Skocz do zawartości
Forum

2,5-latek nie chce jeść nic poza mlekiem i chrupkami


Ania_87

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, chciałabym podpytać, czy któraś z mam ma lub miała problem ze swoim dzieckiem w kwestii jedzenia. Mój 2,5 letni syn zupełnie nie chce jeść zupek, dań obiadowych i kanapek (jeśli coś już weźmie do buzi to od razu wypluwa albo nawet wymiotuje). Pediatra twierdzi, że to jego ''widzimisię'' i po prostu ma swoje ulubione przysmaki, którymi są chrupki kukurydziane i paluszki. Już nie mam pomysłów na to, jak go do przekonać do jedzenia. Może któraś mam wspomoże doświadczeniem :)

Odnośnik do komentarza

Do 7-8 m-ca jadł zupki i deserki (Gerber). Potem sporadycznie zjadł ziemniaczka, makaron, mięsko. Ale mniej więcej od 12 m-ca niestety nie chce nic. Miał badania moczu, kału, krwi. Pediatra mówił, że wszystko jest ok. Chodzimy do alergologa, ale póki co żadnych konkretnych badań mu tu nie zlecono. Nie ma mowy, żeby ugryzł chleba,bułki, a już możemy zapomnieć w ogóle o jakiejś wędlinie. Dziwi mnie to bardzo, bo ze starszą córką takich problemów nie miałam. A syn, nawet nie próbując, mówi od razu --- ''nie ciem, to mi jeś niedoble''. Próbowałam ''na siłę'' posmarować mu usteczka jabłkiem,bananem,żeby choć poczuł smak, to kończyło się wymiotami.
Mikuś urodził się duży (4900), przez co ogólnie jest większy niż dzieci w jego wieku. I każdy mówi-''I tak dobrze wygląda''.
Może faktycznie panikuję niepotrzebnie,ale według mnie powinien już jeść mnóstwo innych rzeczy. A niestety tak nie jest...

Odnośnik do komentarza

To jeszcze dla pewności można by mu zrobić usg jamy brzusznej. Jeżeli wszystko w porządku, to obawiam się, że taka jego uroda. Choć nie brzmi to pocieszająco. Znam mamy, które walczą z takimi niejadkami. Lekko nie mają, bo wciąż się martwą i ganiają za nimi z bułkami itp.
Na siłe nie da się na karmić, widziałam takie próby. Nie da się. Tylko niepotrzebnie stresuje się matka i dziecko.
Gdy Ty jesz, staraj się kłaść coś przed nim (makaron zwykle dzieci lubią rączkami wkładać sobie do buźki...mówisz, że Twój nie...nie pddawaj się...zrób, postaw i daj mu chwilę).
Możesz się również umówić z dietetykiem. Mam koleżankę, do której zgłaszają się rodzice takich niejadków. Ale musi być pewność, że jest zdrowy.

Odnośnik do komentarza

Ehhh...żeby ta cierpliwość była taka łatwa... próbowalismy już chyba wszystkiego-wspólne jedzenie, przekładanie jedzenia do talerzy-zabawek (Mikuś lubi pichcić kuchni siostry i nas karmić zupkami z klocków,więc myślałam,że może to jest dobra droga), robienie kolorowych kanapek (buźki,statki,domki). Nic nie działa. Nawet pić nie chce nic poza zwykłą wodą. Jak poczuje posmak soku czy herbatki to też wypluwa.Pytałam kiedyś pediatrę o usg, ale twierdził, że skoro wyniki są ok to po co dziecko stresować. Mam nadzieję,że się kiedyś przełamie. Też słyszałam od mam,że mają problemy z niejadkami,ale przeważnie taki niejadek je malutko,ale coś jednak je.

Odnośnik do komentarza

A widzisz, a koleżanki synek miał dobre wyniki, ale na usg dostał skierowanie, i coś tam nie grało...
I okazało się, że to musiało być od dłuższego czasu. Dziecku podano właściwy antybiotyk i już jest ok. Miał ostatnio ponowne USG i właściwie w ciągu dwóch tygodni wszystko wróciło do normy. Z jedzeniem jeszcze szału nie ma. Ale drożdżówkę zjada.

