Skocz do zawartości
Forum

toksyczna teściowa


Gość Pieces

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Postanowiłam napisać, bo już nie daję sobie rady. Z mężem poznaliśmy się 6 lat temu, już wtedy zaczęły się problemy z moją przyszłą teściową. Mąż miał wtedy 27 lat i ciągle mieszkał z rodzicami. Ja miałam 23 lata, studiowałam, zaczęły się problemy finansowe, więc znalazłam pracę. Na początku bylo nieźle, do momentu, gdy szefowa nie dawała mi wolnego na zjazdy (studia zaoczne) i zawaliłam rok. Wtedy postanowiłam zrezygnować ze studiów. I zaczęło się wtedy już z mamusią. Zaczęła do mnie wydzwaniać, że mam studiować dalej i mogę się umawiać z jej synem, lub rezygnuję i ze studiów i z syna. Oczywiście potoki łez. tak czy siak zrezygnowałam, z synem umawiałam się dalej. Po 2 latach postanowiliśmy zamieszkać razem, gdyż mój przyszły mąż więcej czasu spędzał ze mną na mojej stancji niż u siebie w domu, a że dostał dom po dziadku, była możliwość przeprowadzki. Szybkie malowanie i tak o to się przeprowadziliśmy. W międzyczasie doszło do spięcia między mną a jego mamą, bo przełożyłam talerze z dolnej półki na górką w domu, do którego się przeprowadzaliśmy. Było wyzywanie, rzucanie *urwami i wielki krzyk, w dodatku przy jej koleżankach. Co do samej przeprowadzki, nie było akurat problemu z jego rodzicami, sami nas wyganiali do tego domu. A potem się zaczęło od nowa. Przyszły mąż jeździł wtedy na taksówce, całymi dniami nie było go w domu, jego rodzice przyjeżdżali z niezapowiedzianymi wizytami, przestawiali wszystko tak jak im się podoba. Porozmawiałam z przyszłym mężem o tym, aby się zapowiadali chociaż 15 minut wcześniej, że mają zamiar przyjechać. Tu zaznaczę, że gdy moi rodzice mieli zamiar przyjechać, zapowiadali się z tygodniowym wyprzedzeniem, bo każdy przecież może mieć swoje plany. Rozmowa na jakiś czas pomogła, za to zaczęła do mnie jego matka wydzwaniać, bo chciała sobie porozmawiać. Słyszała to, co chciała słyszeć, i po skończonej rozmowie ze mną, dzwoniła do lubego i jego łajała za nie wiadomo co. Tak mijały lata na awanturach i chwilach spokoju, do czasu organizacji ślubu. W tym czasie zmieniałam pracę i przyszły mąż miał przyjechać po mnie, bo miałam się stawić w miejscu pracy o określonej godzinie, a połączenie autobusowe/busowe jest tragiczne z miejsca naszego zamieszkania do miasta, które jest 9 km dalej. Wymyśliła sobie wtedy, że pojedzie z mężem kupować mu buty do ślubu, wiedząc jaka jest sytuacja. Skończyło się na tym, że musiałam prawie biec przez te 9 km, żeby zdążyć na rozmowę w pracy. Nie będę się bardzo rozpisywać o organizacji ślubu, bo książkę można by napisać, jakie cyrki wtedy wyczyniała, od próby zmiany lokalu, który wybraliśmy, przez orkiestrę kwestionowanie wszystkiego, ale apogeum osiągnęła, gdy zadzwoniła do orkiestry i ustaliła sobie piosenkę dla rodziców, której nie chcieliśmy. Było w niej o dziękowaniu ojcu za wspaniałe dzieciństwo, a ani mąż ani ja, nie mieliśmy wspaniałego dzieciństwa. Oczywiście wyszła jedna wielka awantura, płacz i krzyk. Po ślubie, który był 2 lata temu, był miesiąc spokoju, a potem zaczęło się od nowa przyjeżdżanie, awantury, darcie na pół wsi, jaką jestem niedobrą synową, poprawianie w kwestiach prania, gotowania, sprzątania, ogólnie prowadzenia domu. Dodam, że z rodzinnego gniazdka wyfrunęłam w