ich
Bladych i mdłych
Rzekł to, co teraz powiem:

Rzuć czipsy precz!
Owoce jedz
I chrup warzywa świeże

Zdrowie to ruch!
Trenuj za dwóch
Z ćwiczeń się siła bierze!

By zdrowym być
Codziennie idź
Na spacer na słoneczko

By siłę mieć
Do kuchni leć
Zjedz jajko, wypij mleczko

Na humor zły
Smutek i łzy
Pomoże witamina

D w rybach jest
W kapsułkach też
Wygodnie się ją wcina.

- Tak radził Jaś.
A król i paź
Z królewną – wszyscy troje

Od tego dnia
W myśl jego rad
Zmienili życie swoje

Po kilku dniach
Królewna – ach!
Znów ma radosną minkę!

Sił nabrał paź
Stary król zaś
Odmłodniał odrobinkę.

Odnośnik do komentarza

Opowiem wam krótką historię, o małej, ślicznej dziewczynce o imieniu Hania. Mieszkała wraz z rodzicami w krainie wiecznej radości. Nie znała smutku, łez i cierpienia. W każdej minucie swojego życia doznawała wyłącznie dobra. Rodzice kochali ją ponad wszystko i starali się opiekować nią jak najlepiej potrafili. Doskonale wiedzieli, że aby mała Hania rozwijała się prawidłowo, nie wystarczy tylko ich miłość. Z tego też powodu, każdego dnia, już od urodzenia, podawali swej córeczce witaminę D. Rodzice wiedzieli także, iż nie zawsze muszą podawać córeczce kapsułkę owej witaminki. A to dlatego, iż organizm ludzki to taka sprytna maszyneria, która dzięki promieniom dostarczanym mu przez słońce, sam jest w stanie wyprodukować sobie tę witaminę. Trzeba przyznać, że królewna Hania uwielbiała spędzać czas na świeżym powietrzu i dzięki temu „produkowała” sobie sama witaminkę. Była też małym łakomczuszkiem, a jednym z jej ulubionych posiłków było, bogate w witaminę D, gotowane jajko, na które mówiła – po prostu jajo. Mała Hania rosła i dopisywało jej wyśmienite zdrowie. Wszyscy bardzo się radowali obserwując dziewczynkę i jej postępy. Król, królowa oraz królewna pewnego dnia wybrali się na spacer w ich ulubione miejsce, nad strumyk, gdzie wśród smukłych traw, zauważyli potężną istotę. Dźwigała ona na barkach wielką kłodę – podnosiła i opuszczała ją, raz zarazem. Zaciekawiona tym widokiem Hania, skierowała swój wzrok na rodziców i zapytała czy to jest siłacz, o którym tyle mi opowiadaliście? Rozbawiona tą sytuacją rodzina wróciła do domu i długo jeszcze wspominali przygodę nad strumykiem.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...