Znam naprawdę bardzo dużo zdrowych dzieci, które nie jedzą.
Nie wiadomo dlaczego. Sąsiadki córa zaczęła jeść, jak poszła do 4klasy SP. Znam chłopca, który ma 12 lat i wciąż wszystko w buzi chomikuje. Bułkę je przez godzinę...
Nie jest lekko. Ale bądź dzielna ;)
Akurat, to że pije wodę, to raczej na korzyść ;)
Może spróbuj z tym Dietetykiem.

Odnośnik do komentarza

No tak...ale jak już pisałaś do dietetyka można się wybrać,ale trzeba mieć pewność,że dziecko jest zdrowe. A ja niestety tej pewności nie mam :(
O skierowania na badania trzeba lekarzy prosić, a jak już się poprosi to lekarz mówi,że to zbędne. Albo pozostają badania prywatne, bo nawet te ze skierowaniem mają tak odległe terminy,że to jakaś masakra.

Odnośnik do komentarza

Ale Twoje dziecko przybiera na wadze? Rośnie? Nie choruje? Skoro lekarze mają pewność...
Ja bym zaryzykowała z tą opcją dietetyk. Może poszukaj porad od tego typu specjalisty w necie.
Może Cię w końcu ktoś uspokoi ;)
Koleżanka dietetyk kiedyś mi napomknęła o tym, że w okolicach 2 r.ż. dzieci chcą jeść tylko to, co im znane ;) ale nie wiem, ile to trwa.
Też bym się martwiła. Ja mam dzieci przed, którymi zamykam lodówkę na kłódkę (ma blokadę)... Ani w tak, jak u Ciebie, ani tak, jak u mnie, nie jest dobrze ;)

Odnośnik do komentarza

Tak, przybiera na wadze, rośnie. Wcześniej często chorował, teraz rzadziej (często łapał infekcje). Moje obawy biorą się stąd ,że mały nie chce poznawać nowych smaków. Wszystko jest ''beeeee'' nawet widziane tylko oczami. Chciałabym wiedzieć, czy TO jest normalne. Raczej ktoś mówi, że mu coś nie smakuje po spróbowaniu czegoś, a mój syn ''robi badanie jedzenia wzrokiem'' i już twierdzi, że to niedobre...
Muszę chyba faktycznie pogadać z jakimś dietetykiem.
Dziekuję za odpowiedzi :)

Odnośnik do komentarza

Wiesz, to ja Ci się przyznam, że nie próbowałam nigdy sushi, żab i ślimakow, z założenia wyszłam, że to wszystko jest bleeee i nie próbuję. A przecież ludzie sie tym zajadają. W dzieciństwie nie jadłam szpinaku. Teraz go pożeram. Pamiętam, jak nim rzucałam o ścianę. Mama zrezygnowała. Przestała go robić. Od niedawna dopuściłam w mojej kuchni ilości śladowe czosnku...
Akurat to, że nieznane czasem nas odstrasza to normalne ;) choć przyznaję, jest to dziwne.
Mojej koleżanki synek, który miał apetyt, jak Teoje dziecko, zaczął tracić na wadze. I dlatego zlecili mu USG. Okazało się , że miał jakąś egzotyczną chorobę...nawet nie powtórzę nazwy...
Ale Twoj syn piszesz, że przybiera prawidłowo. Probuj mu coś podstawiać pod nos. Ale włosów sobie nie wyrywaj.
Dziś moja córa zjadła płatki. Później pogardziła jajem, chciała swoje mleko. A po nim chwyciła chrupkę...od razu pomyślałam o Tobie ;) gdybyś jednak dowiedziała czegoś od specjalistów żywienia, to daj znać. Fajnie, żeby cokolwiek młody gryzł, bo to dobre ćwiczenie dla języka, podniebienia, przełyku... Służy mowie i wymowie.

Odnośnik do komentarza

My mamy znajomą lekarkę która twierdzi że dzieci nie samobójcy -nie zagłodzą się na śmierć. :-) I że niejadków tak naprawdę wychowują rodzice.