wieku 19 lat, miałam swój wypracowany system w prowadzeniu domu, ale oczywiście był zły. Wszystkie swoje przytyki i złote rady dawała wtedy, gdy męża nie było w zasięgu słuchu i wzroku, także jak później go łajała, to już nie chciał słuchać, co mam do powiedzenia. Praktycznie po każdej jej wizycie dochodziło do awantur. W pewnym momencie byliśmy przymuszeni wziąć kredyt, ze względu na brak funduszy na dokończenie niektórych prac w domu. Nie mamy wielkich zarobków, najniższe krajowe. Wtedy się dowiedziałam, że teściowa ma dostęp do konta bankowego męża i jest upoważniona do jego konta. Zaczęła wydzwaniać z darciem co to za kredyt, po co, na co, dlaczego. Kolejne awantury. Na początku roku zaszłam w ciąże, obecnie jestem w 30 tyg. Od samego początku nic je nie pasuje. Przy którejś wizycie wymyśliła sobie, że się będzie ze mną kłócić o firankę w kuchni, bo nie wisi firanka od niej. Mąż stał z boku i zero reakcji. Powoli przygotowujemy dom na przyjście małej istotki, zrobiliśmy przemeblowanie w pokoju (stary drewniak- łazienka, kuchnia i jeden pokój) i nie kładliśmy dywanu na podłogę, bo planujemy panele położyć. Jak to zobaczyła, zaczęła swój monolog, że jej się nie podoba, itd, potem wyszła z domu na pół godziny, wydzierała się na podwórku, wróciła i do mnie z krzykiem, żebym jeszcze sobie nas***ła na środek pokoju i wyszła trzaskając wszystkimi drzwiami po drodze. Ostatnio znowu zmuszeni byliśmy zrobić remont łazienki, i mąż wpadł na pomysł poproszenia swoich rodziców o pożyczkę. Jak to usłyszała, pierwsze słowa jakie padły z je ust, to że w takim razie może decydować o wyglądzie łazienki. Nie wytrzymałam i poszłam do domu. Wpadła na pomysł, żeby zapłacić specjalistom, żeby zrobili łazienkę i kazała się mężowi mnie spytać, czy moi rodzice pomogą w zapłaceniu robicizny. Moi rodzice uważają, że teściowa robi z męża kalekę, bo we wszystkim go wyręcza, i nie dołożą się ani złotówki. A żeby nie miała wpływu na wygląd nasze łazienki, postanowiłam się sama zadłużyć i zrobić łazienkę po swojemu. Po jej wizycie z fachowcami, przez dwa dni wymiotowałam z nerwów, potem doszła 3-dniowa migrena. I tak jest za każdym razem. Mąż nie potrafi zrozumieć, że ja już nie ma siły rywalizować z jego matką. Ma na wszystko lepszy pomysł niż ja, lepiej wszystko zrobi, do wszystkiego musi dołożyć swoje 3 grosze. Pod koniec tamtego roku złamałam nogę i siedziałam w domu. Wysyłała teścia codziennie do nas, żeby sobie coś porobił. Jak powiedziałam, że chciałabym skorzystać z siedzenia w domu i posprzątać sobie w domu na błysk (przecież nie wywalę wszystkiego z szaf, jak ktoś mi się po domu kręci), to zaczęła mnie szantażować. Położyli nowy dach na stodole i szantaż dotyczył robocizny dla fachowców, że sama sobie za to zapłacę. Dodam, że z drugiej strony moi rodzice dokładają się do prac w domu, a nie do stodoły, w której się nie mieszka. Pomogli mi zrobić remont pokoju, kuchni, wstawili okno. Tylko, że nie mają postawy roszczeniowej, że skoro pomogli, to mam latać im na posyłki. Teście mieszkają 10 km od nas, moi rodzice ponad 60 km. Nie wiem już co mam zrobić, jak sobie poradzić. Najgorsze, że martwię się o Małą we mnie, bo Ona to wszystko czuje, a po każdej wizycie potrafi się nie ruszać nawet przez 2 dni. Proszę o jakąś poradę :(

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie!