Po pierwsze należało by wyeliminować z diety dziecka te przekąski które tak lubi-paluszki, chrupki, to po prostu bezwartościowe zapychacze. Nie dziwię się że dziecko które się ich naje nie ma potem ochoty na nic innego. A wie, że kiedy zgłodnieje i nic innego nie zje mama znów mu je poda z obawy że synek się zagłodzi, myśląc sobie "lepiej żeby to zjadł niż w ogóle nic".

Po drugie (rada dietetyka) należy przez jakiś czas (co najmniej tydzień) skrupulatnie notować co i o której godzinie dziecko zjada. Np.rano o 9.00 ćwierć bułki maślanej i pół kubka kakao, o 10.30- 12 chrupek, szklanka wody, o 13.00 kilka łyżek zupy itd. Często okazuje się (po analizie takiego np.tygodniowego jadłospisu) że dzieci wcale tak mało nie jedzą jak się rodzicom wydaje.

Po trzecie -jak jest z jedzeniem owoców? Dziecko które jada ich zbyt dużo, np. przed południem 2 banany nie będzie miało zbyt wielkiej ochoty na obiad.

Po czwarte konsekwencja- jeśli dziecko nie chce śniadania można zostawić na stole na talerzyku kanapkę i powiedzieć "jak będziesz głodny to sobie weź" lub schować wszystko do lodówki i powiedzieć żeby syn powiedział kiedy zgłodnieje to mu podasz kanapkę. W tym czasie nie podawać żadnych paluszków, słodyczy itp. Nie należy co 5 minut pytać dziecko czy jest głodne, ale można po godzinie, dwóch przypomnieć że kanapka czeka. Jeśli nie zawoła że jest głodne i samo nie sięgnie po kanapkę w południe podać obiad. Jeśli nie zje zrobić to samo co ze śniadaniem. Znów nic (oprócz picia oczywiście) nie podawać do jedzenia. To samo z kolacją, zasiadacie wszyscy razem do posiłku, dziecko powinno być wówczas już bardzo głodne i coś zjeść. Jeśli nie czekamy do następnego dnia i powtarzamy całą procedurę. Dietetyk mojej bratowej (miała małego niejadka) twierdzi że nie ma takiego dziecka które nie zjadłoby jakiegoś posiłku już następnego dnia takiej "diety". Oczywiście nie można się spodziewać że dziecko zje tyle co słoń ale ważne by coś w ogóle zjadło z talerza. Niech samo sobie wybierze czy ma ochotę na kanapkę która leży na stole czy na sałatkę czy na pokrojone w słupki warzywa. Sama widziałam na własne oczy jak bratanek który znów miał "dzień poszczenia" w porze kolacji nawet za brokuły się chwycił i jeszcze chlebka z kiełbaską wołał. :-)

Bardzo ważne jest by nie robić zbędnego "szumu" koło jedzenia. Jest posiłek, siadamy przy stole i jemy, kto nie ma apetytu-jego sprawa, po zjedzeniu odchodzimy od stołu do swoich spraw. Nie zachęcamy, nie wpychamy jedzenia na siłę, przy stole powinna panować miła atmosfera, dziecko ma obserwować rodziców, którzy sami chętnie jedzą. Ważny jest tu dobry przykład, tata wybierający marchewkę z rosołu dobrym przykładem nie jest. :-) Przynajmniej na początku powinno się gotować posiłki które większość ludzi (a przede wszystkim dzieci) zjada ze smakiem, niekoniecznie ma być to grochówka czy flaczki.
Są dzieci które grymaszą, odmawiają jedzenia bo domagają się w ten sposób uwagi rodziców, widzą jak bardzo rodzice się nimi wtedy interesują, jak wszystko się wokół nich kręci. 2,5 latka można tez wciągnąć do pomocy przy robieniu posiłków, może kłaść na kanapki plasterki szynki, układać na talerzykach plasterki ogórków, papryki, myć w misce warzywa itp. Dzieci które same coś przygotowują chętniej to później zjadają, a nawet przy samym przygotowaniu posiłku już coś skosztują.

Odnośnik do komentarza

Witam, to faktycznie aż do takich kroków się ''nie posuwałam'' :( Właśnie wychodziłam z założenia,że skoro nic nie chce, to niech chociaż te parę chrupek zje. Ale już miałam tak kilka razy,że nie dawałam nic- ani chrupek, ani paluszków. Ale niestety chyba nie zgłodniał na tyle,żeby zjeść coś ''bardziej pożywnego''. Sukcesem jednak jest to,że kilka dni temu rano sam podszedł, pokazał paluszkiem na jajecznicę na moim talerzu i powiedział--''Mama, to lubię''. Nie powiem, bo kilka małych kawałków zjadł. Ale nie ma siły, która zmusi go do zjedzenia ziemniaka, bułki,chleba, a już tym bardziej wędliny,warzyw. Na sam widok aż go ''cofa'' i to dosłownie. (Przez to mam problem nawet z podawaniem leków w postaci syropów, zawiesin, bo większość ląduje na podłodze). Co do owoców to ogranicza się do obierania mandarynek i to dla starszej siostry. Nawet jak dam mu ciastko z jakimś kremem ( np. Lubisie) to wydłubuje nadzienie, a ciasto jest ''niedoble''. Po cichu liczę,że może w końcu dorośnie (jeśli można to tak określić...) i zacznie jeść coś poza mlekiem i chrupkami. Skoro przekonał się sam do jajek to może na resztę też przyjdzie pora... :(

Odnośnik do komentarza

Aniumiejmy nadzieję że dorośnie, ale ja bym mimo wszystko nie czekała. W końcu chodzi tu o zdrowie Twojego dziecka nie tylko teraz ale i w przyszłości. Moja bratowa wdrożyła opisane przez mnie rady dietetyka i ma zupełnie inne dziecko. Nie było jej łatwo być konsekwentną gdy dziecko przez cały dzień, do 18 -stej nic nie jadło za to marudziło, krzyczało że chce ciasteczko albo tylko mleko. To jednak my wychowujemy swoje dzieci a nie one nas więc w tym wypadku jej konsekwencja się opłaciła. Pewnie słyszałaś o tym że pierwsze 3 lata życia dziecka są bardzo ważne w jego rozwoju jak i kształtowaniu jego metabolizmu, jego przyszłych nawyków żywieniowych. Jest nawet taka kampania "1000 pierwszych dni". Wejdź sobie na stronę http://www.1000dni.pl. Jest tam tez możliwość zadania pytania ekspertowi-dietetykowi, napisz do niego, może on udzieli Ci pomocnych wskazówek. Małe dziecko potrzebuje witamin, składników mineralnych a tego nie zapewnią mu chrupki i mleko. Sama pisałaś że dziecko często chorowało, że łapie infekcje, to co je ma wpływ także na jego odporność. A myślałaś o tym by posłać je do przedszkola? To jeszcze malutkie dziecko więc wystarczyłoby mu te podstawowe darmowe 5 godzin (gdzie płaci się tylko za jedzenie dla dziecka). Przykład innych dzieci działa na maluchów mobilizująco (skoro kolega czy koleżanka jedzą marchewkę czy rosół to i ja zjem).

Odnośnik do komentarza

Adasaga3, pozwolę sobie skopiować tę propozycję dietetyka. Niby to takie oczywiste, że należałoby rozpocząć od wyliczenia, tego, co dziecko zjadło w ciągu dnia. A mnie się zdarza myśleć, że córa, czasem jest niejadkiem. Jednak, jak o tym lepiej pomyśleć, to jednak okazuje się, że w zasadzie racja żywieniowa była w normie ;)
Warto być konsekwentnym. Choć tak sobie myślę, że trudno nie dać dziecku przez cały dzień niczego, co by zjadło. Serce się kroi. A już najtrudniej, gdy w pobliżu jest babcia ;)

Odnośnik do komentarza

Witam, jeżeli dziecko nie zacznie jeść innych produktów niż paluszki i chrupki, wtedy w konsekwencji mogą pojawić się problemy z przeżuwaniem i gryzieniem, gdyż dziecko poprzez np, gryzienie rozwija (stymuluje) narządy mowy. Trzeba zrezygnować całkowicie z paluszków i chrupek do czasu, kiedy dziecko zacznie jeść inne produkty. W tej sytuacji musi się Pani wykazać silną wolą i konsekwencją. Nawet w wypadku, gdy dziecko wypluje podane jedzenie, bądź odmówi jedzenia, nie może Pani w ramach rekompensaty podać mu chrupki i paluszki. W momencie, kiedy dziecko naprawdę zgłodnieje zje to co mu Pani poda, nawet jeśli początkowo odmawiało. Jeżeli dziecko nie zacznie jeść pełnowartościowych posiłków, może to się odbić na jego zdrowiu.