Zarówno Pani, jak i Pani mąż jesteście zbyt mało asertywni. Pozwoliliście, by teściowa panoszyła się wręcz w Waszym prywatnym życiu. Ja rozumiem, że ona jest starsza, ma większe doświadczenie życiowe, że być może ma apodyktyczny charakter i lubi narzucać swoje zdanie, ale powinniście z mężem trzymać jeden front. Pani mąż tworzy rodzinę z Panią i Pani zdanie powinno być dla męża na pierwszym miejscu. Nie matki. Na początku myślałam, że mieszkacie Państwo z teściami przez miedzę, stąd ich nachalna obecność w Państwa domu. Ale dzieli Was jednak kilka kilometrów. Można więc zadbać o swoją prywatność. Ma prawo mówić Pani „nie”, kiedy się Pani coś nie podoba. Ma prawo Pani powiedzieć, że to Pani dom i urządzi sobie go Pani według własnego pomysłu. Można posłuchać, co ma do powiedzenia teściowa, ale wykorzystać tylko niektóre jej rady albo w ogóle zrobić według własnej koncepcji. Podejrzewam, że najbardziej Panią boli fakt, że nie może Pani liczyć na wsparcie męża, który stoi między młotem a kowadłem. Z jednej strony matka, z drugiej żona. Mąż jednak powinien opowiedzieć się za Panią, bo z Panią tworzy związek. Powinniście ze sobą szczerze porozmawiać, a Pani polecam przeczytać książkę Lillian Glass „Toksyczni ludzie. 10 sposobów postępowania z ludźmi, którzy uprzykrzają ci życie”. Pozdrawiam i życzę zdrowia!

Odnośnik do komentarza

hej, wiem coś na temat teściowej. Moja też jest wstrętna. Nie raz pokazała na co ją stać przed ślubem ale hmmm później się dobrze maskowała. A po ślubie o tak postanowiła zrobić swoją synową służką. Ja wszystko rozumiem jest na wózku inwalidzkim i trzeba jej pomagać ale dość. Zaszłam w ciężę i poszłam na zwolnienie lekarskie a wtedy to już się zaczą Sajgon. Codzienne telefony pojedz tam.... pojedz tu... zrób to ... zrób tamto. Moje złe samopoczucie ją gówno obchodziło. Liczyła się tylko jej dupa... jej racje czyli tylko jej jeden wielki egoizm. Mąż ma z pierwszego związku córkę więc teraz pokazuje że moje dziecko to nic. Nic ja nie obchodzi nie zapyta czy rośnie, jak się czuje... nic. We mnie wzrasta co raz większa gorczyc i niechęć do tej kobiety. Wiem jedno jak się urodzi moje maleństwo ja do niej jeździć nie będę jak jest taką egoistką niech będzie sama ze. Ona i jej dup ...

Wiem co czujesz, domyślam się

Odnośnik do komentarza

okt89, nie wiem, jak dokładnie wyglądają Twoje relacje z teściową. Przedstawiłaś tylko swój punkt widzenia. Może teściowa widzi to z innej perspektywy. Wspomniałaś, że jeździ na wózku inwalidzkim - może rzeczywiście potrzebuje więcej wsparcia. Zdaję sobie sprawę, jak teściowie potrafią być absorbujący i lubią wtrącać się w życie swoich dorosłych dzieci. Może teściowa rzeczywiście chce pomocy, tylko źle się wyraża, co rodzi Wasze konflikty? Nie wiem... Zawsze warto starać się, by mieć przynajmniej poprawne relacje z teściami. Gdy jednak dostrzegamy, że teściowie nas krzywdzą i nie szanują naszego zdania, wtedy trzeba być asertywnym i powiedzieć stanowcze "nie". Życzę powodzenia i spokoju! Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Pomoc owszem miała do puki nie zaczęła myśleć że jednak jestem jej służąca. Jej powiedzenia ,, musicie mi dać ... " ,, musisz to zrobić..." to już przegięcie. Tak moi rodzice nie mówią do mnie że coś muszę. Tak może powiedzieć do swoich synów, ale nie do mnie. Ja już na to sobie nie będę pozwalać i fakt uczę się mówić NIE. Po za tym nie raz mi takie rzeczy na powiedziała że poszło mi w pięty, wybaczałam jej. Teraz nie, teraz już nie dam sobą pomiatać.