Odnośnik do komentarza

Witam,
Adasaga3- co do przedszkola/żłobka...właśnie problemem jest to ''niejedzenie''. Muszę się chyba zebrać w sobie i spróbować zastosować metod, o których pisałaś. Choć nie ukrywam,że sama myśl mnie przeraża:( Nie wiem, czy będę na tyle konsekwentna, żeby postawić na swoim.
problemywych.1603- Właśnie o te problemy z gryzieniem i przeżuwaniem boję się najbardziej, dlatego szukam jakiegoś rozwiązania. Bo stwierdzenie pediatry-''taka jego natura''- zupełnie mnie nie satysfakcjonuje. Widziałam dzieci młodsze, które nawet rybkę jadły jak czekoladę i jeszcze się oblizywały. Nie wiem kompletnie , gdzie jest przyczyna tego, że mój Mikuś z góry jest nastawiony, że mu nie będzie smakować:( Zdaję sobie sprawę z tego,że większość infekcji to efekt braku witamin. Ale co zrobić jak dziecko nawet soku owocowego nie chce się napić...
No cóż...pozostaje powalczyć najpierw samej ze sobą, zebrać siły i konsekwentnie próbować osiągnąć cel. (Pisanie przychodzi dużo łatwiej...niestety)

Odnośnik do komentarza

Nikawo bardzo proszę, skopiuj, myślę że ten dietetyk nie miałby nic przeciwko. :-) Ja też czasem korzystam z tych czterech zasad, choć moje dzieci niejadkami na pewno nie są. Młodszy synuś ciągle na piersi, ale inne produkty też lubi sobie zjeść. Czasem mam wrażenie że zjada więcej niż jego 3 letnia siostra. Jak każdemu zdarzają im się jednak gorsze dni, ale jestem już nauczona by "nie tańczyć" nad nimi z talerzem, jemy razem posiłki, zjadają tyle ile chcą (czasem prawie nic), ale nie wpycham im nic na siłę, pozwalam odejść od stołu. Po 2-3 godzinach córka woła że jest głodna i mamusia się cieszy. :-) Kiedyś namawiałam ją "jeszcze 2 łyżki", "nie pójdziesz się bawić dopóki nie zjesz trochę chlebka". Dziś wiem że nie ma to sensu, zdrowe, "wybawione" dziecko, prędzej czy później zgłodnieje, zwłaszcza po spacerze, a przeważnie już w trakcie. :-)
Co do tego spisywania produktów które dziecko zjadło to wiem od znajomych mam że niejednej mamie to trochę "rozjaśniło" w głowie, wiedziała czy dziecko rzeczywiście mało zjadło czy tylko jej się tak wydawało bo nie zjadło podanej przez mamusie całej porcji obiadu. O tym że zjadło budyń, banana, kajzerkę na spacerku jakoś zapomina się a potem zdziwienie że dziecko nie chce całego obiadku zjeść. :-)
Zgadzam się z Tobą, Nikawa, że trudno być konsekwentnym (zwłaszcza matkom, bo mają miękkie serca). Ale tu nie chodzi przecież o odmawianie dziecku jedzenia, o głodzenie go (bo ma jeść to co i rodzice w porze posiłków, od czasu do czasu można zapytać go czy nie zgłodniało), tylko o nie "napychanie" go produktami przez które potem nie zje wartościowego posiłku. Czasem warto się chwilę pomęczyć by osiągnąć cel.
Jak tu ktoś napisał to co jemy ma wpływ na naukę gryzienia, przeżuwania, a więc i rozwijanie narządów mowy.
Znam chłopca któremu mamusia przez baaardzo długi czas (kilka lat) podawała same papki, wszystkie pokarmy maksymalnie pokrojone, posiekane a dziś ma on 10 lat i krztusi się i dusi gdy ma pogryźć kawałek mięsa czy skórkę od chleba.

Odnośnik do komentarza

Ania87 pewnie większość mam niejadków Ci powie, że w przedszkolu ich dzieci mają o wiele lepszy apetyt, jedzą to czego w domu nawet by spróbować nie chciały. Czemu tak jest -do końca nie wiem, to chyba przez to że dzieci lubią naśladować innych, przykład kolegów, koleżanek działa na nie mobilizująco.
Na pewno powinnaś zacząć od tego by samodzielnie spróbować przekonać dziecko do jedzenia.
Tak naprawdę rady dietetyka nie są trudne:
1) wyeliminować przekąski, 2) spisywać co zjadło, 3) ograniczyć owoce (jeśli je ich za dużo), 4) być konsekwentnym. Myślę że najtrudniejsze jest to ostatnie.

Opiszę Ci pewną sytuację. Gdy byliśmy któregoś dnia u mojego brata z wizytą ich Mały (niedługo skończy 3 lata) miał właśnie taki "dzień niejedzenia". Rano wypił mleko, potem przez cały długi dzień nic nie chciał. Gdy przyjechaliśmy właśnie obudził się z popołudniowej drzemki i od razu w płacz. Bratowa pogrzała mu zupkę której nie zjadł na obiad, a on na to że nie będzie jadł, boli go brzuszek (pewnie z głodu), ale nie ma ochoty nic jeść. Rodzice pytają go więc co by chciał zjeść to mu to podadzą a on uparcie że nic. Ryczał, kwęczał, jęczał, nie było wiadomo o co mu chodzi (wiadomo Polak głodny to Polak zły). Brat chciał się ulitować i dać mu ciasteczka ale bratowa ostro się temu sprzeciwiła. Zostawili go w spokoju, powrzeszczał, pojęczał, bratowa go poprzytulała, trochę mu przeszło. W końcu zorientował się że kuzyni (moje dzieci) do niego przyjechały i zaczął się z nimi bawić. Dzieci pobawiły się z 2, 3 godziny, była już mniej więcej 18-sta, bratowa zrobiła kolację, zasiadamy wszyscy do stołu (dorośli i moje dzieci) a tu nagle pojawia się mój bratanek i mówi że on też jest głodny. Nałożył sobie na talerz brokułów, ogórki kiszone, paprykę czerwoną, chlebek z wędliną. Jadł aż mu się uszy trzęsły. Wtedy zobaczyłam na własne oczy że ta metoda działa. Pewnie na jedne dzieci szybciej, na inne wolniej, ale działa. Nie powiem, mi samej serce się krajało gdy widziałam jaki był zły, rozdrażniony, jak jego rodzice się denerwowali. Ale najważniejsze że konsekwencja się opłaciła. :-) Dziecko samo doszło do tego że kiedy jest głodne źle się czuje i musi jeść by się dobrze czuć.

Odnośnik do komentarza

Witam.
Proponuję Pani rozwiązanie podobne do tych proponowanych wyżej. Jeśli dziecko nie chce zjeść przygotowanego przez Panią posiłku, innego niż płatki z mlekiem, niech nie je. Należy jednak nie dawać mu żadnych przekąsek, żeby syn miał okazję zgłodnieć. Ponadto takie zachowanie może być sposobem manipulacji przez dziecko. Jeśli syn widzi, jak bardzo zależy Pani na tym, żeby coś zjadł, wykorzystuje to. Warto mu pokazać, że nie będzie Pani przy nim skakała, jeśli nie będzie chciał jeść. Warto pamiętać także o tym, że dzieci uczą się od nas, dlatego nie należy przy nich narzekać na jedzenie. Gdy dziecko widzi jak mama, tata lub rodzeństwo narzekają na przygotowany posiłek, zaczyna naśladować takie zachowanie, wie o tym, że może wybrzydzać to co dostanie i zaczyna w ten sposób postępować, jeśli nie dostanie tego, na co ma ochotę. Warto również zaangażować dziecko w przygotowywanie posiłków, może to być dla dziecka świetną zabawą, a przy okazji nabierze ono apetytu. Polecam Pani książkę w której zawarte jest mnóstwo informacji dotyczących żywienia dziecka. Warto zwrócić szczególną uwagę na rozdział "15 błędów najczęściej popełnianych przez rodziców, które powodują złe nawyki żywieniowe dziecka".
link do książki: https://books.google.pl/books?id=A4qeCgAAQBAJ&pg=PT11&dq=dziecko+nie+chce+je%C5%9B%C4%87&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwi5iZm0-7DKAhWEhiwKHceYAs0Q6AEIIzAB#v=onepage&q=dziecko%20nie%20chce%20je%C5%9B%C4%87&f=false Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Gość kasia-mzka