Teraz dalej pokazuje że nie ma do mnie szacunku przy mnie potrafi powiedzieć do mojego męża ,, bo ona czegoś nie zrobiła... " ,, bo ona nie odbiera ode mnie telefonów..." jest to przykre...

Odnośnik do komentarza
Gość Nieodgadniona

Witam. Mam problem z teściową i mężem. Jest schorowana i wykorzystuje swoją chorobę żeby zrobić mi na złość. Mąż niby jest za mną ale ja czuję się w tej rodzinie jak intruz właśnie przez nią. Chcieliśmy ją wziąć do siebie żeby było jej lepiej, ale ona zawsze jak wracała do siebie to dogryzala nam że nie wiadomo czy wgl jeszcze kiedyś do nas przyjedzie. Jeździmy do niej raz w tyg. Ciągle mnie obgaduje do swoich sióstr. Ciagle chciałaby żeby mąż był na kazde jego zawołanie. Nawet dzisiaj powiedziała mi, żebym powiedziała mu żeby odbierał telefony bo do niego się do dzwonić to jak wygrać w totolotka tylko jak nie odbiera to później oddzwania wieczorem. Ostatnio wykrzyczała mi, że on jest jej chłopem i może sobie traktować jak chce. Ciągle wymyśla jakieś remonty itd żeby jak najmniej czasu z nami spędzał. On nawet potrafi się na mnie wydrzeć jak zwrócę jej uwagę. Co mam robić? Kocham go ale dla świętego spokoju chciałabym się z nim rozstać. Nawet ostatnio powiedziała że ja to nawet wnuczkowie powinni się zajmować (2,5 i 4lat). Kiedyś do córki powiedziała że weźmie ja do siebie i będzie u niej sprzątać, wszystko robić i że nie pozwoli jej wyrasnac na wielka panią. Ma jeszcze jednego syna który mieszka daleko, jak przyjezdza to jest tekst zostaw to Bartek zrobi. Nawet ostatnio po dwóch nie przspanych nocach przyjechał na weekend (pracuje za granicą) to kazała przyjechać w niedzielę i skosić trawę. Nie wiem co mam robić bo mówi wszystkim ze Bartek powinien być na kazde jego zawolanie. Mówi że jej nie pomagamy itd... Kiedyś mówiła nawet mężowi żeby się mi nie dał. Ciągle mi przerywa jak o czymś mówię. Ciągle nam dogryza ze i tak się rozstaniemy. Sama mam świadomość że trzeba jej pomóc ale to chyba nie znaczy że musimy być z nią 24h zresztą tylko mąż bo mnie najlepiej jakby wgl nie było. Jak gotuję obiad czy sprzątam to mówi mężowi jaka to ma wspaniałą żonę, a za chwilę dzwoni do innych mówi jakie to niedobre było. Jedzie do senatorium i chciała żeby maz jechał na zakupy jak powiedział że nie ma czasu i że ja mogę jechać to nie bo koniecznie chce z nim. Dodam jeszcze, że teściowa pije pomimo swojej choroby. Może nie codziennie ale ma takie momenty ze traci świadomość. Mąż mówi mi żebym się nie przejmowała, ale jak ona tylko coś wymyśli to jest na kazde jej zawołanie. Jak zwrócę jej uwagę to na mnie się wydziera albo zmienia temat, albo mówi że ja przesadzam. Ps. Mojej córce kazała do siebie mówić mamo. Co się dzieje u nas czy w mojej rodzinie pomimo próśb żeby nic nie mówił potrafi nawet przy mnie powiedzieć. Nie wiem czy ja naprawde przesadzam czy oni. Nie mam już na to siły. Ciągle mówi że jest sama i on powinien się nią zajmować jak najwięcej, pomimo że ma też drugiego syna. 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...