Niestety wszystkie dobre rady dotyczące zdrowego żywienia nie są nic warte, jeśli dziecko jest chore. Najgłupsza: nie chce jeść niech nie je! - brak apetytu to podstawowy objaw większości chorób u dzieci. Wspomniała Pani, że dziecko przechodziło często infekcje, to sprzyja rozwinięciu drożdżaków (stąd apetyt na cukier), uszkodzeniom jelit - złe wchłanianie. Proponuję przebadać dziecko w kierunku drożdżaków, na obecność pierwotniaków i pasożytów (starsze rodzeństwo, podwórko, zwierzęta). I włączyć probiotyki.

Odnośnik do komentarza

Przegłodź marudę. To Ty mu podajesz jedzenie i po prostu dałaś się steroryzować. Za chwilę podrośnie i będzie tę samą, jak się okazuje bardzo skuteczną, metodę stosował wobec Ciebie przy innych okazjach. Ja "ciem" to a tego "nie ciem" i będziesz robić co mały tyran rozkaże. Tylko Twoja konsekwencja może uratować Twoje dziecko przed totalnym skrzywieniem charakteru.
Powodzenia. I pamiętaj, dzień bez jedzenia krzywdy mu nie zrobi, a pomóc może

Odnośnik do komentarza

moje dziecko ma juz prawie 4 lata i mamy ten sam problem od kiedy skonczyl dwa lata. Nic nie pomaga po prostu mowic fuj nie dobre,nie zjem i koniec. Ile ja sie nakrzyczalam i w przedszkolu na Panie tez ale to nic nie pomaga:(dalam mu spokoj bedzie chcial jesc to satm powie..kiedys gdzies wyczytalam ze dzieci podobno jak skoncza 2 latka to sami powiedza

Odnośnik do komentarza

Mogę Cię uspokoić. Z własnego doświadczenia: moja córka też nie chciała jeść w fazie, kiedy przechodziliśmy ze słoiczków, do normalnych, talerzowych dań. Czy karmiłaś dziecko bezpośrednio ze słoiczka? Ja tak często robiłam. Później, kiedy dziecko już takich "niewidocznych" na stole papek nie widziało, a tylko talerzyk na stoliczku, odmawiało jedzenia. Musisz być cierpliwa. Zakup kolorowe talerzyki, z podziałem na trzy, tj. np. ziemniaczki, marchewka, mięsko. Zachęcaj dziecko. Nie zapychaj chrupkami itp. przed obiadem. Pamiętaj, że dziecko w tym wieku nie powinno tylko gryźć (np. miękkie, rozmoczone chrupki w mleku), ale powinno już PRZEŻUWAĆ. Ma to istotny wpływ na jego WYMOWĘ. Nie wiem, jak z wymową u Twojego dziecka, ale podsyłam artykuł: [URL=http://faar.pl/kiedy-dziecko-zaczyna-mowic-czyli-to-dzis-jest-ten-dzien]kiedy dziecko zaczyna mówić[/URL]. Może to skłoni Cię do jeszcze większych starań jeśli chodzi o zachęcanie do domowych obiadków. Ja moją córę brałam do kuchni i pomogała mi w prostych czynnościach...Robiłyśmy same nawet makaron do rosołku...A później sprawdzałyśmy, czy "już pachnie" ;) Łatwo nie było, ale postępy w jedzeniu robiła i robi do dziś:) Powodzenia

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...